-
1. Data: 2003-07-31 09:16:05
Temat: Prosba o rade - potrącenie na drodze.
Od: Monika Kowalewska<M...@i...pl>
Dzień dobry.
Pozwoliłam sobie napisać do Państwa, ponieważ mam duże wątpliwości
co do sposobu działania funkcjonariuszy policji w pewnej miejscowości.
Chciałabym się dowiedzieć, czy każda jednostka Policji ma oddzielne
przepisy i regulaminy, które stosuje wg własnego uznania. Bardzo
mnie to interesuje w kontekście pewnego zdarzenia, które miało
miejsce niedawno i które opiszę poniżej.
Kilka dni temu miał miejsce wypadek, w którym młoda
osoba z mojej bliskiej rodziny została potrącona idąc poboczem drogi
(wyznaczonym przez namalowane linie) i „przeciągnięta” na
samochodzie ponad 50 metrów, zanim ten zdołał się zatrzymać.
Skutek – otwarte złamanie nogi, blizny na twarzy i inne uszkodzenia
wewnętrzne.
1) Policja o tym wypadku nie powiadomiła najbliższej rodziny –
zaznaczam, że poszkodowany miała przy sobie dokumenty.
Dowiedzieliśmy się o całym zajściu dopiero ze szpitala po 3 godziny po
wypadku. Chciałabym wiedzieć, czy jest tak jak usłyszałam od
policjanta, który stwierdził, że nie mają obowiązku powiadamiać o
takich zdarzeniach?
2) W dniu zdarzenia żaden z policjantów na komendzie nie
chciał udzielić najbliższej rodzinie (matka, ojciec) informacji o tym, co
się wtedy stało na drodze – np. czy kierowca był pijany, czy zostały
sporządzone czynności typu mierzenie śladów hamowania pojazdu itd.
Dlaczego jest to ważne w tej sprawie wyjaśnię dalej. Do dnia
dzisiejszego – od wypadku minęło 5 dni – nikt z tutejszej policji nie
chce nic powiedzieć na ten temat, nie mówiąc o pokazaniu protokołu z
miejsca zdarzenia. Jest to o tyle dziwne, że dzwoniąc na posterunki w
innych miejscowościach dowiedziałam się, że najbliższa rodzina MA
PRAWO dowiedzieć się co się wtedy wydarzyło. Jednak na tej
komendzie nikt z nami nie chce na ten temat rozmawiać. Ciągle od
nich słyszę, że nic nie powiedzą na ten temat teraz, tylko za 1 do 3
miesięcy. Dlaczego co innego słyszę w większych miejscowościach, a co
innego tutaj? Czy na każdej komendzie są odrębne przepisy??? Czy
trzeba czekać 2-3 miesiące żeby się dowiedzieć jak wyglądał wypadek?
3) Dzisiaj do poszkodowanego – dzień po skomplikowanej
operacji nogi - przyszła rodzina kierowcy, który spowodował wypadek z
żądaniem wypłacenia przez niego pieniędzy na naprawę samochodu. Z
tego co mówili jasno wynika, że JUŻ WIEDZĄ czyja jest wina –
oczywiście nie kierowcy (zresztą w czasie rozmowy wygadali się,
że „wracają z policji”). W jaki sposób mogą oni tak twierdzić, skoro
policja w tejże miejscowości tak ściśle strzeże każdej informacji???
· W jaki sposób oszacowali sumę, jaka jest potrzebna na
naprawę samochodu, skoro ten stoi na policyjnym parkingu zaledwie
parę dni???
· Czy osoby cywilne mogą wchodzić na taki parking
samowolnie???
· Jak to jest możliwe, że wiedzą one już teraz (widać, że są
pewni swego) czy winny jest kierowca czy potrącony??? Kierowca w
czasie wyprzedzania (z jaką prędkością?) zjechał na pobocze i mało
nie spowodował śmierci innego człowieka.
· CZY NIE ZOSTAŁO POPEŁNIONE JAKIEŚ NADUŻYCIE PRZEZ
POLICJĘ – dla mnie sprawa jest ewidentna: tego samego dnia ślady
hamowania pojazdu nagraliśmy na kamerze (ślady opon są na
poboczu, za linią pasa drogowego), jest naoczny świadek, jednak
mam dziwne przekonanie, iż dowody z miejsca zdarzenia będą
ZMIENIONE. Dlaczego policja nie chce ujawnić, czy kierujący np. pił
alkohol czy nie??? Być może pił i kierował autem w tym czasie, jednak
może to nie być zaznaczone w dokumentach. CZY MOŻNA BYĆ
PEWNYM TEGO, ŻE W SZKICE, MAPKI Z MIEJSCA ZDARZENIA BĘDĄ
ODZWIERCIEDLAŁY STAN FAKTYCZNY??? Nie jestem co do tego
przekonana po dniu dzisiejszym, kiedy usłyszałam, że ktoś, kto o
mało co nie spowodował śmierci człowieka chce od niego pieniądze na
naprawę auta, ponieważ jest mu ono teraz potrzebne, a policja dalej
nie nic nie chce na ten temat powiedzieć.
Uważam, że w tej sprawie bardzo duże znaczenie odgrywają
tzw. znajomości. Bardzo się tego obawiam, ponieważ poszkodowany
będzie mógł zacząć próbować chodzić dopiero za sześć
miesięcy. „Ustawienie” sprawy przez tutejszą policję spowoduje, iż to
on – idący prawidłowo po poboczu – zostanie uznany za sprawcę tego
zdarzenia, co sprawi, iż nie będzie miał na leczenie, nie pójdzie przez
najbliższy rok do pracy i na studia. Nie mówiąc już o tym, w jakim
stopniu poniesie uszczerbek na zdrowiu. Według mnie jest to nie do
przyjęcia, jeśli podobno żyjemy w państwie prawa.
Reasumując – dlaczego od policjantów w innych komendach
słyszę, że to co jest robione w tej sprawie jest dziwne; jeden dosłownie
stwierdził, że: „sprawie chce się łeb ukręcić”. Do kogo mam się
skierować, żeby cała procedura została przeprowadzona uczciwie i
matactw. Podobno można zwrócić się do komendanta wojewódzkiego,
tylko czy zechce się on tym zainteresować, w co wątpię.
Bardzo proszę o ustosunkowanie się do tego listu i ewentualną pomoc,
ponieważ nie wiem co mam dalej zrobić.
Pozdrawiam
Monika Kowalewska
--
Wysłano z serwisu Usenet na stronach PomocPrawna.INFO
-> http://usenet.pomocprawna.info
-
2. Data: 2003-07-31 13:55:17
Temat: Re: Prosba o rade - potrącenie na drodze.
Od: "Andrzej Lawa" <a...@l...com>
Użytkownik "Monika Kowalewska" <M...@i...pl> napisał w
wiadomości news:bgamol$78$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
> Dzień dobry.
> Pozwoliłam sobie napisać do Państwa, ponieważ mam duże
> wątpliwości co do sposobu działania funkcjonariuszy policji
> w pewnej miejscowości.
[ciach]
Sprawa mi cuchnie jak cholera.
Przychodzą mi do głowy dwa miejsca, do których można się udać: (1) nadrzędna
w stosunku do nich jednostka policji (np. komenda wojewódzka - jak doradzali
Ci inni policjanci) oraz (2) prasa (ambitny łowca sensacji raz-dwa wywęszy
wszystkie ewentualne powiązania pomiędzy prowadzącymi sprawę
pseudo-policjantami a sprawcą wypadku).
Najlepiej jednocześnie.
A przy takich obrażeniach jest to już gruba sprawa.