-
1. Data: 2005-12-01 03:22:27
Temat: Rzepa "poinformowala"
Od: like <f...@s...com.pl>
Polskojezyczna prasa slynie z artykulow pisanych przez kompletnych
ignorantow. Tym razem Ireneusz Walencik, z zawodu kierowca, zatrudniony
na stanowisku "dziennikarza". Informuje on nas o propozycji wprowadzenia
zasad ustalania honorariow adwokackich "na procent". Nie obeszlo sie
oczywiscie z powolywaniem sie na system w USA.
Problem jednak jest taki, ze pan Walencik swoja wiedze bierze z
...lektury Rzepy, albo cos kolo tego.
Dowiadujemy sie mianowicie istnieniu w USA jakiego systemu "success
fee". Przed osmieszeniem sie, pan Walencik nie poklikal w sieci.
Inaczej wiedzial by ze nie ma zadnego "success fee" a istnieje
"contingency fee".
http://blogs.law.harvard.edu/ethicalesq/stories/stor
yReader$393
Pomijamy calkowicie niewyobrazalna dla Walencika kwestie istnienia
kilkudziesieciu roznych jurysdykcji, gdzie przepisy honorariow sa
regulowane lokalnie.
Dalej pan Walencik informuje swiat ze:
"W USA zasadę success fee stosują średnie i mniejsze kancelarie
prawnicze. Duże, renomowane firmy nie podejmują się pracy za darmo,
licząc na procent z wygranej sprawy - wyjaśnia Krzysztof Wierzbowski,
partner zarządzający w kancelarii Wierzbowski Eversheds."
Cytowanie ignoranta prawnika nie jest usprawiedliwieniem dla ignoranta
dziennikarza.
System contingency fee nie ma zadnego zwiazku z wielkoscia firmy, a jest
zwiazane z ryzykiem przegrania, gdzie wszelkie koszta procesu wyklada z
wlasnej kieszeni prawnik. Rutynowo dotyczy to spraw odszkodowawczych
gdzie wyplaca ubezpieczenie, a szkoda jest oczywiscta (wypadki
samochodowe, pracownicze itp.).
No i sam tytul jest manipulnacki ("Adwokat na procencie - sprawniejszy
proces"). Procent jest zwiazany z ryzykiem oplacania kosztow procesu
przez adwokata, i nie ma zadnego zwiazku ze sprawnoscia. Przeciwnie,
adwokat amerykanski na warunkach contingency fee otrzymuje procent
*plus* zwrot kosztow adwokata.
Kiedy Rzepa zacznie zatrudniac dziennikarzy na stanowiskach dzienniakrzy?
http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_051130/p
rawo/prawo_a_1.html
Prawo co dnia
ZAWODY PRAWNICZE Korporacje bez entuzjazmu dla pomysłu
Adwokat na procencie - sprawniejszy proces
Udział w wartości wygranej sprawy jako wynagrodzenie dla prawnika to
nieoficjalny pomysł Ministerstwa Sprawiedliwości
prawo_a_1-1.F.jpg
Postrzelony przez policję Dawid Lis uzyskał w sądzie 900 tys. zł
zadośćuczynienia. Gdyby w Polsce obowiązywał podobny do amerykańskiego
system wynagradzania adwokatów, jego prawnik mógłby dostać za tę sprawę
nawet 300 tys. zł
(c) BARTOSZ JANKOWSKI
Jego urzeczywistnienie miałoby pośrednio m.in. przyśpieszyć i potanieć
procesy oraz odciążyć sądy. Zakłada się bowiem, że zniechęciłoby to
opłacanych za czas poświęcony sprawie prawników do przedłużania
procesów, a zachęciło do szybkiego i ugodowego ich załatwiania w drodze
mediacji, zanim jeszcze pozew trafi do sądu.
Jak w Ameryce
Ewentualna zmiana modelu wynagradzania prawników występujących w
sądowych sporach o odszkodowania czy majątek wzorowana byłaby na
amerykańskim systemie tzw. success fee. Zgodnie z zasadą no win - no fee
adwokat amerykański nie bierze pieniędzy od klienta, jeśli nie wygra
jego sprawy albo, jeszcze lepiej, nie wynegocjuje wcześniej korzystnej
ugody finansowej.
Ale jeśli wygra, otrzymuje zwyczajowo 30 proc. z uzyskanej kwoty. - To
nie jest takie proste. W USA zasadę success fee stosują średnie i
mniejsze kancelarie prawnicze. Duże, renomowane firmy nie podejmują się
pracy za darmo, licząc na procent z wygranej sprawy - wyjaśnia Krzysztof
Wierzbowski, partner zarządzający w kancelarii Wierzbowski Eversheds.
