-
1. Data: 2019-03-30 16:30:13
Temat: Machina niesprawiedliwości. Tak wygląda polskie polowanie z nagonką
Od: u2 <u...@o...pl>
https://opinie.wp.pl/machina-niesprawiedliwosci-tak-
wyglada-polskie-polowanie-z-nagonka-6364333564147329
a
Grzegorz Matuszewski
28-03-2019 (18:11)
Machina niesprawiedliwości. Tak wygląda polskie polowanie z nagonką
Historia Tomasza Szafrańskiego pokazuje, jak w praktyce działa
"nadzwyczajna kasta". Wystarczy nadepnąć na odcisk wpływowym prawnikom i
politykom, a to już powód do rozpoczęcia zorganizowanego ataku.
Wszystkie chwyty są tu dozwolone.
19 marca 2019 roku. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w
Luksemburgu zajmuje się sprawą pytań prejudycjalnych Sądu Najwyższego
dotyczących statusu Izby Dyscyplinarnej oraz Krajowej Rady Sądownictwa.
Prokuratora Generalnego reprezentuje Tomasz Szafrański.
Prokurator twardo broni polskich racji - wnioskuje o wyłączenie z
orzekania w sprawie szefa TSUE. Szafrański argumentuje, że Koen Leanerts
nie jest w tej sprawie bezstronny (wypowiadał się publicznie i udzielał
wywiadów dotyczących polskiego wymiaru sprawiedliwości).
Efekt - Szafrański nalazł się na celowniku mediów niechętnych władzy.
Sygnał do ataku dała "Gazeta Wyborcza", nazywając go w tytule "sędzią
opieszałym" i wypominając sprawy dyscyplinarne z odległej przeszłości.
Przeszłości tak odległej, że dziennikarze "GW" zapomnieli, iż
kilkanaście lat temu sami pisali, że sprawy dyscyplinarne wobec
Szafrańskiego były elementem mobbingu.
- Tomasz Szafrański już raz stał się ofiarą nagonki. Podobnie jak dziś,
uruchomiono ją, gdy stanął na drodze wpływowego układu
sędziowsko-politycznego - mówi nam jeden z sędziów, który kilkanaście
lat temu pracował z nim w krakowskim sądzie.
Spotkaliśmy się z kilkunastoma sędziami pamiętającymi, jak próbowano
wyrzucić ze środowiska prawniczego człowieka, który po prostu chciał być
uczciwy.
- Kilkanaście lat temu nadepnął na odcisk lokalnemu układowi, dziś całej
"nadzwyczajnej kaście", która liczy, że TSUE uratuje jej wpływy -
przekonuje jeden z nich.
Procesy z polityką w tle
Kłopoty Tomasza Szafrańskiego rozpoczęły się, kiedy w krakowskim Sądzie
Rejonowym prowadził dwa procesy o politycznym zabarwieniu. Pierwszy
dotyczył działaczy Ligi Republikańskiej, którzy podczas uroczystości 3
Maja mieli znieważyć i spoliczkować posła SLD Andrzeja Urbańczyka.
Sędzia uznał w kwietniu 2000 r., że lewicowy polityk uczestniczył w nich
jako osoba prywatna i właśnie na drodze prywatnej powinien domagać się
zadośćuczynienia. Sprawę warunkowo umorzył.
Sędziowie, którzy pracowali wówczas w krakowskim sądzie, wspominają, że
takimi procesami interesowali się przełożeni sędziów. - W tej konkretnej
sprawie oczekiwano, by prawicowi działacze zostali skazani. Wyrok, jaki
wydał Tomasz Szafrański, wywołał wściekłość.
Doszło nawet do sytuacji, że prezes jego sądu, publicznie na zebraniu
sędziów, skrytykował orzeczenie słowami: "od nowych wykładni to jest Sąd
Najwyższy, a jak się pracuje w sądzie rejonowym, to się powinno orzekać
tak, jak w akcie oskarżenia napisane".
- Od tego czasu jasne było, że stał się on w naszym sądzie persona non
grata - wspomina jeden z sędziów.
Części przełożonych nie podobało się też, w jaki sposób Tomasz
Szafrański prowadził sprawę policjantki oskarżonej o sprzedawanie
informacji do pisma "Zły", wydawanego przez żonę Jerzego Urbana.
Oskarżona prywatnie była zaś żoną zastępcy Urbana w tygodniku "Nie".
Oboje twierdzili, iż to normalne, że pisuje ona pod pseudonimem teksty
do brukowego pisma.
Zgodę na to miał wyrazić szef Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.
