eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoNieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 180

  • 141. Data: 2008-04-08 12:55:11
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:ftfi18$l96$1@mx1.internetia.pl LM <l...@g...pl>
    pisze:

    >> Konfabulujesz.
    >> Nic tam nie ma, że wie o autentyczności. Po prostu dziwne może wydawać
    >> się nauczycielowi, że chłopakowi wystawia zaświadczenie (nie
    >> zwolnienie) ginekolog i na tej podstawie je kwestionuje.

    > Ty przeczytaj to raz jeszcze: naczycielowi WYDAJE SIĘ ŻE COŚ JEST DZIWNE
    > i na tej podstawie kwestionuje formalnie poprawny dokument.
    > Nawet nie będę tego komentował
    Wcale cię o to nie prosiłem.
    Na wszelki wypadek nigdy nie sprawdzaj jeśli coś ci się _wyda_ nie całkiem w
    porządku.

    --
    Jotte


  • 142. Data: 2008-04-08 13:35:44
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:ftfjcs$p9i$1@mx1.internetia.pl LM <l...@g...pl>
    pisze:

    > - uznać że zaświadczenie jest wąptliwe, a co za tym idzie wyjaśnić
    > wątpliwości
    Nie musi osobiście. Może się tym zająć szkoła jako instytucja. Tak nawet
    lepiej.

    >>> Jeśli natomiast nie kwestionuje jego prawdziwości, to ma obowiązek go
    >>> honorować - tak jak honorują go zakłady pracy, a nawet sądy.
    >> Je honorować - JE.
    >> Temu nie sposób - oczywiście -zaprzeczyć.
    > A honorować w tym kontekście jest tożsame z uznaniem nieobecności za
    > usprawiedliwioną, co powinno zostać w stosowny sposób odnotowane.
    Owszem, to chyba oczywiste.

    >> Podam ci jednak przykład. Otóż w procesie rekrutacji szkoła wymaga sobie
    >> zaświadczeń od konkretnych specjalistów. I nikogo nie obchodzi czy oni
    >> byli dostępni czy nie. Ma być od takiego i basta inaczej braki w
    >> dokumentacji i cześć.
    > To nie jest adekwatny przykład.
    > Tam w wymaganiach jest jawnie sformułowany tego typu wymóg - czy prawny,
    > czy bezprawny to temat na osobną dyskusję - ale jest jawny i konkretny.
    > Gdyby np. w statucie szkoły było to podobnie sformułowane (że określone
    > przypadki zwolnienia wymagają zaświadczenia określonych specjalistów), to
    > wtedy nauczyciel miałby podstawę żeby się tego trzymać.
    Jakbyś uważnie czytał wątek, to zauważyłbyś, że już dawno napisałem o
    możliwościach statutowych (i nie tylko statutowych) regulacji tego typu
    spraw.
    Przykład adekwatny jest.
    A teraz wrómy do mojego pytania z wcześniejszej części dyskusji, które ci
    zadałem, a które ci widać umkło (forma zamierzona) mniej czy bardziej
    celowo - co wówczas, gdy statut takich regulacji nie zawiera?

    > Inna sprawa, czy
    > ta podstawa byłaby zgodna z prawem (moim zdaniem nie). Ale wtedy trzeba
    > by obalać statut szkoły, a dopiero potem decyzje wydane na jego
    > podstawie.
    To zależy od rodzaju regulacji statutowej. Przykładowo zaświadczenie o
    niezdolności do wykonywania ćwiczeń fizycznych i tym samym udziału w
    lekcjach wf spowodowane złamaniem czegośtam wystawione przez ortopedę
    niekoniecznie musi powodować zwolnienie z lekcji matematyki.

