-
31. Data: 2017-10-09 16:49:46
Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>
W dniu 09-10-17 o 15:10, Olin pisze:
> Dnia Mon, 9 Oct 2017 12:00:33 +0000 (UTC), Budzik napisał(a):
>
>>> Ofiar była bezdomna i co najmniej godzinę leżała na mrozie;
>>> nikt nie udzielił jej pomocy.
>>
>> I to nie swiadczyło przeciwko obronie koniecznej?
>
> Mnie tam nie było, ale najwyraźniej prokurator uznał, że jak człowiek leży
> godzinę nieprzytomny, a już na pewno na mrozie, to nie ma powodu do
> niepokoju.
>
Opieram się na materiale podlinkowanym wyżej. Z tego materiału raczej
wynika - fakt, że nie bezpośrednio, że DAwid JACKIEWICZ rozpoznawszy
osobę będącą najprawdopodobniej napastnikiem zatrzymał autobus i
poprosił o wezwanie Policji. Potem doszło do jakiejś utarczki słownej i
odepchnięcia Zbigniewa Marchela "(...) Gdy ten człowiek się na mnie
zamachnął, odruchowo go odepchnąłem, bo groziło mi niebezpieczeństwo.
Nie zrobiłem tego, by go skrzywdzić, ale żeby się bronić. "
Sądzę, że w tym autobusie było kilku świadków, a może jakaś kamera. To
są rzeczy weryfikowalne i nie sądzę, by poseł ściemniał. No to
zdecydowanie to jest inny kontekst, niż tu próbuje się opisywać, ze
gonił i pobił. Możemy się jedynie domyślać, że utarczka była związana z
próbą ucieczki pasażera - nie ważne, czy winnego, czy nie - mógł
poczekać na Policję. Oczywiście również możemy złożyć, że doszło do
pyskówki, ale nadal podepchnięcie, to nie samosąd. A faktycznie upadając
nieszczęśliwie mógł się zabić o glebę.
-
32. Data: 2017-10-09 17:04:29
Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "Robert Tomasik" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:59db8c8e$0$5154$6...@n...neostrada
.pl...
W dniu 09-10-17 o 15:10, Olin pisze:
>> Mnie tam nie było, ale najwyraźniej prokurator uznał, że jak
>> człowiek leży
>> godzinę nieprzytomny, a już na pewno na mrozie, to nie ma powodu do
>> niepokoju.
>
>Opieram się na materiale podlinkowanym wyżej. Z tego materiału raczej
Material bardzo politycznie napisany :-)
>wynika - fakt, że nie bezpośrednio, że DAwid JACKIEWICZ rozpoznawszy
>osobę będącą najprawdopodobniej napastnikiem zatrzymał autobus i
>poprosił o wezwanie Policji. Potem doszło do jakiejś utarczki słownej
>i
>odepchnięcia Zbigniewa Marchela "(...) Gdy ten człowiek się na mnie
>zamachnął, odruchowo go odepchnąłem, bo groziło mi niebezpieczeństwo.
>Nie zrobiłem tego, by go skrzywdzić, ale żeby się bronić. "
>Sądzę, że w tym autobusie było kilku świadków, a może jakaś kamera.
Rok 2006, wiec kamery chyba jeszcze nie.
Swiadkowie sie rozjechali, a kierowca pewnie nic nie widzial.
>To są rzeczy weryfikowalne i nie sądzę, by poseł ściemniał.
A co mial mowic - jak uslyszalem ze mi zone zaczepial, to mu tak
przyp* ze az sie nogami nakryl ?
Podejrzany, nawet posel, zawsze jakies usprawiedliwienie wymysli.
> No to
>zdecydowanie to jest inny kontekst, niż tu próbuje się opisywać, ze
>gonił i pobił. Możemy się jedynie domyślać, że utarczka była związana
>z
>próbą ucieczki pasażera - nie ważne, czy winnego, czy nie - mógł
>poczekać na Policję. Oczywiście również możemy złożyć, że doszło do
>pyskówki, ale nadal podepchnięcie, to nie samosąd.
-Baco, zabiliscie czlowieka,
-niprowda, ja go tylko tyrpnął
-ale on nie wstał
-ni mioł prowa.
