eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoObowiązek meldunkowy - wątpliwości...
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 36

  • 21. Data: 2007-08-19 18:37:53
    Temat: Re: Obowiązek meldunkowy - wątpliwości...
    Od: Piotr Kubiak <p...@m...liamg>

    witek wrote:

    >> Art. 688^2 KC. Wyjątki - małżonek (art. 680^1), i ,,osoby, względem
    >> których najemca jest obciążony obowiązkiem alimentacyjnym''.
    >
    > Ale to jest coś innego.
    > Ja mówię o zameldowaniu.
    > Do zamledowania nie jest potrzebna zgodna właściciela, a wystarczy tego
    > kto ma umowę.
    > To o czym piszesz to ureglowanie na drodze właściciel - najemca a nie
    > najmca - biuro meldunkowe.
    > To są dwie inne sprawy.

    Dlatego zacytowałem (i do tego się odniosłem):

    > Np. przyjeżdża twoja siostra i chce się zamledować w mieszkaniu, które ty np.
    wynjamujesz.
    > Właściciel tu w ogóle nie jest potrzebny

    Właściciel jak najbardziej jest potrzebny, i to w pierwszej kolejności.
    I zgadzam się, do samego zameldowania jego zgoda już potrzebna nie jest.

    --
    Pozdrawiam,
    Piotr Kubiak
    (jeśli chcesz do mnie napisać, to domyślisz się jak odszyfrować adres
    z nagłówka)


  • 22. Data: 2007-08-19 19:07:35
    Temat: Re: Obowiązek meldunkowy - wątpliwości...
    Od: Liwiusz <l...@w...poczta.onet.pl>

    witek napisał(a):
    >
    > "Liwiusz" <l...@w...poczta.onet.pl> wrote in message
    > news:fa8lk9$2tj$1@news.onet.pl...
    >
    >> witek napisał(a):
    >>
    >>> Generalnie masz się zamledować tam gdzie przebywasz.
    >>> Przy meldunku krótszym niż dwa miesiące nie jest oprócz ciebie i
    >>> dowodu potrzebne nic więcej.
    >>> Przy pobycie dłuższym potrzebny ci jest tytuł prawny do lokalu lub
    >>> potwierdzenie osoby posiadającej tytuł prawny do lokalu.
    >>
    >>
    >> Oj, nie masz racji. Przy pobycie krótszym niż 2 miesiące,
    >> potwierdzenie osoby posiadającej tytuł prawny też jest wymagane. Tyle
    >> że nie wynika to z ustawy, tylko z rozporządzenia. Mam wyszukać
    >> konkretny przepis (był na grupie), czy uwierzysz na słowo?
    >
    >
    > Nie znam rozporzadzenia. Możliwe.
    > Przy okazji poszukam, chyba, że masz link pod ręką.


    ROZPORZĄDZENIE
    MINISTRA SPRAW WEWNĘTRZNYCH I ADMINISTRACJI
    z dnia 24 grudnia 2002 r.
    w sprawie zgłaszania i przyjmowania danych niezbędnych do zameldowania i
    wymeldowania oraz prowadzenia ewidencji ludności i ewidencji wydanych i
    utraconych dowodów osobistych.
    Dz. U. z dnia 30 grudnia 2002 r.

    § 9. 1. Zameldowania na pobyt czasowy trwający do 2 miesięcy dokonuje
    się ustnie w organie gminy, w_obecności_właściciela_lub_najemcy_lokalu,
    zgłaszając dane, o których mowa w art. 44a ust. 5 ustawy, oraz
    przedstawiając dokument stwierdzający tożsamość lub inny dokument
    pozwalający na ustalenie tożsamości.

    --
    Pozdrawiam!
    Liwiusz
    www.liwiusz.republika.pl


  • 23. Data: 2007-08-19 19:23:35
    Temat: Re: Obowiązek meldunkowy - wątpliwości...
    Od: Piotr Kubiak <p...@m...liamg>

    majula wrote:
    >> Ciekawe jakby to wyglądało, gdyby np. właściciel po powrocie z
    >> wakacji zastał kogoś, kto się do mieszkania włamał i w nim
    >> zamieszkał. Ma dylemat - zgłosić włamanie, czy poświadczyć pobyt :)
    >>
    >>
    >
    > No właśnie, co wtedy? Dziki lokator może w majestacie prawa
    > zameldować się tam?

