> Przypomnę: dla mnie łyknięcie idei "winnego kolizji" też
> było trudne do pojęcia :)
> No jak to, jedzie facio na jednojezdniowej jezdni lewą
> stroną, wyprzedza na skrzyżowaniu i ktoś kto się z nim
> "trafił" przy wjeżdżaniu na pas na którym tamtego NIJAK
> NIE MIAŁO PRAWA BYĆ jest winnym kolizji... a tu się
> okazuje że tak - jest. Bo tamtem jechał po drodze
> z pierwszenstwem (albo jechał z prawej) więc miał
> pierwszeństwo i tyle, to że złamał parę przepisów nic
> nie zmienia...

Bo z tym jest inna sprawa skrecajacy w lewo ma OBOWIAZEK upewnienia sie ze
po sasiednim pasie nic nie jedzie (np gosc moze cofac) i moze bezpiecznie
wykonac manewr skretu w lewo.

Co do wyjazdu z podporzadkowanej i samochodu na czolowe to byl taki glosny
przypadek ze zginelo kilkoro dzieci... i ten pewdzacy lewym (dla niego)
pasem na podwojnej ciaglej i ten wyjezdzajacy w prawo z podporzadkowanej
uznani zostali przez sad za wspolwinnych wypadku ze skutkiem smiertelnym.
w uzasadnieniu bylo iz wyjezdzajacy z podporzadkowanej byl lwinny gdyz nie
upewnil sie czy moze wykonac bezpiecznie manewr (niestety wiekszosc na
prawoskretach ludzi nie patrzy gdzie skreca i iczy za tym nie ma
sygnalizacji - mialem kilka razy przypadek ze kolo szkoly w moim miescie
malo nie przejechano dzicka ktore mialo zielone ale kierowcy sie spieszylo i
nie popatrzyl ze ma czerwone) a ten z pasa pod prad jak ze zlamal przepisy
wyprzedzajac na podwojnej ciaglej. Oba te postepowania przyczynily sie do
wypadku...

Tu w najgorszym przypadku powinno byc dla autora tak samo. On nie dochowal
nalezytej ostroznosci a tamten wykonal manewr niedoswolony.

pozdrawiam
--
Steel