Sytuacja faktycznie dwuznaczna, nie zastrzelil, nie skatowal ...
>A faktycznie upadając nieszczęśliwie mógł się zabić o glebę.
Ale jakby tam zwykly czlowiek byl, to co by uslyszal - nieumyslne
spowodowanie smierci ?
No bo jednak nie wstal ...
P.S. Teraz moze byc sprawa z tego wroclawskiego komisariatu ... sam
umarl, taki wynik sekcji ...
J.
-
33. Data: 2017-10-09 20:13:30
Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>
W dniu 09-10-17 o 17:04, J.F. pisze:
>
> P.S. Teraz moze byc sprawa z tego wroclawskiego komisariatu ... sam
> umarl, taki wynik sekcji ...
Ale tu się nikt nad merytoryką nie zastanawia.
-
34. Data: 2017-10-10 10:01:55
Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
Od: Olin <k...@a...w.stopce>
Dnia Mon, 9 Oct 2017 16:49:46 +0200, Robert Tomasik napisał(a):
> A faktycznie upadając
> nieszczęśliwie mógł się zabić o glebę.
A potem leżał na mrozie przez co godzinę, co pana posła zupełnie nie
poruszyło.
--
uzdrawiam
Grzesiek
adres: grzegorz.tracz[NA]ifj.edu.pl
"Znam ja ich wszystkich, same łajdaki. Całe miasto takie: łajdak na łajdaku
jedzie i łajdakiem pogania. Jeden tam tylko jest porządny człowiek:
prokurator, ale i ten - prawdę mówiąc - świnia"
Nikołaj Gogol
https://www.flickr.com/photos/146081681@N02/albums
-
35. Data: 2017-10-10 10:11:28
Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
Od: Olin <k...@a...w.stopce>
Tu jest więcej szczegółów, ale za czytanie trzeba płacić:
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,20657118,cios
-posla-dawida-jackiewicza.html
dlatego wklejam większy fragment:
Jednym z pierwszych dziennikarzy, który zwrócił uwagę na szereg
nieścisłości w śledztwie, był Jerzy Sawka, redaktor naczelny wrocławskiego
dodatku "Gazety Wyborczej". W trakcie kampanii wyborczej w 2010 roku, w
której poseł PiS walczył o fotel prezydenta Wrocławia, napisał głośny tekst
"Trup w szafie Jackiewicza".
"Jackiewicz ma kartę z przeszłości, która nigdy porządnie nie została
wyjaśniona - pisał. - Jeśli taka pozostanie, będzie ciągnąć się za nim do
końca życia". Wątpliwości Sawki budziło to, że prokuratura uznała działanie
posła za obronę konieczną, a przecież Jackiewicz - dowodzi dziennikarz -
nie odpierał ataku ani na siebie, ani na swoją rodzinę. W pewnym sensie z
premedytacją i po czasie ruszył na poszukiwanie winowajcy, odnalazł go i
ukarał.
Sawka wytknął prokuraturze, że odtwarzając przebieg wypadków na przystanku
przy Świeradowskiej, oparła się de facto na jednym źródle, czyli relacji
posła Jackiewicza (nikt ze świadków nie widział bezpośrednio kontaktu
Jackiewicza z Marchelem). - To niezawisły sąd, a nie prokurator, powinien
zbadać, co się naprawdę tam wydarzyło - tłumaczył mi, wskazując
nieścisłości w zeznaniach posła.
Jerzy Sawka zauważył sprzeczność między zeznaniami Jackiewicza, który
twierdzi, że tylko odepchnął napastnika, a opinią biegłego patomorfologa
Jerzego Kaweckiego, który twierdził, że Marchel został uderzony pięścią lub
nasadą dłoni. Zdaniem Kaweckiego za taką interpretacją przemawiają
podbiegnięcia krwawe w miękkich tkankach i powierzchniowe stłuczenia lewego
policzka. Z charakteru tych obrażeń doktor Kawecki wysnuł, że poseł uderzył
Marchela ze średnią siłą.
Gdy cztery lata temu przeczytałem prokuratorskie akta sprawy Marchela, też
miałem wątpliwości. Nie wiadomo na przykład, dlaczego poseł Jackiewicz,
dowiedziawszy się o napaści na żonę i dziecko, nie zawiadomił policji.