    Powiedziałbym nawet że musi.

    > Pewnie nawet, że na stałe, bo jeśli zgłosi, że to ma być teraz jego
    > miejsce stałego zamieszkania, to urzędnik musi go zameldować na
    > stałe, czy tak? Właściciel oczywiście także musi potwierdzić, że on
    > tam mieszka, prawda?

    Zgadza się.

    > Policja nic nie zrobi, bo nie ma nakazu eksmisji, a bez tego nic nie
    > może zrobić, czyż nie?

    Tak.

    > Właściciel złoży pozew do sądu, ale sprawa odbędzie się najprędzej za
    > kilka miesięcy, itd., itd... Tak to może wyglądać?

    Może.

    > Jeśli jeszcze na dodatek tym dzikim lokatorem jest członek rodziny,
    > to już w ogóle nie ma szans na pozbycie się go z mieszkania, czy tak
    > właśnie jest? Jeśli właśnie tak, to prawdą jest, że nasze prawo w
    > większym stopniu chroni przestępców, niż ludzi uczciwych....

    Ale co ma meldunek do prawa do mieszkania(1)? Meldunek to tylko
    ewidencja, gdzie kto mieszka. W żaden sposób meldunek nie oznacza, że
    ktoś, że ktoś ma bądź nie ma prawa gdzieś mieszkać. Innymi słowy, to że
    ktoś jest gdzieś zameldowany, nie chroni go bardziej niż kogoś kto
    mieszka bez meldunku. Jeżeli chodzi o prawa lokatorów, to oboje mają
    taką samą ochronę, która wynika z samego faktu mieszkania(2), a nie
    meldunku.

    (1) rzeczownik
    (2) czasownik

    --
    Pozdrawiam,
    Piotr Kubiak
    (jeśli chcesz do mnie napisać, to domyślisz się jak odszyfrować adres
    z nagłówka)


  • 24. Data: 2007-08-19 23:43:43
    Temat: Re: Obowiązek meldunkowy - wątpliwości...
    Od: "majula" <m...@w...pl>

    > > Dziki lokator może w majestacie prawa
    > > zameldować się tam?
    >
    > Powiedziałbym nawet że musi.
    >
    > > Pewnie nawet, że na stałe, bo jeśli zgłosi, że to ma być teraz jego
    > > miejsce stałego zamieszkania, to urzędnik musi go zameldować na
    > > stałe, czy tak? Właściciel oczywiście także musi potwierdzić, że on
    > > tam mieszka, prawda?
    >
    > Zgadza się.
    >
    > > Policja nic nie zrobi, bo nie ma nakazu eksmisji, a bez tego nic nie
    > > może zrobić, czyż nie?
    >
    > Tak.
    >
    > > Właściciel złoży pozew do sądu, ale sprawa odbędzie się najprędzej za
    > > kilka miesięcy, itd., itd... Tak to może wyglądać?
    >
    > Może.
    >
    > > Jeśli jeszcze na dodatek tym dzikim lokatorem jest członek rodziny,
    > > to już w ogóle nie ma szans na pozbycie się go z mieszkania, czy tak
    > > właśnie jest? Jeśli właśnie tak, to prawdą jest, że nasze prawo w
    > > większym stopniu chroni przestępców, niż ludzi uczciwych....
    >
    > Ale co ma meldunek do prawa do mieszkania(1)? Meldunek to tylko
    > ewidencja, gdzie kto mieszka. W żaden sposób meldunek nie oznacza, że
    > ktoś, że ktoś ma bądź nie ma prawa gdzieś mieszkać. Innymi słowy, to że
    > ktoś jest gdzieś zameldowany, nie chroni go bardziej niż kogoś kto
    > mieszka bez meldunku. Jeżeli chodzi o prawa lokatorów, to oboje mają
    > taką samą ochronę, która wynika z samego faktu mieszkania(2), a nie
    > meldunku.
    >
    > (1) rzeczownik
    > (2) czasownik

    Meldunek to tylko ewidencja. OK. Nie oznacza, że ktoś ma czy nie ma
    prawa gdzieś mieszkać, zgadza się. Ale pozbyć się niechcianego
    lokatora można jedynie wyrokiem sądu, co trwa miesiącami, a i tak
    nie do końca jest to pewne i skuteczne.Czy tak?

