eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoNieobecności w szkoleRe: Nieobecności w szkole [nieco OT]
  • Data: 2008-10-18 15:59:52
    Temat: Re: Nieobecności w szkole [nieco OT]
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    W wiadomości news:gdcspt$3hf$10@inews.gazeta.pl witek
    <w...@g...pl.invalid> pisze:

    >> Zadałem kiedyś dyrekcji podczas posiedzenia RP takie pytanie:
    >> a co jeśli nieobecności jest np. 52%, połowa usprawiedliwiona, połowa
    >> nie? I nie dostałem żadnej konkretnej odpowiedzi.
    >> Wprawdzie osoba pełniąca funkcję dyrektora reprezentuje umysłowość
    >> pozwalającą bez ryzyka uznać, że nie przejdzie testu Turinga w prostej
    >> postaci więc tu nic dziwnego, ale odpowiedzieć nie potrafił mi _nikt_ z
    >> obecnych (wszystko nauczyciele, oświatowcy).
    > Przecież nie jest napisane, że jak jest nieklasyfikowane z powodu
    > nieobecnosci nieusprawiedliwionej, to nie może zdawać egzaminu.
    > Jeżeli sytuacja jest sporna to niech rozstrzygnie to na korzysc ucznia i
    > zarządzi egzamin bez czekania na wniosek rodziców.
    > Problem będzie dopiero wtedy jak sam sobie go stworzy i takiego egzaminu
    > nie zarządzi i bedzie czekał na wniosek rodziców albo Rada Pedagogiczna
    > takiej zgody nie wyrazi.
    Otóż nie, mieszasz albo nie rozumiesz. Pan matematyk ma ucznia, który
    opuścił 52% ogółu lekcji w okresie kończącym się klasyfikacją. Połowę z nich
    skutecznie usprawiedliwił (obojętne czy rodzic czy sam uczeń jeśli
    pełnoletni), połowy nie.
    Nauczyciel nie klasyfikuje zgodnie z rozporządzeniem i reszta go nie
    obchodzi.
    I teraz jest kwestia czy uczniowi egzamin klasyfikacyjny się należy, czy
    musi prosić?
    Nie jest to zmartwienie nauczyciela.

    > Tak na boku.
    > To rozporządzenie było pisane z myślą o uczniach, którzy nie tyle co
    > olewają jeden przedmiot, ale w ogóle nie chodzą do szkoły, bo np.
    > wylądowali w szpitalu.
    > bo jak inaczej zrozumiec punkt, ze takiemu uczniowi nie wystawia sie oceny
    > z zachowania. No bo niby dlaczego jeśli problemem jest tylko jeden
    > przedmiot.
    Swobodne dywagacje z jaką myślą było pisane rozporządzenie raczej sensu nie
    mają.

    > Zadaj takie pytanie. Dopiero będzie zonk, bo to jest znacznie wiekszy
    > problem. Rozporządzenie jest wyraźne.
    > "Uczniowi [...] zdającemu egzamin klasyfikacyjny nie ustala się oceny
    > zachowania.". Tu nie ma pola manewru. Nie ustala sie. Koniec kropka.
    Tniesz istotną część z przepisu a z pozostałości wyciągasz błędne wnioski.
    Tam jest wyraźnie napisane o jakich uczniów chodzi.

    > Nie ma miejsca na interpretacje, czy okreslenie ilosci przedmiotow z
    > ktorych jest nieklasyfikowany i zdaje egzamin.
    > Wyraznie bylo to pisane z myslą o niechodzeniu do szkoły, a nie
    > niechodzeniu na określony przedmiot. Niestety wszystko zostało wrzucone do
    > jednego worka.
    Nie, tu nie masz racji. Chociaż prawdą jest, że prawo oświatowe w wielu
    miejscach sprawia wrażenie tworzonego przez indolentów madrych inaczej.
    I tak zresztą jest.

    > Wracając do testu Turinga. To gdzie takie sieroty są.
    > Przecież Rada Pedgogiczna to nie jest spotkanie towarzyskie przy piwku i
    > kiełbaskach.
    Ano nie jest. Jest to posiedzenie, na którym panuje zwykle jedna myśl - żeby
    się jak najszybciej skończyło i można było sobie iść. Co prawda trudno się
    dziwić, bo takich masówek jest w roku szkolnym nawet ~8, a potrafią trwać i
    2h.

    > Nauczyciel zadał konketne pytanie. I to pytanie powinno znaleźć się w
    > protokole z Rady. jeśli odpowiedź nie padła, to dyrektor natychmist po
    > radzie, powinien zwrócić się do organu prowadzącego szkołę z pisemnym
    > wnioskiem o analizę prawną sytucja w pytaniu i nauczyciel taką odpowiedż
    > powinien dostać.
    > W przypadku kontroli pracy dyrektora olanie formalnego pytania nauczyciela
    > na Radzie Pedagogicznej moze sie skonczyc udupieniem dyrektora jak ktos
    > bedzie chcial to zrobić.
    Zaraz widać, jak niewiele wiesz o mechanizmach systemu oświaty. Udupienie
    dyrektora nie jest takie proste - jest on przecież wspólnym sługusem organu
    prowadzącego i nadzorującego, oni posadzili go na stolcu, i on realizuje ich
    rozkazy. A im po co afera i szum? Będą go więc bronić i kryć, a kopną w zad
    dopiero jak się jakiejś grubej sprawy nie da zatuszować.
    Chciałby aby było jak piszesz, ale tak nie jest.
    Co do analizy prawnej to nie organ prowadzący, a raczej nadzoru
    pedagogicznego.

    --
    Jotte

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1