Witam
Wczoraj uczestniczyłem jako świadek kolizji drogowej ( jechałem motocyklem
za poszkodowanym.)
Na łuku drogi, auto z przeciwnego kierunku próbujące skrecić w boczną
droge - poczatkowo zatrzymało sie przy środku jezdni- a w ostatniej
chwili( gdzy motocyklista zbliżył sie juz bardzo- - pojazd ruszył.
mały schemat http://www.komputery.clubnet.pl/akcja.JPG

Samochód wymusił pierwszeństwo. W czasie awaryjnego hamowania motocyklista
wyhamował praktycznie do zera lecz jescze siła bezwładnosci przewróciła
motor, Tak ze motocykl znalazł sie na prawym boku, 1 m przed prawym
przednim nadkolu samochodu, a kierowca uderzył kaskiem w maske.
Straty tylko blacharskie w motocyklu, samochód nawet "nie dotkniety".
Kierowca samochodu sie nie przyznaje, twierdzi ze motor sam w nią wjechał :)
Policja jednak dała mu mandat ktorego nie przyjał. Sprawa trafiła do sądu.
Jest raczej jasna - sąd pewnie potwierdzi wine samochodu. Jednak problem z
motocyklem. Policja twierdzi ze kierowca motocykla nie utrzymał go,
przewrócił a do tego nie dotknął auta wiec odszkodowanie OC mu sie nie
należy. I wtej sprawie pisze tego długiego posta. Wiec jak to jest- chcąc
uniknąc wypadku kładę motocykl, lub wjade do rowu, nie należy mi sie
odszkodowanie OC ? Nawet jeżeli policja twierdziła sprawce, ? Jak moge sie
bronić przed sądem ?
Czy sąd moze zasądzić mi odszkodowanie - ( nie z OC sprawcy) ?
A moze bede musiał dochodzić tego w sprawie cywilnej ?