Zapytam wprost:

Jestem zainteresowanany rozwiązaniem umowy z Erą. Zdecydowałem się
zbyt pochopnie i jakby tu powiedzieć, wpadłem trochę jak śliwka w
kompot. Kilka dni później złapałem się za głowę i chciałem szybko
umowę rozwiązać albo uznać za nieważną. W salonie Ery oczywiście
usłyszałem znaną wszystkim odpowiedź o drakońskiej korze umownej, 900
zł i żadnych innych możliwości negocjacji. Przyznam, że bezwzględność
trochę mnie zatkała. Dlatego też pewnie teraz perspektywa wyjścia z
tej umowy bez strat wydaje się taka kusząca. Nie ukrywam też pewnej
satysfakcji z tego powodu. ,,Zemsta" ma swój słodki smak.
Z wypowiedzi, które przeczytałem wynika, tak to przynajmniej rozumiem,
że sprawa jest dość pewna i raczej nie ma się czego obawiać, choć
oczywiście jakieś tam ryzyko zawsze pozostaje..

Mam w związku z tym jeszcze jedno pytanie:

Ponieważ na zgłoszenie zastrzeżeń i ewentualne wypowiedzenie umowy mam
zaledwie 14 dni od daty dostarczenia pisma i czas nagli, nie mam
możliwości, żeby całej tej sprawie dokładniej się przyjrzeć, jakie są
szanse wygranej w ewentualnym sporze z Erą

Czy więc jeśli zdecyduję się teraz wypowiedzieć umowę, a potem - gdy
po dokładniejszym sprawdzeniu okaże się, że w tym sporze UKE stoi na
straconej pozycji i w zasadzie w oparciu o stanowisko UKE nie mam
szansy wygrania ewent. sporu - będę jednak chciał przy tej umowie
pozostać, to czy wtedy będę mógł swoją rezygnację wycofać?

Może ktoś wie, jak tego typu sprawy reguluje prawo konsumenckie ewent.
kodeks cywilny?

Wdzięczny będę za każdą podpowiedź.