eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoJak się przygotować na wojnę reklamacyjną z PKP PR? › Jak się przygotować na wojnę reklamacyjną z PKP PR?
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!newsfeed.pionier.net.pl!news.glorb.com!p
    ostnews.google.com!l42g2000hsc.googlegroups.com!not-for-mail
    From: Raisa <a...@g...com>
    Newsgroups: pl.soc.prawo
    Subject: Jak się przygotować na wojnę reklamacyjną z PKP PR?
    Date: Mon, 8 Sep 2008 11:10:31 -0700 (PDT)
    Organization: http://groups.google.com
    Lines: 205
    Message-ID: <6...@l...googlegroups.com>
    NNTP-Posting-Host: 81.190.224.94
    Mime-Version: 1.0
    Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2
    Content-Transfer-Encoding: quoted-printable
    X-Trace: posting.google.com 1220897432 9491 127.0.0.1 (8 Sep 2008 18:10:32 GMT)
    X-Complaints-To: g...@g...com
    NNTP-Posting-Date: Mon, 8 Sep 2008 18:10:32 +0000 (UTC)
    Complaints-To: g...@g...com
    Injection-Info: l42g2000hsc.googlegroups.com; posting-host=81.190.224.94;
    posting-account=PEz0VAoAAACz8dbEKxzdvKoCXovYuGX6
    User-Agent: G2/1.0
    X-HTTP-UserAgent: Mozilla/5.0 (Windows; U; Windows NT 5.1; pl; rv:1.9.0.1)
    Gecko/2008070208 (CFD85425-5FBF-59C0-F513-50C566797352)
    Firefox/3.0.1,gzip(gfe),gzip(gfe)
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.prawo:552459
    [ ukryj nagłówki ]


    Wszystkim zainteresowanym i zaprawionym w bojach reklamacyjnych
    polecam lekturę o najgorszej podróży w życiu, jaką zafundowało mi i
    mojemu chłopakowi PKP PR z jednoczesną prośbą o poradę jak dochodzić
    swoich praw. Streszczając - z 25-godzinnej podróży z Wrocławia do
    Warszawy i z powrotem blisko 8 godzin spędziliśmy koczując w bezruchu
    w pociągu i na obskurnym warszawskim peronie. Ale po kolei.

    Sobota godz. 9.10 - wsiadamy sobie spokojnie do pociągu PKP PR Wrocław
    - Olsztyn wybierając się do Warszawy na wyczekany Red Bull X-fighters.
    I wszystko pięknie aż do godz. Ok. 11, kiedy to koło Ozimka
    (zapamiętamy tą małą dziurę do końca życia) nasz rozpędzony pociąg na
    przejeździe kolejowym wpada na samochód osobowy. Latające zderzaki,
    koła, chmura dymu, smród benzyny i oleju... groza. Jak po kilometrze
    pociąg wyhamował okazało się, że pasażerowie auta (które nomen omen
    pchaliśmy przed sobą przez ten kilometr) nie żyją - ojciec z
    kilkuletnim synem... Tragedia, głupota, brak wyobraźni - to już bez
    komentarza.
    Po pierwszym szoku zaczęliśmy dzwonić do informacji PKP z pytaniem: co
    my jako pasażerowie możemy zrobić i w jaki sposób możemy jednak
    dojechać do tej Warszawy (zwłaszcza, że na tym odcinku były tylko
    jedne jedyne tory, więc praktycznie zablokowaliśmy przejazd Opole-
    Częstochowa). Po półtora godziny od wypadku informacja PKP nie
    wiedziała nawet o takim zajściu, 4 kolejne panie na informacji
    odbijały nas jak ping-ponga do kierownika pociągu (który oczywiście
    kręcił się przy wypadku razem z policją, prokuraturą, ratownikami, i
    strażą) albo do kolejnych informacji regionalnych - wrocławskiej,
    opolskiej. Do znudzenia powtarzano nam, że nikt poza kierpociem i
    dyżurnym ruchu nie wie co mają zrobić spieszący się pasażerowie i
    gdzie uzyskać jakąkolwiek informację na temat tego czy w ogóle stąd
    ruszymy, kiedy, w którą stronę, czy mamy prawo do przesiadki i
    skorzystania z szybszego pociągu, by jednak na czas dotrzeć na
    miejsce... Kierpoć powtarzał tylko w biegu - czekamy na prokuraturę...
    ruszymy za 3-4 godziny... A do dyżurnego ruchu Panie nie mogły nam podać
    numeru, bo to telefon prywatny <sic!> i oni nie udzielają takich
    informacji. To samo jeśli chodzi o tzw. transport zastępczy - Panie
    nie wiedzą czy wolno nam wrócić na koszt PKP do domu, nie wiedzą czy
    możemy pojechać do najbliższej stacji i kontynuować podróż np.
    ekspresem albo inną trasą... Nic nie wiedzą a my siedzimy i czekamy...
    W Warszawie mieliśmy być o 15.05. Z miejsca wypadku ruszyliśmy o
    16.00. Do Warszawy dotarliśmy z pięciogodzinnym opóźnieniem, czyli o
    20.25 a kierpoć pożegnał nas optymistycznym akcentem: "Jak państwo
    bardzo chcą to mogą dochodzić odszkodowania czy tam reklamacji, ale to
    przegrana sprawa, bo to przecież nie z winy PKP było to opóźnienie."
    Na red bulla się oczywiście spóźniliśmy, ale dotarliśmy, więc nie
    można powiedzieć, że PKP zaprzepaściło nasze bilety za 260 zł

