eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoz pamietnika policjantaRe: z pamietnika policjanta
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!news.icm.edu.pl!newsfeed.pionier.net.pl!goblin1!goblin.
    stu.neva.ru!newsfeed.neostrada.pl!unt-exc-02.news.neostrada.pl!unt-spo-a-01.new
    s.neostrada.pl!news.neostrada.pl.POSTED!not-for-mail
    Subject: Re: z pamietnika policjanta
    Newsgroups: pl.soc.prawo
    References: <qthzd9hanc5r$.5bnqr1709gsd$.dlg@40tude.net>
    From: u2 <u...@o...pl>
    Date: Sun, 7 Jul 2019 21:56:26 +0200
    User-Agent: Mozilla/5.0 (Windows NT 10.0; WOW64; rv:60.0) Gecko/20100101
    Thunderbird/60.7.2
    MIME-Version: 1.0
    In-Reply-To: <qthzd9hanc5r$.5bnqr1709gsd$.dlg@40tude.net>
    Content-Type: text/plain; charset=utf-8; format=flowed
    Content-Language: pl
    Content-Transfer-Encoding: 8bit
    Lines: 117
    Message-ID: <5d224e69$0$17355$65785112@news.neostrada.pl>
    Organization: Telekomunikacja Polska
    NNTP-Posting-Host: 83.9.139.65
    X-Trace: 1562529385 unt-rea-a-01.news.neostrada.pl 17355 83.9.139.65:61484
    X-Complaints-To: a...@n...neostrada.pl
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.prawo:786666
    [ ukryj nagłówki ]

    W dniu 07.07.2019 o 21:35, J.F. pisze:
    > A ktos pamieta jeszcze wroclawska Redute ?
    > O co tam poszlo ?

    internet jest bezlitosny:)

    https://gazetawroclawska.pl/wroclaw-kto-i-po-co-wymy
    slil-napad-na-redute/ar/533737

    Marcin Rybak19 marca 2012Zaktualizowano 19 marca 2012, 07:14

    W nocy z czwartku na piątek minęło 16 lat od napadu na klub nocny
    Reduta. Działał w lokalu na Wzgórzu Partyzantów, przy ul. Piotra Skargi.

    Po latach śledztw i procesów ustalono, że grupa zamaskowanych
    napastników, którzy wpadli do Reduty, to policyjni antyterroryści i że
    działali na rozkaz dowódcy. Ale szczegółów nie wyjaśniono. Po co był ten
    rozkaz i kto wymyślił tę akcję? Wtedy głośno było o tym napadzie w całej
    Polsce. Później wszystko ucichło. Przed sądem stanęła mniej niż połowa
    uczestników zajścia.

    Wyrok zmieniano. Najpierw uniewinnienie - bo działali na rozkaz. Później
    skazanie - bo rozkaz był bezprawny i powinni byli odmówić. Wreszcie
    warunkowe umorzenie. Przestępstwo było, ale kary nie ma. Skazany został
    dowódca - za wydanie rozkazu. Wyroki usłyszeli też oficerowie za próbę
    zamiatania sprawy pod dywan.

    Lokal dla półświatka

    Na początku lat 90. w Reducie było kasyno. Pod koniec 1995 roku działała
    tu dyskoteka. Jej właścicielami i gośćmi bardzo interesowała się
    policja. To tu zbierało się towarzystwo z ówczesnego półświatka. Dwaj z
    trzech właścicieli lokalu stanęli później przed sądem w procesie
    wrocławskiego gangu. Jeden został skazany za udział w jego kierowaniu,
    drugi miał być członkiem grupy przestępczej.

    Ale w 1996 roku Reduta to jedna z niewielu wrocławskich dyskotek. Pewnie
    dlatego 8 marca 1996 poszło tam pobawić się kilku antyterrorystów.
    Zostali rozpoznani jako policjanci i poturbowani. Są dwie wersje.
    Policjantów: pobili nas. I właścicieli lokalu: byli agresywni,
    wyprosiliśmy ich.

    Ale jak to możliwe, że antyterroryści - w akcji zamaskowani, po to, by
    nikt ich nie poznał na ulicy - zostali zidentyfikowani na dyskotece?
    Ludzie z półświatka i policjanci spotykali się w siłowniach. Często
    wywodzili się z tego samego - sportowego - środowiska. Byli bokserami,
    trenowali wschodnie sztuki walki, judo, zapasy. Najbardziej
    prawdopodobna hipoteza jest taka, że incydent z 8 marca zapoczątkował
    późniejsze wydarzenia.