Zamiast tego ruszył sam na poszukiwanie.
"To był odruch - tłumaczył. - Mógł przecież skrzywdzić kogoś innego".
To dlaczego, gdy poszukiwania zakończyły się fiaskiem, poszedł z rodziną na
zakupy do pobliskiego sklepu? Czy uznał, że napastnik nie jest już groźny?
Tłumaczył też, że chciał odwieźć roztrzęsioną żonę do domu, a dopiero potem
złożyć doniesienie. Ale jak miał opisać napastnika, skoro go nigdy nie
widział?
Nie wiadomo, dlaczego nie udzielił pomocy umierającemu Marchelowi i nie
wezwał karetki. Mógł nie wiedzieć, że jego stan był krytyczny? Początkowo
twierdził, że nie dotykał leżącego mężczyzny. Świadkowie jednak zeznali, że
przeciągnął ciało na trawnik i badał mu puls. Musiał wyczuć, że jest
całkowicie bezwładne. Dlaczego nic nie zrobił?
Miał też świadomość, że zadany cios musiał być groźny, bowiem po wejściu do
samochodu powiedział żonie, że faceta zmiksował. - To znaczy, że go tak
uderzył, że pojechał do szpitala - tak to wytłumaczył śledczym pięcioletni
Natan.
Doktor pogotowia Adrian Mrozek, który badał nieprzytomnego Marchela jeszcze
na przystanku autobusowym, stwierdził, że ma on wybite przednie zęby.
Świadczyć o tym miały zakrwawione dziąsła i usta pełne krwi, którą musiał
odsysać podczas badania. (Biegły Kawecki wykluczył taką możliwość. Jego
zdaniem Marchel stracił uzębienie wcześniej z powodu próchnicy, ale nie
wyjaśnił, skąd wzięła się zatem krew w jego ustach).
Jackiewicz zeznał, że stanął w obronie rodziny i zagrodził drogę
Marchelowi, który ruszył w kierunku jego żony i syna siedzących w
samochodzie. Nawet jeśli przyjmiemy, że kompletnie pijany Marchel (miał
wówczas 2,9 promila alkoholu we krwi) skojarzył, że mężczyzna w długim
czarnym płaszczu, którego prawdopodobnie zobaczył pierwszy raz w życiu, ma
coś wspólnego z zaczepianym przez niego co najmniej godzinę wcześniej
dzieckiem, to czy mógł wiedzieć, gdzie to dziecko się schroniło? Czy mógł
rozpoznać pasażerów siedzących w nieoświetlonym samochodzie, gdy na
zewnątrz panował mrok?
I czy naprawdę zamroczony alkoholem Marchel chciał zaatakować Jackiewicza?
Poseł zeznał, że wyprzedził atak na siebie. Twierdził, że zaatakował, gdy
zauważył zaciśniętą pięść napastnika i odchylającą się do tyłu rękę. A może
nietrzeźwy tylko się wtedy zatoczył?
Jeszcze jedna wątpliwość. Nie ma pewności, czy osoba, która zaatakowała
Jackiewiczów w zatłoczonym autobusie, to ten sam mężczyzna, który złapał
Natana po wyjściu. Chłopiec o napastniku z autobusu mówi "chłopak", choć
jednocześnie innych mężczyzn nazywa panami.
--
uzdrawiam
Grzesiek
adres: grzegorz.tracz[NA]ifj.edu.pl
"Wierzę, że tam w górze jest coś, co czuwa nad nami.
Niestety, jest to rząd."
Woody Allen
https://www.flickr.com/photos/146081681@N02/albums
-
36. Data: 2017-10-10 11:32:37
Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "Olin" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:az2lwmdkj4jb$.1j2puxzpjolrw$.dlg@40tude
.net...
>Tu jest więcej szczegółów, ale za czytanie trzeba płacić:
>http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,20657118,cio
s-posla-dawida-jackiewicza.html
>dlatego wklejam większy fragment:
>Jednym z pierwszych dziennikarzy, który zwrócił uwagę na szereg
>nieścisłości w śledztwie, był Jerzy Sawka, redaktor naczelny
>wrocławskiego
>dodatku "Gazety Wyborczej". W trakcie kampanii wyborczej w 2010 roku,
>w
>której poseł PiS walczył o fotel prezydenta Wrocławia, napisał głośny
>tekst
>"Trup w szafie Jackiewicza".
