eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoAkwizytorzy W I A R YRe: Akwizytorzy W I A R Y
  • Data: 2004-01-13 22:19:25
    Temat: Re: Akwizytorzy W I A R Y
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Użytkownik "Barbara" <b...@w...pl> napisał w wiadomości
    news:bu1bv7$a6g$1@opal.futuro.pl...

    > - Nigdy nie spotkalam sie z nachalnym nachodzeniem
    > Swiatkow Jechowy zawsze kulturalnie przepraszali i odchodzili .Moze
    > pomyliles Legiony Maryjne ze SJ a to
    > ogromna roznica .Dla mnie wieksza sile stosuje kosciol wprowadzajac
    religie
    > w szkole

    Ja nie pomyliłem, bo akurat wiem kto to był. Z racji pracy mniej więcej
    rozróżniam. Ale zwracałem już uwagę na fakt, że większość ludzi nie zdaje
    sobie sprawy, że poza Świadkami jeszcze kilka innych kościołów i
    stowarzyszeń uprawia taką akwizycję. A wszystko jest zwalane na Świadków,
    bo są bodaj najbardziej znanym kościołem tego typu wśród laików.
    >
    > - wystarczy powiedziec "nie"

    Uwierz, ze w niektórych wypadkach nie wystarczy.

    > - Nie ma po co zapewne isc bo kasy nie bedzie?
    > A wszak oni nazywaja sie slugami bozymi wiec powinni sie interesowac
    > owieczkami a nie wysylac chlopcow na posylki z zapytaniem czy kasa
    bedzie
    > czy nie !

    Wiesz, tym razem cokolwiek przesadzasz. A jak ksiądz pieniędzy nie
    dostanie to co - rachunek przyśle później, czy komornika. A że jest
    zwyczaj by dać - to już inna sprawa. Jak nie dasz, to tak naprawdę
    niewiele ryzykujesz. Może na wsi jeszcze jest jakaś presja. W mieście nie
    ma żadnej.

    Zresztą apostołujące kościoły też zbierają pieniądze. Pokazują fotografie,
    jak to nawracają dzieci bandytów albo jak pracują ze studentami lub
    sportowcami, by się modlili zamiast pić - to akurat sam widziałem na
    własne oczy. Nazywa się to uzyskiwaniem wsparcia jeśli się nie mylę i
    należy do obowiązków etatowych pracowników. No bo przecież nie ma siły i
    taka organizacja musi mieć fundusze, by się utrzymać. Tam zawsze jest
    kilku "etatowych" pracowników. Oczywiście, że przy pierwszym spotkaniu nie
    wyskakują z tym wsparciem, tylko po kilku. Zresztą rozpoznanie walką
    prowadzą nie etatowi, tylko mięso armatnie. Etatowi trafią do Ciebie
    dopiero, gdy się okaże, że trafiono na podatny grunt.
    >
    > -tu sie zgadzam ,ale nalezy szanowac wszystkie wyznania ,z moich
    obserwacji
    > wyznawcy wszystkich religii jakie znam maja wiecej do powiedzenia w
    sprawie
    > wiary i Boga niz taki "administrator" jak go zwiesz i caly kosciol
    > katolicki.

    Problemem Kościoła Katolickiego - moim zdaniem - jest masowość. To już nie
    jest wiara. To jest taki normalny stan. U nas, jeśli ktoś nie jest
    wyznawcą innej wiary, to jest katolikiem - choćby nie był w kościele od
    lat. Jak nie chodzi do kościoła, to się go nazywa "niepraktykującym" i
    już. I nikt się nie zastanawia, czy on aby jeszcze w coś wierzy i czy to w
    co wierzy na pewno można nazywać Bogiem.

