Użytkownik "Krzysztof 'kw1618' z Warszawy" <a...@...stopce.pl> napisał w
wiadomości news:vxzub1sfnawu$.6fp2vz39j4qk$.dlg@40tude.net...

Większość filmów kryminalnych nijak nie przystaje do rzeczywistości. W
większości z nich przede wszystkim wywala się tzw. procedurę. Przecież
normalnie detektyw nie rozmawia sobie z tym i tamtym, a potem nie zamyka
Kowalskiego. Każda taka rozmowa to niestety protokół, no co najmniej
notatka. Poziom "kwitologii" organów ścigania wzrasta. 10 lat temu szło się
w teren na cały dzień i na końcu przez godzinę spisywało ustalenia w
notatce. Teraz idzie się na jedną rozmowę i cały dzień sporządza z tego
dokumentację. Filmy nie nadążają za tym. Zresztą kto by oglądał taki film,
gdzie detektyw przez 3/4 czasu wypisuje masę papierów.

Z filmów kryminalnych, które w miarę były najbliżej realiom prowadzenia
śledztw, to ja kojarzę "07 zgłoś się". Choć i tam znaleźć można kilka wręcz
komicznych dla profesjonalistów momentów. Doś dawno temu oglądałem ten
serial, ale za kuriozum absurdu uważam zlecenie przez Borewicza jakiemuś
tam informatykowi, by przy pomocy komputera ustalił mężczyzn, który
jakiegoś tam dnia przyjechali z delegacji do Warszawy w określonych
godzinach. Film natomiast w miarę sensownie ukazuje zespołowość pracy oraz
zastosowanie prostych, a skutecznych technik. Jest w miarę pozbawiony
różnego rodzaju "szczęśliwych" zbiegów okoliczności, w których detektyw
prowadzący beznadziejną sprawę nagle znajduje przypadkowo na ulicy
podstawowy dowód. Przy czym trzeba wziąć pod uwagę, że film ten (jak
zresztą większość kryminalnych) jest budowany w realiach komendy
wojewódzkiej, gdzie do jednego zdarzenia faktycznie powołuje się grupę.

O tym zapominają szarzy obywatele, domagając się takiego załatwienia ich
spraw przez komendy powiatowe. Zapominają, że tam nie kilku policjantów
prowadzi jedną sprawę, a jeden kilkadziesiąt. To w oczywisty sposób
ogranicza możliwości.