Tylko wiesz - wybory to taki czas, gdy sie trupy z szafy wyciaga :-)
>Sawka wytknął prokuraturze, że odtwarzając przebieg wypadków na
>przystanku
>przy Świeradowskiej, oparła się de facto na jednym źródle, czyli
>relacji
>posła Jackiewicza (nikt ze świadków nie widział bezpośrednio kontaktu
>Jackiewicza z Marchelem). - To niezawisły sąd, a nie prokurator,
>powinien
>zbadać, co się naprawdę tam wydarzyło - tłumaczył mi, wskazując
>nieścisłości w zeznaniach posła.
No i wracamy do poczatku - tak w ogolnym przypadku - prokurator ma
ocenic dowody i stwierdzic ze nie ma podstaw do oskarzenia, czy ma
oskarzac nawet bez podstaw, a sad niech niezawisle oceni.
Przy czym prokurator teoretycznie tez jest niezawisly, a z sadami
widac co PiS wyrabia ..
Trzeba Jackiewiczowi przyznac, ze o ile sprawa zaczela sie za Ziobry,
to umorzyli juz za rzadow PO.
Niezawisly sad rozpatrywal tez zazalenie na umorzenie.
Kruk krukowi oka nie wykole ? :-)
>Gdy cztery lata temu przeczytałem prokuratorskie akta sprawy
>Marchela, też
>miałem wątpliwości. Nie wiadomo na przykład, dlaczego poseł
>Jackiewicz,
>dowiedziawszy się o napaści na żonę i dziecko, nie zawiadomił
>policji.
>Zamiast tego ruszył sam na poszukiwanie.
Ale zobacz jak Newsweek grzecznie to opisal - dzwoni zona ze sklepu,
ze sie jakis facet wczesniej przyczepil, trudno to nawet nazwac
napascia.
Dzwonisz po policje czy jedziesz po zone i dziecko ?
A potem zona mowi - o, to ten facet w autobusie.
J.
-
37. Data: 2017-10-10 12:37:36
Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
Od: Olin <k...@a...w.stopce>
Dnia Tue, 10 Oct 2017 11:32:37 +0200, J.F. napisał(a):
> Ale zobacz jak Newsweek grzecznie to opisal - dzwoni zona ze sklepu,
> ze sie jakis facet wczesniej przyczepil, trudno to nawet nazwac
> napascia.
> Dzwonisz po policje czy jedziesz po zone i dziecko ?
>
> A potem zona mowi - o, to ten facet w autobusie.
Normalny człowiek meneli stara się ignorować. Jackiewicz wyruszył z biura
poselskiego na poszukiwania, bo ktoś pogłaskał jego syna, a potem pociągnął
za kurtkę, czego zresztą nie widzieli ani kierowca, ani pasażerowie. Zanim
odepchnął ofiarę, zdążył jeszcze iść z żoną na zakupy, więc raczej miał
czas ochłonąć i powiadomić organy. Świadkowie zeznali, że Jackiewicz
przeciągnął ciało na trawnik i badał mu puls, choć wcześniej twierdził, że
nie dotykał leżącego.
Rozumiem, że wątpliwości rozstrzyga się na korzyść podejrzanego, ale ja tam
wolałbym się nie znaleźć w pobliżu pana posła, bo jeszcze mnie wymiksuje z
sobie tylko wiadomych powodów i nie będę mógł się udzielać w usenecie.
--
uzdrawiam
Grzesiek
adres: grzegorz.tracz[NA]ifj.edu.pl
"Wierzę, że tam w górze jest coś, co czuwa nad nami.
Niestety, jest to rząd."
Woody Allen
https://www.flickr.com/photos/146081681@N02/albums
-
38. Data: 2017-10-10 14:40:02
Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "Olin" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:19hluat9o40gh.uj70mery1xwo$.dlg@40tude.
net...