Tylko premia
W Polsce opłaty za czynności adwokatów i radców prawnych ujęte są w
rozporządzeniach w formie stawek minimalnych. Służą one sądom do
wyznaczania części obciążających stronę przegraną kosztów procesu oraz
kosztów obrońcy bądź pełnomocnika z urzędu. W relacjach klienta z
prawnikiem obowiązuje natomiast wynagrodzenie uzgodnione w umowie,
oparte na nakładzie pracy i stopniu zawiłości sprawy. W praktyce
kancelarie stosują kilka sposobów rozliczeń z klientami: za godzinę
pracy, kwotę ryczałtową.
Są prawnicy, którzy zastrzegają, że w pewnych sprawach dodatkowym
elementem wynagrodzenia może być premia za wynik. Taka premia to właśnie
łagodna odmiana zasady success fee. I tylko taką dopuszczają normy
etyczne obowiązujące polskich radców i adwokatów (od niedawna). Kodeks
etyczny radców prawnych głosi, że nie wolno im zawierać z klientem umowy
o honorarium proporcjonalne do osiągniętego rezultatu; dozwolone jest
ono jedynie jako dodatkowe wynagrodzenie za pomyślny wynik sprawy.
Identycznie sprawę ujmują zasady etyczne przyjęte przez CCBE,
europejskie stowarzyszenie korporacji prawniczych, formułując zakaz tzw.
pactum de quota litis. - To ograniczenie ma przede wszystkim służyć
ochronie klientów - uważa Andrzej Zwara, członek Naczelnej Rady Adwokackiej.
- Wprowadzenie zasady success fee wymagałoby zmiany kodeksu etycznego
wykonywania zawodu, co leży w kompetencji samorządu zawodowego, a nie
ministra sprawiedliwości - tłumaczy Krzysztof Wierzbowski.
Ostrożnie z tą rewolucją
Prawnicy, którzy mieliby otrzymywać wynagrodzenie w takiej formie, są
sceptyczni.
- Gdyby wartość przedmiotu sporu była duża, a sprawa niezbyt złożona,
prawnik łatwo mógłby zarobić duże pieniądze. Ale w sprawach życiowo
ważnych i pracochłonnych, w których przedmiot sporu jest małej wartości,
klient mógłby mieć problem ze znalezieniem należycie przygotowanego,
kompetentnego pełnomocnika - uważa Krzysztof Wierzbowski.
- Za friko prowadziłoby się sprawy przegrane - mówi Zenon Klatka, prezes
Krajowej Rady Radców Prawnych. - To byłoby możliwe w dużych
kancelariach, mających sporo wartościowych spraw. Tam wynagrodzenia za
nie pokryłyby koszty procesów, za które nie dostanie się nic. Tymczasem
u nas najwięcej jest kancelarii małych, jedno- czy kilkuosobowych. A
poza tym, na jaki udział prawnika mogliby godzić się klienci? Nie
wyobrażam sobie, że na 30-proc., jak w USA - dodaje Zenon Klatka.
Według Andrzeja Zwary doszłoby do swoistego zdziczenia procesów.
- Motywacją do ich wytaczania byłyby tylko te procenty - uważa. - A
najważniejsza kwestia: ochrony praw czy roszczeń, zeszłaby na drugi plan.
Wątpliwości wzbudza też cel pomysłu.
-Jeśli ktoś myśli, że prawnicy celowo przedłużają procesy, żeby więcej
zarobić, to znaczy, że nie zna naszego środowiska - argumentuje
Krzysztof Wierzbowski. - Jestem przeciwny wprowadzeniu tego rozwiązania
jako powszechnej zasady. Choć być może w niektórych sytuacjach miałoby
to sens.
Zdaniem Andrzeja Zwary, którego kancelaria specjalizuje się w prawie
gospodarczym, 90 proc. spraw z tej dziedziny, jakie trafiają do firm
prawniczych, i tak jest załatwiana poza sądem. Liczba procesów wynika po
prostu z rozwoju obrotu gospodarczego w kraju.
- Poprawy sytuacji w sądach należałoby raczej szukać w usprawnieniu
procedur - mówi.
Maciej Bobrowicz, radca prawny prowadzący kancelarię w Zielonej Górze,
uważa natomiast, że metoda success fee mogłaby być interesująca, ale
tylko jako jeszcze jedna możliwość kształtowania wynagrodzenia.
- Nie powinna to być jednak wyłączna i ogólna zasada - zastrzega.
IRENEUSZ WALENCIK