eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawokradzież wody 5 śwaidków › Re: kradzież wody 5 śwaidków
  • Data: 2003-09-07 23:19:03
    Temat: Re: kradzież wody 5 śwaidków
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Bo ten brak wody na podlicznikach nie wynika z oszustwa, tylko z praw fizyki
    i dla tego powinno się go rozbić na wszystkich mieszkańców, gdyż jest to
    sprawiedliwe. Z fizyką nie podyskutujesz.

    Na początek trochę historii, bo akurat tu jest ważna. Dawniej nie było
    małych wodomierzy albo były na tyle drogie, że nie stosowało się ich
    powszechnie przed latami 80-tymi do opomiarowywania poszczególnych mieszkań.
    W latach 80-tych nastał bum wynikający z ujawnienia faktu, że po założeniu
    wodomierza okazywało się, że każdy niezawodnie korzysta na tym, bo płaci
    mniej niż nie posiadając wodomierza. Jeszcze dziś pamiętam, jak się cieszyli
    z tego faktu moi rodzice. Po założeniu wodomierza koszt wody okazał się
    mniejszy o jakieś 20% i jak sobie przypominam, to koszt instalacji zwrócił
    się po niecałym roku. I to nie dla tego, że nagle przestaliśmy się myć.
    Wówczas i w moim domu padały pod adresem spółdzielni podejrzenia o oszustwo
    przy rozliczaniu wody. teraz wiem, że to nie prawda. Jednak wracając do
    rzeczy.

    Założenie każdego kolejnego wodomierza powodowało, że zyskiwał na tym
    zakładający, a tracili nie posiadający zegara. Prawidłowość ta wynikała z
    faktu, że przecież suma dostarczonej do budynku wody nie zmieniała się, więc
    i jej koszt statystycznie był stały. Skoro posiadacze wodomierzy płacili
    mniej, to pozostali musieli płacić więcej. Prawidłowość powyższa przynosząca
    korzyść każdemu posiadaczowi wodomierza działała niezawodnie do samego
    końca. Nawet gdy ostatnia osoba w danym budynku założyła wodomierz, to i ona
    odczuła spadek ilości zużytej wody. Również i ona zgodnie z powyższą zasadą
    odnosiła korzyść w formie pozornego spadku ilości zużytej wody.
    Paradoksalnie pozostałym osobom zużycia nie przybyło, a powstały paradoks w
    konsekwencji ujawnił oszustwo. Okazało się, że choć wszyscy zapłacili tyle
    ile powinni, to suma wskazań wodomierzy nie daje wyniku wskazanego przez
    wodomierz zbiorczy. A nie miał już kto pokryć różnicy, ponieważ wszyscy
    posiadali wodomierze, wg których płacili. Zaczęło się polowanie na
    czarownice i szukanie wodnego złodzieja. Z reguły zakończone niepowodzeniem.

    Skąd to niepowodzenie? Przecież znalezienie miejsca, gdzie ginie tyle wody
    wydaje się proste i łatwe w praktyce. Problem w tym, że woda nie ginie, a
    sprawcą tego oszustwa jest po prostu sam wodomierz, a dokładniej jego
    niedoskonałość oraz prawa fizyki powszechnie znane od prawieków. Po prostu
    przy małym przepływie wody przez wodomierz opory wewnętrzne mechanizmu są na
    tyle duże, że nie porusza się liczydło. Generalnie, to te opory są w
    pierwszym przybliżeniu stałe, więc zawsze, czy płynie dużo, czy płynie mało,
    to wodomierz "kradnie" stałą wartość. Z tym, że przy dużym przepływie to
    jest to naprawdę stosunkowo mało, zaś przy małym to to samo trochę zaczyna
    sięgać wielkości mierzonej a nawet pochłaniać cały przepływ. Prawidłowość
    znana od dawna i wynikająca z jednego z praw fizyki mówiącego, że "siła
    tarcia nie zależy od prędkości ruchu". A przecież wodomierz, to cały szereg
    poruszających się względem siebie elementów zamieniających ruch wody na ruch
    obrotowy wskazóweczek i bębenków. Miejsca na tarcie tam jest sporo. Suma
    tych małych błędów pomiarów w skali budynku jest zawsze większa od błędu
    wodomierza głównego. Dlatego, że wodomierz główny ma z reguły również taką
    stałą wartość błędu, ale w skali całego budynku, to przepływ przez wodomierz
    jest z reguły niemal stale dużo większy od tej stałej błędu pomiaru, a i
    wodomierz nieco wyższej klasy, więc z mniejszym błędem pomiarowym. Jak więc
    wykazałem powyżej, zawsze powstanie "niedobór", choćby nigdzie nie wyciekła
    żadna kropelka ani nie pobierano wody do celów ogólnych bez wodomierza (na
    przykład podlewanie kwiatów). Błąd ten jest tym większy, im więcej
    cząstkowych wodomierzy jest za jednym wodomierzem głównym i nie ma na to
    silnych.

