eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoCo zrobić z workiem danych osobowych?Re: Co zrobić z workiem danych osobowych?
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
    From: "Heming" <heming@wytnij_to.gazeta.pl>
    Newsgroups: pl.soc.prawo
    Subject: Re: Co zrobić z workiem danych osobowych?
    Date: Fri, 20 Jan 2006 21:13:05 +0100
    Organization: "Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl"
    Lines: 70
    Message-ID: <dqrg8k$drr$1@inews.gazeta.pl>
    References: <dqrdae$3a5$1@atlantis.news.tpi.pl> <dqrdq6$1va$1@inews.gazeta.pl>
    <dqrdvl$31o$1@inews.gazeta.pl> <4...@n...home.net.pl>
    NNTP-Posting-Host: ccg145.neoplus.adsl.tpnet.pl
    X-Trace: inews.gazeta.pl 1137787988 14203 83.30.130.145 (20 Jan 2006 20:13:08 GMT)
    X-Complaints-To: u...@a...pl
    NNTP-Posting-Date: Fri, 20 Jan 2006 20:13:08 +0000 (UTC)
    X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2900.2180
    X-Priority: 3
    X-RFC2646: Format=Flowed; Response
    X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2900.2180
    X-User: heming
    X-MSMail-Priority: Normal
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.prawo:360236
    [ ukryj nagłówki ]


    Użytkownik "Maciej Bebenek" <m...@t...waw.pl> napisał w wiadomości
    news:43d1426c@news.home.net.pl...

    > Jakieś dwa słowa wyjaśnienia?

    Skandal w Łodzi: uczciwy znalazca w kajdankach

    Kajdanki, przeszukanie, ośmiogodzinne przesłuchanie na komendzie, w końcu
    postawione zarzuty. To wszystko spotkało łodzianina, który znalazł na
    śmietniku bazę danych klientów firmy Provident i oddał je "Gazecie
    Wyborczej"


    Jarosław Turajczyk znalazł w torbie obok śmietnika na łódzkich Bałutach
    kilkaset kartek z ponad 2,5 tysiącami nazwisk klientów łódzkiego oddziału
    firmy Provident Polska. Turajczyk to 44-letni psycholog i wykładowca
    akademicki.

    - Zadzwoniłem do firmy i powiedziałem, że mam ich dokumenty. Przedstawiłem
    się, podałem numer telefonu, prosiłem, by się ze mną skontaktowali, to im je
    oddam. Zażartowałem, że należy mi się "znaleźne" i mogliby mnie zaprosić na
    obiad - opowiada. - Na drugi dzień przedstawiciel firmy zadzwonił,
    stwierdził, że jestem szantażystą i powiadamia policję. Powiedziałem, że
    skoro tak, to oddam dokumenty dziennikarzom.

    Jak powiedział, tak zrobił - wydruki komputerowe przyniósł do łódzkiej
    redakcji "Gazety".

    Każdy klient jest szczegółowo opisany: imię i nazwisko, dokładny adres z
    numerem telefonu, kwota pożyczki, jaką dostał od Providentu, oraz odsetki,
    jakie musi spłacić. Przy niektórych nazwiskach pracownicy firmy zaznaczają
    długopisem, czy danej osobie można udzielić kolejnej pożyczki, czy nie.
    Pojawiają się sugestie "można", "nie dawać, problemy", "ma żonę, da radę
    spłacić", "już dostał dwie pożyczki". Łodzianie, do których zadzwoniliśmy,
    by zweryfikować dane, przyznali, że są klientami firmy. Byli wściekli, że
    ich dane wylądowały na śmietniku.

    - Ubolewamy, że tak się stało - mówi Tomasz Trabuć, rzecznik prasowy
    Provident Polska. - Badamy, kto z pracowników jest winny tego zaniedbania.

    "Gazeta" poinformowała funkcjonariuszy z sekcji przestępczości gospodarczej,
    że anonimowy czytelnik przyniósł nam wydruki z firmy Provident. Pytaliśmy,
    komu mamy je oddać. Policjanci zaproponowali, żeby przynieść do nich
    dokumenty. Mimo to dzień później policja zatrzymała Turajczyka. Jego dane
    funkcjonariuszom przekazał pracownik Providentu. - Wpadli we trzech do domu
    o siódmej rano - opowiada Turajczyk. - Skuli mnie, przeszukali mieszkanie i
    zawieźli na komendę. Wszystko na oczach sąsiadów z bloku. Tam zdjęli mi
    odciski palców, zrobili zdjęcia, założyli kartotekę. Przesłuchanie trwało
    osiem godzin. Nawet z toalety korzystałem zakuty w kajdanki. Potraktowali
    mnie jak bandytę.

    Mężczyźnie postawiono zarzut "ukrywania dokumentów, którymi nie ma prawa
    rozporządzać". Według policji istniała też "obawa zacierania przez niego
    śladów", stąd kajdanki i przeszukanie mieszkania, które nic zresztą nie
    dało, bo dokumenty były w redakcji.

    - Wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Zostaliśmy powiadomieni przez firmę
    Provident o utracie dokumentów i o tym, kto je miał - utrzymuje Katarzyna
    Zdanowska z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.

    - Złamana została ustawa o ochronie danych osobowych, która nakazuje dane
    klientów przechowywać w taki sposób, by nikt nieuprawniony nie mógł się z
    nimi zapoznać. Winny jest pracownik firmy, który je wyrzucił, a nie ktoś,
    kto dokumenty znalazł na śmietniku - mówi Iwona Czaplińska z biura
    Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych.

    źródło: http://serwisy.gazeta.pl/metroon/1,0,3064525.html


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1