-
11. Data: 2002-03-25 14:28:43
Temat: Re: Kiedy rozwód??
Od: "Gwidon S. Naskrent" <n...@s...pl>
On Mon, 25 Mar 2002, grzechutek wrote:
> Teraz dostałam papiery, że 16 kwietnia bedzie druga rozprawa.
> Moi rodzice sa wezwani na wiadków. Mój adwokat mówi, że jest to jaka
> sprawa merytoryczna (???).
Rozprawa będzie dotyczyć już kwestii merytorycznych - pierwsza to zawsze
posiedzenie pojednawcze.
> Czy to oznacza, że po tej rozprawie sad może dac nam już rozwód?
Tak.
> Co mam zrobić aby tego rozwody jeszcze nie było?
Wykazać że nie nastąpił trwały i zupełny rozkład pożycia, że ucierpi na
tym dobro dzieci, że żądanie męża jest sprzeczne z ZWS... możliwości jest
sporo.
> Czy taki rozwód gdzie sa małe dzieci, nie ma zgodnoci co do winy, jest
> kłótnia o majštek i z mojej strony jest oskarżenie męża o znęcanie się nad
> dziećmi....zakończy się już na drugiej rozprawie?
Nie mnie oceniać, ale przypuszczam że nie.
Czy "oskarżenie" oznacza że toczy się przeciwko mężowi postępowanie karne?
> Ja bym chciała przecišgnšć rozwód do listopada...czy to możliwe?
Może spróbujcie do tego czasu separacji?
--
Gwidon S. Naskrent (n...@s...pl)
-
12. Data: 2002-03-25 14:33:12
Temat: Re: Kiedy rozwód??
Od: "grzechutek" <g...@p...onet.pl>
Nie chce wciągać w to dzieci. Nie szantażuję go dziećmi. Nie chce tego
robić. Chcę aby sąd wydał decyzję o tym gdzie dzieci mają nocować. One są
bardzo małe, ja się nimi zajmowałam każdego dnia, one nawet nie zapytały się
gdzie jest tata - wtedy kiedy odszedł...bo jego ciągle nie było. To ja
chciałam aby on się nimi interesował. To ja zapraszam go na spotkania z
psychologiem, pedagogiem.
Nie wykorzystuje ich psychiki. Kiedy on nie przyjeżdża na umówiony termin -
mówię, że tata zaraz przyjedzie, że widocznie coś ważnego mu wypadło...
Jestem zął i najchętniej powiedziałabym: Kochane dzieci - teraz tata ma was
w tyłeczku... Ale tak naprawdę to skrzywdziłabym je a nie jego. Ja to
rozumiem. Nie musicie mi mówić, jak ważne są słowa jesli chodzi o
opowiadanie o stronie przeciwnej.
Zawiść....nie...
Poczucie niesprawiedliwości. Bardzo ciężko pracowałam.
Do Ewy napisałam tak na privie....
---
Widzisz...ja chciałam to wszystko na spokojnie rozegrać.
Mieliśmy razem nadal pracowac i spłacać długi firmy. Nasz rozwód trochę
osłabił firmę. Mieliśmy spłacić kredyt obrotowy i znieść hipotekę z
mieszkania. To mieszkanie jest dużo warte: 180.000 zł. Chciałam go spokojnie
sprzedać - powoli - nawet za mniejsze pieniądze. Podzielić to co dostaniemy
i kupic za to 2 mniejsze mieszkania. Ta sprawa byłaby rozwiązana. Zostałaby
sprawa firmy.
Mieliśmy podpisac spółkę - on by zarządzał ludźmi w firmie a ja bym w domu
robiła przretargi i marketing, strony www.
Nie wchodzilibysmy sobie w drogę. Razem byśmy dalej mieli pracę,
mieszkania...i próbowali żyć....na nowo.
--------
Z mojej strony były propozycje ugody... ale on jak sam powiedział...ma karty
w kieszeni i bedzie czekał na to az mu się jak pies położę i poproszę o
pieniądze.
Nigdy tak nie zrobię, wole miec mniej pieniędzy niż dac się poniżyć.
Szkoda mi tylko tych 5 lat ciężkiej pracy. Prawie poroniłam. Ppracowałam od
8.00 do 18.00 potem byłam z dziećmi do 23.00 - a potem do 4-5 rano robiłam
przetargi. On spał w tym czasie tłumacząc, że ja się na tym lepiej znam.
