eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawowypadek drogowy a korupcja w sądach › OT, było: wypadek drogowy...
  • Data: 2008-07-24 22:50:13
    Temat: OT, było: wypadek drogowy...
    Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    On Thu, 24 Jul 2008, gargamel wrote:
    [...komuś...]
    > twoja logika mnie zdumiewa:O(
    >
    > oba pojazdy były na drodze z pierwszeństwem, to raz,

    Znając Twoje zacięcie do oporu, nie mam złudzeń że ktoś Cię przekona.

    Ale w powyższym zdaniu wyraziłeś coś co zaliczam do klasycznych
    kiksów kierowców na skrzyżowaniach - nie odnoszę się NIJAK do
    przypadku o którym mowa, odnoszę się wyłącznie do tezy "pojazdy
    były na drodze z pierwszeństwem" w INNYM układzie - ale IMO
    z taką samą wadą logiczną.
    Otóż jeśli układ lub szerokość dróg na to pozwala, zdarza się że
    kierujący wjeżdżający z podporządkowanej i skręcający (głównie
    w układzie skrętu w lewo) z okazji "już zdążyłem skręcić" roszczą
    sobie prawa "bycia na drodze z pierwszeństwem". I jakieś 80%
    kirofffników egzekwuje wydumane "pierwszeństwo nad wjeźdżającym
    z podporządkowanej".
    Figa prawda, oględnie mówiąc.

    Jak dla mnie, wracając do przypadku o którym mówimy, brak jest
    ścislych wytycznych do określenia kiedy włączający się do ruchu
    (lub wjeżdżający na drogę z pierwszeństwem) zakończył to coś,
    co można nazwać "włączeniem" lub odpowiednio "wjazdem".

    Najwyraźniej Ty twardo trzymasz się tezy, że ma to miejsce
    bezpośrednio/natychmiast po ustawieniu pojazdu "we właściwym
    kierunku".
    Jako rzekłem - szanse na przekonanie Ciebie oceniam na zerowe,
    więc tylko informuję, że z powszechnego przekonania, orzecznictwa
    sądów i innych takich nieważnych objawów wynika, ze tak się
    tego NIE interpretuje.
    Ja tam ścisłolog stosowany jestem, więc wolałbym jasny algorytm
    "po nabraniu prędkości nie mniejszej niż 80% średniej podróżnej
    danego rodzaju pojazdów ale nie wcześniej niż 5 sekund od wjazdu"
    czy cóś w tym stylu.
    Ale stosuje się logikę rozmytą, mniej więcej tak: "o ile nie
    spowodował w czasie wjeżdżania oraz po nim konieczności hamowania,
    zmiany toru jazdy lub kolizji :P wobec pojazdów, ktorych kierowcy
    mogli, rozsądnie rzecz biorąc, planować swoją trajektorię
    BEZ tego pojazdu bo go na torze jazdy nie mogli widzieć lub
    był relatywnie daleko".
    Przypominam o rozmytości tej definicji.
    Ale z grubsza biorąc, W TEJ WERSJI, nie wnika ona WCALE w to,
    czy kierofffnik zobowiązany do "szczególnej ostrożności" ma
    do czynienia z prawidłowo jadącym (zobowiązanym WYŁĄCZNIE
    do "ostrożności" lub do przestrzegania jakiegoś przepisu
    ktory łamie, ale NIE do "szczególnej ostrożności"!)

    Ma ustąpić i tyle.

    Dość skrajnie działający na wyobraźnie przykład, akurat
    biorący źródło w podłym oznakowaniu infrastruktury i niemal
    na pewno nie brany pod uwagę przez większość kierowców
    włączająych się do ruchu, związany również z przed chwilą
    przyuważonym na grupie myleniem "drogi" i "jezdni" to
    rowerzysta zasuwający całkiem nielegalnie po chodniku,
    o ile chodnik "idzie" wzdłuż jezdni (znaczy jest częścią
    drogi).
    Włączający się do ruchu samochodem, przecinając ten
    chodnik, ma OCZYWISTY obowiązek ustąpić rowerowi
    chodnikowo-rakietowemu.

    > dwa to że wyprzedzający nie ma pierwszeństwa,

    Przepis prosimy.
    WOBEC KOGO nie ma on pierwszeństwa, wobec drogi podporządkowanej?

    FYI: dawno temu przedstawiona wyżej logika wydawała mi się też
    dziwna - "no obaj łamią przepisy, to obaj są współwinni".

    Ale żeby tę dziwność zrozumieć trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie
    wynikające z ratio legis - co znaczy "zachowanie SZCZEGÓLNEJ
    ostrożności?"

    Łamiący nakaz jazdy prawym pasem, zapinania pasów bezpieczeństwa,
    zakaz wyprzedzania, jazdy po chodniki i setkę innych zakazów
    i nakazów NIE MAJĄ obowiązku "zachowania szczególnej ostrożności".
    To ci którzy MAJĄ taki obowiązek go... mają.

    > a to ze twoim zdaniem fakty wielu ciężkich naruszeń prawa drogowego nie mają
    > znaczenia to wybacz, bez komentarza:O(

    Jeśli Ty nie zmienisz podejścia, to nikt nie zmieni Twojego
    poczucia niesprawiedliwości.
    Ale wynika ono nie z niesprawiedliwości jako takiej, a tego
    iż stosowana jest zasada "prawo ma pierwszeństwo przed
    sprawiedliwoscią".
    PRAWO tak stanowi, że W TAKIM PRZYPADKU winien kolizji jest
    ten, kto miał "zachować szczególną...".

    Cała reszta jest winna TYLKO o ile:

    - NIE MÓGŁ przewidzieć, że ktoś (nawet łamiąc przepisy!)
    pojawi się na kursie kolizyjnym; nie mógł, czyli go nie
    nie mógł widzieć *ani* nie mógł nic zrobić, żeby go
    widzieć; podawany tu dyskusyjny przykład - pojazd
    wyścigowy wyskakujący zza zakrętu z 40 kmph; współwina
    NIE wynika wtedy z przekroczenia prędkości, ale uniemożliwienia
    zobaczenia samego siebie :]
    Tego, że ZA POJAZDEM ktoś nie widzi innego pojazdu to już
    powinien się spodziewać. Proszę nie traktuj tego jako
    "mojej kategorycznej opinii", tylko *wniosku* który
    się nasuwa. Z takich wyroków jak ten, który Cię bulwersuje.

    - winna jest własnych wykroczeń. Do współwiny z kolizją
    nie ma to NIC.

    pzdr, Gotfryd

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1