    Nowe kościoły (dla uproszczenia je tak nazywam, by nie wymieniać, ale
    pewnie wszyscy intuicyjnie wiedzą o co mi chodzi) mają to do siebie, że w
    ich szeregi trafia poniekąd elita. Świadkiem Jehowy czy Zielonoświątkowcem
    nie zostanie się przez przypadek. Trzeba się tym interesować i poczynić
    jakieś tam starania w tym kierunku. To w naturalny sposób eliminuje
    wszystkich niepraktykujących. No, a jeśli ktoś się tym interesuje, to
    można w założyć bez większego ryzyka, że podchodzi do tego poważnie. Po za
    tym taki Zbór, to z reguły kilkadziesiąt znających się dobrze osób. Ludzi
    którzy razem żyją tym, co robią. To jest taka samonapędzająca się masa.
    Tego nie ma w "dużych" kościołach. W Kościele Katolickim podczas mszy nie
    jesteś w stanie z reguły rozpoznać wiernych. Nie wiesz, czy sąsiadka była
    dziś w kościele, czy nie. A w takim Zborze jest presja grupy, bo jak nie
    przyjdziesz, to zaraz pastor wyśle kogoś, by zbłąkaną owieczkę doprowadził
    na powrót do stada. Gdy do zboru wchodzi obca osoba, to pastor ją wita,
    pyta skąd przyszła. Jak pojedziesz na drugi koniec Polski i wejdziesz do
    kościoła to pies z kulawą noga się tym nie zainteresuje.

    Z tym, że tego typu instytucje są niestety podatne na różnego rodzaju
    ekstremistów. Czyli osoby, które po prostu przesadzają. Ja rozumiem, że
    ktoś jest głęboko wierzący. To jego sprawa i nie mam zamiaru go
    przekonywać, że błądzi. Ale to nie oznacza, że ma od razu za śmiecie
    uważać wszystkich pozostałych i usilnie próbować ich nawracać.

    > A moze warto czasami posluchac tych "akwizytorow wiary"? moze sie czegos
    > dowiesz? i nad czyms zastanowisz?

    Być może, choć z mojego doświadczenia wynika, że zdecydowana większość z
    nich po prostu powtarza pewne dogmaty zasłyszane na ichniejszych
    rekolekcjach czy jak się te spotkania nazywają. Powtarza często bez
    zrozumienia istoty rzeczy.

    Próba dyskusji na poziomie merytorycznym kończy się stwierdzenie, że to
    wiara. A jak im tłumaczy się że wiara polega na tym, że się wierzy w to co
    się wierzy, to oni wracają do punktu wyjścia i mnie przekonują, że wierzę
    nie w to w co powinienem. No to ja znowu merytorycznie, by mi udowodnili,
    ze to w co oni wierzą jest bliższe rzeczywistości lub lepsze. No to oni
    znowu, że to wiara i tu przecież się nic nie da udowodnić. I tak w kółko.
    Te dyskusje do niczego nie prowadzą, bo tego się nie da udowodnić. Po
    kiego grzyba przekonywać kogoś, że niewłaściwie "chwali Pana", skoro on
    właśnie ten niewłaściwy sposób uważa za właściwy, a nie ma żadnego
    racjonalnego dowodu, że jeden lub drugi sposób jest właściwszy. Dla mnie
    działania apostołujących są po prostu irracjonalne. Skoro jak wszyscy
    chrześcijanie wierzą Bóg jest jeden, to jaki sens ma udowadnianie, że ten
    mój jest lepszy od Twojego?

    Zresztą zastanów się, kto chodzi i naucza. Cokolwiek by nie powiedzieć o
    Kościele Katolickim, to jednak ksiądz ma wyższe wykształcenie. Oczywiście
    zdaje sobie sprawę, że nie dyplom czyni profesora, tym nie mniej kilka lat
    studiów to nie odbycie jakiegoś tam kilkudniowego sympozjum na temat
    jednego akapitu z pisma świętego i to w dodatku wyłożonego z konieczności
    w oderwaniu od pozostałej części.

    Po za tym ta dyskusja nie dotyczyła tego, czy przedstawiciele kościołów
    apostołujących - że je tak nazwę - mają rację, tylko tego co zrobić, jak
    są nachalni. A niestety bywają nachalni i czasem prośba nie działa na
    nich. Zakładając nawet, ze wszyscy wokół są w błędzie i tylko oni mają
    rację, to i tak nie uprawnia ich do nachalnego przekonywania do ich racji.
    A może ja chcę żyć w błędzie? I ochronę przed ich nachalnością zapewnia
    właśnie świeckie prawo. Prawo o którym toczą się na tym forum dyskusje.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1