-
1. Data: 2003-12-13 02:57:04
Temat: prawo karne... rozsadne mozliwosc odwolania sie od wyroku?
Od: "MATT" <x...@p...pl>
...sprawa dosc kontrowersyjna... niestety jestem w wielkiej kropce...
"tonacy brzytwy sie chwyta" i publicznie poddaje ja pod sad ogolu
prawniczego (czyt. Was) ...
prawie dwa lata temu zostalem napadniety pod moim domem (nie chce sie teraz
rozwodzic nad motywami i calym scenariuszem wydarzen chyba ze znajde tutaj
zrozumienie i pomocna dlon...) przez faceta ktory wedle sadu (zapadl juz
wyrok 3mies. w zawieszeniu na 3 lata) byl prowokatorem w calej
rozciaglosci...
niestety okolicznosci zmusily mnie do ofensywnej obrony w wyniku czego
doznal obrazen (pow. 7dni... czyli 8 dokladnie)...
prokuratura w poczatkowej wersji postawila mi zarzut z art.
13 $ 1 kk w zw. z art. 148 $ 1 kk i art. 157 $ 1 kk w zw. z art. 11 $ 2 kk
... nooo...:(
co bylo dalej zapewne juz wiecie...
wracajac do wyroku ktory nie jest prawomocny zmieniono mi art na
przekroczenie obrony koniecznej i w uzasadnieniu sad polozyl bardzo duzy
nacisk na wine poszkodawanego (byl zdziwiony ze prokuratura nie pofatygowala
sie postawic zarzutow poszkodawanemu) chociaz adwokat...
wlasnie w sumie problem polega na tym ze z prawem nigdy nie mialem do
czynienia ( student , nie karany) ... i zawierzylem adwokatowi, ktory po
tzw. znajomosci... mnie bronil... teraz mowi ze uratowal mi zycie, chociaz
ja jako laik wiedzialem ze ten zarzut spadnie... a analizujac jego "ciezkie"
zabiegi nie sadze zeby przyczynil sie zbytnio do takiego finalu ktory jak
mowi jest cudem i powinienem... hmmm "bezcennie " byc mu wdzieczny...
to tez jest dluzsza historia ale do tego wyroku dochodzi jeszcze jedna dosc
intrygujaca kwestia... niespodzianka
pana adwokata, przyjaciela rodziny i sasiada ktory swoja droga sam
zaoferowal pomoc...
otoz na poczatku procesu oskarzyciel posilkowy poszkodowanego zazadal
zadoscuczynienia w kwocie 15tys.
na co moj adwokat przystal komentujac ze narazie nie chce draznic sadu, a
jednoczesnie blokuje to mozliwosc wytoczenia mi procesu cywilnego (mam
nadzieje ze wiecie o co chodzi bo niestety ja nie )
potem odbylo sie 5 rozpraw gdzie moj kontakt z adwokatem sprowadzal sie do
paru min. przed rozpoczeciem...
po czym na nastepnym terminie okazuje sie ze jest to zakonczenie i sedzia
pyta sie czy nadal uwzgledniam jego roszczenia...
zbaranialem, brzydko mowiac, ale moj obronca przytaknal w calej rozciaglasci
tej sumy, wiec i ja potwierdzilem nieswiadomy podpisania na siebie poniekad
raz, potwierdzenia mojej winy, a dwa do kwoty ktora jest poza moimi
mozliwosciami... sadzilem ze ma jakis plan, pamietajac nasza rozmowe na
poczatku...
... coz wiecej moge napisac... "jak niewiadomo o co chodzi, to chodzi o
pieniadze"
pomijajac kwestie ze mam "wielki dlug wdziecznosci" do spalcenia... wobec
mojego szlachetnego wybawiciela (czyli ile bym nie dal, bo oczywiscie sie
nie okreslil, to i tak bedzie to zbyt skromne w porownaniu do jego zaslug...
okazuje sie ze ta suma zadoscuczynienia za szkody, wedlug niego jest
smieczna w porownaniu do tego co biedny poszkodowany moglby "od reki"
wywalczyc w sadzie cywilnym... cos okolo 50tys. ?! jesli by traktowac jego
straty wedle prawa np. w przypadku wypadku samoch. to koszty jego leczenia
(z tego co mi wiadomo nie ma trwalych uszkodzen ciala) plus cos na ksztalt
miesiaca zwolnienia lekarskiego (tez student) ... ocencie sami ale dla mnie
nie wiecej niz 5tys. bo z tego co sie orientuje to takie kwestie jak straty
moralne to nie tak jak w usa... zwlaszcza ze w sumie prawda jest taka ze w
usa bylbym niewinny... bronilem sie i staralem zrobic wszystko zeby nie
dopuscic do konfrontacji ( zaznaczam ze byla to interpretacja sadu w
uzasadnieniu wyroku, a nie moj subiektywny osad, choc ma to poprostu
potwierdzenie w dowodach)
konczac... najwyrazniej powinienem byc podwojnie szczesliwy... bo raz ze
chodze na wolnosci a dwa ze bede mogl sie takim
"skromnym" kosztem "okpic"...
wybaczcie mi moj sarkazm... poprostu tak reaguje w sytuacjach stresowych...
a ta ciagnie sie ponad poltora roku
i naprawde... nie zycze takich doswiadczen najgorszemu wrogowi...
prosze Was zatem o wyrozumialosc, obiektywizm i rzeczowe potraktowanie mojej
sytucji...
nie ukrywam ze jestescie moja ostatnia deska ratunku... w poniedzialek jest
ostateczny termin odwolania i tegoz dnia ide
do mojego adwokata... czy jest cos co moge zrobic?
pomozcie prosze...
Mateusz
-
2. Data: 2003-12-13 09:53:37
Temat: Re: prawo karne... rozsadne mozliwosc odwolania sie od wyroku?
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "MATT" <x...@p...pl> napisał w wiadomości
news:brdv61$jm1$1@news.onet.pl...
By móc podpowiedzieć Ci jakoś rozsądnie linię obrony, to jednak musiał byś
opisać same zajście. Bez tego ciężko coś sensownego wymyślić. Z Twoich
słów wynika, ze straciłeś zaufanie do swojego obrońcy. Nie mogę w chwili
obecnej ocenić zasadności jego działań, bo brak mi danych co do przebiegu
zajścia będącego przedmiotem postępowania. Ale skoro zaufanie straciłeś,
to po prostu zmień adwokata i tyle. W chwili obecnej problemem może być
czas. Dziś pewnie już żadnego nie złapiesz, a jak wpadniesz w poniedziałek
z rana, to nie wiem, czy ktoś podejmie się napisania w jeden dzień
sensownego odwołania. Taką rzecz jednak trzeba przemyśleć. Tak więc ja bym
na Twoim miejscu dotychczasowemu zlecił napisanie odwołania nic mu nie
mówiąc, a potem poszedł do innego i się poradził. Za samą poradę nie
powinien nikt wziąć więcej niż 50-100 zł.