Bo jeden umie czytać a drugi pisać.

Znacie ten kawał z przedszkola?

Przekonałem, że to nie żarty. Spisywało mnie dwóch takich krawężników
dla poprawienia statystyk i jeden - ten co umie tylko pisać - źle
przeczytał moje nazwisko z dowodu. Wiem, że źle, bo jak spisywał to
recytował do krótkofalówki. Tak się zastanawiałem czy przypadkiem nie
powinienem go poprawić, ale akurat ten drugi coś zaczął mówić i w końcu
nie sprostowałem. Dodam, że nazwisko mam dosyć proste (bardzo polskie) i
naprawdę trudno się pomylić.

W sumie jak już sobie poszli to się uśmiałem, ale naszła mnie teraz
refleksja:

1. Policjant dyktuje coś do krótkofalówki jak rozumiem po to, żeby
zweryfikować czy dany człowiek istnieje. Jak to możliwe, że nikt po
"po drugiej stronie" się nie zorientował?

2. Czy po całym dniu "pracy" takiego policjanta sprawdzany jest jeszcze
raz notatnik spisań i ktoś się w końcu może zorientować?
Adres spisał chyba dobrze więc raczej dojdą, że taki gość pod tym
adresem nie mieszka.

3. Może będę miał jakiś nieprzyjemności z tego, że tamten źle
przeczytał? Może miałem obowiązek go poprawić? Albo będą mnie wzywać,
czy przypadkiem nazwiska nie zmieniłem?

--
jimmij