    Właśnie przed chwilą też przeczytałam, że fakt zameldowania
    (stałego czy tymczasowego) ma znaczenie jedynie dla potrzeb
    ewidencji ludności. Dlaczego w takim razie nie można sprzedać
    własnego mieszkania, jeśli wcześniej nie wymelduje się
    wszystkich zameldowanych tam osób? Czy to znaczy, że jeśli
    zechcę sprzedać mieszkanie, które jest wyłącznie moją własnością,
    a mój mąż, z którym właśnie się rozwodzę, nie wymelduje się,
    to nie mam możliwości sprzedaży tego mieszkania? Nie mam,
    bo w umowie przedwstępnej sprzedaży zawsze jest warunek
    wymeldowania wszystkich zameldowanych w sprzedawanym
    lokalu osób do dnia podpisania umowy końcowej, więc jeśli
    "dziki lokator' nie zechce się sam (bez wyroku sądu)
    wymeldować, to lokalu sprzedać się nie da! Czy jest jakiś
    sposób, żeby zmusić go do tego? Okazuje się, że nie...

    A co zrobić w sytuacji, kiedy taki dziki lokator ze swoją kochanką
    mieszka w lokalu, którego nie jest nawet współwłaścicielem, a jego
    żona, prawie już była żona (bo rozwód w toku, sprawa karna
    o znęcanie się nad rodziną w toku, sprawa o ograniczenie praw
    rodzicielskich w toku), wyłączna właścicielka tego lokalu
    z trójką dzieci, sama je utrzymująca (bo ojciec nie ma nawet ochoty
    dopłacać do czynszu, nie mówiąc już o współuczestniczeniu w
    utrzymaniu dzieci) mieszka w przytułku dla maltretowanych kobiet...?
    Ma się z taką niesprawiedliwością prawa pogodzić?
    A gdy skończy się okres jej pobytu w tym przytułku - bo zbyt
    długo tam mieszkać nie może - to ma wrócić do WŁASNEGO
    MIESZKANIA i żyć pod jednym dachem z psychopatą
    i jego kochanką i skazywać własne dzieci na kolejne lata
    gehenny?!

    Jeśli rzeczywiście nic nie może zrobić, to polskie prawo
    naprawdę jest tylko dla przestępców, a ludzie uczciwi
    nie mają w tej sytuacji żadnych praw...

    m



  • 25. Data: 2007-08-20 01:47:36
    Temat: Re: Obowiązek meldunkowy - wątpliwości...
    Od: "witek" <w...@g...pl.invalid>


    "Piotr Kubiak" <p...@m...liamg> wrote in message
    news:faa2m4$12l$1@inews.gazeta.pl...
    >
    > Właściciel jak najbardziej jest potrzebny, i to w pierwszej kolejności. I
    > zgadzam się, do samego zameldowania jego zgoda już potrzebna nie jest.

    I o tym właśnie pisałem. Do biura meldunkowego wystarczy pójść z umową
    zamiast właściciela.


  • 26. Data: 2007-08-20 06:21:34
    Temat: Re: Obowiązek meldunkowy - wątpliwości...
    Od: Piotr Kubiak <p...@m...liamg>