    Później była wizyta w Reducie jednego z antyterrorystów. Dzień przed
    napadem, w czwartek, 14 marca 1996 r. do dyskoteki przyszedł Janusz O.,
    bokser, dowódca drużyny w kompanii antyterrorystycznej. Z jednym z
    właścicieli - mistrzem wschodnich sztuk walki - znał się ze wspólnych
    treningów w Gwardii Wrocław.

    Antyterrorysta był pijany. Jak opowiadali później właściciele dyskoteki,
    miał pretensje za to, co wydarzyło się 8 marca. Groził. Mówił, że wejdą
    w trzydziestu i zdemolują lokal. Zostawił kolegom wizytówkę: "Janusz O.,
    dowódca drużyny".
    Dzięki temu właściciele byli przygotowani na najście. W piątek, 15
    marca, wieczorem zadzwonili po ekipę Telewizji Dolnośląskiej. Chwilę po
    przyjeździe dziennikarzy grupa napastników wpadła do lokalu.

    Była krótka walka i odwrót. Czterej napastnicy stracili kominiarki.
    Goście rzucili się w pościg za uciekająca grupą.
    Ale wtedy na środek ulicy Piotra Skargi wyjechał nieoznakowany radiowóz,
    a w nim czterech policjantów kryminalnych z komendy wojewódzkiej.
    Napastnicy uciekli.

    - Jaka była wasza rola w akcji? Coście tam robili?
    - Byliśmy przypadkiem - mówi dziś jeden z pasażerów golfa. - Nie
    wiedzieliśmy, co się dzieje.
    - Niech pan powie prawdę. Dziś to ma znaczenie już tylko dla historii.
    - To jest właśnie prawda.

    Sprawa trafiła na czołówki gazet. Komenda Główna Policji nakazała
    szybkie wyjaśnienie szczegółów zajścia. Czterej policjanci, którzy
    stracili kominiarki, zostali namówieni przez oficerów z komendy
    wojewódzkiej, by wzięli winę na siebie. Mieli powiedzieć, że to była ich
    prywatna akcja. A reszta napastników to koledzy z podwórka, wynajęci za
    skrzynkę wódki. Obiecywano im, że zostaną przeniesieni do innej
    jednostki, a jak sprawa przycichnie, wrócą do kompanii. Słowa nie
    dotrzymano. Natychmiast, jak złożyli uzgodnione zeznania, zwolniono ich
    z pracy. Wtedy powiedzieli prawdę. To dzięki nim wiemy, jak to było.

    A było tak, że w piątek 15 marca 1996 r. dowódca kompanii Krzysztof K.
    rozkazał napaść na lokal. Mieli mieć cywilne ubrania i kominiarki. Mieli
    narobić zamieszania i wybiec z dyskoteki. Taką wersję wydarzeń przyjęły
    prokuratura i sądy zajmujące się tą sprawą. Ale nie wiemy nic więcej.
    Trudno sobie wyobrazić, żeby sam dowódca wymyślił taką akcję i wysłał na
    nią swoich chłopców.

    Dziś prawie wszyscy bohaterowie są już cywilami. Czterej zwolnieni ze
    służby funkcjonariusze, ci, co ujawnili prawdę, wrócili do policji po
    wygranym procesie w sądzie administracyjnym. Dziś policjantem jest tylko
    Andrzej W., wtedy sierżant, instruktor strzelania w kompanii. Teraz
    dzielnicowy.

    Marek Z., drugi z czwórki, jest komandosem, ale w wojsku. Wówczas
    szeregowy policjant, dziś oficer. Walczył w Afganistanie. Ale zaplątał
    się też w kryminalną historię z wyłudzaniem pieniędzy z PZU. Prokuratura
    oskarżyła go o oszustwo i podrabianie dokumentów. Proces trwa.

    Mirosław B., były bokser, odszedł z policji na emeryturę kilka lat temu.
    Ma pasiekę i robi miód. Rafał P. - wtedy jeden z najmłodszych
    policjantów w kompanii - dziś jest biznesmenem. Pod koniec procesu
    odszedł z policji , skończył studia. Prowadzi niewielką firmę we
    Wrocławiu, zatrudniając kilka osób. - Dziś, gdybyście mieli tę historię
    opowiedzieć raz jeszcze, jak by wyglądała? - Tak samo. Myśmy wtedy
    mówili tak, jak było naprawdę - odpowiada dzielnicowy Andrzej W.





    --
    I love love

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

  • 08.07.19 00:41 J.F.

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1