eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoJak dziala polskie prawo? › Re: Jak dziala polskie prawo?
  • Data: 2006-03-19 15:30:05
    Temat: Re: Jak dziala polskie prawo?
    Od: "Piotrek" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Śledzę wątek i postanowiłem odnieść się do wypowiedzi Przemysława. Większość
    dyskutantów raczej go nie popiera. W polemice dominują dwa motywy przewodnie:
    obrona konieczna i zeznania pokrzywdzonych jako główny dowód w sprawie. O ile w
    pierwszej z tych kwestii nie mogę się z nim zgodzić, o tyle w drugiej muszę mu
    częściowo przyznać rację.

    Zacznijmy od obrony koniecznej. Otóż zdaniem Przemka napadnięty w domu lub na
    ulicy człowiek nie tylko powinien być specem od prawa (żeby wiedzieć czy i jak
    może się bronić w zaistniałej sytuacji), ale w chwili napadu powinien dokonać
    natychmiastowej analizy sytuacji, żeby wiedzieć jakie środki obrony może
    zastosować. Ideałem byłoby albo gdyby dał się zabić, albo nosiłby przy sobie
    kawał sznura, którym po odparowaniu ataku mógłby obezwładnić napastnika, nie
    czyniąc mu przy tym żadnej szkody. Nieważne, że bandyta mógłby swoją ofiarę
    zabić bez mrugnięcia okiem choćby i dla 5 zł, ważne, żeby jemu podczas
    odparowania ataku nic się nie stało. Jeśli tak się złoży, że ofiara będzie
    silniejsza od napastnika, tym gorzej dla ofiary. Jeśli bowiem w wyniku obrony
    napadniętego oprawca dozna uszczerbku na zdrowiu, ofiara będzie mieć problem-
    zbyt intensywnie się broniła zamiast delikatnie obezwładnić oprycha. Jeśli do
    domu emeryta wpakuje się trzech gnojów w celu dokonania napadu i rabunku,
    napadniętemu nie wolno się bronić nożem, bo starszy pan przecież nie udowodni,
    że oprawcy chcieli mu zrobić coś złego-może wparowali mu do domu w celach
    towarzyskich, a właściciel domu źle odczytał ich intencje. Toku myślenia
    Przemka w tej kwestii nie będę komentował, mogę go tylko wyśmiać. Najgorsze
    jest to, że takie są smutne realia polskiego prawa chroniącego bandytów.

    Przejdźmy jednak do drugiego wątku dyskusji. Czy zeznania pokrzywdzonej (być
    może "pokrzywdzonej") osoby rzeczywiście powinny być wystarczającym dowodem
    skazującym? Tu muszę przyznać rację Przemkowi. To nieprawda, że nie można
    wiarygodnie odegrać (choćby z zemsty) np. ofiary gwałtu. Komu sąd uwierzy-
    rzekomemu gwałcicielowi czy tonącej we łzach aktorce, która idealnie zagra
    swoją rolę? Weźmy pod uwagę jeszcze bardziej perfidny (niestety, dla sądu
    jeszcze bardziej wiarygodny) przykład jak łatwo odpowiednimi zeznaniami można
    zniszczyć życie niewinnej osobie. Kilka razy czytałem o następujących
    przypadkach: żona, z którą rozstał się mąż, postanowiła znaleźć sposób na
    odegranie się na nim. Co zrobiła? Otóż postanowiła oskarżyć go o molestowanie
    ich małej (powiedzmy, że 5-letniej) córki. W tym celu odpowiednio ją
    przygotowała, ucząc ją co i jak ma opowiadać o rzekomych postępkach tatusia,
    żeby historyjka zabrzmiała wiarygodnie. Nie trzeba dodawać, że dziećmi w tym
    wieku bardzo łatwo jest manipulować. Komu się w takiej sytuacji uwierzy-
    tatusiowi czy małemu, pokrzywdzonemu dziecku, które przecież takich okropieństw
    sobie nie zmyśliło (dzieci nie kłamią). Wyobraźcie sobie, że tatuś idzie do
    paki jako pedofil na podstawie tego zeznania córeczki obmyślonego przez
    mamusię. Jeśli nawet miałby zostać uniewinniony, to jest mała szansa, że tego
    uniewinnienia by dożył (kolegów z celi nie obchodziłoby, że tego nie zrobił,
    ich by obchodziło z jakiego paragrafu siedzi).

    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1