    majula wrote:
    >>> Dziki lokator może w majestacie prawa
    >>> zameldować się tam?
    >> Powiedziałbym nawet że musi.
    >>
    >>> Pewnie nawet, że na stałe, bo jeśli zgłosi, że to ma być teraz jego
    >>> miejsce stałego zamieszkania, to urzędnik musi go zameldować na
    >>> stałe, czy tak? Właściciel oczywiście także musi potwierdzić, że on
    >>> tam mieszka, prawda?
    >> Zgadza się.
    >>
    >>> Policja nic nie zrobi, bo nie ma nakazu eksmisji, a bez tego nic nie
    >>> może zrobić, czyż nie?
    >> Tak.
    >>
    >>> Właściciel złoży pozew do sądu, ale sprawa odbędzie się najprędzej za
    >>> kilka miesięcy, itd., itd... Tak to może wyglądać?
    >> Może.
    >>
    >>> Jeśli jeszcze na dodatek tym dzikim lokatorem jest członek rodziny,
    >>> to już w ogóle nie ma szans na pozbycie się go z mieszkania, czy tak
    >>> właśnie jest? Jeśli właśnie tak, to prawdą jest, że nasze prawo w
    >>> większym stopniu chroni przestępców, niż ludzi uczciwych....
    >> Ale co ma meldunek do prawa do mieszkania(1)? Meldunek to tylko
    >> ewidencja, gdzie kto mieszka. W żaden sposób meldunek nie oznacza, że
    >> ktoś, że ktoś ma bądź nie ma prawa gdzieś mieszkać. Innymi słowy, to że
    >> ktoś jest gdzieś zameldowany, nie chroni go bardziej niż kogoś kto
    >> mieszka bez meldunku. Jeżeli chodzi o prawa lokatorów, to oboje mają
    >> taką samą ochronę, która wynika z samego faktu mieszkania(2), a nie
    >> meldunku.
    >>
    >> (1) rzeczownik
    >> (2) czasownik
    >
    > Meldunek to tylko ewidencja. OK. Nie oznacza, że ktoś ma czy nie ma
    > prawa gdzieś mieszkać, zgadza się. Ale pozbyć się niechcianego
    > lokatora można jedynie wyrokiem sądu, co trwa miesiącami, a i tak
    > nie do końca jest to pewne i skuteczne.Czy tak?

    Tak. To nie ma nic wspólnego z meldunkiem. Ale to prawo nie zostało
    uchwalone wczoraj, każdy kto wynajmuje mieszkanie musi się liczyć z
    takim ryzykiem i koniec.

    > Właśnie przed chwilą też przeczytałam, że fakt zameldowania
    > (stałego czy tymczasowego) ma znaczenie jedynie dla potrzeb
    > ewidencji ludności. Dlaczego w takim razie nie można sprzedać
    > własnego mieszkania, jeśli wcześniej nie wymelduje się
    > wszystkich zameldowanych tam osób?

    Oczywiście, że można. Jeżeli ktoś zechce kupić. A jak nikt nie chce
    kupić, to prawo Ci nie pomoże.

    > Czy to znaczy, że jeśli
    > zechcę sprzedać mieszkanie, które jest wyłącznie moją własnością,
    > a mój mąż, z którym właśnie się rozwodzę, nie wymelduje się,
    > to nie mam możliwości sprzedaży tego mieszkania?

    Oczywiście że masz.

    > Nie mam,
    > bo w umowie przedwstępnej sprzedaży zawsze jest warunek
    ^^^^^^
    > wymeldowania wszystkich zameldowanych w sprzedawanym
    > lokalu osób do dnia podpisania umowy końcowej, więc jeśli
    > "dziki lokator' nie zechce się sam (bez wyroku sądu)

    Kłamiesz.

    > wymeldować, to lokalu sprzedać się nie da! Czy jest jakiś
    > sposób, żeby zmusić go do tego? Okazuje się, że nie...

    Jak już mówiłem, można sprzedać z lokatorem.

    [...]

    > Jeśli rzeczywiście nic nie może zrobić, to polskie prawo
    > naprawdę jest tylko dla przestępców, a ludzie uczciwi
    > nie mają w tej sytuacji żadnych praw...

    Może. Iść do sądu.

    --
    Pozdrawiam,
    Piotr Kubiak
    (jeśli chcesz do mnie napisać, to domyślisz się jak odszyfrować adres
    z nagłówka)


  • 27. Data: 2007-08-20 11:50:21
    Temat: Re: Obowiązek meldunkowy - wątpliwości...
    Od: Andrzej Lawa <a...@l...SPAM_PRECZ.com>

    majula wrote:

    > Meldunek to tylko ewidencja. OK. Nie oznacza, że ktoś ma czy nie ma
    > prawa gdzieś mieszkać, zgadza się. Ale pozbyć się niechcianego

    Owszem.

    > lokatora można jedynie wyrokiem sądu, co trwa miesiącami, a i tak
    > nie do końca jest to pewne i skuteczne.Czy tak?

    Owszem. I to niezależnie od tego, czy ten niechciany lokator jest
    zameldowany, czy też nie.

    > Właśnie przed chwilą też przeczytałam, że fakt zameldowania
    > (stałego czy tymczasowego) ma znaczenie jedynie dla potrzeb
    > ewidencji ludności. Dlaczego w takim razie nie można sprzedać
    > własnego mieszkania, jeśli wcześniej nie wymelduje się

    Oczywiście, że można.

