eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoZakaz fotografowania › Re: Zakaz fotografowania
  • Data: 2011-12-23 22:48:21
    Temat: Re: Zakaz fotografowania
    Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    On Fri, 23 Dec 2011, Johnson wrote:

    > Przecież to nielogiczne.
    > Zakazanie wstępu jest odpowiednikiem tego uniemożliwienia.

    Uniemożliwienie jest czymś fizycznym, co wymaga "wdarcia
    się", "zakaz" można łamać bez wdzierania - a tylko
    "wdzieranie" jest zabronione.

    > Niby czemu uważasz że zakaz fotografowania daje roszczenie skasowana czegoś.

    "dawałby", jakby był.
    Z tytułu prawa do żądania "przywrócenia stanu zgodnego z prawem",
    to jest roszczenie niezależne od żądania "zaniechania naruszeń", 222.2 KC

    Jeśliby samo zrobienie zdjęcia było "zakazywalne", to stanowiłoby
    "naruszenie".

    >> Tyle, że ma obowiązek świadczenia usług publicznych, co oznacza
    >> tyle, że nie może tupnąć nogą i powiedzieć 'a panu odmawiamy
    >> bo pan fotografuje'
    >
    > Znów nie o tym. To że ma obowiązek świadczenia usługi powszechnej nie oznacza
    > że nie ma prawa regulować tego jak to robi.

    Oczywiscie że ma prawo.
    "w granicach prawa".

    > Przykładowo idź na moja pocztę o północy i powiedz że chcesz wysłać listy
    > priorytetem i niech cię tu wpuszczą.

    Pomyliłeś strony sporu, to Ty wysuwałeś tezę o użyczeniu ;), ja
    jestem zdania, że mają *wyłącznie* obowiązek wykonania usługi
    (i nie ma przy tym innych "więzów prawnych", o ile nie
    spowoduje ich odrębna czynność), zaś usługę świadczyć mogą
    zgodnie z regulaminem.

    Tyle, że tu spór o "granice prawa" wyjdzie poza jasne wyrażenie
    różnicy między "zakazem fotografowania" a prawem wyrzucenia
    gościa za drzwi, dochodząc do dyskusji o "prawie do fotografowania"
    (którą uważam za zbędną ;)) - zabrałem głos wyłącznie w pierwszej
    sprawie, bo IMVHO jest istotna.

    >> wątku przekroczyć: pomińmy sprawę prawa "wyrzucenia po".
    >> Interesuje nas ZAKAZ, ustanowiony Z GÓRY.
    >> Na mój gust: "niedasię".
    >
    > Da się. Skutkiem będzie prawo wywalenia gościa który taki nakaz narusza lub
    > próbuje naruszyć.

    No to pozostajemy przy swoich zdaniach, nijak nie mogę się zgodzić
    że jakieś *wybrane* skutki miałyby świadczyć o tożsamości.
    Przede wszystkim: prawo wywalenia *nie będzie powstawało*
    wskutek naruszania "zakazu", bo (*jeśli* w danym przypadku będzie
    przysługiwało) będzie przysługiwało *cały czas*.
    Bez względu na "zakaz".

    To tak, jakby klient korzystający z prawa do 10-dniowego zwrotu
    towaru nabytego wysyłkowo argumentował "mam prawo zwrócić bo
    mi się kolor nie podoba".
    Nic z tego - *chce* zwrócić "bo mu się kolor nie podoba", ale
    samo *prawo* ma "bo tak", bez żadnego związku z kolorem.

    >> Z p. naszej dyskusji nie mam nic przeciw tej wersji - dopóki osoba
    >> trzecia nie wyrazi akceptacji, taka umowa jej do niczego nie zobowiązuje.
    >
    > Jak wchodzi to wyraża zgodę.

    Jeśli teren jest dostępny publicznie, to IMO wg polskiego prawa
    takie założenie jest błędem.
    Wystarczy przejrzeć wątki o parkowaniu samochodów na nieogrodzonym
    terenie :>

    > Oświadczenie dorozumiane. Może nie wchodzić do
    > centrum i wtedy z oferty nie korzysta.

    Cóż, kiedy nie działa.
    Działa za to "metoda klubowa" - bramki i karta wstępu.

    >> Pozostaje do ustalenia słabo uregulowana literą przepisów sprawa
    >> "publicznego dostępu".
    >
    > No ale jeszcze nikt nigdy tu nie wskazał co to znaczy "dostęp publiczny",
    > "miejsca publiczne" ani podstaw prawnych tych rzeczy.

    Obawiam się że problem leży gdzie indziej: w przyjęciu przez
    ustawodawcę, że "miejsce publiczne", "porządek publiczny"
    czy też "spokój publiczny" należy rozumieć słownikowo.

