Marcin Debowski <a...@I...ml1.net> napisał(a):
> To polecam na przyszłość "niezgodność z umową". Przynajmniej tam gdzie ma
> to sens. Zresztą nawet przy gwarancji sprawa nie jest taka oczywista i
> można powalczyć.

Marne widzę szanse dla "niezgodności z umową" w przypadku notebooka, który
pracuje sobie spokojnie przez jakiejś 10 miesięcy, a potem zaczyna się sypać,
i to co rusz inny kawałek (najpierw wymiana płyty głównej, procesora i układu
chłodzenia, potem, już po gwarancji, awaria napędu i wreszcie awaria twardego
dysku). No przecież tyle czasu pracował, więc w momencie sprzedaży nie miał
żadnych wad ukrytych, a że się różne rzeczy psują, no cóż, wszystko ma prawo
kiedyś się zepsuć, prawda?

A już zupełnie nie widzę szans reklamowania ledwo trzymającego akumulatora
(stanowisko slepu: "podane czasy pracy na baterii są orientacyjne i co nam
pani zrobi?")

--
JoP

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/