-
181. Data: 2009-06-02 15:53:31
Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
Od: "Stokrotka" <o...@a...pl>
>Pisanie w ogole bez polskich znakow diakrytycznych tez jest zazwyczaj
>zrozumiale (nikt w tym watku nie narzekal na brak ogonkow).
Mi się to nie podoba.
>W
>przypadkach gdzie moze prowadzic to do nieporozumien zazwyczaj mozna
>zrozumiec znaczenie slowa z kontekstu.
Zwykle, nie zawsze, i utrudnia to czytanie tekstu.
>....anglojezyczni tak maja i jakos zyja.
"Jakoś " nie znaczy , że im z tym miło.
Każdy, kto uczył się angielskiego, wie,
że nie da się tam uczyć jakiegoś słowa tylko z wymowy.
Każde słowo musi być pszyswojone 2 razy: w pisowni i w wymowie.
W polskim, zwykle wystarczy 1 pszyswojenie, bo zwykle pisownia wynika z
wymowy.
(za wyjątkiem oczywiście rz, ch i ó)
--
(tekst w nowej ortografi: ó->u, ch->h, rz->ż lub sz, -ii -> -i)
Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom. reforma.ortografi.w.interia.pl
-
182. Data: 2009-06-02 16:02:46
Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
Od: Mirosław Zalewski <miniopl@CUT_THIS.gmail.com>
czerwiec roku pamiętnego 2009, prawdopodobnie 02. Wielka mądrość na
czytelników pl.soc.prawo,pl.hum.polszczyzna spłynęła, gdy tako rzekł(a)
e...@g...com:
> Moim zdaniem to zle o nas
> swiadczy, ze moralnosc / sprawiedliwosc w prawie praktycznie mamy za
> nic, bo nie stawiamy jej nie tylko ponad, ale nawet na rowni z prawem
> pozytywnym.
Akurat to że nie stawiają (3 os.l.mn., bo ja tam z prawnikami i
prawodawcami żadnej więzi nie czuję żeby się wypowiadać w 1 os.l.mn.)
ponad, świadczy dobrze -- biorąc pod uwagę że moralności ani
sprawiedliwości w gruncie rzeczy nie ma. To wymysły ludzkich umysłów, i
traktowanie ich jako czegoś ponadludzkiego do niczego dobrego nie
doprowadzi. Ponieważ niechybnie poskutkuje stanem, w którym
obowiązujące moralność i sprawiedliwość nie będą podlegały żadnej
dyskusji ani nie będą tolerowały żadnej odmienności. A ponieważ --
niestety -- moralności uniwersalnej nie ma, nie wolno postulować aby
jakaś jedna moralność, sprawdzająca się w danym kontekście kulturowym
(to implikuje konteksty geograficzny i historyczny), obowiązywała także
w innych kontekstach. Bo że coś sprawdza się w jednym miejscu, wcale
nie znaczy że będzie równie dobrze sprawdzać się w innym; de facto może
nawet szkodzić.
Ale jeśli prawo (masz na myśli chyba prawo pisane? Bo że coś jest
spisane i formalnie oraz deklaratywnie obowiązujące, wcale jeszcze nie
świadczy o tym że faktycznie obowiązuje) jest nieprzystające
do kultury w której obowiązuje, to faktycznie jest to wobec niego
poważny zarzut.
--
Niżej podpisany, zamieszkały w http://minio.xt.pl ,
Mirosław Zalewski
-
183. Data: 2009-06-02 16:33:04
Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
Od: e...@g...com
On 2 Cze, 16:53, "Stokrotka" <o...@a...pl> wrote:
> >Pisanie w ogole bez polskich znakow diakrytycznych tez jest zazwyczaj
> >zrozumiale (nikt w tym watku nie narzekal na brak ogonkow).
>
> Mi się to nie podoba.
Tansze SMSy, jak moglas uslyszec w podanym linku. ;)
> Zwykle, nie zawsze, i utrudnia to czytanie tekstu.
Nie utrudnia praktycznie ani troche dla kogos kto sie przyzwyczail, a
przyzwyczajenie co do tej kwestii zajmuje najwyzej kilka dni dla kogos
kto zaczyna.
> >....anglojezyczni tak maja i jakos zyja.
>
> "Jakoś " nie znaczy , że im z tym miło.
Zgadza sie, maja konkursy "spellowania". Ale u nas tez sa konkursy
ortograficzne, wiec...?
> Każdy, kto uczył się angielskiego, wie,
> że nie da się tam uczyć jakiegoś słowa tylko z wymowy.
