eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawofotografowanie dzieci na plaży › Re: fotografowanie dzieci na plaży
  • Data: 2024-07-22 14:22:10
    Temat: Re: fotografowanie dzieci na plaży
    Od: Kviat <k...@n...dla.spamu.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    W dniu 22.07.2024 o 02:54, Marcin Debowski pisze:

    > Jak już mówimy o kulsonach, to nie do końca rozumiem, po uj mam się
    > konfrontować z jakimś krawężnikiem, który sobie wyrabia statystyki? Dla
    > mnie to jest głupota i elementarne deficyty w zarządzniu ryzykiem.

    W normalnym kraju - masz rację.

    > Zostawiając na boku to całe zaufanie społeczne,

    Ale się tak nie da.
    To jest właśnie klucz do zrozumienia tej "relacji" policja-obywatel.

    > Teraz, dla jasności, jeśli coś jest ewidentne, to oczywiscie (np. masowe
    > legitymowanie uczestników legalnych protestów) nalezy się postawic, ale
    > jak spotkasz kulsona, który na ulicy czy w poblizu koszar będzie Cie
    > chciał wylegitymować, to jesteś zawsze w dużo słabszej pozycji.

    No właśnie.
    A tak nie powinno być. Policjant jest dla obywatela, a nie odwrotnie.
    Kulsony tego nie rozumieją.
    Przez te ich wszystkie akcje, to normalny człowiek nie ma poczucia, że
    oni to robią dla bezpieczeństwa tych obywateli, lecz z góry zakładają,
    że tylko po to, aby się przypierdolić, bo nie mają nic lepszego do
    roboty i trzeba statystykę wyrobić.
    Jak normalny człowiek zwyczajnie pyta, zgodnie z prawem (a nie powinien
    musieć tego robić, bo policjant ma obowiązek sam to zrobić), jaki jest
    powód, to dostaje odpowiedzi w stylu grupowego specjalisty "w celu
    ustalenia tożsamości", w jakim celu chce ustalać tożsamość? w celu
    ustalenia tożsamości..., albo inne kurioza wymyślane na poczekaniu.
    Przecież pan władza nie będzie się poniżał i tłumaczył przed szarym
    obywatelem.
    Nikt normalny nie ma pretensji, gdy przejdzie na czerwonym i policja
    legitymuje w celu ustalenia tożsamości z tego powodu, a nie z powodu
    ustalania tożsamości. Ale gdy przy okazji zacznie szukać roweru w
    gaciach, bez powodu (bo czemu by nie? przecież to podejrzane, że ktoś
    przechodzi na czerwonym, uczciwy człowiek by nie przeszedł...), albo
    żąda dostępu do telefonu, bo akurat wpadł na pomysł, że sobie przy
    okazji sprawdzi, czy nie kradziony (czemu akurat telefonu, a nie np.
    zegarka, drogich spodni, czy butów?), to znowu sytuacja się zmienia.
    Ciężko zapracowali na swoją opinię i brak zaufania.

    > Jedynie na co możesz liczyć, to, że kilkanaście osób złozy na tego kulsona
    > skargę podnosząc niezasadne legitymowanie i jakies uchybienia
    > proceduralne. Jakie jest prawdopdobieństwo, że coś takiego będzie miało
    > miejsce?

    To nie jest powód, żeby pozwalać robić policji co chce i kiedy chce.
    Jak nikt (albo mało kto) nie reaguje na takie rzeczy, to nie świadczy o
    tym, że im tak wolno, lecz o patologi.
    Ludzie wiedzą, że to gówno daje, kulsony wiedzą, że nie będzie
    konsekwencji (zazwyczaj) i tak to się kręci.
    To jest normalne?

    I do tego jeszcze jakiś policjant (i to nie najniższego stopnia) pisze
    publicznie, że tak właśnie powinno być, że tak jest OK, że ma prawo
    robić co chce, bo przecież mogło mu się wydawać podejrzane, że gość w
    garniturze biegnie. Ręce opadają. Publicznie przyznaje, że nie wie, że
    tak nie wolno.
    Jemu się wydaje, że tak wolno, bo tak robią, więc wolno.
    Tak jak ustala tożsamość w celu ustalenia tożsamości.
    Ta sama logika.
    Jak on to ujął? "Kwestia odpowiednich założeń i już wolno" - czy jakoś tak.

    > A jak chcesz odóżnić, czy w tym konkretnym przypadku nabijają sobie
    > statystyki, czy faktycznie kogoś szukają?