    > wszystkich zameldowanych tam osób? Czy to znaczy, że jeśli
    > zechcę sprzedać mieszkanie, które jest wyłącznie moją własnością,
    > a mój mąż, z którym właśnie się rozwodzę, nie wymelduje się,
    > to nie mam możliwości sprzedaży tego mieszkania? Nie mam,
    > bo w umowie przedwstępnej sprzedaży zawsze jest warunek
    > wymeldowania wszystkich zameldowanych w sprzedawanym
    > lokalu osób do dnia podpisania umowy końcowej, więc jeśli

    A to jest tylko i wyłącznie kwestia ustaleń pomiędzy kupującym a
    sprzedającym. To, że praktycznie wszyscy taką klauzulę umieszczają
    wynika tylko i wyłącznie z tkwiących od czasów głębokiej komuny przesądów.

    Tak na prawdę liczy się tylko to, czy wszyscy się wyprowadzili. A i to
    nie zawsze - niektórzy potrafią wykurzyć niechcianych lokatorów.

    > "dziki lokator' nie zechce się sam (bez wyroku sądu)
    > wymeldować, to lokalu sprzedać się nie da! Czy jest jakiś
    > sposób, żeby zmusić go do tego? Okazuje się, że nie...

    Ręce opadają... Ciągle nie dociera...

    Istotne jest tylko to, czy się wyprowadził. Jak się wyprowadził -
    wymeldowanie to tylko kwestia administracyjna. W najgorszym przypadku
    ten, co się wyprowadził, a nie wymeldował, zapłaci grzywnę.

    > A co zrobić w sytuacji, kiedy taki dziki lokator ze swoją kochanką
    > mieszka w lokalu, którego nie jest nawet współwłaścicielem, a jego
    > żona, prawie już była żona (bo rozwód w toku, sprawa karna

    Prawie się nie liczy. Jak są małżeństwem - ma prawo mieszkać w jej lokalu.

    > o znęcanie się nad rodziną w toku, sprawa o ograniczenie praw
    > rodzicielskich w toku), wyłączna właścicielka tego lokalu

    Jak jest w toku, to jest w toku. Podstawowa zasada państwa prawa -
    domniemanie niewinności.

    > z trójką dzieci, sama je utrzymująca (bo ojciec nie ma nawet ochoty
    > dopłacać do czynszu, nie mówiąc już o współuczestniczeniu w
    > utrzymaniu dzieci) mieszka w przytułku dla maltretowanych kobiet...?
    > Ma się z taką niesprawiedliwością prawa pogodzić?

    Jaką niesprawiedliwością prawa? Jest małżonkiem? Jest. Sama go wybrała?
    Sama. Jak przestanie być małżonkiem - możesz złożyć wniosek o eksmisję.

    > A gdy skończy się okres jej pobytu w tym przytułku - bo zbyt
    > długo tam mieszkać nie może - to ma wrócić do WŁASNEGO
    > MIESZKANIA i żyć pod jednym dachem z psychopatą
    > i jego kochanką i skazywać własne dzieci na kolejne lata
    > gehenny?!

    Widziały gały co brały.

    Swoją drogą odnoszę wrażenie, że kobiety generalnie strasznie lecą na
    takich bydlaków. Im gorszy, tym szybciej przebierają nóżkami na ich widok.

    A potem tylko lamentują, narzekają na prawo i w ogóle robią za
    nieporadne cimcirimci.

    A 'najweselsze' jest to, że nierzadko i tak do takiej swołoczy wracają,
    jak tylko ów na nią 'zagwiżdże'.

    > Jeśli rzeczywiście nic nie może zrobić, to polskie prawo
    > naprawdę jest tylko dla przestępców, a ludzie uczciwi
    > nie mają w tej sytuacji żadnych praw...

    Brednie.


  • 28. Data: 2007-08-20 19:01:35
    Temat: Re: Obowiązek meldunkowy - wątpliwości...
    Od: "baya" <b...@w...pl>

    > Tak. To nie ma nic wspólnego z meldunkiem. Ale to prawo nie zostało
    > uchwalone wczoraj, każdy kto wynajmuje mieszkanie musi się liczyć z
    > takim ryzykiem i koniec.

