-
Data: 2005-01-06 14:04:14
Temat: Farbowanie włosów w gimnazjum ciąg dalszy dyskusji
Od: "Roman G." <r...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora
[ pokaż wszystkie nagłówki ]Dnia Tue, 04 Jan 2005 22:19:54 +0100, Przemyslaw 'Pshemekan' Plaskowicki
napisał(a) w wiadomości
news:41db087a@news.home.net.pl
>> Wartości zgodnych z programem wychowawczym szkoły - metodami dobranymi
>> przez nauczycieli. Jeżeli udowodnisz, że nauczanie tych wartości jest
>> sprzeczne z szeroko rozumianym dobrem dziecka, ugnę się przed siłą Twoich
>> argumentów i odpuszczę.
> Wartości wpajane w szkole mogą różnić się (i często różnią się) od
> wartości wpajanych w domu rodzinnym. Sprzeczne z szeroko rozumianym
> dobrem dziecka jest jego rozdarcie pomiędzy szkolnym a rodzicielskim
> systemem wartości.
Winę szkoły można by udowodnić tylko w przypadku, gdyby celowo podsycała u
dziecka tzw. konflikt lojalności, czyli w praktyce - nastawiała je przeciw
rodzicom i wyznawanym przez nich wartościom. Sam fakt, że w szkole
obowiązują inne zasady niż w domu, nie szkodzi dobru dziecka i nie powoduje
konfliktu. Jeżeli rodzice nie widzą nic złego w nieuczciwości i drobnych
kłamstewkach (przykład tylko), nie będzie przecież niczym złym, a wręcz
przeciwnie, jeżeli szkoła będzie jednak kładła nacisk na uczciwość i
prawdomówność. Jeżeli rodzice nie widzą niczego złego, gdy 13-letnia
dziewczyna chodzi z pępkiem na wierzchu i wyzywająco się maluje, a
nauczyciele uznają ten strój za nielicujący z powagą szkoły, nieodpowiedni
do miejsca i okoliczności, dziecku się krzywda nie stanie, po prostu do
szkoły będzie się musiała ubierać inaczej, przy rodzicach inaczej.
Nie usłyszy jednak przecież od nauczycieli, że jej rodzice źle ją
wychowują. Dobrze byłoby, gdyby ta zasada niekrytykowania się nawzajem
działała w drugą stronę, tzn. aby rodzice (co robią w sposób czasami
niekulturalny) nie nastawiali dziecka przeciwko szkole i nauczycielom.
Przeciwko szkole, dodajmy, którą sami dziecku wybrali.
Największą odpowiedzialność za dziecko ponoszą tu rodzice. To oni przede
wszystkim powinni zadbać o to, aby _wybrać_dziecku_taką_szkołę, z której
programem wychowawczym są w stanie się zgodzić bez większych zastrzeżeń.
Nie podobają się wymogi dotyczące stroju czy fryzury, trzeba wybrać inną
placówkę. Nie znaczy to jednak, że szkoła tych wymagań nie może stawiać, bo
mają one uzasadnienie wychowawcze i - jak dowodzi praktyka wielu szkół -
mogą wpływać pozytywnie na postawy uczniów, ich stosunek do szkoły i do
nauki.
Jak mówię, jeśli udowodnisz przed sądem, że wymogi opiekuna co do wyglądu
dziecka naruszają jego szeroko rozumiane dobro, to ugnę się przed tym
argumentem.
>>>>>>Krok drugi: ustnie lub pisemnie proszę Cię o zabranie papierów
>>>>>>z sekretariatu i zapisanie dziecka do szkoły, której statut będzie Ci
>>>>>>odpowiadał.
>>>Inaczej, rodzic bardzo często nie ma praktycznego wyboru aby posyłać
>>>dziecko do innej szkoły.
>> Wtedy muszą się dostosować do wszystkich niesprzecznych z prawem wymogów
>> tej placówki. Albo rybki, albo akwarium.
> A co będzie jeśli rodzice się postawią. Powiedzą, że nie zabiorą dziecka
> ze szkoły? Z analizy art. 39 uso, wynika, że w takiej sytuacji (jeśli
> dziecko podlega obowiązkowi szkolnemu) "uczeń ten, na wniosek dyrektora
> szkoły, może zostać przeniesiony przez kuratora oświaty do innej szkoły"
> Zauważ, że art. 39 ust. 2a zabrania skreślenia ucznia z listy uczniów,
> jeśli podlega on obowiązkowi szkolnemu.