Wykorzystywał mnie jak się dało... Ważyłam 45 kg i ciągle chorowałam.
Wierzyłam, że jeszcze trochę i potem będziemy spokojnie żyli.
Kiedy dowiedziałam się, że mnie zdradzał od kliku lat z panienakami,
agencjami.....powiedziałam mu, że zrobię mu to samo...że wtedy będzie
wiedział jak to jest. Nie podobało mu się, że się stawiam...bo całe życie
byłam mu uległa...
Poderwał sobie laskę...i w 2 tygodnie później powiedział, że odchodzi od
rodziny bo on nie chce juz żyć z kimś kto jest ciągle zmęczony i nie chce
się z nim kochać...On znalazł dziewczynę, która chce cały czas i jest mu
dobrze tak...
Tylko, że po 4 miesiącach bycia razem - rozeszli się...i teraz to on chciał
być ze mną....
Nie przyjęłam go ponownie...i dlatego jest wściekły na mnie...
Teraz jestem wolnym człowiekiem...gołym ale wesołym....
Boje się o swoje utrzymanie. Macie rację...bo nie wiem jak sie utrzymać....
A jeśli chodzi o sen...śpię spokojnie....od czasu kiedy mnie wywalił z
naszej wspólnej firmy. Nikt sie do mnie źle nie zwraca. Nikt na mnie nie
krzyczy. Szkoda mi firmy bo to moje dziecko. Kochałam ta pracę zwłaszcza, że
to ja przez 4 miesiące tworzyłam ta firmę całkowicie sama. Głupio mi też
patrzeć w oczy rodzicom, bo oni dali mi pieniądze na mieszkanie, które
sprzedałam i wsadziłam w firmę. Oni spłacali to przez kilka lat... i teraz
ja nie mam z tego nic. Musze słuchać ciągle, że źle zrobiłam, że firma była
tylko na niego....
Mój brat jest zły, że rodzice dali mi pieniądze i nic z tego nia ma.....
Ale nie to jest najtrudniejsze...niech sobie gadają.....
Jestem silna - czasami - ale ciężko ciągle być silną...
Musze jednak coś z tym zorbić aby mieć za co żyć. Mogłabym zatrudnić się w
konkurencji ... ale wtedy firma nasza by padła... A nie potrafię rozwalić
tego co stworzyłam...Tam pracuja ludzie...mają kredyty...za co oni będą
żyli...
W sumie co mnie oni powinni obchodzić.... ale kiedys byli moimi
przyjaciółmi...i chyba dlatego nie umiem...
Teraz im nie wolno sie ze mną kontaktować, bo inaczej stracą pracę.... a
zależy im na niej bo im podwyżkę dał....i jeden sprzedawca w grudniu zarobił
4'200 na rękę....a serwisanci po 2'500...
A ja roboty nie mam...:)))))
A za rozpad płacimy razem...
Do tej pory płaczę czasami po nocach....
Wiele straciłam ale i trochę zyskałam....
Rozwód nie zamknie sprawy...nie da mi spokojnego snu...Wtedy własnie zaczną
się moje kłopoty. Teraz on daje mi na życie bo ustawowo jest to nasze
wspólne (pomimo tego, że nie mogę wejść do sklepu). Ale po rozwodzie zakmnie
mi drzwi przed nosem. Staram się cos ze sobą zrobić ale to nie daje mi
dochodu.... cały czas coś robię, ale nie ma z tego pieniędzy... Nie mam
oszczędności i nawet nie potrafię zacząć interesu jakiegoś.
Robie zdjęcia, wizytówki, strony... (www.koszalin.info.pl) - ale co z
tego...jak jest tragedia w Polsce i nawet za darmo ludzie nic nie chcą
wziąść.
Na koniec powiem Wam co mi powiedział mój psycholog.
Tłumaczył mi, że powinnam zapomnieć o firmie i zacząć od nowa....
Nie potrafiłam....
Przyszedł kiedyś do mojego sklepu kupić komputer. Wszedł rozejrzał się i
powiedział:
- Teraz już rozumiem panią dlaczego się pani tak tego trzymała... To jest
duża firma...
Prosiłam męża aby pomógł mi zacząć coś od nowa - mojego - nie związanego z
branżą - abyśmy nie byli konkurencją... - Powiedział, że nie ma pieniędzy na
to. Po czym kupił do firmy 5 paneli LCD...dla pracowników...
