eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawotestament a samobójstwo › Re: testament a samobójstwo
  • Data: 2010-02-05 19:20:50
    Temat: Re: testament a samobójstwo
    Od: "Massai" <t...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Andrzej Lawa wrote:

    > Massai pisze:
    >
    > > Motywacja ekonomiczna nie tworzy takich warunków. Można
    > > dyskutować
    >
    > Wiesz, ludzie mają różne podejście do kwestii tzw. honoru. Ja mam
    > nieco bardziej pragmatyczne, ale jestem w stanie - w odróżnieniu od
    > ciebie - zrozumieć motywację kogoś wychowanego tak, że honor jest
    > dla niego praktycznie na równi z życiem.

    Moim zdaniem nie ma nic honorowego w ucieczce w śmierć.
    Nakradł? Niech odpracuje, i odda. Będzie bardziej honorowo.

    Powtarzam - są sytuacje gdy honor nakazuje narazić zycie (np.
    ratując kogoś, czy oddając życie na polu walki), ale nie nalezy do
    nich sytuacja ekonomiczna.

    >
    > A ty wszystkich tych nieszczęsnych inwestorów z tego słynnego
    > kryzysu z początku XX wieku

    Inwestorzy skaczący z okna, bo im przepadł dorobek życia, własny
    czy klientów - to efekt chwilowego zaburzenia oceny sytuacji.

    Ich samobójstwo tego dorobku klientom nie zwróci - a życie, praca -
    częściowo może.

    Nie ma w takim samobójstwie nic honorowego. Można umrzeć z honorem,
    ale nie można się zabić z honorem.

    > oraz chociażby samurajów wtłoczyłeś
    > do worka "niepoczytalni".

    Mówię o współczesnych realiach. Decyzja o seppuku była podyktowana
    wieloma czynnikami, jak choćby chęcią uratowania rodziny.

    Myślisz że skąd było tylu roninów? To byli właśnie samurajowie,
    którzy nie mieli nic do stracenia. I tym samym nie mieli powodu
    popełniać seppuku po śmierci suzerena.

    >
    > > o motywacji medycznej, typu nowotwór przebiegajacy z ciężkimi
    > > zespołami bólowymi, ale... człowiek potrafi wiele wytrzymać.
    > > Nawet jeśli szansa na wyleczenie jest jak jeden do miliarda, to
    > > jednak po samobójstwie jest już zerowa.
    >
    > Tia, wszędzie przerzuty, morfina przestaje działać, a ty się
    > domagasz, żeby biedak cierpiał dla szansy jeden na miliard? Bo co,
    > bo bozia się pogniewa? Bo te katusze i upokorzenie to taki
    > sprawdzian?

    Nie. Bo zawsze jest jakaś szansa, w medycynie jak w kinie, wszystko
    się może zdarzyć.
    Ale, jak napisałem - można o tym dyskutować, można wyciągać
    jakieś beznadziejne przypadki.

    >
    > Albo totalny paraliż i wegetowanie w żelaznym płucu...
    >
    > > Z tego co wiem psychiatria przyjmuje że każda "prawdziwa" próba
    > > samobójcza świadczy o zaburzeniach psychicznych.
    >
    > "Z tego, co wiesz"? A co wiesz i skąd, hmm?

    Z tego co pamiętam ze studiów, fakt, minęło ponad 10 lat, ale coś
    zostało. Akurat te słowa z wykładu zapamiętałem... czasem się
    czuję jak jakiś Rainman, potrafię dosłownie przytoczyć zdanie
    sprzed lat, raz w stresie na egzaminie przeczytałem półtorej strony
    z książki, przy czym po prostu widziałem te strony przed sobą jakby
    wiszące w powietrzu. Tylko nie miał mi kto ich przewrócić ;-)

    I z tego że każdego takiego kierujemy po prostu na psychiatrię, jak
    go poskładamy.

    Nie dalej jak 3 tygodnie temu miałem takiego ekonomicznego samobójcę.

    Stracił pracę, kredyty na głowie, żona w ciąży, bank się
    zwiedział i wezwał do spłaty całości kredytu. "powziął
    uzasadnione wątpliwości co do możliwości kredytowych klienta i
    szansy na dalsze spłaty" czy jakoś tak.

    No i facet po całym dniu proszenia, biegania, załatwiania wrócił do
    swojego skredytowanego mieszkania, żona jeszcze na niego wsiadła i
    zaczęła lamentować "co my teraz zrobimy". No facet wyszedł na
    balkon, żona myślała że zapalić, a ten po prostu - przez
    barierkę. Z 6 piętra.

    I mimo że go szybko dowiezli, to się nie udało.

    No i żona ma nadal niespłacone mieszkanie, tylko nie ma męża a
    dziecko nie będzie miało ojca.

    Polisa pewnie jakaś była, ale nawet jak pokryje ten kredyt, to
    myślisz że żona będzie w tym mieszkaniu sama szczęśliwsza niż
    byłaby z nim w wynajętej klitce? Że będzie jej łatwiej?

    Przywoływanie tu przedwojennych kodeksów honorowych nie ma sensu. Nie
    żyjemy na początku 20 wieku.

    --
    Pozdro
    Massai

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1