    I to JEST podstawa prawna, oparta o art.56 KC.

    Na mój gust: "brak fizycznej przeszkody w wejściu osoby".
    Do tego dochodzi problem z faktem iż *istnieją* definicje
    wybranych obiektów publicznych, np. dróg publicznych, co
    skutkuje koniecznością znalezienia określenia "obiektów
    dostępnych publicznie" (lub równoważnego), na określenie
    miejsc o których dyskutujemy.

    Do badania organoleptycznego chętni mogą wybrać sobie czynność
    stanowiącą czyn karalny w miejscu publicznym i w ten sposób
    sprawdzić, czy policja lub straż miejska będzie interweniowała
    na wezwanie osób postronnych - niestety, nie znam metody
    na "zapytanie fikcyjne" jak przy podatkach :]

    > Ja przynajmniej zawsze
    > wskazuje odpowiednie przepisy kodeksu cywilnego, przede wszystkim
    > o własności. Inni potrafią tylko ględzić.

    No to Ci wskazałem gdzie jest różnica między zakazem a prawem
    do wywalenia, w 222.2 KC.
    A ględzisz, że to jest to samo ;)

    >> Ale, żeby jasność była, dyskusja nie dotyczy tego, czy ochrona ma
    >> prawo wyprosić fotografującego (zabierającego zdjęcia ze sobą), ale
    >> tego, czy można a priori/"z góry" zakazać fotografowania.
    >> IMHO - nie można i tyle.
    >
    > J.w. Zdaje sobie sprawę że dyskusja toczy się o zakazaniu z góry
    > fotografowania.

    No to "tylko" mamy różne wnioski.

    >> Wskazał, że "zakaz" ustanowiony a priori jest prawnie nieskuteczny.
    >
    > Jak nie skuteczny, skoro ich skutkiem prawnym jest powstanie prawa do żądania
    > opuszczenia miejsca, które wcześniej zgodnie z regulaminem centrum
    > udostępniłem wszystkim.
    > Czy dla was skutek prawny to tylko kara grzywny, śmierci czy dożywocie ???

    A czy dla Ciebie *ustawowe* prawo jest odwoływalne umową?

    Bo sugerujesz, jakoby właściciel mógł się skutecznie pozbawić prawa
    do ochrony miru - a IMO tak nie jest.
    IMO może, mimo istnienia regulaminu, "wywalić wszystkich".
    Powiedzieć, że "dzis nieczynne". Co najwyżej, z INNYCH TYTUŁÓW (np.
    faktu, że w obiekcie były świadczone usługi publiczne), może oberwać
    jakimiś skutkami - ale przed tym (konsekwencjami odmowy świadczeń,
    do których zobowiązał się wcześniej) może się zabezpieczyć np.
    umożliwiając ich realizację w innym miejscu lub innej formie.

    Natomiast oświadczenie, że wpuszcza *wszystkich*, a następnie
    niewpuszczanie *niektórych*, bez istnienia uzasadnionego kryterium
    (kryterium oparte na zasadzie "bo tak" to też kryterium, ale
    IMVHO niezbyt uzasadnione) to zwykła dyskryminacja.

    >> Mi chodziło o to, że trudno może być z roszczeniami *z tytułu braku
    >> wstępu* (a nie z tytułu braku świadczenia usługi!) w razie jakby
    >> ten regulamin złamali.
    >
    > Jak naruszają regulamin to oczywiście że masz roszczenie. Pytanie tylko
    > jakie. Ale to już sam sobie musisz wymyślić.

    Nie będę wymyślał, bo - przypomnę - uważam, że takie roszczenie
    powstałe z samego "niedziałania obiektu" nie istnieje.
    Roszczenie może wynikać z niezrealizowania celów dla których
    ktoś mógł chcieć skorzystać z dostępności danego obiektu, np.
    wydał pieniądze na bilet żeby zrobić zakupy a nie mógł
    zrobić *zakupów*.
    Jeśli zakupy mógł zrobić "bez nadmiernego nakładu", bo w zamian
    zaoferowano mu możliwość zakupu gdzieś obok, to IMVHO potencjalny
    klient rościć może sobie wielkie nic.
    Mimo istnienia regulaminu.
    No, chyba że w regulaminie jest kwota kary umownej dla każdego,
    kto przyjechał kiedy było nieczynne mimo że miało być czynne ;)
    (ale to jest "zobowiązanie publiczne", jednostronne, że
    uprzedzę potencjalny atak "stosunkiem prawnym" - stosunek
    powstanie dopiero w razie wystąpienia z roszczeniem,
    wcześniej go nie ma).

    pzdr, Gotfryd

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1