Szkoda gadać...
jak ktoś tego nie rozumie..to trudno...
-
13. Data: 2002-03-25 15:04:25
Temat: Re: Kiedy rozwód??
Od: "grzechutek" <g...@p...onet.pl>
Wytłumaczenie dla mikrusa...
Więcej nie pamiętam - musiałabym poświęcić temu więcej czasu...ale jest tego
dużo więcej..
Za każdym razem taki incydent kończył się naszą kłótnią. Teraz mąż w pozwie
twierdzi, że ja ciągle się kłóciłam i dlatego on nie chce być ze mną....
Asia
- 8 miesięcy - bicie do ciele aby szybciej zasnęła, bo tata chce iść pogadać
z babcią,
- 1 rok życia:
- kiedy dziecko nie chiało jeść wpychał jedzenie na siłę do buzi i
zatykał je ręką. Kiedy
wymiotowała, bił ją po ciele aby to połykała,
- kiedy dziecko nie chce spać, kładzie się koło niego i na siłę trzyma
rączki i nóżki aby
się nie ruszało,
- kiedy dziecko nie chce iść do łóżka podnosi je za bark do góry i
szarpiąc rzuca na
łóżko i krzyczy, że ma spać,
- 2 rok życia
- kiedy dziecko jedząc spagetti wywalało makaron poza talerz, krzyczał
na nie mówiąc,
że je jak świnia
- bije po rączkach za to, że dotyka sztucznych kwiatów u teściowej w
domu,
- bije dziecko po głowie za to, że dziecko skacze po tapczanie u
teściowej, która tego
nie lubi
- 3 rok życia
- bił dziecko po gołej pupie kiedy w nocy się zesiusiała, kazał wąchać
zmoczone majtki,
- kiedy nie chciałam się zgodzić z jakąś jego decyzją - a rozmowa była
w nocy,
wstawał, budził dziecko, zamykła się z nią w łazience (przy
zapalonym świetle) i mówił,
że dopóki się znie zgodzę to nie wyjdzie z dzieckiem, Zawsze się
zgadzałam...
potem spałyśmy razem bo bałam się z nim spać.
- kiedy dostała na dzień dziecka rowerek i nie umiała na nim jechać,
nakrzyczał na nią
powiedział, że jest baznadziejna, zabrał rower i powiedział, że go
nie dostanie.
Zabierając wywócił ją i nawet jej nie przeprosił.
- 4 rok życia
- wyjazd firmowy. Synek właśnie zasnął. Asia biegła koło drzwi, grze
on spał i krzyczała
coś... Podleciał do niej i przy wszystkich uderzył ją tak mocno po
głowie
(tak z rozmachu) - że straciła rownowagę i poleciała 2 metry na
podłogę... Wtedy się
wystraszył, bo ludzie mu zwrócili uwagę....
- na wycieczce zagranicznej za każdym razem bił ją przy sniadaniu
kiedy coś jej spadło
poza talerz. Kiedy nie chiała czegoś jeść wpychał jej na siłę do
buzi...jak kiedyś...
Bił ją potem po głowie jak za głośno płakała i wzbudzała
zainteresowanie gości przy
innych stolikach
- 5-6 lat - nie jesteśmy razem... wiem, że ją bije, bo przychodzi z
siniakami do domu... ostatni na głowie....Po moim liście do sądu na chwilkę
przestał ja bic bo ustały u niej uniki - chowanie głowy... Ale ostaniego
uderzenienia nie chiał mi wytłumaczyć... bo sobie zasłużyła...
Grzesiu....
- Asia się skarży, że tatuś zaciska Grzesiowi buzię, jak on nie chce jeść,
wtedy Grzesiu robi takie wielkie oczy i płacze... Wtedy tatus go bije i
Grzesiu robi siku w majtki. To tatus znowu go bije...
Nie pytam dzieci co się tam dzieje. One same mi to mówią. Grzesiu jak mu
mówię, że coś robi nie tak wyciąga do mnie pięść i mi grozi... U mnie w domu
nikt tak nie robi....
Grzesiu ma 3 lata...(8 kwietnia).
Może i tez popełniałam błędy - ale nigdy tak nie traktowałam swoich dzieci.
NIE....!!!! Zrobiłam jeden błąd. Nie przerwałam tego wcześniej. Za bardzo go
kochałam...był moim pierwszym, jedynym i ukochanym....
