eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawonauczycielski urlop a inna pracaRe: nauczycielski urlop a inna praca
  • Data: 2005-02-06 23:06:25
    Temat: Re: nauczycielski urlop a inna praca
    Od: "PawełJ" <p...@w...poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    > Nie jestem nauczycielem. Ale miałem okazję analizować pracę nauczycieli w
    > ramach pewnego zlecenia.
    Ja również nie jestem. Miałem okazję brać udział w przygotowaniu pewnych
    programów, które mogłyby i pomagają w pracy nauczyciela - od przygotowania
    konspektu lekcji (ten nie wiem czy wszedł) po wydruk ocen na wywaidówkę -to
    działa.
    > Ilośc godzin bardzo zależy od uczonego przedmiotu, natomiast średnio
    > wyszło mi koło 40 godzin. Humaniści, językowcy mają więcej. Wychodziło
    > czasami i 54 godziny.
    > Do tych godzin wliczany był każdy czas poświęcony przygotowaniu czegoś do
    > pracy.
    > Mówimy o nauczycielach, którzy uczą bo są nauczycielami z powołania.
    > Leserów należy zwalniać, a nie stawiać za przykład, że nauczyciel pracuje
    > mniej.
    Bez obrazy tych, którzy uczą z powołania. Oni są chyba mniejszością.
    >
    >
    > uczy 4 klasy. Inni uczą większą liczbę klas. Jeżeli zechcesz zrobić
    > sprawdzian raz w miesiącu wychodzi ci że raz w tygodniu masz do
    > poprawienia klasę. Jeżeli do tego doliczysz kartkówki i sprawdzanie
    > zeszytów to średnio co drugi dzień masz co robić po pracy.
    Pod warunkiem że mówimy o tych którzy chcą uczyć i się przykładają.
    Pod warunkiem, że odrzucimy nauczycieli takich przedmiotów z których
    kartkówek i sprawdzianów się nie robi.
    >
    > Nie popieram pracy nauczycieli, którzy robią sprawdzian raz na semestr.
    Mówimy o rzeczywistości a nie o tym co powinno być :)
    Nie powinno być np. klas łączonych w szkołach gdzie jest w sumie 12 uczniów
    z 4 klas wiekowych
    > W przypadku języka polskiego tradcyjna metoda wypracowań chyba nigdy nie
    > zostanie zastąpiona czymś lepszym.
    Moja polonistka w technikum sprawdzała 35 wypracowań w ciągu godziny
    lekcyjnej. Każda praca miała adnotację co jest w niej złe.
    Wszystkie błędy zaznaczone -więc znaczy, że to czytała.
    Niech nikt nie pyta jak to robiła ale to robiła. Przeważnie w okienku między
    lekcjami. Uchodziła za najlepszą polonistkę w szkole - w mniemaniu dyrekcji.
    >
    >
    >
    >> Poza tym niektóre szkoły płacą coś co się nazywa poprawa prac dla
    >> językowców.
    > Nie liczymy pieniędzy tylko godziny pracy.
    > Można wszystko wliczyć do pensji, można płacić za każdy skladnik
    > odzielnie.
    Nie można niestety. Nauczyciele mają dość skomplikowany sposób
    wynagradzania - i sztywną zasadniczą od której nie ma odstępstw. Nie wolno
    jej ani zwiększyć o inne składniki ani zmniejszyć.

    >> A wycieczki, dyskoteki - dość rzadko i nie wszyscy nauczyciele na nie
    >> jeżdzą.
    > Ale jak uśrednisz to okazuje się, że statystycznie jeździ.
    Czyli wychodzi, że niektórzy jeżdzą bo lubią a ci co nie lubią odpuszczają.
    Ilu jest takich, co jedzie bo musi?

    > Przygotowanie ocen do wywiadówki to praca około godziny dwóch.
    > Ale sama wywiadówka to też godziny pracy. I już masz 4 godziny więcej.
    > 4 wywiadówki w semestrze, nie w roku.
    Ja dawno temu do szkoły chodziłem i moje dzieci jeszcze nie chodzą, ale z
    moich czasów i z doświadczeń akurat znajomych rodziców to raczej dwie w
    semestrze - po środku i semestralna.

    > godziny do dyspozycji rodziców. To też jest bycie w pracy. To może być
    > godzina raz w tygodniu lub w miesiącu, gdzie nauczyciel jest dostępny w
    > szkole dla rodziców.
    > Nie uznaje metody, że rodzic ma dostęp do nauczyciela jak go złapie na
    > przerwie.
    To teraz wskaż mi w średniej statystycznej szkole takich nauczycieli co są
    do dyspozycji rodziców częściej niż raz w miesiącu i dłużej niż przez
    godzinę.