    To proste. Nie da się. Kwestia zaufania. To coś, co chciałeś zostawić na
    boku.
    Ludzie z góry zakładają, że to nabijanie statystyk, albo zwykłe
    przypierdalanie się bez powodu, bo tak zostali przez policję nauczeni.
    Kwestia doświadczeń własnych, doświadczeń znajomych i wielu (zbyt wielu
    żeby to był przypadek) relacji w prasie, czy tam w innych internetach.

    >> prasy poszło i burmistrz kazał dupę ruszyć. Albo przed szkołą typ
    >> zaczepia dzieci pytając gdzie mieszkają i o rodzeństwo, a jak ludzie
    >> dzwonią na policję to ta mówi że typa zna i on tylko tak gada. Przecież
    >
    > Nie widziałem odpowiedzi, a wczesniej już pytałem, ale co w zasadzie
    > mieliby w tym przypadku zrobić? Pod co takie wypytywanie chciałbyś
    > podciągnąć?

    Nie odpuszczać.
    Reagować na każde takie zgłoszenie. Jest konkretne podejrzane zachowanie
    (nie z dupy wzięte bo w garniturze), tym bardziej, że dotyczy dzieci,
    czyli wybitnie wrażliwego tematu i potencjalnie bardzo szkodliwego
    społecznie. Taki typ musi mieć świadomość, że jest pod kontrolą, że mają
    go na oku. Musi być za każdym jednym razem uświadomiony, że jak coś się
    stanie, to będzie pierwszy na widelcu.
    Zabrać telefon do "sprawdzenia IMEI" - jest powód: z powodu zaczepiania
    i wypytywania dzieci...
    Pisma, regularnie, do wszystkich świętych, opieki społecznej, czy co tam
    trzeba, sprawdzanie, czy typem się interesują.
    Przeczołgać go po instytucjach, wykorzystać wszelkie możliwe procedury
    (cytując grupowego klasyka... To właśnie w takich przypadkach powinni z
    tego korzystać, a nie gdy normalny obywatel odmówi dostępu do telefonu
    podczas przypadkowego legitymowania...).
    Aż do skutku. Aż typowi się znudzi zaczepiać dzieci, pytać ich o adres i
    rodzeństwo. Policji nie ma prawa się znudzić, bo za to dostają pieniądze
    od obywateli.
    A jeżeli policja po kilku zgłoszeniach przestaje reagować, bo im się
    znudziło wcześniej niż typowi, to ludzie myślą, po chuj mam dzwonić,
    skoro i tak nie reagują, a typ może nabrać większej pewności siebie.
    To jest patologia.
    Obywatele im płacą za reagowanie na _uzasadnione_ zgłoszenia, a nie za
    olewanie "bo znany policji". Skoro znany, to znaczy, że policja ma
    świadomość, że jest problem i że te zgłoszenia nie są przypadkowe i z
    dupy wzięte, bo się komuś coś przewidziało. I gdy faktycznie się coś
    stanie, to mają mieć tyle tomów ze szczegółowym opisem interwencji, żeby
    móc bez problemu udowodnić, że zrobili wszystko co w ich mocy, żeby do
    zdarzenia nie doszło. I żeby się tego nie wstydzić.
    Przecież wiadomo, że nie wolno im typa pałować.
    A teraz wygląda to tak, że są np. trzy notatki ze głoszeń, 2 interwencje
    (po drugiej im się znudziło "bo znamy"), a potem wychodzi, że mieszkańcy
    od miesięcy problem zgłaszali policji, a policja rozkłada ręce, że
    przecież zrobiła co mogła, o! popatrzcie! nawet dwa razy interweniowała!
    ale nie ich wina, że nie pomogło... przecież nie da się każdego upilnować...
    Nosz kur... przecież nie mieli pilnować każdego, tylko tego jednego,
    którego przecież znali, z _uzasadnionym_ i _poważnym_ podejrzeniem.
    I nie całą dobę, tylko każde zgłoszenie powinno kończyć się interwencją.

    Ja wiem, że czasem stajesz w obronie "tfurczości" grupowego specjalisty,
    że zwykle nie miał na myśli tego, co miał na myśli, a tylko niefortunnie
    się wysłowił...
    Ale tego co on pisze nie da się obronić. To jest specyficzny typ
    rozumowania, który doprowadził go nawet do tego, żeby bronić morderców w
    czołgu strzelających do rowerzysty w obcym państwie.
    To nie jest przypadek.

    Pozdrawiam
    Piotr




Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1