-
14. Data: 2002-03-25 15:21:34
Temat: Re: Kiedy rozwód??
Od: "grzechutek" <g...@p...onet.pl>
Od prawie 2 lat nie mieszkamy razem.
Jest już trwały rozkład...i on to będzie udowadniał...
Na dodatek ciżęko mi dac dowód na to, że dzieci na tym ucierpią...jak i tak
razem nie mieszkamy i o moich oświadczeniach na temat zachowania męża to sąd
mi powie, że dla mnie lepije jak będziemy po rozwodzie...jak piszę, że mąż
jest dla nich nie do końca dobry to dlaczego dzieci ucierpią jak się
rozwiedziemy. Nie mam pomysłu na odpowiedź...
Mąż nie jest sokarżony, ale jesteśmy pod opieką Towarzystwa Przyjaciół
Dzieci...
Nie chciałam dodatkowo robić sprawy wokół dzieci...bo one byłyby ciągane po
psychologach... Mąż powiedził, że jak Asia pójdzie teraz we wrzesniu do
szkoły to raczej będą musiały zamieszkać u mnie... Dlatego nic nie robię, bo
jesli mnie nie oszuka, to we wrzesniu dzieci beda nocowac u mnie i będa ze
mną np. 4 dni a z nim 3 dni...np...czwartek, piątek, sobota... (po pracy -
do wieczora). Asia idąc do szkoły nie może tak latać po domach... Zresztą
ona czeka na ten wrzesień, bo on jej to kiedys powiedział i ona mi mówi, że
już by chciała aby była jesień. Liczy sobie na palcach ile jeszcze zostało
miesięcy.
Ja chcę rozwód z orzekaniem o winie - wtedy dostane jakies alimenty na
siebie - bo dzieci i tak i tak dostaną...
Mąż mówi, że jestem winna, bo się z nim kłóciłam i nie chciałam z nim
współżyc tak jak on chciał... Jeśli sąd uzna, że wina leży po obu
stronach... to czy ja mogę prosić o jakies alimenty.
Jeśli tak to co mam zrobić z takim fantem:
- mamy mieszkanie warte 180,000 ale nie mogę go sprzedać, bo jest na nim
hipoteka firmowa... Opłaty sa koszmarne. jak dostaniemy rozwód to będę
musiała płacić rachunki a nie mam pracy. Nie mogę go sprzedać, musze płącić,
nia mam za co... Czy mogę zgłosić do sądu aby mąż płacił z dochodu firmy za
te rachunki... (kiedy wina leży po obu stronach - choć tak nie jest - ale
zakładamy, że moja wina, bo nie chciałam się kochać jak miałam problemy
kobiece....)Bo sąd nie będzie umiała nas podzielić - majątkiem. Zapewne
najpier będzie rozwód a potem rozprawy o majątek...
-
15. Data: 2002-03-25 16:13:56
Temat: Re: Kiedy rozwód??
Od: "grzechutek" <g...@p...onet.pl>
A...i jeszcze jedno...
zawiść to uczucie zazdrości o to co ktoś ma...a nie jest to Twoje.
Zazdrosny możesz być o to, że sąsiad sobie coś tak kupił...
U mnie to co innego...
To coś jest moje, a ja tego nie moge mieć...jest moje RÓWNIEŻ...
To nie zawiść lecz poczucie bezsliności... i żal, że nic tym nie możesz
zorbić...
To poczucie niesprawiedliwości...
I do rozgrywek nie ma co mieszać dzieci... To odrębna sprawa...
On mi kiedyś powiedziała firma albo dzieci...
Powiedziałam mu, że nie rozumiem takiego postawienia sprawy i daję mu szanse
powtórzenia swojej ostatniej wypowiedzi...
W ostateczności nie mam firmy - a dzieci prawdopodobnie sąd mi
porzyzna....bo nie ma powodów do nieprzyznania...
A oskarżyłam go o znęcanie się nad dziećmi nie po to aby mu prawa
ograniczyć - ale jak napisałam w pozwie - po to aby on chodziła na jakieś
terapie psychologiczne dotyczące wychowywania dzieci - prosiłam o
konsultacje psychologiczno-pedagogiczne. Nie było mowy o odebraniu praw
rodzicielskich.
-
16. Data: 2002-03-25 16:17:06
Temat: Re: Kiedy rozwód??