    >> Inaczej ma się sprawa z uzasadnieniem prośby o usprawiedliwienie
    >> przedstawianej (niekiedy po prostu tylko słownie) przez rodzica,
    >> prawnego opiekuna czy samego pełnoletniego ucznia. To już kwestia
    >> ocenna, a ocenia nauczyciel. Trzymając się wspomnianego przez ciebie
    >> gruntu "sądowego" - daje wiarę lub nie. Wiąże się to jego obowiązkami
    >> wymienionymi we wzmiankowanych przeze mnie aktach prawnych jest to
    >> całkowicie zrozumiałe (choć może nie dla wszystkich).
    > I znowu - nie dotarła do Ciebie jedna rzecz. Że już nie żyjemy w
    > komuniźmie i to rodzice odpowiadają za dzieci, a nie państwo i jego
    > organy.
    Aaaa, to tu jest pies pogrzebany, takie fobie działają...
    No to ja ci podpowiem, że nigdy nie żyliśmy w komuniźmie, należy odróżnić
    organ państwa od organu państwowego i w tym kontekście myśleć o szkole
    publicznej oraz, że nie zawężaliśmy obszaru dyskusji do szkół finansowanych
    z budżetu.
    Muszisz spróbować zdystansować się od tych uprzedzeń, jeśli ci się uda, to
    właściwe wnioski będziesz miał na wyciągnięcie ręki.

    > Ja nigdy nie proszę nauczyciela o usprawiedliwienie nieobecności
    > dziecka. Ja JĄ USPRAWIEDLIWIAM i jedyne o co proszę, to o odnotowanie
    > tego faktu w stosownej dokumentacji szkolnej.
    Ja, ja, ja. Bufonada.
    A cóż to za argument? Trafisz w końcu na jakiegoś w miarę sensownego belfra,
    co ci nosa przytrze i tyle.

    > Nawet jeśli (czasem) mówię, że proszę o usprawiedliwienie nieobecności -
    > to jest to właśnie ten skrót myślowy - tak naprawdę proszę o
    > odnotowanie MOJEGO usprawiedliwienia.
    Niespecjalnie sensowne ujęcie, ale niech tam.
    Twoja prośba nie musi być spełniona.

    > Nauczyciel uznaniowo traktując jakiekolwiek uzasadnienia tego typu
    > uzurpuje sobie prawo do oceny postępowania rodziców i na tej podstawie
    > podejmowania jakichś działań.
    Nie uzurpuje. On je ma. On nie tylko uczy, ale i wychowuje.

    > Wbij sobie raz do głowy, że NAUCZYCIEL NIE MA TAKIEGO PRAWA. Jego g...no
    > obchodzi dlaczego ja podjąłem decyzję o tym, że dziecko nie pójdzie do
    > szkoły, bo to jest moje dziecko i ja mam prawo do takiej decyzji. Nie
    > muszę podawać uzasadnienia dla mojej decyzji - co jest chyba oczywiste
    > - bo mogą to być powody, których nie chcę podawać do wiadomości osób
    > trzecich, w tym nauczyciela.
    > Z punktu widzenia dziecka i obowiązku szkolnego JA za ten obowiązek
    > odpowiadam, ja za tę nieobecność odpowiadam, a zatem JA ją
    > usprawiedliwiam (lub nie) co nauczyciel odnotowuje w stosownej ewidencji.
    > Nauczyciel może jedynie uznać że nie realizuję właściwie swoich
    > obowiązków jako rodzic - i na tej podstawie podejmować stosowne
    > działania. Ale to nie ma nic wspólnego z ewidencją usprawiedliwień.
    Oto przykład jak jednostronność myślenia i brak wiedzy prowadzą na manowce.
    W tym ujęciu uczeń pełnoletni sam odpowiadający za siebie, może podjąć próbę
    usprawiedliwienia nieobecności na zasadzie "nie byłem na zajęciach, bo
    podjąłem taką decyzję", a nauczyciel miałby takie coś odnotować jako
    nieobecność usprawiedliwioną.
    Pogrążasz się w absurdach.