Gdy sędzia Szafrański wezwał go jako świadka i szczegółowo przesłuchał,
prezes sądu nie krył oburzenia. Zażądał od Tomasza Szafrańskiego
wyjaśnienia powodów tak drobiazgowego przesłuchania komendanta, co było
oczywistym naruszeniem sfery sędziowskiej niezawisłości.
W tamtym czasie wpływowi politycy czy szefowie policji byli w sądach
traktowani jak "święte krowy".
- Było dla nas jasne, że Tomek Szafrański zapłaci za niepokorność. Choć
nikt się nie spodziewał, że będą go próbowali po prostu zniszczyć" -
mówi nam jeden z sędziów.
Nagonka za sprawiedliwość
W styczniu 2001 r. Tomasz Szafrański dowiedział się, że zostanie
przeniesiony z wydziału karnego do rejestrowego. Takie przeniesienie
oznacza przez pewien czas pracę na dwa etaty.
W sprawach karnych nie wolno zmieniać sędziego, który musi dokończyć
swoje sprawy, równocześnie pracując w nowym wydziale.
Sędzia Szafrański zaakceptował jednak tę decyzję, mając obietnicę
prezesa, że jest to przeniesienie na stałe. Co więcej - przez rok
pracował w dwóch wydziałach, kończąc sprawy karne rozpoczęte przed
decyzją o przeniesieniu.
W pierwszych czterech miesiącach miał 36 dni z rozprawami w wydziale
karnym, mając w tym czasie 112 spraw na wokandzie i przesłuchując 273
świadków, choć już głównym miejscem jego zatrudnienia był sąd
rejestrowy, gdzie dostawał pełny przydział spraw. Działo się tak nawet w
te dni, w których prowadził sprawy w wydziale karnym. Jako jedyny z
czterech sędziów w wydziale rejestrowym orzekał na pełny etat.
W styczniu 2002 r. - już bez zgody sędziego - przeniesiono go z powrotem
do wydziału karnego. Oficjalnie - z powodu konieczności jego
wzmocnienia. Ale równocześnie rozpoczęto drobiazgowe kontrolowanie spraw
prowadzonych przez Szafrańskiego w sądzie rejestrowym, szukając
jakichkolwiek przekroczeń terminów.
Nie brano jednak pod uwagę, że wynikały one z ponadprzeciętnego
obłożenia sprawami w związku z pracą w dwóch wydziałach naraz.
- Przy czym przekroczenia terminów w referacie Szafrańskiego były
znacznie mniejsze niż w referatach innych sędziów, w stosunku do których
nikt o jakichkolwiek postępowaniach dyscyplinarnych, ani nawet zwykłym
zwróceniu uwagi, nie myślał - wspomina jeden z sędziów.
Inny nie ma wątpliwości: - Te wszystkie działania to był zwykły mobbing.
Przenoszenie między wydziałami, obciążanie sprawami ponad miarę. Nie mam
wątpliwości, że Szafrańskiego chciano się pozbyć - przekonuje.
O mobbingowaniu Szafrańskiego pisały też media. I to te same, które dziś
go atakują. "Mobbing w todze" - to tytuł artykułu, który ukazał się w
krakowskim wydaniu "Gazety Wyborczej" 24 października 2002 r.
O sprawie pisała też "Rzeczpospolita". "Krakowscy sędziowie przyznają,
że Szafrański nie należy do ulubieńców prezesów SR. W rozmowie z 'Rz'
potwierdza to nawet wiceprezes Roman Kaczanowski. Zastrzegając, że
irytuje go, iż tyle czasu musi poświęcać pismom Szafrańskiego" - czytamy
w artykule pod tytułem "Szykany czy potrzeba".
W tym samym czasie w obronie sędziego Szafrańskiego wystąpił Rzecznik
Praw Obywatelskich, prof. Andrzej Zoll, który w piśmie skierowanym do
ówczesnego ministra sprawiedliwości Grzegorza Kurczuka wskazał, iż
decyzje o przenoszeniu między wydziałami "nie mogą być nadużywane, bo
niejednokrotnie wiąże się to z koniecznością opanowania odmiennych
materii normatywnych, a ponadto mogą być wykorzystywane jako pewna forma
nacisku".
Zesłanie za niepokorność
Mimo tego machina przeciwko Szafrańskiemu ruszyła z ogromną siłą.
Wkrótce po wystąpieniu Rzecznika Praw Obywatelskich, sędzia został
wezwany do sekretariatu prezesa, gdzie wręczono mu trzy postanowienia o
wszczęciu trzech różnych postępowań w trzech różnych sprawach wydane
jednego dnia.
