eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoPublikacja na stronie www i problemy z ksiedzem › Re: Publikacja na stronie www i problemy z ksiedzem
  • Data: 2005-06-06 11:20:26
    Temat: Re: Publikacja na stronie www i problemy z ksiedzem
    Od: "Roman G." <r...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Dnia Mon, 6 Jun 2005 09:43:53 +0200, Brodek napisał(a):

    >>> Wychowawca nie może bowiem kierować się w swych działaniach własnymi,
    >>> osobistymi przekonaniami
    >> Możesz podać podstawę prawną takiego twierdzenia? Czy rodziców w podobnym
    >> przypadku to też twoim zdaniem dotyczy?
    > A podasz mi jakąś podstawę prawną dla Twojego twierdzenia, że wychowawca
    > może kierować się własnymi przekonaniami w wychowywaniu uczniów?

    Nie odpowiedziałeś na żadne z dwu moich pytań.

    > To co Tobie lub mi może wydawać się niekulturalne wcale nie musi być
    > niezgodne z ogólnie przyjętymi normami.

    Po pierwsze nie ma czegoś takiego jak "ogólnie przyjęte normy", to zawsze
    jest kwestia ocenna. Wpajania norm dziecku dokonuje zawsze bezpośredni
    opiekun, wychowawca, osoba ponosząca bezpośrednią prawną odpowiedzialność
    za dziecko w danym czasie.
    Oddajesz dziecko pod opiekę babci, wysyłasz na wakacje do cioci, posyłasz
    do szkoły czy na obóz harcerski, delegując w sensie cywilnoprawnym na te
    osoby lub instytucje wszystkie swoje uprawnienia wynikające z władzy
    rodzicielskiej potrzebne do sprawowania bieżącej pieczy, w tym bieżącego
    wychowywania dziecka. Jest oczywiste, że każda osoba dorosła ma tu daleko
    posuniętą autonomię decyzyjną i prawo do kierowania się swoim rozumienie
    dobra dziecka, swoim systemem wartości, dokonywania własnych ocen
    moralnych, co jako rodzic oddając dziecko pod ich nazdór, akceptujesz i
    obdarzasz te osoby zaufaniem. Jeśli system wartości tych osób okazuje się w
    praktyce rażąco odmienny od twojego, rodzicielskiego, zawsze masz prawo
    wziąć dzieci spod ich opieki, w przypadku szkoły zabierajac papiery i
    przepisując dziecko do innej placówki; masz prawo również założyć własną
    szkołę.

    Póki dziecko jest u babci, obowiązuje je porządek ustanowiony przez babcię
    i zasady panujące w jej domu, nawet jeśli babcia nie pozwala bawić się za
    głośno, bo głowa ją boli, choć rodzice by pozwolili, a i prawo oraz normy
    moralne - obiektywnie patrząc - nie zabraniają.
    Analogicznie w szkole. Oceny zachowania ucznia dokonują nauczyciele, jest
    to ocena co do zasady niezależna od zdania rodziców.

    Jakieś iluzoryczne, rzekome normy stanowione jakoby twoim zdaniem przez
    media mało tu mają do rzeczy. To szkoła samodzielnie - na zasadzie uznania
    administracyjnego - tworzy swój program wychowawczy, swoją wizję
    absolwenta, wybierając de facto jakiś obowiązujący w placówce system
    wartości. W mediach z powodzeniem mogą obowiązywać inne normy, w domu
    rodzinnym inne, u babci lub w szkole - jeszcze inne.

    Postawienie twojemu dziecku granic dotyczących społecznie akceptowanych
    form zwracania się do osób starszych nie tylko nie czyni dziecku krzywdy,
    nie narusza jego dobra, ani dóbr osobistych, ale jest wręcz celowe i
    wskazane pedagogicznie.
    Straszenie zatem dyrektora pozwem od odszkodowanie, których to pogróżek
    zresztą i tak nie miałeś ani przez chwilę zamiaru zrealizować, jest -
    wybacz - zwyczajnym pieniactwem.

    > Moja mama wciąż uznaje za niekulturalne jedzenie i picie w kinie, bo w
    > oczywisty sposób może przeszkadzać to osobom siedzącym obok.

    I kiedy oddasz swojej mamie dziecko pod opiekę, to w tym czasie nie będzie
    mu wolno jeść i pić w kinie.

    > Ostatnio jednak sam zwróciłem uwagę osobie, która na widowni teatru usiadła
    > (tu za mną) z taką samą paczką chipsów powołując się już tym razem na to, że
    > nie jest to kulturalne. Usłyszałem, że bynajmniej niekulturalne nie jest bo
    > to przecież nie opera, czy filharmonia a "tylko zwykły teatr".

    I osobie dorosłej skutecznie pod względem prawnym zakazać nie możesz. Gdyby
    to jednak było dziecko oddane ci pod opiekę, sprawy miałyby się zgoła
    odmiennie.

    > I czy w takim razie uczeń jedzący w teatrze chipsy może dostać naganę? A w
    > kinie?

    Oczywiście. Jeśli zna zasady ustanowione przez opiekunów i mimo to je
    łamie.