    I teraz pytania do doświadczonych i znających się na reklamacjach ;)
    - zgodnie z Prawem Przewozowym ("Art. 18. 1. Jeżeli przed rozpoczęciem
    przewozu lub w czasie jego wykonywania zaistnieją okoliczności
    uniemożliwiające jego wykonanie zgodnie z treścią umowy, przewoźnik
    jest obowiązany niezwłocznie powiadomić o tym podróżnych oraz zapewnić
    im bez dodatkowej opłaty przewóz do miejsca przeznaczenia przy użyciu
    własnych lub obcych środków transportowych (przewóz zastępczy).
    2. W razie przerwy w ruchu lub utraty połączenia przewidzianego w
    rozkładzie jazdy, podróżnemu przysługuje zwrot należności za cały
    przerwany przejazd, a ponadto może on bezpłatnie powrócić do miejsca
    wyjazdu, chyba że przewoźnik nie ma możliwości
    zorganizowania takiego przewozu.)

    Pasażerowie mają prawo do transportu zastępczego (o którym jak widać
    nikt nie potrafi podróżnych poinformować) i/lub zwrotu kosztów
    przejazdu.
    - Czy na tej podstawie mogę dochodzić zwrotu kosztu przejazdu, który
    był niezgodny z zawartą umową (czyli biletem) bo była to (moim
    zdaniem) 'przerwa w ruchu'?
    - Co więcej przewoźnik nie wywiązał się z ciążącego na nim obowiązku
    zapewnienia transportu zastępczego? (nie mówiąc już nawet o całkowitym
    braku informacji nt. tego jak z tego prawa skorzystać).

    Ale to nie koniec niestety, bo przecież czekała nas jeszcze droga
    powrotna z Wawy do Wrocławia, która niestety również nie obyła się bez
    niemiłych niespodzianek, nerwów, czekania i rażącej niekompetencji
    PKP.