> Każde słowo musi być pszyswojone 2 razy: w pisowni i w wymowie.
> W polskim, zwykle wystarczy 1 pszyswojenie, bo zwykle pisownia wynika z
> wymowy.
> (za wyjątkiem oczywiście rz, ch i ó)
I tak najgorzej maja Azjaci z ich krzaczkami.
Sami twierdza, ze angielski pamietaja, a swoje krzaczki zapominaja,
gdy tylko nie cwicza czesto czytania.
-
184. Data: 2009-06-02 16:49:15
Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
Od: "Stokrotka" <o...@a...pl>
> >>Pisanie w ogole bez polskich znakow diakrytycznych tez jest zazwyczaj
> >>zrozumiale (nikt w tym watku nie narzekal na brak ogonkow).
>
>> Mi się to nie podoba.
>Nie utrudnia praktycznie ani troche dla kogos kto sie przyzwyczail, ...
"Poszedl do sadu."
czyli "Poszedł do sądu. " czy "Poszedł do sadu."
No odpowiedz?
--
(tekst w nowej ortografi: ó->u, ch->h, rz->ż lub sz, -ii -> -i)
Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom. reforma.ortografi.w.interia.pl
-
185. Data: 2009-06-02 16:56:56
Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
Od: e...@g...com
On 2 Cze, 17:02, Mirosław Zalewski <miniopl@CUT_THIS.gmail.com> wrote:
> czerwiec roku pamiętnego 2009, prawdopodobnie 02. Wielka mądrość na
> czytelników pl.soc.prawo,pl.hum.polszczyzna spłynęła, gdy tako rzekł(a)
> e...@g...com:
>
> > Moim zdaniem to zle o nas
> > swiadczy, ze moralnosc / sprawiedliwosc w prawie praktycznie mamy za
> > nic, bo nie stawiamy jej nie tylko ponad, ale nawet na rowni z prawem
> > pozytywnym.
>
> Akurat to że nie stawiają (3 os.l.mn., bo ja tam z prawnikami i
> prawodawcami żadnej więzi nie czuję żeby się wypowiadać w 1 os.l.mn.)
> ponad, świadczy dobrze -- biorąc pod uwagę że moralności ani
> sprawiedliwości w gruncie rzeczy nie ma. To wymysły ludzkich umysłów, i
> traktowanie ich jako czegoś ponadludzkiego do niczego dobrego nie
> doprowadzi. Ponieważ niechybnie poskutkuje stanem, w którym
Ja ich nie traktuje ponadludzko, ale ius in corda scripta. W danej
spolecznosci kazda normalna jednostka wie lub wyczuwa co jest dobre, a
co zle w danym spoleczenstwie.
> obowiązujące moralność i sprawiedliwość nie będą podlegały żadnej
> dyskusji ani nie będą tolerowały żadnej odmienności. A ponieważ --
> niestety -- moralności uniwersalnej nie ma, nie wolno postulować aby
> jakaś jedna moralność, sprawdzająca się w danym kontekście kulturowym
> (to implikuje konteksty geograficzny i historyczny), obowiązywała także
> w innych kontekstach. Bo że coś sprawdza się w jednym miejscu, wcale
> nie znaczy że będzie równie dobrze sprawdzać się w innym; de facto może
> nawet szkodzić.
Pisalem juz, ze gdyby poslugiwac sie wylacznie prawem pozytywnym /
stanowionym, bez odwolania sie do sprawiedliwosci / prawa naturalnego,
to nie moznaby osadzic zbrodniarzy hitlerowskich oraz dzialaczy
komunistycznych z NRD - dzialali bowiem zgodnie z owczesnym prawem
pisanym / stanowionym / pozytywnym, ktore czesciowo sami tworzyli. Co
wiecej, Hitler i jego partia doszli do wladzy w demokratycznych
wyborach i wszelkie ustawy pod ich rzadami (nawet te razaco
dyskryminujace czesc obywateli Niemiec) byly uchwalane zgodnie z
prawem (pozytywnym), nic sie nie dalo procedurom uchwalania prawa
pozytywnego w hitlerowskich niemczech zarzucic.
> Ale jeśli prawo (masz na myśli chyba prawo pisane? Bo że coś jest
> spisane i formalnie oraz deklaratywnie obowiązujące, wcale jeszcze nie
> świadczy o tym że faktycznie obowiązuje) jest nieprzystające
> do kultury w której obowiązuje, to faktycznie jest to wobec niego
> poważny zarzut.
