eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoLiczniki centralnego ogrzewaniaRe: Liczniki centralnego ogrzewania
  • Data: 2008-01-23 00:21:22
    Temat: Re: Liczniki centralnego ogrzewania
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Użytkownik "Sigma" <s...@o...pl> napisał w wiadomości
    news:fn4r6c$qmq$1@news.onet.pl...

    Już kilka razy na tym forum sprawę przedstawiałem. Sądzę, że szeroką moją
    analizę znajdziesz wyszukując po mojej nazwie użytkownika w archiwum. A
    więc krótko, na ile się da - przypomnę z jakiego powodu tego się podzielić
    dobrze nie da i wina nie leży po stronie podzielników. Przypomnę, bo w tym
    roku to pierwsze pytanie. Z reguły pojawiają sie dopiero wiosną wraz z
    pierwszym rozliczeniami :-) Następnych pytających będę przekierowywał do
    tej odpowiedzi, stąd będzie ona nieco obszerniejsza.

    Pojęcie zużytego przez dane mieszkanie ciepła jest pojęciem wirtualnym, a
    wielkości tej nie da się w żaden sposób wyznaczyć. Nie da, bowiem
    mieszkanie samo w sobie ciepła nie zużywa. Ciepło jest doprowadzane do
    budynku i używane poprzez jego wytracanie przez cały budynek, który emituje
    je głównie za pośrednictwem elewacji zewnętrznej i dachu. Utrata ciepła
    następuje przez ściany i strop, ale i w mniejszym zakresie przez piwnice do
    gruntu - ale tylko te zewnętrzne. Z tego powodu, że emisja jest związana z
    różnicą temperatury. Pomiędzy dwoma sąsiednimi mieszkaniami różnica ta jest
    znikoma, toteż i emisja jest pomijalnie mała.

    W stosunkowo prosty sposób da się obliczyć, ile ciepła utracił cały budynek
    poprzez pomiar wydatku ciepłej wody dostarczanej do wymiennika w danym
    budynku, pomiar różnicy temperatury przed i za wymiennikiem oraz
    scałkowanie tych wartości w jednostce czasu. Tak to jest realizowane w
    praktyce i w konsekwencji tych działań otrzymujemy sumaryczny koszt
    ogrzewania budynku. Ten jesteśmy w stanie wyznaczyć stosunkowo dokładnie.
    Kwestią otwartą pozostaje sposób podziału tej wielkości pomiędzy lokatorów.

    I tu już można stosować dowolny sposób, który zostanie zaakceptowany przez
    samych zainteresowanych. Zanim wymyślono podzielniki ciepła, najczęściej
    radzono sobie w ten sposób, że dzielono koszty proporcjonalnie do
    zajmowanej przez dany lokal powierzchni w budynku. Czy był to mniej
    sprawiedliwy sposób, niż podzielniki, to trudno powiedzieć. Jego podstawową
    wadą było to, że nie preferował oszczędności energii przez lokatorów.
    Zamiast stosować kurki regulujące ciepło i przykręcić kaloryfer otwierało
    się po prostu okno. Ktoś łepski wpadł na sposób, by uzależnić ów podział od
    średniej temperatury kaloryfera konstruując różnego rodzaju podzielniki
    ciepła w tym celu.

    Należy tu zaznaczyć, że podzielnik sam w sobie NIE JEST URZĄDZENIEM
    POMIAROWYM. On nie posiada żadnej legalizacji, nie mierzy zużytego ciepła a
    jego wskazania w żaden sposób nie zależą od ilości energii cieplnej
    dostarczonej do kaloryfera. Znam szereg sposobów na sfałszowanie wskazań
    najbardziej przemyślnych podzielników - nie będę ich tu publicznie podawał.
    I sposoby te wcale nie polegają na odkręcaniu licznika czy jakiejkolwiek
    ingerencji w jego układ pomiarowy. Sposoby opierają się na przeniesieniu
    miejsca wyprowadzenia ciepłą z opomiarowanego kaloryfera w inne miejsce.
    Średnio inteligentny uczeń gimnazjum, który nie śpi na lekcjach fizyki
    spokojnie sam to wymyśli i zrealizuje w praktyce.