    W konsekwencji tej prawidłowości, jeśli nawet rozsądnie rzecz ważąc
    mieszkańcy się postawią i postanowią płacić zgodnie z indywidualnymi
    wodomierzami, to wówczas niedobór musi pokryć spółdzielnia. No a
    spółdzielnia, to po prostu spółdzielcy. Jeśli doliczy się tego do zużycia
    wody, to pokryją w inny sposób. Różnica może ewentualnie polegać na sposobie
    podziału powstałego niedoboru. Można proporcjonalnie do zużycia przez
    lokatorów wody albo po równo na głowę albo proporcjonalnie do powierzchni
    mieszkania. Każdy sposób ma wady i zalety, a zapłacić to i tak trzeba. Do
    wyboru pozostaje sposób podziału pomiędzy lokatorów. Zawsze kwestią sporną
    pozostanie, który z przedstawionych sposobów jest właściwszy i bardziej
    sprawiedliwy. W każdym razie dokładnie się tego rozliczyć nie da.

    Gdyby nawet wodociągi namówić do tego, by podpisały umowę z każdym lokatorem
    z osobna i rozliczać faktycznie wg indywidualnych wodomierzy (analogicznie
    do gazowni czy elektrowni), to i tak jest to tylko pozorne rozwiązanie
    problemu. Wówczas suma wskazań wodomierzy byłaby korzystniejsza dla
    odbiorców, bo wodociągi straciłyby te wszystkie martwe przepływy.
    Doprowadziłoby to do tego, że koszt dostarczenia litra wody stałby się po
    prostu większy i wzrosłaby cena wody, a więc zapłacilibyśmy proporcjonalnie
    do ilości zużytej wody. Za pozorną różnicę wskazań wodomierza głównego i
    sumy wodomierzy cząstkowych zapłaciliby wszyscy użytkownicy danego wodociągu
    proporcjonalnie do poboru. Czy to właściwsze rozwiązanie? Nie jestem
    osobiście przekonany. Jak wynika z moich wywodów błąd ten jest stały, a więc
    najwłaściwszym byłoby z punktu widzenia matematyki podzielenie niedoboru po
    równo na ... - no zgadnijcie! - ... na każdy wodomierz. Na każdy wodomierz,
    bo niektóre mieszkania mają ich po kilka ze względu na budowę sieci
    wodociągowej w czasach, gdy wodomierzy nie stosowano. Oczywiście i tutaj
    narazimy się na błędy, bo niektóre wodomierze mogą mieć większe opory, a
    niektóre mniejsze. No ale to faktycznie byłoby moim zdaniem najwłaściwsze,
    choć również obarczone pewnym błędem wynikającym z faktu, że straty na
    wodomierzu pracującym przez cała dobę będą większe, niż na takim, który
    pracuje przez połowę doby, a przez drugą pozostaje bezczynny. Po prostu jak
    pozostaje bezczynny, to nie "kradnie" zużycia.