    > Po prostu uważam, że nie można wskazać, że naruszyli jakiekolwiek normy.

    Naruszyli normy ustanowione przez ich opiekunów, wg oceny dokonanej przez
    tychże opiekunów. Nie tylko zresztą wg ich oceny - również moim zdaniem,
    jako ojca, dziecko nie ma prawa w ten sposób odzywać się do osoby dorosłej.

    > I pokazuję do czego prowadzi przyjęcie odwrotnego poglądu.

    Do rozpuszczania dzieci?

    >> Jeśli uczeń "ordynarnie" utrzymywał, że nauczycielka się myli, włącznie ze
    >> stwierdzeniem "głupoty pani plecie", jeśli jeszcze na dodatek nie wyraził
    >> skruchy, uciekając pod tatusiną spódniczkę, to nagana była i tak łagodną
    >> karą.
    > A jaki jest powód, dla tego, by nauczyciel był pod specjalną ochroną?

    A kto tu mówi o specjalnej ochronie? Dziecko nie ma prawa powiedzieć tak do
    jakiejkolwiek osoby dorosłej, w szczególności do opiekuna, pod którego
    władzą wychowawczą pozostaje.

    > Jedynym (i ostatecznym) stwierdzeniem, które mogłyby budzić jakiekolwiek
    wątpliwosci
    > było to 'głupoty pani plecie'.

    No i o nie mi właśnie chodzi. Za nie właśnie dostał naganę, a od ojca
    powinien jeszcze po tyłku.

    Red. Zbigniew Górniak pisał kiedyś w swoim felietonie dla "Nowej Trybuny
    Opolskiej":

    "Na marginesie wydarzeń w Toruniu z nostalgią wspominam swojego anglistę z
    podstawówki, który, gdy mu zbyt mocno dopiekliśmy, potrafił walnąć na odlew
    kablem od adapteru albo złapać za ucho chwytem krzepkim jak kowalskie
    obcęgi. Ten ból wpisywaliśmy w koszty swego swawolenia i wszystko było, jak
    Bóg przykazał.

    Dzisiejsi jajcarze w dresach i z kapturami są jednak mocno niedokończeni.
    Bo zgrywają twardzieli z raperskich teledysków, ale gdy tylko dostaną w
    japę, lecą skarżyć, gdzie się tylko da. Pewien mój kolega z branży, którego
    redakcja delegowała do innego miasta, przeżywał w tamtejszym hotelu
    codzienne zaczepki grupy takich cwaniaków. Walili w rynnę, rzucali
    śmieciami w okno, pokazywali "faki". I gdy pewnego dnia kolega nie
    wytrzymał i wyszedł na podwórko z giwerą (gazową) i przystawił lufę do
    durnego czółka, to czy cwaniacy podjęli walkę? Oni uciekli do tatusia
    jednego z nich, a ten w porywie ojcowskiej troski wychowawczej pognał na
    policję i doniósł na mego kolegę, który dostał kolegium, bo gazówka była
    nielegalna. Świat stanął na głowie i merda nogami obutymi w niezwiązane
    adidasy z wywalonymi językami."

    Czy tym ojcem nie byłeś ty? A może twój kolega adwokat? ;)
    Wybacz sarkazm, ale "efekty" waszego wychowania widzę coraz częściej na
    ulicach.

    > Jeżeli dorosły mówi głupoty to nie widzę powodów, dla którego dziecko nie
    > miałoby mu tego wprost wytknąć i wypowiedzi dorosłego nie ocenić.
    > Szczególnie jeśli ta dorosła osoba jest nauczycielem!!

    Ocenić w dowolny sposób? Nawet sprzeczny z zasadami współżycia społecznego?

    >>> I że będziemy domagać się odszkodowania.
    >> Nie rozśmieszaj mnie.
    > Nie rozśmieszam. Dyrektora dość mocno to przestraszyło.

    Cóż, na twoim miejscu zmieniłbym dziecku szkołę, bo nie wiem czy dyrektor
    mięczak gwarantuje w niej odpowiedni poziom nauczania i wychowania.

    > choć nie podzielam Twojego zdania, że byśmy przegrali.

    Ja mam wciąż zdanie odmienne, z którym się całkowicie zgadzam:)

    > Za to słaby umysł (jak pewnie większość w podobnej sytuacji) wolał tego nie
    sprawdzać
    > i sie po prostu poddał. Przyznam szczerze, że liczyłem jednak na dłuższą dyskusję.

    Sam widzisz. Lepiej się takim jak ty rodzicom przeciwstawić w słusznej
    sprawie, aby nie zasłużyć sobie na ich pogardę (nie mówiąc już o dziecku,
    które trzeba prawidłowo wychować, a co przecież wraz z kolegą adwokatem
    zablokowałeś).

    >> Ciekaw jestem, jak ukarałeś dziecko za taką odzywkę do nauczycielki.
    > Odbyła się rozmowa

    Choć tyle.

    > Otwartą pozostaje jeszcze kwestia zadośćuczycnienia.

    No, mam nadzieję, że każesz mu jednak panią przeprosić.

    RG

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1