    Firmy produkujące podzielniki znalazły po prostu silne lobby i potrafiły
    przekonać zarządy spółdzielni, że jest to właściwszy, niż inne sposoby
    sposób podziału energii. Jakby takie lobby utworzyli producenci
    termometrów, to pewnie byśmy dziś mierzyli energię poprzez całkowanie
    temperatury w pokoju po czasie. Zarządy spółdzielni w imieniu spółdzielców
    to zaaprobowały. I nie należy tutaj poszukiwać żadnych reguł wynikających z
    fizyki, bo ich nie ma.

    Współczynniki o których piszesz są wynikiem mniej lub bardziej sensownych
    badań z których wynika, że przy jednakowej temperaturze w mieszkaniach
    grzejniki na pierwszej czy ostatniej kondygnacji, albo przy tzw.
    szczytowych ścianach muszą grzać więcej. Muszą, bo to właśnie przez te
    mieszkania jest wypromieniowywane więcej energii na zewnątrz. Ale to nie
    znaczy wcale, że te mieszkania zużywają więcej energii. Po prostu
    mieszkanie znajdujące się pośród innych mieszkań wypromieniowują energię
    tylko przez ściany czołowe. Stąd te współczynniki dla poszczególnych
    mieszkań są różne. Oczywiście można dyskutować, jakie te współczynniki
    powinny być, ale w takim wypadku trzeba by było prowadzić badania -
    najlepiej dla każdego budynku z osobna.

    Ale by sprawę jeszcze bardzie "zamataczyć", to zwrócę Ci uwagę na fakt, że
    nie zawsze mieszkańcy poszczególnych budynków pokrywają koszty
    proporcjonalnie do zużywanej energii. Wyobraź sobie spółdzielnię
    posiadającą dwa bloki. Obydwa bez termoizolacji. Spółdzielnia ma na koncie
    pieniądze na termoizolacje tylko jednego bloku, ale środki pochodzą z
    funduszy remontowych z obydwu bloków. Wówczas najsensowniejszym z punktu
    ekonomiki sposobem jest wykonanie termoizolacji jednego z bloków i takie
    podzielenie kosztów ogrzewania obydwu, by zmniejszenie kosztów nastąpiło na
    obydwu budynkach. Czyli teoretycznie mieszkańcy ocieplonego budynku będą
    dopłacać do ogrzewania w tym nieocieplanym. Będą, bo przecież im budynek
    ocieplono ze wspólnych środków. Po czasie również ze wspólnych środków
    ociepli się ten drugi budynek i wówczas zasadnym będzie, by znowu wszyscy
    płacili za siebie. Teoretycznie jest to uzasadnione ekonomicznie i
    sprawiedliwe.

    Przy tym sposobie realizacji inwestycji istnieje jednak niebezpieczeństwo.
    Otóż znam przypadki, gdy w danej spółdzielni po termoizolacji jednego bloku
    jego mieszkańcy powoływali wspólnotę i nagle odcinali się od całości. W ten
    sposób ze wspólnych środków pokryto zmniejszenie kosztów jednego budynku,
    ale później mieszkać tego drugiego zostawali sami z problemem i wysokimi
    kosztami.

    Powodów tego, by różnicować współczynniki podziału, można wymienić wiele,
    ale sensu to głębszego nie ma. Reasumując to zagadnienie, to nie ma żadnego
    sensu próba wykazania, ze taki czy inny współczynnik jest mniej lub
    bardziej właściwy bez przeprowadzenia stosownych pomiarów na danym
    konkretnym budynku. Na tyle, na ile ja się orientuję, to te współczynniki
    są dobierane na podstawie jakiś średnich pomiarów w skali iluś tam budynków
    i nie można wykluczyć, że akurat w Twoim wypadku są dla kogoś krzywdzące.
    Pozostaje kwestia udowodnienia powyższego faktu.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1