Jeśli rodzice z własnej woli nie zmienią placówki na taką, której program
wychowawczy im odpowiada, to ma zastosowanie przymus administracyjny.
Należałoby zastosować oficjalne kary przewidziane w statucie, od upomnienia
wychowawcy na forum klasy do nagany dyrektora, za wszelką cenę podejmować
próby mediacji i przekonania rodziców, ze skoro na terenie tej szkoły
obowiązuje taki porządek prawny, to należy go respektować. Po naganie
(ewentualnie dwóch lub trzech) dyrektora, statuty szkół przewidują
przeniesienie ucznia do innej klasy, potem zostaje już tylko
administracyjne przeniesienie go do innej placówki (robi to kurator na
wniosek szkoły), do takiej pewnie, która tego wymogu nie stawia.
Uważam jednak, że upór rodzica, który by do czegoś takiego doprowadził,
trzeba by nazwać uporem głupim - no i niewłaściwym wypełnianiem obowiązku
nałożonego przez art. 95 § 3 k.r.o.
>>>Cała sprawa sprowadza się do pytania, czy szkoła jest, czy nie jest
>>>organem administracji publicznej? Nie jest. (Bo nigdzie nie ma przepisu
>>>który by ustanawiał szkołę organem administracji; nadto, jak orzekł SN
>>>funkcjonariuszem publicznym jest wyłącznie dyrektor szkoły, jako
>>>"kierownik innej instytucji publicznej"). Zatem czy może wydawać decyzje
>>>administracyjne, jako wykonywanie administracyjnego aktu władztwa? Nie
>>>może.
>> Jak to nie może, jak może. Jak nie wydaje, jak wydaje.
>> Na przykład skreśla ucznia z listy uczniów; może nawet nadać tej decyzji
>> rygor natychmiastowej wykonalności.
> Słusznie. Patrz wyżej, dyrektor wydaje decyzje administracyjne. Nie może
> jednak skreślić z listy uczniów ucznia podlegającego obowiązkowi szkolnemu.
Bo w przypadku obowiązku szkolnego (już nie w przypadku obowiązku nauki)
akurat wg ustawy decyzję wydaje kurator i jest to tylko przeniesienie.
>>>I jeszcze inaczej. Prawo administracyjne, do którego zalicza się także
>>>prawo szkolne, ma taką cechę, która odróżnia ją m.in. od prawa
>>>cywilnego, że organy państwa oraz inne instytucje państwowe, mogą robić
>>>tylko to, na co prawo im jawnie zezwala. (A nie jak w prawie cywilnym,
>>>to, czego prawo im nie zakazuje).
>> Więc wskaż mi podstawę prawną do zadania uczniom pracy domowej.
> Dobre pytanie :-). Nie ma.
Jak dla mnie jest. Mieści się to w ramach podstawowych obowiązków
nauczyciela zapisanych w art. 4 u.s.o. i podstawowych funkcji szkoły
wymienionych w art. 6 k.n., podstawą prawną jest także art. 12.2 k.n.
> Nauczyciele nie zadają prac domowych. Nauczyciele oczekują wiedzy, którą
> dzieci mogą nabyć poprzez wykonanie w domu zalecanych im prac.
To tylko kwestia nazewnictwa. No i zawsze pozostaje problem: a podstawa
prawna dla takiego "oczekiwania wiedzy" jest? ;-)
>>>Wynika to z tego, że jak pisałem powyżej, szkoła
>>>pełni _wyłącznie_ funkcję usługową w stosunku uczniów i ich rodziców.
>> Interesujące, na czym opierasz tę zadziwającą pewność. Przepis, komentarz,
>> orzecznictwo?
> Raczej ideologia. Moim zdaniem szkoła nie ma jakiejś szczególnej misji.
> A skoro tak, to po prostu jest to instytucja usługowa
Ideologia to za mało.
