witam!
mam taka sprawe. dwa lata temu podobno parkowalem w centrum Katowic i
nie zaplacilem (osobiscie sobie parkowania nie przypominam, ale nie
bede udowadniac ze nie jestem wielbladem, bo mam marne szanse). Po
jakims czasie dostalem wezwanie do uiszczenia mandatu 150 zl (od razu
za 3 parkowania). Zamiast zaplacic 150 zl zaplacilem za parkowanie i
wyslalem pismo ze zaplacilem i prosze o odstapienie od egzekucji (nie
pamietam dokladnie, ale znalazlem wtedy odpowiedni artykul z ust. o
post. egz.). Dodatkowo podparlem sie pkt. z uchwaly rady miasta
"Opłaty, o których mowa w § 5 będą pobierane [...] bezpośrednio lub
przy użyciu urządzeń technicznych" i brakiem obecnosci parkingowych w
okolicy.

Minal rok i do pracy przyszlo zajecie wynagrodzenia na 150 plus koszty
egzekucji.

Pytanie: czy to jest do ugryzienia? urzad oplate za parkowanie dostal,
od jej uiszczenia sie nie uchylalem (wiem, trzeba bylo zaplacic od razu
ale jak nie znalazlem swistka za wycieraczka, to naiwnie mialem
nadzieje ze mi sie upiecze). A jak mandat jest nie do odzyskania, to
moze przynajmniej oplate za parkowanie mam szanse dostac z powrotem (40
zl nie majatek, ale zawsze cos)?

--
pozdrawiam,
bm.