Dnia Tue, 10 Oct 2017 11:32:37 +0200, J.F. napisał(a):
>> Ale zobacz jak Newsweek grzecznie to opisal - dzwoni zona ze
>> sklepu,
>> ze sie jakis facet wczesniej przyczepil, trudno to nawet nazwac
>> napascia.
>> Dzwonisz po policje czy jedziesz po zone i dziecko ?
>
>> A potem zona mowi - o, to ten facet w autobusie.
>Normalny człowiek meneli stara się ignorować. Jackiewicz wyruszył z
>biura
>poselskiego na poszukiwania,
NW opisuje to inaczej.
>bo ktoś pogłaskał jego syna, a potem pociągnął
>za kurtkę, czego zresztą nie widzieli ani kierowca, ani pasażerowie.
A widzieli potem jak uderzyl ofiare ?
>Zanim
>odepchnął ofiarę, zdążył jeszcze iść z żoną na zakupy, więc raczej
>miał
>czas ochłonąć i powiadomić organy.
Mial czas, ale w zasadzie o czym? Ze ktos dziecko poglaskal w
autobusie ?
Ochlonal i nie zadzwonil.
A potem zona mowi, ze to ten w autobusie, a autobus odjezdza.
> Świadkowie zeznali, że Jackiewicz
>przeciągnął ciało na trawnik i badał mu puls, choć wcześniej
>twierdził, że
>nie dotykał leżącego.
W stanie silnego wzburzenia ma prawo nie pamietac tak nieistotnych
szczegolow, co dowodzi, ze byl w stanie silnego wzburzenia :-)
I dowodzi, ze mimo wzburzenia zachowal sie obywatelsko :-)
>Rozumiem, że wątpliwości rozstrzyga się na korzyść podejrzanego, ale
>ja tam
>wolałbym się nie znaleźć w pobliżu pana posła, bo jeszcze mnie
>wymiksuje z
>sobie tylko wiadomych powodów i nie będę mógł się udzielać w
>usenecie.
Jasna sprawa, ale to nie glaszcz dzieci w autobusach :-)
J.
-
39. Data: 2017-10-10 16:57:50
Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>
W dniu 10-10-17 o 10:11, Olin pisze:
Ten materiałjest mocno tendencyjny i obliczony na wzbudzanie sensacji.
> "Jackiewicz ma kartę z przeszłości, która nigdy porządnie nie została
> wyjaśniona - pisał. - Jeśli taka pozostanie, będzie ciągnąć się za nim do
> końca życia". Wątpliwości Sawki budziło to, że prokuratura uznała działanie
> posła za obronę konieczną, a przecież Jackiewicz - dowodzi dziennikarz -
> nie odpierał ataku ani na siebie, ani na swoją rodzinę. W pewnym sensie z
> premedytacją i po czasie ruszył na poszukiwanie winowajcy, odnalazł go i
> ukarał.
Jackiewicz twierdzi, że tamten sie zamachną i poczuł się zagrożony - tu
już obrona konieczna wchodzi w grę. Nikt nie wskazuje dowodów, by było
inaczej - podobno nikt tego nie widział. Zatem niejasności trzeba
tłumaczyć na korzyść potencjalnego oskarżonego.
>
> Sawka wytknął prokuraturze, że odtwarzając przebieg wypadków na przystanku
> przy Świeradowskiej, oparła się de facto na jednym źródle, czyli relacji
> posła Jackiewicza (nikt ze świadków nie widział bezpośrednio kontaktu
> Jackiewicza z Marchelem). - To niezawisły sąd, a nie prokurator, powinien
> zbadać, co się naprawdę tam wydarzyło - tłumaczył mi, wskazując
> nieścisłości w zeznaniach posła.
I tu też mija się z logiką. Nikt inny tego podobno nie widział, to na
czym prokuratura miała się opierać? Na zeznaniach osób, które nic nei
widziły? Po co mieli zawracać głowę sądowi, skoro nie było dowodów
świadczących przeciwko oskarżonemu.