Wkleję tu jeszcze raz:
Homplewicz J. glosa P OSP 1993/7-8/152 - t.2
Glosa do uchwały SN z dnia 21 lipca 1992 r., III CZP 84/92.
Ucznia, także w szkole społecznej z uprawnieniami szkoły publicznej, łączy
z tą szkołą zakładowy stosunek podległości. Przyjęcie przez szkołę opłat
może oznaczać przyjęcie dziecka do szkoły, ale zapłacenie czesnego
oznacza, że rodzice godzą się na to, by ich dziecko podlegało takiemu
prawnemu porządkowi, jaki w tej szkole panuje. A panują tu zakładowe
stosunki prawne z wychowawcą i organami szkoły. W ramach tych stosunków
zakładowych podejmowane są też akty nadzoru, kontroli, władztwa, a
niekiedy nawet decyzje administracyjne - a taką jest skreślenie z listy
uczniów - jako że zmienia to całą sytuację prawną tego ucznia,
użytkownika, a zarazem strony - adresata takiego aktu administracyjnego.
> No dobra. Tylko, że środki, którymi dysponuje szkoła żeby zmusić ucznia
> do uległości są dość słabe. Widzę tylko dwa sposoby: ocena z zachowania
> i przeniesienie do innej szkoły (art. 39 ust. 2a uso). Przy czym wątpię,
> żeby upartego ucznia to przestraszyło. Zwłaszcza, że jeśli dziecko
> dobrze się uczy, a ma tylko niebieskie włosy, to ostatnie mu chyba nie grozi.
Co do przeniesienia (po wyczerpaniu innych kar przewidzianych w statucie)
wcale nie byłbym taki pewien - to po pierwsze. Niemądry upór po prostu może
nie dać szkole wyboru i w imię obrony zasad zapisanych w statucie zmusić do
pójścia aż do końca tej drogi.
Po drugie metod wychowawczych jest całe mnóstwo, ale tego wątku na tej
grupie nie będziemy chyba rozwijać... Krótko tylko: może właśnie odwrotnie
podejść do sprawy wobec aż takiego uporu, może wzorem zdobywania sprawności
harcerskich, stosując zasadę wychowania poprzez "zasługiwanie na...",
opracować wobec ucznia jakieś dodatkowe wymagania (niech choćby nawiąże
współpracę z PCK i pomaga jakiejś staruszce w robieniu zakupów), których
spełnienie nadawałoby drogą wyjątku prawo do pofarbowania włosów...
Po trzecie sama ocena zachowania jest już dość czytelnym komunikatem,
chociażby dla innych uczniów. Nie w każdej sprawie i nie w każdym przypadku
trzeba dziecko zmusić od razu i za wszelką cenę, często trzeba poczekać i
podejmowac kolejne próby tłumaczenia co do słuszności zasad. W tym czasie
niska lub bardzo niska ocena zachowania byłaby komunikatem skierowanym do
innych uczniów: "wasz kolega postępuje niezgodnie z przyjętymi regułami, z
obowiązującym porządkiem prawnym. Próbujemy go przekonać, jest to trudne,
więc musimy wyciągać konsekwencje. Nie naśladujcie."
> To ostre słowa. Naturalnie, że nie. Po prostu mi nie przeszkadzałby jako
> nauczycielowi dowolny (nie-brudny) strój ucznia. Pomiędzy strojem ucznia
> a jego zachowaniem, wartościami i zdolnością do nauki nie ma związku.
W praktyce osobiście też nie jestem wielkim rygorystą w egzekwowaniu
określonego stroju czy fryzury. Ma być w normie i tyle. Jednak że w ogóle
związku nie ma, to tak bym nie powiedział, bo ważna jest tzw. ogólna
atmosfera panująca w szkole - sprzyjająca nauce lub nie - i atmosfera ta
może być podkreślana odpowiednim strojem, dlatego rozumiem szkoły, które
takie wymogi stawiają. Odpowiednim wyglądem podkreślają powagę szkoły jako
miejsca pobierania nauk, jak podczas śpiewania hymnu państwowego powagę
chwili podkreśla się przyjęciem postawy zasadniczej.
Jest to też często - ku zaskoczeniu samych uczniów - bardzo ważny czynnik
identyfikujący ich z własną szkołą (a U NAS w szkole jest zakaz farbowania
włosów i MIMO TO jest to fajna szkoła).