    > Jeśli dziecko będzie przez 90% roku szkolnego nieobecne, a ja te
    > nieobecności usprawiedliwię, to w ewidencji wszystkie jego niebecności
    > powinny być zapisane jako usprawiedliwione. Co nie zmienia faktu, że
    > nauczyciel powinien zgłosić (w odpowienim trybie - tego rozwijał tu nie
    > będę), że jego zdaniem nie jest z winy rodziców realizowany obowiązek
    > szkolny. To wszystko.
    Nonsensy piszesz. Tobie się tak tylko wydaje. Ty sobie możesz podrygiwać ile
    chcesz. Ale nie ty decydujesz czy nauczyciel usprawiedliwi nieobecność
    ucznia na podstawie twojego bełkotu. Nauczyciel realizuje nie tylko program
    dydaktyczny ale i wychowawczy, w którym zawiera się kształtowanie
    odpowiedniego stosunku do zdobywania wiedzy, odpowiedzialności itp. itd. (a
    w ogóle to odsyłałem do rozporządzenia o ocenianiu - przeczytane?).
    Takiego rodzica jak ty, to trzeba po prostu krótko za twarz i przywołać do
    porządku, żeby nie przeszkadzał. Masz tylko tyle szczęścia (o ile swoje
    anonsowane tu działania realizujesz w praktyce, a nie w wyobraźni), że
    belfry zawzwyczaj tchórzliwe są, kładą uszyska po sobie i wycofują się
    rakiem.
    Życzę trafienia na takiego, co cię do pionu przywróci i naprostuje
    odpowiednio.

    >>> Gołosłowie to jest to, o czym ty piszesz, bo ja podałem w dalszej
    >>> części mejla KONKRETNE PODSTAWY PRAWNE
    >> Dobra, możesz powtórzyć? Bo ja tych konkretów nie widzę, serio.
    >> Nieadekwatne artykuły z UOSO masz na myśli czy co innego?
    > Nie będę pisał dwa razy, masz archiwum możesz przejrzeć
    Nie chce mi się, bo starałem się cię czytać uważnie, przynajmniej na tyle,
    na ile było warto.
    Dziwne tylko, że chce ci się jednak te swoje bzdury wypisywać tyle razy, a
    konkretów (jeśli w ogóle były) - jakoś nie.

    --
    Jotte


  • 143. Data: 2008-04-08 13:51:35
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: witek <w...@g...pl.invalid>

    Szerr wrote:
    > Dnia Tue, 8 Apr 2008 13:00:39 +0200, LM napisał(a)
    > w:<news:ftfjcs$p9i$1@mx1.internetia.pl>:
    >
    >> I znowu - nie dotarła do Ciebie jedna rzecz. Że już nie żyjemy w komuniźmie
    >> i to rodzice odpowiadają za dzieci, a nie państwo i jego organy.
    >
    > Do ciebie nie dotarła rzecz znacznie ważniejsza: że państwo demokratyczne
    > też zmusza do pewnych rzeczy swoich obywateli oraz ich kontroluje.
    > Przeczytaj art. 18 i art. 19 ust. 1 pkt 1 ustawy oświatowej.

    I owszem zmusza.
    Ale dalej nie daje prawa, żeby nauczyciel sobie usprawiedliwiał lub nie
    nieobecności.
    Co najwyżej dalej prawo przumszenia do chodzenia do szkoły niezależnie
    od tego czy obecności rodzić usprawiedliwił czy nie.
    I to nie szkole a sądowi.


    >
    > A teraz z komentarza Pilicha:
    >
    > ">>Regularnym uczęszczaniem na zajęcia szkolne<< jest takie uczestnictwo w
    > nich dziecka, aby brało udział we wszystkich zajęciach przewidzianych w
    > planie zajęć dla danej szkoły i danego oddziału.
    >
    > "Dyrektorzy szkół część obowiązków nałożonych na rodziców >>kontrolują<<, a
    > przy części z nich >>współdziałają<< z rodzicami. Te bardzo dalekie od
    > precyzji sformułowania należy rozumieć jako rozgraniczenie przez
    > ustawodawcę sfery obowiązków nadających się do egzekucji administracyjnej
    > od tych, gdzie dyrektor lub gmina mogą rodzicom jedynie pomóc i obowiązek z
    > samej swej istoty nie nadaje się do egzekucji."
    >
    > Dalej Pilich dzieli działania dyrektora szkoły na władcze (dotyczące
    > obowiązków rodziców wymienionych w art. 18 pkt 1, 2 i 5) oraz niewładcze
    > (art. 18 pkt 3 i 4. Sam widzisz, że w kwestii regularnego posyłania dziecka
    > do szkoły dyrektor uprawniony jest do kontroli władczej.

