Dawno, dawno temu ...
Na początku 2010 roku podpisałem z pewną firmą pośredniczącą w pracy,
umowę o pracę tymczasową. Poinformowano mnie wcześniej, że przy tego
typu umowach wynagrodzenie się dostaje tylko w przypadku gdy pracownik
przejdzie egzamin z tego co wyniesie na szkoleniu. Szkolący miał
jednak nietypowe podejście do szkolonych (nie twierdzę jednak, że był
niekompetentny) a ja sam zareagowałem jak tchórz i w czwartym dniu
darowałem sobie. Poszedłem do swojego pośrednika i powiedziałem jak
sprawa wygląda po czym wróciłem do domu z przeświadczeniem, że dostanę
teraz tylko jakieś pisemka i to wszystko a że zrezygnowałem ze
szkolenia to żadnej wypłaty nie otrzymam.
MYLIŁEM SIĘ.
W tamtym tygodniu przychodzi mi zwykłym listem PIT z mojego byłego
pośrednika z informacją, że ja jednak otrzymałem wynagrodzenie (!!!).
Starałem się zatem skontaktować drogą elektroniczną i nic ale dopiero
kiedy zadzwoniłem udało mi się porozmawiać. Przesłałem tamtej osobie
swoją umowę wraz ze zeskanowanym PIT'em i uzyskałem informację zwrotną
następnego dnia, że wypłata mi jednak przysługiwała i od razu też
dodam tym co to czytają, że większość problemów i owszem bierze się z
tego, że ludzie umów nie czytają jednak byłem przekonany, że wypłata
mi nie przysługuje więc dlatego też i samej umowy nie czytałem prócz
tych najważniejszych punktów.
W każdym razie owej wypłaty z tego co widać nie mam od ponad roku a że
"pracowałem" tam przez około 4 dni to i wysoka ona nie będzie. Moje
pytanie jednak jest takie bo dzisiaj czekam na telefon od nich i będę
się z nimi kontaktował elektronicznie a kto wie czy czasem tam nie
będe musiał iść to jakie mam zająć stanowisko według Was? Ze swojej
strony nie jestem rządnym krwi sk... i nie zamierzam tam jednej
zwymyślać a drugą wybatożyć. Co radzicie?