Od: "Sandra" <d...@w...pl.pl.invalid>
Użytkownik "grzechutek" <g...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:3c9f3dc8@news.vogel.pl...
> Wytłumaczenie dla mikrusa...
> Więcej nie pamiętam - musiałabym poświęcić temu więcej czasu...ale jest
tego
> dużo więcej..
> Za każdym razem taki incydent kończył się naszą kłótnią. Teraz mąż w
pozwie
> twierdzi, że ja ciągle się kłóciłam i dlatego on nie chce być ze mną....
>
> Asia
> - 8 miesięcy - bicie do ciele aby szybciej zasnęła, bo tata chce iść
pogadać
> z babcią,
> - 1 rok życia:
> - kiedy dziecko nie chiało jeść wpychał jedzenie na siłę do buzi i
> zatykał je ręką. Kiedy
> wymiotowała, bił ją po ciele aby to połykała,
> - kiedy dziecko nie chce spać, kładzie się koło niego i na siłę
trzyma
> rączki i nóżki aby
> się nie ruszało,
> - kiedy dziecko nie chce iść do łóżka podnosi je za bark do góry i
> szarpiąc rzuca na
> łóżko i krzyczy, że ma spać,
> - 2 rok życia
> - kiedy dziecko jedząc spagetti wywalało makaron poza talerz,
krzyczał
> na nie mówiąc,
> że je jak świnia
> - bije po rączkach za to, że dotyka sztucznych kwiatów u teściowej w
> domu,
> - bije dziecko po głowie za to, że dziecko skacze po tapczanie u
> teściowej, która tego
> nie lubi
> - 3 rok życia
> - bił dziecko po gołej pupie kiedy w nocy się zesiusiała, kazał
wąchać
> zmoczone majtki,
> - kiedy nie chciałam się zgodzić z jakąś jego decyzją - a rozmowa
była
> w nocy,
> wstawał, budził dziecko, zamykła się z nią w łazience (przy
> zapalonym świetle) i mówił,
> że dopóki się znie zgodzę to nie wyjdzie z dzieckiem, Zawsze się
> zgadzałam...
> potem spałyśmy razem bo bałam się z nim spać.
> - kiedy dostała na dzień dziecka rowerek i nie umiała na nim jechać,
> nakrzyczał na nią
> powiedział, że jest baznadziejna, zabrał rower i powiedział, że go
> nie dostanie.
> Zabierając wywócił ją i nawet jej nie przeprosił.
> - 4 rok życia
> - wyjazd firmowy. Synek właśnie zasnął. Asia biegła koło drzwi,
grze
> on spał i krzyczała
> coś... Podleciał do niej i przy wszystkich uderzył ją tak mocno
po
> głowie
> (tak z rozmachu) - że straciła rownowagę i poleciała 2 metry na
> podłogę... Wtedy się
> wystraszył, bo ludzie mu zwrócili uwagę....
> - na wycieczce zagranicznej za każdym razem bił ją przy sniadaniu
> kiedy coś jej spadło
> poza talerz. Kiedy nie chiała czegoś jeść wpychał jej na siłę do
> buzi...jak kiedyś...
> Bił ją potem po głowie jak za głośno płakała i wzbudzała
> zainteresowanie gości przy
> innych stolikach
> - 5-6 lat - nie jesteśmy razem... wiem, że ją bije, bo przychodzi z
> siniakami do domu... ostatni na głowie....Po moim liście do sądu na
chwilkę
> przestał ja bic bo ustały u niej uniki - chowanie głowy... Ale ostaniego
> uderzenienia nie chiał mi wytłumaczyć... bo sobie zasłużyła...
>
> Grzesiu....
> - Asia się skarży, że tatuś zaciska Grzesiowi buzię, jak on nie chce jeść,
> wtedy Grzesiu robi takie wielkie oczy i płacze... Wtedy tatus go bije i
> Grzesiu robi siku w majtki. To tatus znowu go bije...
>
> Nie pytam dzieci co się tam dzieje. One same mi to mówią. Grzesiu jak mu
> mówię, że coś robi nie tak wyciąga do mnie pięść i mi grozi... U mnie w
domu
> nikt tak nie robi....
> Grzesiu ma 3 lata...(8 kwietnia).
>
> Może i tez popełniałam błędy - ale nigdy tak nie traktowałam swoich
dzieci.
> NIE....!!!! Zrobiłam jeden błąd. Nie przerwałam tego wcześniej. Za bardzo
go
> kochałam...był moim pierwszym, jedynym i ukochanym....