> Na koniec, kilka ogólnych uwag. Nikt z nas nie przeczytał dokładnie
> ustawy o systemie oświaty -- a powinniśmy.
Ja przeczytałem :-)
> Co z tego wynika. Ano, że rzeczywiście prawo nakazuje szkołom nie tylko
> uczyć ale i wychowywać. Jednak, to wychowanie nie bardzo wiadomo jakie
> niby miałoby być. Ustawa wspomina o nim bardzo ogólnikowo, oprócz "prawa
> do wychowania" w art. 1 i niektórych kompetencji szczegółowych o
> wychowaniu wspomina się bardzo rzadko.
Należy wobec tego to pojęcie rozumieć zgodnie z definicją słownikową.
> Co gorsza, szkoła ma funkcje subsydiarne w stosunku do wychowania rodzicielskiego
> (art. 1 pkt 2 uso), ma bowiem wspomagać rodziców.
Uprawnienia szkoły są niezależne, bo wynikają z innej ustawy.
"Wspomaganie wychowawczej roli rodziny" jest w przytoczonem przepisie użyte
w sensie ogólnym i jest - zauważ - zadaniem "systemu oświaty".
Czy babcia, której oddaję dziecko pod opiekę, wspomaga rolę wychowawczą
mojej rodziny? Owszem. Czy jednak może dziecko wychowywać tak, jak _sama_
uważa za słuszne? Owszem. Jeżeli się z czymś nie zgadzam, nie oddaję jej
dziecka pod opiekę.
> Czy Rada Pedagogiczna może wezwać Rodzica w celu złożenia wyjaśnień.
> Oczywiście, nie -- Rada Pedagogiczna może poprosić rodzica o stawienie
> się przed nią w celu złożenia wyjaśnień (nie znalazłem przepisu który by
> mówił, że Rada Pedagogiczna jest organem administracji, jest tylko
> organem szkoły).
> Wezwać rodzica może dyrektor szkoły działający w trybie kpa. Jednak,
> uprawnienia dyrektora sprowadzają się wyłącznie do spraw z zakresu
> obowiązku szkolnego i obowiązku nauki oraz w sprawach skreślenia uczniów
> z listy uczniów.
Właśnie wezwanie przez dyrektora miałem na myśli i nie napisałem, że to RP
ma wzywać. Dyrektor natomiast kieruje bieżącą pracą placówki i ma szersze
kompetencje, niż napisałeś (art. 36 i art. 39 ust. 1 u.s.o.). Ja nie
twierdzę, że dyrektor wzywałby rodziców na posiedzenie RP w trybie kpa,
wezwanie takie byłoby po prostu aktem władztwa zakładowego.
> Z kolei obowiązek szkolny jest to wyłącznie obowiązek uczęszczania
> dziecka do szkoły.
Nie tylko. Jest to również obowiązek przygotowywania się do zajęć
szkolnych, posiadania odpowiednich podręczników i przyborów szkolnych, no i
obowiązek przestrzegania statutu placówki, w której ten obowiązek uczeń
realizuje.
> Jeśli więc niebieskowłose dziecko chodzi do szkoły to
> dyrektor nie może prowadzić postępowania w sprawie wypełniania obowiązku
> szkolnego, skoro jest ten obowiązek spełniany.
W trybie egzekucji administracyjnej nie.
> Ustawa nie nakłada na rodzica obowiązku dostosowywania wyglądu ucznia do wymogów
szkoły --
> rodzic ma bowiem tylko:
> a) dziecko do szkoły posyłać,
> b) umożliwić dziecku przygotowanie się do zajęć w szkole.
> Słowo uczęszczać oznacza: "często, stale gdzieś bywać, dokądś chodzić,
> brać w czymś udział", zatem sama obecność dziecka w szkole w sposób
> systematyczny powoduje, że obowiązek szkolny jest spełniany.
> Można wreszcie wywodzić, że przygotowywanie się do zajęć w szkole,
> oznacza między innymi właściwy ubiór i właściwy kolor włosów. Jednak,
> rodzic ma jedynie zapewnić warunki do przygotowywania się ucznia do
> zajęć, a nie przygotować dziecko do zajęć szkolnych.