    I tutaj tym pokrętnym wywodem doszliśmy do spłuczki sąsiada. Otóż on, być
    może nieświadomy swego geniuszu i opisanych przeze mnie praw fizyki, dławiąc
    przepływ wody do spłuczki po prostu wydłuża czas poboru wody, a tym samym
    czas pracy wodomierza. Ponieważ jak wykazałem wielkość niedomiaru jest stała
    w czasie i nie zależy od wielkości przepływu (oczywiście w zakresie od
    wartości granicznej do wartości maksymalnej dla danego wodomierza), to w tym
    wypadku sąsiad niewątpliwie korzysta, bo wodomierz im dłużej pracuje, tym
    więcej kradnie dla swojego właściciela wody. To samo zjawisko powstanie w
    wypadku zdławienia każdego innego poboru wody. Dla tego na przykład przy
    podlewaniu z wodociągów ogródka lepiej jest zainstalować taki nawilżacz,
    który przez całą dobę lekko rosi, niż taką samą ilością wody podlewać z węża
    przez 10 minut. Po prostu wyjdzie taniej, choć roślinki dostaną tyle samo
    życiodajnej wody. Czy to oszustwo? W sumie w pewnym stopniu pewnie tak.

    Podobnego problemu spodziewam się w przyszłości z podzielnikami ciepła.
    Obecnie stosowane z pomiarem mają bardzo mało wspólnego. Odparowanie cieczy
    z ilością dostarczonego do kaloryfera ciepła ma niewiele wspólnego. Trochę
    lepiej jest w elektronicznych urządzeniach całkujących temperaturę w czasie,
    ale i to jest przybliżenie mało dokładne i stosunkowo łatwe do oszukania.
    Gdyby jednak udało się nawet skonstruować jakieś małe prawdziwe urządzenia
    pomiarowe, którego koszt okazałby się akceptowalny do masowego zastosowania
    w praktyce, to wówczas spodziewam się dokładnie tego samego problemu, co z
    wodomierzami. Pierwsze osoby zakładające odnosiłyby zyski kosztem osób nie
    opomiarowanych. I tak do momentu, gdy wszyscy by się opomiarowali. Wówczas
    powstanie problem z pokryciem strat ciepła w rurach oraz ewentualnie strat
    wynikających z błędów pomiaru. A jak już i ten problem rozwiążemy w jakiś
    sposób, to doprowadzi to do wzrostu ceny ciepła, no bo ciepłownia również
    swoje pieniądze musi dostać, a ewentualnie można dyskutować nad podziałem
    kosztów uzyskania tego ciepła.

    No i konkluzja na koniec. Zastosowanie indywidualnych wodomierzy jest pewnym
    sposobem podziału kosztów dostarczenia wody. Sposobem mającym swoje wady i
    zalety, a w dodatku nie jedynym. Wcześniej zużycie wody rozliczano
    proporcjonalnie do ilości lokatorów, co również miało plusy i minusy, ale
    pewnie było mniej dokładnym sposobem rozliczenia. Jeśli zastosujemy w danym
    mieszkaniu dokładniejszy wodomierz, który nie będzie dawał żadnego błędu,
    albo przynajmniej będzie to błąd tak mały, że suma błędów cząstkowych będzie
    mniejsza od błędu wodomierza zbiorczego, to najprawdopodobniej przyblizymy
    się do ideału, którym jest to, że każdy płaci za siebie. Tylko jaka będzie
    cena tego sukcesu? Spodziewam się, że pewnie dałoby się już teraz zdobyć
    wodomierze cząstkowe odpowiadające naszemu celowi, w którym nie zastosujemy
    elementów ruchomych, albo wydatnie zmniejszymy ich ilość. Możemy zastosować
    kryzę i mierzyć różnicę ciśnienia i temperaturę przed i za nią, a wskazania
    całkować elektronicznie po czasie. W wyniku otrzymamy wartośc bardzo bliską
    prawdzie. Tylko jaki będzie koszt tego urządzenia? Jaki koszt będzie miało
    na przykład 100 takich urządzeń koniecznych do opomiarowania budynku i kiedy
    się to ewentualnie zwróci? I czy czasem nie taniej wyjdzie stosowanie
    dotychczasowego rozwiązania, choćby ze świadomością, że jest ono obarczone
    jednak pewnym nieuniknionym błędem.

    Chyba krótko mi się nie bardzo udało, za co wszystkich niezainteresowanych
    gorąco przepraszam. Przeczytałem to kilka razy i wyciąłem wszystko co się
    dało, by tekst nie stracił na merytorycznej zawartości i zrozumiałości, ale
    i tak wyszedł tasiemiec. Mam chociaż nadzieję, że ciekawy.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1