    I ma prawo do kontroli. Do kontroli czy dziecko chodzi do szkoły.

    > Oczywistym jest, iż nieobecność usprawiedliwiona ucznia nie może być
    > traktowana jako niespełnianie obowiązku i nie może być podstawą działań
    > władczych dyrektora szkoły. Z nieobecnością nieusprawiedliwioną jest
    > dokładnie odwrotnie.
    Własnie to nie jest oczywiste.
    Szkoła może kontrolowac czy rodzic posyła dziecko do szkoły czy nie.
    I nic po za tym. Dlaczego dziecko w szkole nie było. Nauczycielowi nic
    nie do tego.
    Ewnetualne spory na temat czy rodzic wypełnia obowiązek szkolny czy nie
    rozstrzygnie sąd i dopiero wówczas rodzic sie bedzie tłumaczył.
    Wcześniej nie.



    >
    > Tak więc dyrektor szkoły (w praktyce jego pracownik) w ramach kontroli
    > posyłania dziecka do szkoły decyduje, co można uznać za usprawiedliwioną
    > przyczynę absencji, a co niestety nie, choćby i rodzice uważali inaczej.

    To już sobie sam wymyśliłeś.


    >
    > Nieobecności usprawiedliwione ucznia to nie jest nierealizowanie obowiązku
    > szkolnego z winy rodziców. Nieobecności nieusprawiedliwione - jest wina
    > rodziców. I na tym zasadza się uprawnienie szkoły do oceny powodów
    > nieobecności i dokonywania usprawiedliwień.
    >

    Wiesz co. Bredziesz.


  • 144. Data: 2008-04-08 14:08:32
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: witek <w...@g...pl.invalid>

    Jotte wrote:

    > No to ja ci podpowiem, że nigdy nie żyliśmy w komuniźmie,

    Wiesz. Za takie zdanie od co niektórych osób dostałbys po gębie zanim
    byś zdążył to zdanie do końca wypowiedzieć.
    To tak po za tematem.


  • 145. Data: 2008-04-08 14:12:48
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: Szerr <n...@p...pl>

    Dnia Tue, 08 Apr 2008 08:51:35 -0500, witek napisał(a)
    w:<news:ftft98$8q6$5@inews.gazeta.pl>:

    >> Oczywistym jest, iż nieobecność usprawiedliwiona ucznia nie może być
    >> traktowana jako niespełnianie obowiązku i nie może być podstawą działań
    >> władczych dyrektora szkoły. Z nieobecnością nieusprawiedliwioną jest
    >> dokładnie odwrotnie.
    > Własnie to nie jest oczywiste.
    > Szkoła może kontrolowac czy rodzic posyła dziecko do szkoły czy nie.
    > I nic po za tym. Dlaczego dziecko w szkole nie było. Nauczycielowi nic
    > nie do tego.
    > Ewnetualne spory na temat czy rodzic wypełnia obowiązek szkolny czy nie
    > rozstrzygnie sąd i dopiero wówczas rodzic sie bedzie tłumaczył.
    > Wcześniej nie.

    Wcześniej dyrektor uzna, że nie wypełniasz obowiązku z przyczyn
    nieusprawiedliwionych, na podstawie tego dyrektorskiego uznania zostanie
    wszczęte postępowanie egzekucyjne, zafasujesz grzywnę, którą zapłacisz -
    choćby i głośno becząc, że mądry Polak po szkodzie i trzeba było jemu
    słuchać, jak na pl.soc.prawo ludzie klarowali mu rzeczy oczywiste.

    Wcześniej może nastąpić jeszcze jedna rzecz: nauczyciele postanowią
    wyciągnąć wobec twojego dziecka konsekwencje wychowawcze za
    nieusprawiedliwioną - w ich ocenie - absencję.

    >> Nieobecności usprawiedliwione ucznia to nie jest nierealizowanie obowiązku
    >> szkolnego z winy rodziców. Nieobecności nieusprawiedliwione - jest wina
    >> rodziców. I na tym zasadza się uprawnienie szkoły do oceny powodów
    >> nieobecności i dokonywania usprawiedliwień.
    > Wiesz co. Bredziesz.