Art. 18 u.s.o. milczy faktycznie w kwestii na przykład odpowiedniego
wychowywania dziecka, aby mogło ono prawidłowo funkcjonować wśród
rówieśników, czy też szanować obowiązujący w szkole porządek prawny, a
przecież rodzice mają taki obowiązek. Czy przyjmiemy, że wynika on z
obowiązku szkolnego, czy że z art. 95 § 3 k.r.o. - to sprawa drugorzędna.
U.s.o. wymienia tylko obowiązki rodziców egzekwowalne na drodze egzekucji
administracyjnej, nie sądzę jednak, że są to absolutnie wszystkie obowiązki
rodziców związane z obowiązkiem szkolnym
> Tak więc, w przypadku niebieskowłosego ucznia, zgodzę się, że szkoła ma
> prawo wymagać odpowiedniego (naturalnego) koloru włosów. Nie widzę
> jednak, żadnych prawnych metod zmuszenia ucznia do zmiany tego koloru
> włosów, jeśli uczeń i rodzic się uprze.
Jak pisałem, jeśli uprą się na dobre i szkoła zostanie do tego zmuszona,
może ucznia ukarać za pomocą kar statutowych, do przeniesienia do innej
klasy lub do innej placówki włącznie.
> Ps. Może nowy wątek, bo ten się rozrósł straszliwie...
Zakładam nowy wątek.
RG
Następne wpisy z tego wątku
- 06.01.05 15:04 Roman G.
- 06.01.05 19:36 Robert Tomasik
- 07.01.05 07:42 Roman G.
Najnowsze wątki z tej grupy
- Taka paralela historyczna... Shrek, nie czytaj bo zawału dostaniesz :)
- Taka paralela historyczna... Shrek, nie czytaj bo zawału dostaniesz :)
- "Wyjebongo" 33 i 1/3
- Zastrzelił kolegę
- Sąsiad o aktywistach
- Izrael kontra Hamas
- Korekta faktury Bolt
- Re: Sędzia v. Sędzią prezes SN już zawiadomieniem w prokuraturze
- Czy Sejm RP zahamuje proceder zabijania dla organów?
- Policjant użył broni, na skutek czego jego kolega został ranny.
- znów wrocław
- Re: Antysemici z MTK w Hadze wydali nakazy aresztowania [Izrael odrzuca "fałszywe i absurdalne zarzuty"]
- Dla mr. J.F`a, Trybuna i Wiesiaczka którzy "troszczą" się o państwowe i u których 0 pragmatyzmu
- Ideologia Geniuszy-Mocarzy wer. 9927
- Re: Dla mr. J.F`a, Trybuna i Wiesiaczka którzy "troszczą" się o państwowe i u których 0 pragmatyzmu
Najnowsze wątki
- 2024-11-28 Taka paralela historyczna... Shrek, nie czytaj bo zawału dostaniesz :)
- 2024-11-28 Taka paralela historyczna... Shrek, nie czytaj bo zawału dostaniesz :)
- 2024-11-27 "Wyjebongo" 33 i 1/3
- 2024-11-27 Zastrzelił kolegę
- 2024-11-26 Sąsiad o aktywistach
- 2024-11-26 Izrael kontra Hamas
- 2024-11-26 Korekta faktury Bolt
- 2024-11-25 Re: Sędzia v. Sędzią prezes SN już zawiadomieniem w prokuraturze
- 2024-11-24 Czy Sejm RP zahamuje proceder zabijania dla organów?
- 2024-11-23 Policjant użył broni, na skutek czego jego kolega został ranny.
- 2024-11-23 znów wrocław
- 2024-11-23 Re: Antysemici z MTK w Hadze wydali nakazy aresztowania [Izrael odrzuca "fałszywe i absurdalne zarzuty"]
- 2024-11-21 Dla mr. J.F`a, Trybuna i Wiesiaczka którzy "troszczą" się o państwowe i u których 0 pragmatyzmu
- 2024-11-22 Ideologia Geniuszy-Mocarzy wer. 9927
- 2024-11-22 Re: Dla mr. J.F`a, Trybuna i Wiesiaczka którzy "troszczą" się o państwowe i u których 0 pragmatyzmu