W naszym prawie pozytywnym jest pelno reliktow prawa komunistycznego,
ktore nie zostaly usuniete (i nie mowie tu tylko o formalnych zapisach
nazw typu Polska Ludowa w ustawie), a ktore gdy spojrzy sie na nie
przez pryzmat prawa naturalnego sa niesprawiedliwe, niemoralne. Bo na
przyklad czymze, jak nie grabieza charakterystyczna dla poprzedniego
ustroju jest odbieranie calosci badz polowy swiadczen przy ich tzw.
zbiegu. Rezimowi komunistycznemu chodzilo o to, zeby czlowiek za duzo
nie mial, wszystkich zrownac bez wzgledu na to czy sie im slusznie
wiecej z jakiegos powodu nalezy czy nie, ale w demokratycznym panstwie
prawa takie praktyki nie powinny miec juz miejsca, szczegolnie gdy
swiadczenia przyznawane sa z zupelnie roznych tytulow, jak np.
emerytura, wypracowana skladkami i swiadczenia specjalne, np. renty
dla inwalidow wojennych i wojskowych przyznane na skutek utraty
zdrowia za walke o niepodleglosc Polski czy w obronie granic Polski.
Czy jest sprawiedliwe odbieranie calosci lub polowy swiadczenia przy
zbiegu wypracowanej skladakami emerytury i renty inwalidy wojennego
przyznanej za utrate zdrowia wskutek walki o niepodleglosc Polski?
Czy nie jest to to okradanie ludzi w majestacie prawa pozytywnego
charakterystyczne dla poprzedniego ustroju?
Widze tu wyrazna sprzecznosc pomiedzy prawem naturalnym i pozytywnym i
takich przykladow jak ten mozna mnozyc w naszym pozytywnym (acz czesto
negatywnym ;)) prawie.
Z tych powodow przychylam sie do tych koncepcji filozoficznych, ktore
twierdza, ze prawo naturalne jest nadrzedne / szersze wobec prawa
pozytywnego.
-
186. Data: 2009-06-02 17:13:23
Temat: Re: WPROWADZASZ W BŁĄD
Od: "Stokrotka" <o...@a...pl>
Wyciągnąłeś jakiś zabytek z muzeum,
z 1964 roku ubiegłego tysiąclecia.
Teraz to jest inaczej.
Znajdź dokument nr: tekst ujednolicony: D19970555Lj.pdf.
Szukaj pod KPP (kodeks postępowania karnego.
--
(tekst w nowej ortografi: ó->u, ch->h, rz->ż lub sz, -ii -> -i)
Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom. reforma.ortografi.w.interia.pl
-
187. Data: 2009-06-02 17:17:54
Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
Od: e...@g...com
On 2 Cze, 17:49, "Stokrotka" <o...@a...pl> wrote:
> > >>Pisanie w ogole bez polskich znakow diakrytycznych tez jest zazwyczaj
> > >>zrozumiale (nikt w tym watku nie narzekal na brak ogonkow).
>
> >> Mi się to nie podoba.
> >Nie utrudnia praktycznie ani troche dla kogos kto sie przyzwyczail, ...
>
> "Poszedl do sadu."
> czyli "Poszedł do sądu. " czy "Poszedł do sadu."
> No odpowiedz?
To wyniknie ze zdan okalajacych to zdanie.
-
188. Data: 2009-06-02 17:18:42
Temat: Re: WPROWADZASZ W BŁĄD
Od: e...@g...com
On 2 Cze, 18:13, "Stokrotka" <o...@a...pl> wrote:
> Wyciągnąłeś jakiś zabytek z muzeum,
> z 1964 roku ubiegłego tysiąclecia.
> Teraz to jest inaczej.
> Znajdź dokument nr: tekst ujednolicony: D19970555Lj.pdf.
> Szukaj pod KPP (kodeks postępowania karnego.
Przeciez mowie caly czas o kpc, a nie kpk.
-
189. Data: 2009-06-02 17:30:32
Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
Od: "Stokrotka" <o...@a...pl>
>> "Poszedl do sadu."
>> czyli "Poszedł do sądu. " czy "Poszedł do sadu."
>> No odpowiedz?
>To wyniknie ze zdan okalajacych to zdanie.
Nie, jeśli ktoś ma i sad, i sprawę w sądzie,
a jedno i drugie jest dość częste, to nie wiadomo,
i pewnie bardzo często nie będzie wiadomo.