    Nie chodziło mi wcale o wynajmowanie, ale mimo wszystko nie
    jest normalne, że ktokolwiek może wejść do mojego domu i nie
    wyjść z niego - bo jego prawo chroni, a mnie nie.

    > > Czy to znaczy, że jeśli
    > > zechcę sprzedać mieszkanie, które jest wyłącznie moją własnością,
    > > a mój mąż, z którym właśnie się rozwodzę, nie wymelduje się,
    > > to nie mam możliwości sprzedaży tego mieszkania?
    >
    > Oczywiście że masz.
    >
    > > Nie mam,
    > > bo w umowie przedwstępnej sprzedaży zawsze jest warunek
    > ^^^^^^
    > > wymeldowania wszystkich zameldowanych w sprzedawanym
    > > lokalu osób do dnia podpisania umowy końcowej, więc jeśli
    > > "dziki lokator' nie zechce się sam (bez wyroku sądu)
    >
    > Kłamiesz.

    ???
    A nie przyszło ci do głowy, że może się tylko mylę...?

    > > wymeldować, to lokalu sprzedać się nie da! Czy jest jakiś
    > > sposób, żeby zmusić go do tego? Okazuje się, że nie...
    >
    > Jak już mówiłem, można sprzedać z lokatorem.

    Kupiłbyś mieszkanie z lokatorem-psychopatą? Czy w ogóle
    z jakimkolwiek?

    > > Jeśli rzeczywiście nic nie może zrobić, to polskie prawo
    > > naprawdę jest tylko dla przestępców, a ludzie uczciwi
    > > nie mają w tej sytuacji żadnych praw...
    >
    > Może. Iść do sądu.

    Twoje odpowiedzi brzmią tak, jakbyś to wszystko uważał
    za normalne i właściwe, chyba nawet tak uważasz, a zdanie
    zmieniłbyś dopiero, gdybyś sam miał podobny problem.
    Ot, sprawiedliwość Kalego... Jakie to typowe dla 'Polactwa'...



  • 29. Data: 2007-08-20 21:26:36
    Temat: Re: Obowiązek meldunkowy - wątpliwości...
    Od: "majula" <m...@w...pl>

    > Tak na prawdę liczy się tylko to, czy wszyscy się wyprowadzili.

    No właśnie... A nie każdy chce się wyprowadzić.
    Bo niby dlaczego, prawda?

    > > "dziki lokator' nie zechce się sam (bez wyroku sądu)
    > > wymeldować, to lokalu sprzedać się nie da! Czy jest jakiś
    > > sposób, żeby zmusić go do tego? Okazuje się, że nie...

    > Ręce opadają... Ciągle nie dociera...
    > Istotne jest tylko to, czy się wyprowadził. Jak się wyprowadził -
    > wymeldowanie to tylko kwestia administracyjna. W najgorszym przypadku
    > ten, co się wyprowadził, a nie wymeldował, zapłaci grzywnę.

    Ręce opadają... Ciągle nie dociera...
    NAJISTOTNIEJSZE jest właśnie to, żeby się wyprowadził!
    Bo wtedy rzeczywiście wymeldowanie jest proste.

    > Podstawowa zasada państwa prawa -
    > domniemanie niewinności.
    (...)
    > Jaką niesprawiedliwością prawa? Jest małżonkiem? Jest. Sama go wybrała?
    > Sama. Jak przestanie być małżonkiem - możesz złożyć wniosek o eksmisję.
    (...)
    > Widziały gały co brały.
    (...)
    > Swoją drogą odnoszę wrażenie, że kobiety generalnie strasznie lecą na
    > takich bydlaków. Im gorszy, tym szybciej przebierają nóżkami na ich widok.
    > A potem tylko lamentują, narzekają na prawo i w ogóle robią za
    > nieporadne cimcirimci.
    > A 'najweselsze' jest to, że nierzadko i tak do takiej swołoczy wracają,
    > jak tylko ów na nią 'zagwiżdże'.

    ???
    Opierasz chyba tę opinię na własnych doświadczeniach, sądząc
    po komentarzach...

    > > Jeśli rzeczywiście nic nie może zrobić, to polskie prawo
    > > naprawdę jest tylko dla przestępców, a ludzie uczciwi
    > > nie mają w tej sytuacji żadnych praw...

    > Brednie.

    Sensownie podsumowałeś swoją wypowiedź.