    Której myśli z powyższego wywodu nie rozumiesz?

    --
    Quid leges sine moribus?


  • 146. Data: 2008-04-08 14:22:54
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:ftfu91$8q6$9@inews.gazeta.pl witek
    <w...@g...pl.invalid> pisze:

    >> No to ja ci podpowiem, że nigdy nie żyliśmy w komuniźmie,
    > Wiesz. Za takie zdanie od co niektórych osób dostałbys po gębie zanim byś
    > zdążył to zdanie do końca wypowiedzieć.
    Mam takich w dupie.
    Bronić się umiem i nie wiadomo czyja gęba byłaby w gorszym stanie.
    Podpowiem ci też całkiem za darmo pseudoznawco prawa, że jak ja obiję ryja
    napadającemu mnie bandziorowi to w obronie własnej, jak on mnie to wyroczek
    ładny być może.

    > To tak po za tematem.
    To u ciebie nic dziwnego, przywykłem.

    --
    Jotte


  • 147. Data: 2008-04-08 14:23:49
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: witek <w...@g...pl.invalid>

    Szerr wrote:
    > Dnia Tue, 08 Apr 2008 08:51:35 -0500, witek napisał(a)
    > w:<news:ftft98$8q6$5@inews.gazeta.pl>:
    >
    >>> Oczywistym jest, iż nieobecność usprawiedliwiona ucznia nie może być
    >>> traktowana jako niespełnianie obowiązku i nie może być podstawą działań
    >>> władczych dyrektora szkoły. Z nieobecnością nieusprawiedliwioną jest
    >>> dokładnie odwrotnie.
    >> Własnie to nie jest oczywiste.
    >> Szkoła może kontrolowac czy rodzic posyła dziecko do szkoły czy nie.
    >> I nic po za tym. Dlaczego dziecko w szkole nie było. Nauczycielowi nic
    >> nie do tego.
    >> Ewnetualne spory na temat czy rodzic wypełnia obowiązek szkolny czy nie
    >> rozstrzygnie sąd i dopiero wówczas rodzic sie bedzie tłumaczył.
    >> Wcześniej nie.
    >
    > Wcześniej dyrektor uzna, że nie wypełniasz obowiązku z przyczyn
    > nieusprawiedliwionych, na podstawie tego dyrektorskiego uznania zostanie
    > wszczęte postępowanie egzekucyjne, zafasujesz grzywnę, którą zapłacisz -
    > choćby i głośno becząc, że mądry Polak po szkodzie i trzeba było jemu
    > słuchać, jak na pl.soc.prawo ludzie klarowali mu rzeczy oczywiste.

    prawo dyrektora. Sprawę wnieść może. Co do grzywny decyzja będzie
    należała do sądu, nie do dyrektora. Więc nie wyrokowałbym za wcześnie
    kto dostanie grzywnę a kto zostanie zjechany przez sąd za zawracanie mu d...



    >
    > Wcześniej może nastąpić jeszcze jedna rzecz: nauczyciele postanowią
    > wyciągnąć wobec twojego dziecka konsekwencje wychowawcze za
    > nieusprawiedliwioną - w ich ocenie - absencję.

    Akurat większość nauczycieli jest normalnych, choć część należałoby
    wysłać na przymusową emeryturę dużo wcześniej.
    Z nauczycielami, którym się wydaje, że im wszystko wolno akurat można
    sobie bardzo łatwo poradzić.


    >
    >>> Nieobecności usprawiedliwione ucznia to nie jest nierealizowanie obowiązku
    >>> szkolnego z winy rodziców. Nieobecności nieusprawiedliwione - jest wina
    >>> rodziców. I na tym zasadza się uprawnienie szkoły do oceny powodów
    >>> nieobecności i dokonywania usprawiedliwień.
    >> Wiesz co. Bredziesz.
    >
    > Której myśli z powyższego wywodu nie rozumiesz?
    >

    To w ogóle nie rozumiesz tego co czytasz w książkach.