Zresztą do sądu można iść, nie mając tam sprawy.
--
(tekst w nowej ortografi: ó->u, ch->h, rz->ż lub sz, -ii -> -i)
Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom. reforma.ortografi.w.interia.pl
-
190. Data: 2009-06-02 17:47:28
Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
Od: Mirosław Zalewski <miniopl@CUT_THIS.gmail.com>
czerwiec roku pamiętnego 2009, prawdopodobnie 02. Wielka mądrość na
czytelników pl.soc.prawo,pl.hum.polszczyzna spłynęła, gdy tako rzekł(a)
e...@g...com:
> Pisalem juz, ze gdyby poslugiwac sie wylacznie prawem pozytywnym /
> stanowionym, bez odwolania sie do sprawiedliwosci / prawa naturalnego,
> to nie moznaby osadzic zbrodniarzy hitlerowskich oraz dzialaczy
> komunistycznych z NRD - dzialali bowiem zgodnie z owczesnym prawem
> pisanym / stanowionym / pozytywnym, ktore czesciowo sami tworzyli. Co
> wiecej, Hitler i jego partia doszli do wladzy w demokratycznych
> wyborach i wszelkie ustawy pod ich rzadami (nawet te razaco
> dyskryminujace czesc obywateli Niemiec) byly uchwalane zgodnie z
> prawem (pozytywnym), nic sie nie dalo procedurom uchwalania prawa
> pozytywnego w hitlerowskich niemczech zarzucic.
To klasyczny problem relatywizmu: jak ktoś z zewnątrz ma reagować na
zachowania, które w jego kulturze są postrzegane za złe, zaś w kulturze
obserwowanej są wręcz pożądane?
Zbrodniarze hitlerowscy są nazywani zbrodniarzami i zostali osądzeni,
ponieważ przegrali wojnę -- i zwycięzcy osądzili ich wedle własnych
praw, nie dbając o taką postmodernistyczną błahostkę jak relatywizm. Z
tego co mi wiadomo Rosjanie/Sowieci również nie byli święci. Zostali
osądzeni? Skazani? Tak to już jest na tym świecie, że odpowiedzialność
za wojnę ponoszą przegrani. Jakby nie dość było, że przegrali.
Wracając do dylematu relatywizmu: próbował go rozwiązać Lévi-Strauss,
postulując ,,odwołanie się do istoty* człowieka jako podstawy
odróżnienia dobra od zła".
(* -- ,,istoty" w znaczeniu ,,esencji", nie ,,postaci, jednostki, osoby,
rodzaju")
Tylko gdy antropolodzy w latach 60. czy 70. skończyli badać wszystkie
istniejące kultury które dały się zbadać, wyszło im że jedynym
istniejącym powszechnikiem kulturowym (normą obowiązującą we wszystkich
kulturach, a przeto uznaną za odpowiadającą istocie człowieka; zresztą
w tym założeniu też istnieje pewien błąd, ponieważ że coś występuje we
wszystkich znanych przypadkach szczególnych, wcale jeszcze nie znaczy
że jest regułą ogólną z konieczności obowiązującą wszystko i wszystkich
-- ale to już inna bajka) jest... tabu kazirodztwa i związków
kazirodczych. Raczej niewielka podstawa do budowania wyrafinowanych
zasad moralnych prawa naturalnego.
Jedyna znana mi próba empirycznego rozwiązania dylematu relatywizmu
nie powiodła się (chyba że ja o czymś nie wiem). Być może były inne,
także teoretyczne. Chętnie się dowiem. Bo w tym miejscu czas najwyższy
wyznać, że nie jestem szczególnie kompetentny w sprawach kulturowych.
Tyle co usłyszałem tu i tam. Wszystko powyższe jest zgodne z moją
wiedzą, ale mam w niej poważne braki. Myślę że zwłaszcza etologowie
specjalizujący się w naczelnych mogliby mieć tutaj coś ciekawego do
powiedzenia.
> Z tych powodow przychylam sie do tych koncepcji filozoficznych, ktore
> twierdza, ze prawo naturalne jest nadrzedne / szersze wobec prawa
> pozytywnego.
Które to koncepcje upadają wobec powyższego -- bo ,,prawo naturalne" to w
gruncie rzeczy próba zamaskowania jakiejś idei moralnej jej
naturalnością (tutaj... nieważne ;) ). Smutne, ale prawdziwe.
--
Niżej podpisany, zamieszkały w http://minio.xt.pl ,
Mirosław Zalewski