eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoZnów poszukiwania telefony › Re: Znów poszukiwania telefony
  • Data: 2024-01-19 11:17:34
    Temat: Re: Znów poszukiwania telefony
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    W dniu 19.01.2024 o 03:53, Marcin Debowski pisze:
    > Inaczej mówiać, jak szuka 360 policjantów i ktoś inny w tym samym
    > rejonie (nie miejscu) zaginie, to ilu będzie szukac kogoś nowego?
    > Sprowadzi się z innego rejonu pewnie, ale to trwa, a czas tyka, wiec
    > zasadniczo ro chyba nie ejst jakas niewyczerpywalna studnia.

    W praktyce jest w rozsądnych rozmiarach "niewyczerpana". Wynika to z
    faktu, że gdyby zaszła taka potrzeba, to masz tzw. odwody. W 2~3 godziny
    może przyjechać 5 kompanii z województwa. Są tzw NPP, czyli możesz z
    sąsiednich jednostek pościągać siły i w naszym wypadku to dodatkowe 4
    kompanie. Jakby była potrzeba to w stosunkowo krótkim czasie można masę
    policjantów zebrać, a jak już tu pisałem, to w tym przede wszystkim
    bierze udział okoliczna ludność, Straż Pożarna i masa innych
    organizacji. Rolą Policji ne jest czesanie lasu, tylko prowadzenie tzw.
    czynności operacyjnych. Rozpytujesz mieszkańców, sprawdzasz kamery CCTV,
    namierzasz telefon, sprawdzasz bazy danych, odpytujesz szereg
    instytucji, w których może się taka osoba znaleźć (pogotowie, szpital,
    schroniska i inne organizacje pomocowe).

    Bardzo rzadko jest jakikolwiek pomysł na aż tak szeroko zakrojone
    działania, by była potrzebna masa ludzi do tego. Bo albo mniej więcej
    wiadomo gdzie szukać, albo w ogóle nie wiadomo i nikt całego świata nie
    przeszuka za zaginionym. Jak masz (jak w Krakowie) 300 policjantów, to
    już samymi policjantami możesz przeszukać pas szerokości ponad
    kilometra. To powiedzmy bez większej napinki 2~3 kilometry kwadratowe.
    Tylko trzeba wiedzieć które. Ale efektywniej tych policjantów
    wykorzystać do pracy operacyjnej, a nie szlajać po lesie.

    Najgorsze, co może zrobić osoba gubiąca się, to iść w nieoczywiste
    miejsce - oczywiście o ile nie chce być nieznaleziona. Bo takie
    oczywiste, to wcześniej czy później ktoś sprawdzi. ale już wiele razy
    była taka sytuacja, że samobójca wisiał na drzewie na niewielkim
    obszarze i nikt go nie znalazł pomimo przeszukania terenu (i to kilka
    razy przez różne niepowiązane ze sobą grupy), bo po prostu wszedł wysoko
    na drzewo, a ludzie po ziemi szukają zaginionego.

    Weź pod uwagę, że szuka tzw. "pospolite ruszenie" i nie każdy jest
    przyzwyczajony do tzw. "skanowania" terenu. A wisząca osoba czy leżąca
    gdzieś zwinięta wcale nie jest podobna do człowieka. Ludzie szukają
    czegoś, co im przypomina człowieka. Tu przydałyby się powszechne kamery
    termowizyjne, ale te jednak są zbyt drogie na chwilę obecną.
    Hobbistycznie, to ja mam noktowizor prywatny do takich celów, ale ten
    się bardziej przydaje, jak szukasz kogoś, kto nie chce być znaleziony
    (nie widzi podświetlenia laserem), niż w wypadku czekających na pomoc. a
    to o tyle niebezpieczne, bowiem na mapach oznacza się sprawdzony teren.
    Kolejne siły szukają w kolejnym obszarze.

    Są jeszcze miejsca których nie da się tak przeszukać. Rzeki, jeziora i
    stawy. U nas są wyznaczone miejsca i się siatki łowiące zwłoki rozciąga
    - ale czasem za późno się dowiadujemy i już było tak, że łowiliśmy nie
    te zwłoki. Czasem kogoś się znajduje, o kim byś nawet nie pomyślał, że
    jest w wodzie, a nie ma topielca szukanego

    W praktyce takie poszukiwania skutecznie robi się tymi siłami, które są
    na danej zmianie. To już jest dawno przemyślane i nawet niespecjalnie
    się ktoś zastanawia, jak to robić. Nie będę publikował tego, jak to się
    robi, bo by to ułatwiło ukrycie się tym, co nie chcą być znalezieni, ale
    jeżeli nie jest to jakieś szczególnie niestandardowe zaginięcie, to nikt
    na nowo "koła nie wymyśla". Jest kilka scenariuszy i dopiero jeśli one
    się nie sprawdzają, to zaczyna się myślenie.

    No i jeszcze jest bardzo istotna kwestia czasu. Czasem dowiadujemy się,
    że ktoś zginął kilka dni później. To wiadomo, że albo taka osoba jest
    gdzieś bezpieczna i tylko rodzina nie wie gdzie, albo idziemy po zwłoki.
    a jeśli idziemy po zwłoki, to nikt nie będzie cudował ani ryzykował
    życiem / zdrowiem ratowników.
    --
    (~) Robert Tomasik

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1