>
> Jerzy Sawka zauważył sprzeczność między zeznaniami Jackiewicza, który
> twierdzi, że tylko odepchnął napastnika, a opinią biegłego patomorfologa
> Jerzego Kaweckiego, który twierdził, że Marchel został uderzony pięścią lub
> nasadą dłoni. Zdaniem Kaweckiego za taką interpretacją przemawiają
> podbiegnięcia krwawe w miękkich tkankach i powierzchniowe stłuczenia lewego
> policzka. Z charakteru tych obrażeń doktor Kawecki wysnuł, że poseł uderzył
> Marchela ze średnią siłą.
Gra słów. Czy odepchnięcie uderzeniem w policzek jest nieprawdopodobne
albo czy waląc napastnika w policzek "ze średnią siłą" możemy mówić o
celowym zabójstwie?
>
> Gdy cztery lata temu przeczytałem prokuratorskie akta sprawy Marchela, też
> miałem wątpliwości. Nie wiadomo na przykład, dlaczego poseł Jackiewicz,
> dowiedziawszy się o napaści na żonę i dziecko, nie zawiadomił policji.
> Zamiast tego ruszył sam na poszukiwanie.
Z podlinkowanego wcześniej materiału wynika, ze on nikogo nie szukał,
tylko żona przypadkowo napastnika w przejeżdżającym autobusie zobaczyła.
>
> "To był odruch - tłumaczył. - Mógł przecież skrzywdzić kogoś innego".
Mógł - zaite. Tylko przedmiotem postępowania nie było to,czy włąśiwą
osobę spoliczkował. Dla konstrukcji obrony koniecznej nie ma to nic do
rzeczy.
>
> To dlaczego, gdy poszukiwania zakończyły się fiaskiem, poszedł z rodziną na
> zakupy do pobliskiego sklepu? Czy uznał, że napastnik nie jest już groźny?
Jakie znaczenie ma to, co on uznał? Może zdroworozsądkowo uznał, że choć
napastnik jest groźny, to wobec braku realnych szans na jego
odnalezienie nic zrobić nie może. Miał stać na chodniku i pięścią
wymachiwać. Dla mnie jego zachowanie jest całkiem racjonalne.
Zawiadomienie mógł spokojnie złożyć następnego dnia.Sytuacja się
zmieniła, gdy żona rozpoznała napastnika.
>
> Tłumaczył też, że chciał odwieźć roztrzęsioną żonę do domu, a dopiero potem
> złożyć doniesienie. Ale jak miał opisać napastnika, skoro go nigdy nie
> widział?
Bardzo celna uwaga. Zapewne i tak trzeba by było przesłuchać żonę albo
poszukać, czy gdzieś w tym rejonie nie ma monitoringu. Tylko, co to
wnosi do sprawy obrony koniecznej?
>
> Nie wiadomo, dlaczego nie udzielił pomocy umierającemu Marchelowi i nie
> wezwał karetki. Mógł nie wiedzieć, że jego stan był krytyczny? Początkowo
> twierdził, że nie dotykał leżącego mężczyzny. Świadkowie jednak zeznali, że
> przeciągnął ciało na trawnik i badał mu puls. Musiał wyczuć, że jest
> całkowicie bezwładne. Dlaczego nic nie zrobił?
No i nieudzielenie pomocy byłoby tu jakąś koncepcją.
>
> Miał też świadomość, że zadany cios musiał być groźny, bowiem po wejściu do
> samochodu powiedział żonie, że faceta zmiksował. - To znaczy, że go tak
> uderzył, że pojechał do szpitala - tak to wytłumaczył śledczym pięcioletni
> Natan.
Skoro pojechał dos zpitala karetką, to jednak ta musiała przyjechać.
>
> Doktor pogotowia Adrian Mrozek, który badał nieprzytomnego Marchela jeszcze
> na przystanku autobusowym, stwierdził, że ma on wybite przednie zęby.
> Świadczyć o tym miały zakrwawione dziąsła i usta pełne krwi, którą musiał
> odsysać podczas badania. (Biegły Kawecki wykluczył taką możliwość. Jego
> zdaniem Marchel stracił uzębienie wcześniej z powodu próchnicy, ale nie
> wyjaśnił, skąd wzięła się zatem krew w jego ustach).
No i mamy dwa sprzeczne dowody. Krew pewnie była od tego, że gość
pokaleczył sobie wnętrze ust o resztki zębów. No ale ustalilimy, że
dostał uderzenie w policzek, więć co w tym odkrywczego?
