Witam,

Mam taka oto sytuacje. Dawno temu zglosilem sie do urzedu w celu wykonania
projektu programistycznego, chcialem to zrobic jako pasjonat, za free. Caly
czas trwaly jakies ustalenia, co i jak, i gdzie, bo nie mogli dojsc czy to
bedzie mozna tak zrobic czy nie, czy bedzie konieczny przetarg, czy ich
wewnetrzna komorka to ma robic i wogole niefajnie. Tak sie sprawa ciagnela,
w koncu stanelo na tym, ze wykorzystaja tylko moja grafike do projektu, a
reszte dopisze do tego ich wydzial (bez przetargu). No i teraz pojawil sie
problem, bo oni chca na to podpisac umowe o dzielo, a ja chcialem im za
free. W dodatku, chca ten projekt graficzny zalaczyc do innej umowy, na
wykonanie innego projektu. Czyli jak gdyby 2 rzeczy w jednej umowie. I o ile
ta druga wydaje sie byc czysta, to ta grafike wolalbym za free, ale oni
twierdza, ze "nie moga". Moze kogos to dziwi - chcialem miec gest i tyle:)
Obawiam sie, ze jak w to wejdzie kasa, to zaczna sie pytania "dlaczego ja, a
nie ktos inny" i inne podobne...

Martwi mnie, ze oni chca to wlaczyc do innego projektu, wyglada to na
maskowanie czegos - nie wiem czego. Zakrywaja sie "ustawa o zamowieniach
publicznych". W dodatku spieszy im sie, aby to rozliczyc do konca grudnia
tego roku. A ja sie boje, ze wynikna z tego dla mnie jakies nieprzyjemnosci;
niby do 3000 pln nie trzeba robic przetargu ani zapytania o cene, ale jakos
mi to smierdzi na odleglosc... Czy w tym kraju nic juz nie mozna z wlasnych
checi i woli robic? :(

Czy Waszym zdaniem moge smialo podpisac taka umowe o dzielo i sie niczym nie
przejmowac, czy tez powinienem przystawac na swoim? Czy mi cos grozi?

Z gory dziekuje za podpowiedzi.

Pozdrawiam,

Romeq