  • 30. Data: 2007-08-20 22:06:43
    Temat: Re: Obowiązek meldunkowy - wątpliwości...
    Od: Andrzej Lawa <a...@l...SPAM_PRECZ.com>

    majula wrote:

    >> Tak na prawdę liczy się tylko to, czy wszyscy się wyprowadzili.
    >
    > No właśnie... A nie każdy chce się wyprowadzić.
    > Bo niby dlaczego, prawda?

    Cóż...

    [ciach]

    > Ręce opadają... Ciągle nie dociera...
    > NAJISTOTNIEJSZE jest właśnie to, żeby się wyprowadził!
    > Bo wtedy rzeczywiście wymeldowanie jest proste.

    To dlaczego ciągle marudzisz o wymeldowaniu?

    Tobie zależy na pozbyciu się lokatora.

    >> Podstawowa zasada państwa prawa -
    >> domniemanie niewinności.
    > (...)
    >> Jaką niesprawiedliwością prawa? Jest małżonkiem? Jest. Sama go wybrała?
    >> Sama. Jak przestanie być małżonkiem - możesz złożyć wniosek o eksmisję.
    > (...)
    >> Widziały gały co brały.
    > (...)
    >> Swoją drogą odnoszę wrażenie, że kobiety generalnie strasznie lecą na
    >> takich bydlaków. Im gorszy, tym szybciej przebierają nóżkami na ich widok.
    >> A potem tylko lamentują, narzekają na prawo i w ogóle robią za
    >> nieporadne cimcirimci.
    >> A 'najweselsze' jest to, że nierzadko i tak do takiej swołoczy wracają,
    >> jak tylko ów na nią 'zagwiżdże'.
    >
    > ???
    > Opierasz chyba tę opinię na własnych doświadczeniach, sądząc
    > po komentarzach...

    Których komentarzach? Domniemanie niewinności? To podstawa. Póki nie
    zapadnie prawomocny wyrok - człowiek jest niewinny.

    A prawo małżonka do mieszkania z "drugą połową" wynika z przepisów.

    A co do moich obserwacji na temat bezsensownego zachowania wielu kobiet
    - nie tyle z własnego doświadczenia (bo nie jestem ani sterowaną
    feromonami kobietą, ani bydlakiem z tymi feromonami czy innym
    "zwierzęcym magnetyzmem") ale zdecydowanie z bliskiej obserwacji. Stąd
    moja głęboka niechęć do wyżej wspomnianych bydlaków oraz rosnąca
    irytacja do lgnących do nich kobiet.

    >>> Jeśli rzeczywiście nic nie może zrobić, to polskie prawo
    >>> naprawdę jest tylko dla przestępców, a ludzie uczciwi
    >>> nie mają w tej sytuacji żadnych praw...
    >
    >> Brednie.
    >
    > Sensownie podsumowałeś swoją wypowiedź.

    Heh, jakbyś taki sam 'instynkt walki' miała do swojego faceta, to on
    byłby teraz poza mieszkaniem, a nie ty.

    I w dalszym ciągu o prawie piszesz brednie.

    Czego ty byś chciała? Żeby sąd skazywał tylko na słowo rzekomej ofiary?
    Albo wręcz wykonywał twoje polecenia? Tylko dlatego, że to TY
    twierdzisz, że jesteś tą ofiarą? Bo TY jesteś specjalna, nieskalana i co
    powiesz, to jest święte? Sąd ma w nosie twoje mniemanie o sobie - sąd
    musi obiektywnie rozpatrzyć sprawę. I będziesz za to wychwalać prawo i
    sądy pod niebiosa jak się kiedyś przytrafi, że ciebie ktoś o coś oskarży.

    Pomyśl: czy ty byś chciała zostać z miejsca skazana tylko dlatego, że ja
    np. poleciałem na policję i powiedziałem, że mnie pobiłaś? Albo gdyby
    nagle przyszedł do ciebie prezes spółdzielni i kazał się wynosić z
    terenu będącego własnością spółdzielni, bo rzekomo niszczysz budynek? (a
    mieszkania spółdzielcze, nawet te własnościowe, własnością lokatorów nie są)

    Faktem jest, że procedury sądowe są z reguły dość długotrwałe i mało
    przyjemne - ale tego się nie da przeskoczyć.

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1