>
> Jackiewicz zeznał, że stanął w obronie rodziny i zagrodził drogę
> Marchelowi, który ruszył w kierunku jego żony i syna siedzących w
> samochodzie. Nawet jeśli przyjmiemy, że kompletnie pijany Marchel (miał
> wówczas 2,9 promila alkoholu we krwi) skojarzył, że mężczyzna w długim
> czarnym płaszczu, którego prawdopodobnie zobaczył pierwszy raz w życiu, ma
> coś wspólnego z zaczepianym przez niego co najmniej godzinę wcześniej
> dzieckiem, to czy mógł wiedzieć, gdzie to dziecko się schroniło? Czy mógł
> rozpoznać pasażerów siedzących w nieoświetlonym samochodzie, gdy na
> zewnątrz panował mrok?
Wiele w tym mądrości, tylko skąd o tym miał wiedzieć Jackiewicz, czy
napastnik widzi jego żonę, czy nie? Bo sugestia, ze to mało
prawdopodobne jest słuszna.
>
> I czy naprawdę zamroczony alkoholem Marchel chciał zaatakować Jackiewicza?
Może chciał rękami pomachać, a może uciec.Tylko jak to mamy stwierdzić.
No i jak - gdybyśmy nawet jakoś dowiedli, ze chciał tylko uciec dowieść,
ze Jackiewicz o tym wiedział, co on zamierza.
> Poseł zeznał, że wyprzedził atak na siebie. Twierdził, że zaatakował, gdy
> zauważył zaciśniętą pięść napastnika i odchylającą się do tyłu rękę. A może
> nietrzeźwy tylko się wtedy zatoczył?
Może. Teoretycznie, to możemy nawet złożyć, że chciał kata pokazać
posłowi. Tylko co to ma wspólnego z obroną konieczną
>
> Jeszcze jedna wątpliwość. Nie ma pewności, czy osoba, która zaatakowała
> Jackiewiczów w zatłoczonym autobusie, to ten sam mężczyzna, który złapał
> Natana po wyjściu. Chłopiec o napastniku z autobusu mówi "chłopak", choć
> jednocześnie innych mężczyzn nazywa panami.
>
Pewnie. Ale co to ma współnego z ewentualną obroną konieczną?
Resumując artykuł obliczony jest na wzbudzenie sensacji. Ani ze zdrowym
rozsądkiem, ani prawem nie manic wpólnego.
-
40. Data: 2017-10-10 18:23:41
Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "Robert Tomasik" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:59dcdff2$0$649$6...@n...neostrada.
pl...
W dniu 10-10-17 o 10:11, Olin pisze:
>Jackiewicz twierdzi, że tamten sie zamachną i poczuł się zagrożony -
>tu
>już obrona konieczna wchodzi w grę. Nikt nie wskazuje dowodów, by
>było
>inaczej - podobno nikt tego nie widział. Zatem niejasności trzeba
>tłumaczyć na korzyść potencjalnego oskarżonego.
Tylko Robercie - czy jak podejrzany nie bedzie poslem, to prokuratura
bedzie rownie chetna w tlumaczeniu?
Poza tym czy przed takim zamachnieciem nie nalezy sie odruchowo
zaslonic, tylko walic w pysk ?
No, w sumie - skutecznie sie obronil, wiec odruch dobry :-)
>> Nie wiadomo, dlaczego nie udzielił pomocy umierającemu Marchelowi i
>> nie
>> wezwał karetki. Mógł nie wiedzieć, że jego stan był krytyczny?
>> Początkowo
>> twierdził, że nie dotykał leżącego mężczyzny. Świadkowie jednak
>> zeznali, że
>> przeciągnął ciało na trawnik i badał mu puls. Musiał wyczuć, że
>> jest
>> całkowicie bezwładne. Dlaczego nic nie zrobił?
>No i nieudzielenie pomocy byłoby tu jakąś koncepcją.
Jakos jednak karetka i policja sie znalazly na miejscu, wiec chyba nie
mozna mowic o nieudzieleniu pomocy.
A mogl sp* ... i tez nie byloby swiadkow :-)
J.