    Mieliśmy alternatywy na powrót do Wrocławia: pociąg o 0:54 przez
    Katowice oraz 0:50 przez Poznań z przesiadką na TLK. Pani w okienku na
    Centralnym odmówiła nam sprzedaży biletu na połączenie przez Katowice
    tłumacząc, że zostało już sprzedanych bardzo dużo biletów i trzeba
    uzyskać zgodę kierpocia i dopiero wtedy ona może sprzedać bilet.
    Daliśmy za wygraną i stwierdziliśmy, że jedziemy z przesiadką w
    Poznaniu. Pani niestety ponownie odmówiła - tym razem nie chciała nam
    sprzedać biletu bezpośrednio do Wrocławia, a jedynie do Poznania.
    Stwierdziła, że ona nie wie czy w TLK z Poznania do Wrocławia będą
    miejsca i dlatego nie może nam sprzedać biletu. Paranoiczna sprawa,
    ale cóż zrobić - kupiliśmy do Poznania i poszliśmy na peron.
    Pociąg podjechał z - jakże by inaczej - opóźnieniem. Jednak pół
    godzinki nie zrobiło już na nas wrażenia. I my i pozostałe 300-400
    osób (wracających z Red Bulla lub 3 innych imprez masowych, jakie tego
    dnia odbywały się w Wawce) czekających na peronie czekaliśmy
    cierpliwie. I przyjechał nasz opóźniony ekspres Moskwa-Berlin. Z
    JEDNYM WAGONEM PKP i jakimiś 11 rosyjskimi kuszetkami. Wiele już
    widziałam w PKP, bo przecież jeździłam nie raz na Woodstock tzw.
    bydlęcymi wagonami wypakowanymi po sufit, ale tym razem mnie zupełnie
    zatkało. Panie na Centralnym się nieźle spisały: SPRZEDAŁY PONAD 300
    BILETÓW NA PRZEJAZD JEDNYM WAGONEM!
    Idę do kierpocia zapytać, co mam zrobić skoro mam bilet na pociąg, do
    którego nie jestem w stanie wsiąść. A on mi ze znaną kulturą osobistą
    pracowników PKP, że jego to nie interesuje, bo godzinę temu był zwykły
    pociąg pospieszny i trzeba było nim jechać. Polska ułańska fantazja
    wzięła górę i komuś w końcu udało się otworzyć te nieszczęsne ruskie
    kuszety, więc jakaś połowa tłumu wbiła się na korytarze z ulgą -
    korytarz korytarzem, ale grunt że pojedziemy. Ale nie! Wrzeszczący
    kierpoć ruskiego pociągu ściągnął policję, która kazała nam opuścić
    wagony, bo nie mamy przecież na nie biletu... Dalej nikt nie wie czym i
    kiedy możemy jechać. Kierpoć uciekł przed pytaniami pasażerów
    (dosłownie) krzycząc, że on nic nie wie, że nic nie może zrobić, bo
    pociąg powinien ważyć 750 ton a waży już 770 i on nie może ani wagonu
    do niego dostawić (PRZYPOMINAM na jeden wagon w już przeciążonym
    pociągu sprzedano ponad 300 biletów!!!). No to my do okienka
    informacji z pytaniem, co mają w planie zrobić z nami i resztą
    pasażerów wywalonych z podłóg w kuszetach i nie mieszczących się
    nigdzie, ale za to z ważnymi biletami. A Pani nam na to, że możemy
    zwrócić bilet i dostaniemy nawet 100% ich wartości <łaskawcy> a potem
    pojechać o 5 rano. Na pytanie czy pociąg o 5 rano też będzie miał 1
    wagon i sprzedadzą na niego 300 biletów Pani nie potrafiła
    odpowiedzieć...
    Po 2 godzinach koczowania na peronie i awanturach między kierpociami
    polskim i ruskim, kierpociami a tłumem, tłumem a Policją, która nie
    zrobiła nic poza nakazaniem nam opuszczenia pociągów ogłoszono, że
    zostaną dostawione 2 wagony. I wierzcie albo nie - te 300 zmieściło
    się do tych dwóch wagonów. Na stojąco i po sufit, w przeciążonym
    pociągu, ale ruszyliśmy. Nie o 0:50 tylko o 3:05. Kierpoć ani inni PKP-
    owi mundurowi nawet nie próbowali sprawdzić nam biletów - jak do
    toalety nie dało się dojść to co dopiero bilety sprawdzać...

    I tu moje kolejne pytanie:
    - czy za takie opóźnienie, które było tym razem ewidentnie,
    spowodowane rażącym niedbalstwem PKP, mogę dochodzić zwrotu ceny
    biletów? (całości? Części? Jakiej części?)
    - czy może na podstawie Prawa Przewozowego: "Art. 14. 1. Przewoźnik
    jest obowiązany do zapewnienia podróżnym odpowiednich warunków
    bezpieczeństwa i higieny oraz wygody i należytej obsługi." Mogę
    dochodzić zwrotu kosztów biletów? Czy to tylko martwy przepis?
    - czy mogę domagać się zwrotu różnicy w cenie biletów bezpośredniego
    Warszawa-Wr a dwoma biletami (Warszawa-Poznań, Poznań - Wrocław),
    które musiałam kupić, bo Pani w Warszawie odmówiła mi sprzedania
    biletu na całą trasę? Dodam tylko, że na informacji PKP w Poznaniu
    powiedziano mi, że takie uzasadnienie, jakie podała mi Pani w
    Warszawie to jakaś bzdura, bo przy trasie >100 km mogę kupić bilet
    jaki zechcę, a potem w dowolnym momencie np. zrobić do niego dopłatę
    jeśli okaże się, że np. nie ma miejsc. Niestety Pani w warszawskiej
    kasie nie udokumentowała swojej odmowy, więc nie wiem czy jest
    nadzieja.

    Jak widzicie zażaleń jest masa, przepisów złamanych przez PKP również,
    a więc szczerze mówiąc pierwszy raz w życiu nie wiem od czego zacząć
    pisząc reklamację i na które (a może wszystkie) złamane przepisy się
    powołać.
    Jeśli przebrnęliście przez opowieść o naszej kolejowej Odysei i
    możecie mi coś poradzić - piszcie. Jeśli macie podobnie ciężkie
    przejścia z PKP podzielcie się nimi - może to mnie zdopinguje żeby nie
    puścić im czegoś takiego płazem.

    Pozdrawiam

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1