  • 148. Data: 2008-04-08 14:49:17
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: witek <w...@g...pl.invalid>

    Jotte wrote:
    > W wiadomości news:ftfu91$8q6$9@inews.gazeta.pl witek
    > <w...@g...pl.invalid> pisze:
    >
    >>> No to ja ci podpowiem, że nigdy nie żyliśmy w komuniźmie,
    >> Wiesz. Za takie zdanie od co niektórych osób dostałbys po gębie zanim
    >> byś zdążył to zdanie do końca wypowiedzieć.
    > Mam takich w dupie.
    > Bronić się umiem i nie wiadomo czyja gęba byłaby w gorszym stanie.
    > Podpowiem ci też całkiem za darmo pseudoznawco prawa, że jak ja obiję
    > ryja napadającemu mnie bandziorowi to w obronie własnej, jak on mnie to
    > wyroczek ładny być może.

    Nic nie zrozumiałeś.


  • 149. Data: 2008-04-08 14:58:04
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: Szerr <n...@p...pl>

    Dnia Tue, 08 Apr 2008 09:23:49 -0500, witek napisał(a)
    w:<news:ftfv5m$8q6$11@inews.gazeta.pl>:

    >> Wcześniej dyrektor uzna, że nie wypełniasz obowiązku z przyczyn
    >> nieusprawiedliwionych, na podstawie tego dyrektorskiego uznania zostanie
    >> wszczęte postępowanie egzekucyjne, zafasujesz grzywnę, którą zapłacisz -
    >> choćby i głośno becząc, że mądry Polak po szkodzie i trzeba było jemu
    >> słuchać, jak na pl.soc.prawo ludzie klarowali mu rzeczy oczywiste.
    > prawo dyrektora. Sprawę wnieść może. Co do grzywny decyzja będzie
    > należała do sądu, nie do dyrektora. Więc nie wyrokowałbym za wcześnie
    > kto dostanie grzywnę a kto zostanie zjechany przez sąd za zawracanie mu d...

    A to postępowanie egzekucyjne w administracji prowadzi sąd?

    Nie o to zresztą spór. Kwestionowałeś przecież - niesłusznie - samą zasadę,
    zgodnie z którą dyrektor szkoły ma uprawnienie rozstrzygać i oceniać
    kwestie przyczyn nieobecności ucznia w szkole i kwalifikowania ich w
    kategoriach usprawiedliwione/nieusprawiedliwione.

    >>>> Nieobecności usprawiedliwione ucznia to nie jest nierealizowanie obowiązku
    >>>> szkolnego z winy rodziców. Nieobecności nieusprawiedliwione - jest wina
    >>>> rodziców. I na tym zasadza się uprawnienie szkoły do oceny powodów
    >>>> nieobecności i dokonywania usprawiedliwień.
    >>> Wiesz co. Bredziesz.
    >> Której myśli z powyższego wywodu nie rozumiesz?
    > To w ogóle nie rozumiesz tego co czytasz w książkach.

    Merytorycznie: jest twoim zdaniem wina rodziców w przypadku nieobecności
    usprawiedliwionej?

    --
    Quid leges sine moribus?


  • 150. Data: 2008-04-08 15:08:17
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:ftg0le$8q6$12@inews.gazeta.pl witek
    <w...@g...pl.invalid> pisze:

    >>>> No to ja ci podpowiem, że nigdy nie żyliśmy w komuniźmie,
    >>> Wiesz. Za takie zdanie od co niektórych osób dostałbys po gębie zanim
    >>> byś zdążył to zdanie do końca wypowiedzieć.
    >> Mam takich w dupie.
    >> Bronić się umiem i nie wiadomo czyja gęba byłaby w gorszym stanie.
    >> Podpowiem ci też całkiem za darmo pseudoznawco prawa, że jak ja obiję
    >> ryja napadającemu mnie bandziorowi to w obronie własnej, jak on mnie to
    >> wyroczek ładny być może.
    > Nic nie zrozumiałeś.
    W twoim blekocie nie ma nic do rozumienia.
    Doucz się abyś wiedział, co to jest komunizm.

    --
    Jotte

strony : 1 ... 10 ... 14 . [ 15 ] . 16 ... 18


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1