Przykrafiła mi się chora sytuacja. Żałosne mailowe doniesienie na mnie
do prokuratury w innym mieście niż moje i donosiciela. Życzliwy nie
został nawet przesłuchany (brak protokołu w aktach sprawy) za to
korespondował z policją prowadzącą postępowanie (wydruki korespondencji
już w aktach sprawy są). Dla mnie to dość jasne - niczym niedawnemu
renciście z Elbląga - próbowano mi przysporzyć problemów. Oczywiście
nasza chwalebna prokuratura rodem z głębokiego PRLu przyklasnęła.
Przejrzałam akta sprawy i nie widzę tam nic, dokładnie nic, w zakresie
dowodów a jedynie jakieś poszlaki.

Właśnie otrzymałam zawiadomienie o przekazaniu przez prokuraturę (z
owego innego miasta niż moje) aktu oskarżenia do sądu (właściwego dla
mojego miejsca zamieszkania). I właśnie się zastanawiam, kto będzie mnie
oskarżał - prokurator przygotowujący akt oskarżenia czy prokurator
miejscowy? Logiczną odpowiedzią byłaby druga ewentualność, ale z racji
słabego (by nie rzec jego braku) materiału dowodowego to wydaje się
podłożeniem zgniłego jaja miejscowemu prokuratorowi.

Będę wdzięczna za zaspokojenie mojej ciekawości. :)


Aha, jak długo (orientacyjnie) moje trwać wniesienie na wokandę w sądzie
grodzkim? tygodnie, miesiące? Chciałabym to zakończyć dość szybko.


pzdr
Ania