>
> >>>> I Ty to tolerowałaś ??? dlaczego ??? Ciągle bałaś się o kasę
poświęcając dzieci nie mam Cię prawa obwiniać ale postawiłabym Ciebie i jego
w stan oskarżenia . Wierz mi .... Tyle lat tolerowałaś , spoglądając jak
twoje dzieci cierpią i ... a teraz mówisz o psychologach ? ... Wg .mnie
jesteście oboje winni tego rozkładu . Za same dzieci nie darowałabym ani
Tobie ani Jemu ... No ale myślę ,że sprawiedliwości sie stanie zadość.
Sandra
-
17. Data: 2002-03-25 16:47:51
Temat: Re: Kiedy rozwód??
Od: "grzechutek" <g...@p...onet.pl>
Nie tolerowałam tego...
Uwierz mi...
Ciągle się z nim o to kłóciłam...moi rodzice też setki razy z nimi
rozmawiali.
Dlaczego oceniasz mnie, że byłam z nim dla kasy. Ja go naprawdę kochałam.
Gdybym była z nim dla kasy to byłabym nadal....
Może trudno to zrozumieć ale ja nie wiedziałam co mam robić. Broniłam dzieci
ile miałam sił. Musiałabys mnie znać, aby to wiedzieć. Ciągle się bałam...
on na mnie starsznie krzyczał, biła mnie...Nie jest łatwo wyrwać się z
czegos takiego. Kobiety bite przez mężów wielokrotnie do nich wracają...
i nie powiesz mi, że dla pieniędzy...
Wracają bo kochają tych ludzi, oni obiecują, że się zmienią...Mój mąż też
obiecywał, mówił, że kocha...zresztą przytulał dzieci, bawił się z
nimi...jak był w domu...
Powiedz mi dlaczego więc wszyscy milczą...choć wiedzą to co ja...i tylko ja
z tym walczę.
Opiekunka , która jest u męża mówiła mi o tym, że on bije Grzesia tak, że on
sika....ale ja tego nie widziałam. Ona tak - ale ona się boi, że on ją
wywali z pracy. Oprócz moich rodziców nie mam ani jednego świadka, który by
poszedł do sądu...wszyscy milczą...
Ciężko samemu walczyć....
Sa ludzie, którzy mówia, że walczę dopiero teraz, kiedy się rozwodzimy. To
nie prawda...walczyłam cały czas....broniłam i ochraniałam...Dawałam soba
pomiatać aby dzieciom było lepiej...Nie chodziło mi o pieniądze.....
Ale ty i tak mi nie wierzysz...osądziłas mnie i koniec....
Sa ludzie, którym się dzieje krzywda a oni sami nie wiedzą o tym...
Mąż mnie gwałcił...a ja byłam pewna, że mąż ma prawo do tego...bo jesteśmy
małżeństwem...
Dopiero po kilku latach dowiedziałam się, że nie powinien tak robić...
Byłam nieszczęśliwa ale go kochałam...to może nie ma sensu...ale tak było...
Kiedy był spokój to byłam szczęśliwa, że jest tak dobrze...
Cała rodzina wywierała wpływ na to abyśmy byli razem - no bo przecież
tworzymy rodzinę....
Nawet jak się rozeszliśmy - rodzina namawiała mnie abym nadal z nim była...
Ale mi udało się wyzwolić i jestem teraz dużo spokojniejsza....
Boję sie jednak o to co dzieje sie tam u męża w domu...
Jak prosiłam męża aby nie bił dzieci po rękach - teściowie mówili, że dzieci
musza być grzeczne i musza się słuchać...
Rodzina męża była przeciwko mnie - tylko moi rodzice bronili moich poglądów.
Mąż nazywał ich głupkami, bo za bardzo kochają swoje dzieci i wnuki...
Ja nie mogłam spotykac się z rodzicami. Dostwałam kary. Jak np. moja mama
mówiła, że nie wolno takich małych dzieci w taki sposób zmuszać do jedzenia
....to zaraz jak wyszła mąż mi dawała karę, że nie wolno mi i dzieciom
chodzić do babci przez miesiąc...no chyba, że babcia go przeprosi...
Wy mi nie wierzycie....
- ale ja naprawde teraz jestem szczęśliwa, że mogę z dziećmi i rodzicami
pojechac na działkę...że mama może mi przynieść słoik z dżemem...Wcześniej
dostałabym ochrzan i znowu miałabym karę...