    > Zmieniają się książki i materiały. Wraz ze stażem pracy maleje ilość czasy
    > potrzebnego na przygotowanie SIĘ do lekcji. Natomiast nie maleje ilość
    > czasu potrzebna na przygotowanie lekcji. Czasami jest to przygotowanie
    > ksero,
    które przeważnie załatwi uczeń, dyżurny, czy sekretarka.
    Przez rok ksera po szkołach naprawiałem i w życiu nie widziałem tam
    nauczyciela - dzieci i ktoś, przeważnie sprzątaczka, sekretarka, czy
    księgowa. Czasem same dzieci.
    >czasmi nawet czas potrzeby na przeczytanie nowej książki. Nie da się pójść
    >na lekcje nie wiedząc jakie ćwiczenia są w książce do zrobienia.
    Ale przejżeć książkę z ćwiczeniami to chyba 2-3 godz RAZ DO ROKU.

    >> Poza tym licząc roczny wymiar pracy nauczyciela należałoby odjąć wakacje,
    >> ferie, przerwy świąteczne - to są dni za które pobiera pieniądze a w
    >> innych zakładach nie są to okresy wolne.
    > Tu się z tobą zgadzam. Statystycznie nauczciel pracuje najmniej w roku.
    > Natomiast nie daje się tego rozłożyć równomiernie w ciągu roku. Biorąc pod
    > uwagę tylko okresy nauki jest tego około 40 godzin.
    > Jest jeszcze jeden argument, ale bardzo dyskusyjny. Jedna godzina pracy
    > nauczyciela pod względem intensywności pracy nie równa się jednej godzinie
    > pracy w wielu innych zawodach. Nie da się tego przełożyć w skali 1:1.
    Jeżeli twierdzisz, że jest to dyskusyjne to nie będziemy dyskutować o tym.
    Ale mam takie spostrzeżenie.
    Są nauczyciele, którzy potrafią zapanować nad uczniami na tyle, że na lekcji
    mogą mówić normalnym nie podniesionym głosem (inni sami są sobie winni). Ja
    obecnie pracuje szkoląc (dorosłych). Ale szkolenie z mojej strony to ok 5-6
    godz ciągłego gadania a 8-9 godz pracy. W sali czasem jest ok 30 osób. Można
    to chyba porównac do pracy nauczyciela w sali z uczniami, którzy nie
    hałasują. Szkolący tez zadają pytaniai to czasem dość trudne. Stąd moge
    sobie wyobrazić zmęczenie bądź nie nauczyciela.

    > Ja bym mocno był za takim rozwiązaniem.
    > Ale nie przyjęło się z prostej przyczyny. Szkół, ani gmin na to niestać.
    >
    > W przypadku pracy 40 godzinnej nauczycielowi należy zapewnić miejsce
    > pracy, a pokój nauczycielski nie spełnia żadnych norm miejsca pracy i to
    > chyba w żadnej szkole w Polsce.
    > Wprowadzenie tej metody skończyłoby się lawinową ilością skarg do
    > Państwowej Inspekcji Pracy oraz lawinową ilość pozwów sądowych.
    > Dlatego gminy i państwo siedzi cicho i nie ruszy nauczycieli przynajmniej
    > w najbliższej przyszłości.
    Znam kilka szkół, w której jest dość dużo miejsca, żeby takie coś
    zorganizować. Inna sprawa piniędzy. Znam dwie szkoły w której dyrekcja
    chciała takie coś wprowadzić. Właśnie po to, żeby był nauczyciel na miejscu.
    I po to, żeby był dostępny dla dyrekcji, rodziców, uczniów.
    Większość nauczycieli nie chciała. Na tyle nie chciała, że dyrekcje były
    bezsilne.
    Jest jeszcze jeden dość mocny argument, dla których nauczyciele nie chcą
    takiego rozwiązania. Niektórzy nauczyciele pracują w więcej niż jednej
    szkole na więcej niż etat. Mają czas żeby pracować na dwóch pełnych etatach.
    Żeby robić te wszystkie rzeczy o których wcześniej wspomniałeś.
    Nie wiem na ile dobrze robią swoją robotę, ale raczej ze strony rodziców nie
    słyszałem skarg. Jeżeli jest kilku takich rodzynków to albo oni sa bardzo
    wybitni, albo ten wymiar 18 godz. to ciut za mało.

    PawełJ


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1