W bloku, w którym mieszkam zostały jakiś czas temu wymienione skrzynki
pocztowe na "unijne"
Ostatnio w mojej zepsuł się zamek, zadzwoniłem do spółdzielni (oni
zakładali) żeby coś z tym zrobili.

Miła babka powiedziała mi, zebym skontaktował się z firmą XXX, która
to montowała bo oni są tylko zleceniodawcami a to XXX produkuje i
montuje skrzynki.

Zadzwoniłem do nich i oto co się dowiedziałem:
1. na skrzynki jest 3 lata gwarancji ale na zamek tylko 12 miesięcy.
(Bo mi producent sprzedaje zamki z roczna gwarancją to ja takie daję)
3. On podpisał umowę na montaż ze spółdzielnią i w umowie była mowa o
12 miesiącach. Spółdzielnia się zgodziła. Na usta cisnęło mi się
stwierdzenie "dobrze ze nie kupił Pan takich na które producent daje
gwarancje 2 dni"
3. jak zechcę to mogę zamówic płatną naprawę (35 złotych)

Więc jeżeli to ja jestem włascicielem to dlaczego nie mam 24
miesięcznej "gwarancji" jako konsument ?
dlaczego mimo, ze minęło niecałe półtora roku - mam płacić?
Jeżeli to spółdzielnia to niech ona to naprawi. W końcu jest
zobowiązana do napraw i bieżących konserwacji w budynku (ja płace
tylko za naprawy w mieszkaniu - wszystko pozostałe obciąza fundusz
remontowy)
Zresztą nia ja zamawiałem te skrzynki, nie ja ją wybierałem (strasznie
tandetna jest !) i nie ja za nią "wprost" płaciłem.

Jak to wygląda prawnie - mam ścigać firme krz