-
1. Data: 2006-01-31 18:00:20
Temat: Problem ze wspollokatorami
Od: <m...@g...SKASUJ-TO.pl>
Mieszkam w duzym miescie, w kameralnej (bo zamieszkuje ja 6 rodzin) kamienicy.
I wszystko byloby OK, gdyby nie lokatorzy jednego mieszkania (komunalnego
zreszta). Generalnie rzecz ujmujac - halasuja (i to bardzo), nie dbaja ani o
swoje mieszkanie ani o klatke, sprowadzaja kolezkow itp.itd.
Pozostali lokatorzy tworza wspolnote mieszkaniowa, jednak wobec ww. czujemy
sie bezsilni. Wielokrotnie grzecznie rozmawialismy z gl. najemczynia tego
mieszkania (matka samotnie wychowujaca dzieci, na rencie, ale "dorabiajaca" do
23., dzieciaki tym czasie zdane na siebie, rzadko w szkole, o czym matka
zreszta wie), ktora mowi ze zrozumieniem, ze rzeczywiscie jest np. glosno, bo
dziecko juz o 1 w nocy bylo wyspane, wiec biegalo, a pies... no coz biegal za
nim.
Wzywac policje, ze urzadzaja dzikie zabawy w dzien, a czasem pozno w nocy?
Wyyobrazcie sobie nasze spotkania po takiej interwencji? Zreszta po naszych
prosbach o scisznie muzyki, jest ciszej, ale pytanie, jak dlugo mozna tak zyc?
Drazni to wszystkich lokatorow, ale nie wiemy, gdzie sie z tym wszystkim
zwrocic.
Wg prawa gmina nawet po wyroku eksmisji musi zapewnic lokatorowi inne lokum, a
przeciez wiadomo, ze "oni" na gorsze nie pojda. Dodatkowo komplikuje to fakt,
ze mieszkanie przyznano im z puli prezydenta miasta (czyli maja tam kogos
znajomego). Co proponujecie?
Naprawde zrozpaczona
Mi
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/