No właśnie. Jak złożyć pozew na sąsiadów z tytułu notorycznego naruszania
przez nich art. 51 k.w i art.144 k.c?
Konkretnie chodzi o:

***zbyt głośne "słuchanie" muzyki. Mieszkamy w skrajnym szeregowcu, a oni w
szeregowcu przystającym do naszego. Ostatnio urządzili sobie codzienne i
całodzienne "muzykowanie", które rozpoczęło się w czwartek wieczorem, a trwa
do dziś. Wczoraj, tj. w sobotę nie zamierzali przestać nawet po 22, na co
zwróciłem im uwagę. Przyciszyli (nie wyłączyli). Dzisiaj, czyli w niedzielę,
muzykowanie trwa od godz. 9.00 rano non stop i ze zdwojoną siłą (pewnie chcą
mnie ukarać za wczorajszą śmiałość). Rozumiem, że mam prawo wezwać policję
do zakłócania ciszy nocnej po 22.00, ale co zrobić w dzień? Stropy na
naszych trzech (!) kondygnacjach podskakują, czujemy się, jakby to u nas
ktoś urządzał imprezę, a nie za ścianą (sporej zresztą grubości). Scenariusz
ten powtarza się co jakiś czas.

***w sezonie grzewczym dochodzi problem pompy od kotła CO. Otóż ów pompa
buczy niemiłosiernie, co jest szczególnie uciążliwe w nocy (w dzień można
wytrzymać, ale chyba nie o to chodzi). Buczenie jest jednostajne i
nieprzerwane (no chyba, że zrobi się cieplej i piec zostaje wyłączony). Na
zwrócenie im uwagi stwierdzili, że "nie chcą się pakować w koszty", a piec
CO "ma już tak od nowości". Ręce opadają.


Gwoli wyjaśnienia dom należy do faceta, który w nim nie mieszka (mieszka w
nim jego żona, z którą podobno jest w trakcie rozwodu). Dlatego rozmowy z tą
kobietą nie dają żadnego rezultatu. Oczywiście muzykuje nie ta kobieta, lecz
jej synek, który dodatkowo w czasie jej nieobecności zaprasza "towarzystwo".

Mam nadzieję, że istnieje jakiś sensowny sposób wyegzekwowanie swojego prawa
do spokoju (nie tylko w nocy).

ps. Uprzedzając ew. złośliwe komentarze, dodam, że ja i żona jesteśmy ludźmi
stosunkowo młodymi i również lubimy imprezy (choć wolimy te w lokalach). Nie
mamy również nic przeciwko imprezom w domu, o ile uprzedza się o nich
sąsiadów.

Radek