Moja mama jak on był chory opiekowała się nim - a ja szłam wtedy do pracy.
Siedziała przy nim cały dzień, bo miał gorączkę. A i tak na koniec dnia
nakrzyczała na nią, że ..za długo gada ze mną z kuchni..... Bo przez nią ja
nie mogę przyjśc do niego i się nim opiekować...Kiedy to ja własnie wróciłam
z pracy i jadłam szybko obiado-kolację...
I tak naprawdę to tylko moi rodzice mogą powiedzieć cokolwiek na temta tego
jak sie opiekowałam dziećmi i jak walczyłam o nie i je broniłam....
Gdyby to oni powiedzieli, te Twoje słowa, to bym sie załamała.....
Ale o mnie - w ten sposób może powiedzieć tylko człowiek, który mnie zna...
Nawet mąż nie potrafi zarzucić mi tego, że jestem złą matką.....
I to jest dla mnie dowód, że kocham swoje dzieci i dbam o nie....
A to co napisałam...
Może i tez popełniałam błędy - ale nigdy tak nie traktowałam swoich
dzieci. NIE....!!!! Zrobiłam jeden błąd. Nie przerwałam tego wcześniej
Chodziło mi nie o to, że nie walczyłam wcześniej o dzieci...ale o to, że się
szybciej nie rozwiodłam.... Bo walcze o nie od dnia narodzin... Zwłaszcza,
że Grzesiu urodził się z wagą 1880...jako hypotrofik.....(niedożywienie - z
podowu złego łożyska)....
I kiedy ten maluszek przyszedł do domu....mąż poszedł w tym samym dniu na
karty... bo to akurat był piątek....dzień w którym grał w karty...
-
18. Data: 2002-03-25 17:11:59
Temat: Re: Kiedy rozwód??
Od: "grzechutek" <g...@p...onet.pl>
Sandro...
wejdź na te 2 strony...
www.dzieci.sos.pl
to co jest na tej stronie to wszystko co robię z moimi dziećmi...To moja
strona - poznasz mnie lepiej.....Nie dokładnie mnie jako osobę - ale to co
jest w mojej głowie...
http://www.koszalin.info.pl/koszalin/dzieci.htm
- tutaj zobaczysz moje dzieci... To szczęście na zdjęciach to uczucie
podczas zabawy ze mną. Kocham swoje dzieci. Poświęciłam im swoje życie...
Uwielbiam pisac dla nich pamiętniki, robić im zdjęcia, filmować je...Jestem
szczęśliwa kiedy one są szczęśliwe...
Ten baner....na górze...
Sztuka patrzenia.... spójrz na mnie inaczej...
Nie chodzi mi o to abyś przynała mi rację...ale o to abyć zobaczyła
"mnie"...poznała... a być może pomogła...
-
19. Data: 2002-03-25 17:47:06
Temat: Re: Kiedy rozwód??
Od: "Mariusz C." <m...@p...onet.pl>
Użytkownik "Sandra" <d...@w...pl.pl.invalid>
napisał w wiadomości news:a7ni5n$s6p$1@news.bsi.net.pl...
Litości!
Wycinaj tak długie cytaty.
PS.
Zaznacza się kursorem blok tekstu, który
chcesz wyciąć itd.
-
20. Data: 2002-03-25 18:04:16
Temat: Re: Kiedy rozwód??
Od: "Sandra" <d...@w...pl.pl.invalid>
Naprawdę nie chcę Ciebie oceniać negatywnie ale nie potrafie inaczej po tym
co piszesz .Sama jestem kobietką i nie wyobrażam sobie , że funduje sobie
np. drugie dziecko jak pierwsze juz dosyć wycierpiało . Piszesz na grupie
,że kochałaś jak ma wygladać tak kochanie to wiesz ja wolę zostać sama by
nikt nie cierpiał . Wydaje mi sie ,że byłaś zauroczona facetem a nie
kochałaś ... widziałaś jego zalety , nie dopuszczając wad do głosu i tu
dałaś pierwszy popis niedojrzałości , następny przy urodzeniu drugiego
dziecka . I powiem Ci wiecej szkoda mi takich kobiet jak to w przysłowiu
" ślepej miłości małżeństwo otwiera oczy " - a później cierpią i narażają
niewinne dzieci na piekło . Wybacz Sandra