-
1. Data: 2006-12-14 21:41:37
Temat: Pewna scenka z udziałem policji
Od: "jaQbek" <j...@s...eu>
Zdarzenie miało miejsce pewnego dnia, ok. północy, na przystanku autobusowym
blisko osiedla akademickiego w Warszawie. Stałem na przystanku oczekując na
nocny autobus. Na tym sam przystanku stał student, z wyglądu cudzoziemiec
(oliwkowa cera), z siatką, w której była puszka piwa. W pewnym momencie podeszli
do niego dwaj strasznie znudzeni policjanci i zaczęli wypytywać o to, co ma w
siatce. Stwierdził, zgodnie z prawdą, że jest to puszka po piwie, którego
resztka, jak zauważył jeden z policjantów, wylała się do siatki. Policjant uznał
zatem - nie wiem na jakiej podstawie - że piwo to było spożywane w miejscu
publicznym, aczkolwiek ja nie wiedziałem, by miał ją przy ustach. Następnie
poprosił tego chłopaka o dokumenty, a jako że nie miał ich przy sobie, zaczął
zadawać pytania w stylu "skąd pan jest", "co pan tu robi" i tak dalej. Jako, że
nie lubię, jak policjanci "zgrywają bohaterów", łapiąc, za moje pieniądze,
strasznych przestępców z puszkami po piwie w dłoniach, postanowiłem stanąć
bliżej sprawy. Wówczas jeden z policjantów zapytał, czego chcę, więc
odpowiedziałem, że mam prawo stać gdzie stoję. W pewnym momencie jedna z kobiet,
które również oczekiwały na tym przystanku, wyraziła po cichu swoją dezaprobatę
wobec działań policji, na co stwierdziłem, coś w stylu "przywalili się do niego,
bo obcokrajowiec". Niestety, jako że głos mój dość doniosły, zostałem poproszony
przez jednego z policjantów o okazanie dokumentów, po czym zostałem
poinformowany, że zostanę ukarany mandatem za "używanie słów wulgarnych w
miejscu publicznym". Prawie 20 minut musiałem czekać, aż szanowny pan policjant
ustali, na podstawie jakiego artykułu chce mnie ukarać, i jaka taryfa obowiązuje
za takie wykroczenie. W międzyczasie zadałem pytanie jednemu z policajntów, czy
jest wykroczeniem stanie na przystanku z puszką po piwie w dłoni, na co
stwierdził że nie, po czym drugi, czując wtopę stwierdził, że "skoro puszka była
otwarta, to na pewno musiał to piwo pić w drodze do przystanku". Ten sam
gliniarz zapytał mnie, dlaczego wmieszałem się w tą sprawę więc odrzekłem
zgodnie z prawem, że nie lubię, jak policja łapie Bogu ducha winnych ludzi
zamiast zajmowac się poważnymi sprawami.
Padły również ze strony jednego z policjantów słowa w rodzaju "a o rasizm nie ma
nas co posądzać" czy coś w tym stylu. W momencie, gdy policjanci kończyli mnie
spisywać, podszedł do nich pewnien mężczyzna, który stał jakieś 100 metrów dalej
z informacją, że skoro tak walczą z piciem alkoholu w miejscach publicznych, to
kawałek dalej, pod monopolowym, trwa libacja. I co zrobili nasi dzielni
policjanci ? Zamiast udać się tam, zgłosili na komendzie i poprosili o wezwanie
radiowozu ...
Student został pouczony, natomiast co do wylegitymowania mnie, mam kilka
wątpliwości:
- policjant wziął mój dowód osobisty - czy miał prawo, czy też powinno mu
wystarczyć okazanie go ?
- czy stwierdzenie "przywalać się do kogoś" jest zwrotem nieprzyzwoitym
podlegającym pod art. 141 KW ?
- po jakim czasie oczekiwania mogę poprosić o zwrot dokumentu i oddalić się
oskarżając policjantów o bezpodstawne zatrzymanie (nie podanie podstawy prawnej
zatrzymania) ?
- policjant zatrzymujący mnie nie wylegitymował się mimo mojego wyraźnego
żądania, stwierdzając, że numer służbowy mam na mandacie i po nim mogę sobie
dojść, kto mnie zatrzymał.
Mandat przyjąłem tylko dlatego, że szybko wyliczyłem sobie, że mój czas, jaki
zmarnowałbym w sądzie grodzkim jest więcej wart niż te 100 zł. Czy jest sens
wysyłac pismo z zażaleniem do komendy, z której ci policjanci pochodzili ?