No przed sądem, bo się dowiedziałem o wydanym nakazie z zajęcia rachunku ;-)
Sąd marmurkowy w Zamościu, zażądałem od prezes danych liczbowych (dostałem na CD
wszystkie sygnatury spraw z powództwa Ultimo w
jednym wskazanym roku kalendarzowym, było to parędziesiąt tysięcy spraw) i
obliczyłem, że gdyby zatrudnili wszystkich sędziów w
wydziale (gospodarczym, bo tel. był na firmę), to wydawali nakaz zapłaty co półtorej
minuty (!!).
Podziwiam wydajność, szczerze, nie wiem jak to drukarka i koperciarka ogarnie.
Z samych opłat sądowych SP miał parę milionów złotych (najniższy wpis 30 zł), biznes
jak w Arbeitslager.
A to tylko jeden rok i jeden wydział jednego prowincjonalnego sądu (na mój wniosek o
przeniesienie do siedziby dłużnika sąd nawet
nie odpowiedział, tam ręka rękę myje).
Podali dawno nieaktualny adres, sąd po 8 (?) latach przywrócił mi termin na sprzeciw
i oddalił powództwo (nawet nie odpowiedzieli na
sprzeciw).
A i tak raz na jakiś czas znajduję coś od nich w skrzynce.


-----
> Na pewno przed sadem?
> Bo zaczalbym od zazadania od Kruka kopii dokumentow na podstawie których się
domagaja należności... tylko Kruk to pewnie oleje.
> Albo sie okaze, ze to jakas ramowa umowa "dane dluznikow na dyskietce".
> I co dalej ?
> Zdaje sie, ze sad ostanio utrącił takiego, co sie domagał za zniesławienie.