Mnożono więc na siłę liczbę postępowań dyscyplinarnych, a prezes
odrzucał wnioski Szafrańskiego o przedłużenie terminu na sporządzenie
uzasadnienia nawet w najbardziej skomplikowanych sprawach, choć w
przypadku innych sędziów nie robił problemu.
Równocześnie w celu maksymalnego "dociążenia" sędziego naruszano zasady
przydziału spraw, manipulując przydziałem w ten sposób, aby duże,
szczególnie obciążające sprawy, w tym stare sprawy po uchyleniu wyroku
przez sąd odwoławczy, trafiały do niego.
Obecnie wprowadzony system losowego przydziału spraw tego rodzaju
manipulacjom skutecznie zapobiega, a doświadczenia Szafrańskiego są
najlepszym dowodem na to, jak bardzo jego wprowadzenie było potrzebne.
- Nie znam sędziego, któremu wytoczono aż tyle spraw dyscyplinarnych. I
to o błahe sprawy, które normalnie kończą się upomnieniem albo rozmową
dyscyplinującą. Choćby o to, że nie dostarczył do sądu w ciągu trzech
dni zwolnienia lekarskiego, choć zwyczajem wszystkich sędziów było
informowanie o chorobach przez telefon i donoszenie druku L4 po
wyzdrowieniu - wspomina jeden z sędziów.
Wyroki dyscyplinarne zapadały wobec Szafrańskiego taśmowo, czasem po dwa
jednego dnia. Dochodziło nawet do absurdów. W jednym z postępowań
dyscyplinarnych zarzucono mu przekroczenie terminu na sporządzenie
uzasadnienia, choć potem okazało się, że sprawy te prowadził inny sędzia.
- Gdy okazało się, że spraw tych nie miał na wokandzie Szafrański,
umorzono postępowanie w tym zakresie. Rzecznik dyscyplinarny uzasadnił
to tym, że miało rzekomo dojść do "błędu w odczytaniu kontrolki
uzasadnień" - przypomina sobie jeden z krakowskich sędziów.
W tym samym czasie prezes sądu polecił przewodniczącemu wydziału
przygotowanie projektu dokumentu "w zakresie stwierdzenia niewłaściwej
pracy przez SSR Tomasz Szafrańskiego". Prezes zlecił więc nie obiektywną
kontrolę, ale "szukanie haków".
- Chodziło o to, by go złamać i zmusić do odejścia. Szafrański był
twardy i wytrzymywał nagonkę - wspomina sędzia z Krakowa.
Jednak do czasu. Gdy zdecydowano, że zostanie przeniesiony do sądu w
Łasku koło Łodzi, zrezygnował z pracy. Zatrudnił się w jednej z firm w
biznesie finansowym.
Apolityczny fachowiec
Po wyborach w 2005 roku dostał drugą szansę. Wiceminister
sprawiedliwości Andrzej Kryże zaproponował mu pracę w zespole
opracowującym reformę wymiaru sprawiedliwości.
Szafrański rozpoczął pracę w Ministerstwie Sprawiedliwości, a wkrótce
potem został sekretarzem Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego.
- To nie była żadna decyzja polityczna. Po prostu doceniono jego ogromną
wiedzę i doświadczenie. Zresztą doceniali ją wszyscy kolejni
zwierzchnicy prokuratury, bo Tomek pracował w centrali także przez całe
8 lat rządów PO-PSL. W czasach, gdy ministrami byli Andrzej Czuma i
Krzysztof Kwiatkowski pełnił funkcję naczelnika Wydziału Prawa Karnego i
wicedyrektora Departamentu Legislacyjno-Prawnego - mówi jeden z
pracowników Prokuratury Krajowej.
Obecnie Tomasz Szafrański jest dyrektorem Biura Prezydialnego
Prokuratury Krajowej.
Miał spokój. Aż do czasu, gdy swoją twardą postawą w Luksemburgu znów
nadepnął na odcisk wpływowym prawnikom i politykom.
Jeden z sędziów komentuje to tak: - Nie mam wątpliwości, że Szafrański
znów będzie przedmiotem nagonki. Jest w tym, co go w życiu spotkało,
jednak także coś dobrego. Jego droga życiowa to najlepszy dowód na
"kastowość" polskiego wymiaru sprawiedliwości. I koronny argument za
potrzebą jego dogłębnej reformy.
Grzegorz Matuszewski - były redaktor naczelny redakcji multimedialnej
PAP, wcześniej dziennikarz "Życia Warszawy" i "Super Expressu"
--
George Orwell :
"If liberty means anything at all, it means the right to tell people
what they do not want to hear"
-
2. Data: 2019-03-30 16:42:58
Temat: Re: Machina niesprawiedliwości. Tak wygląda polskie polowanie z nagonką [GW: bo to dobry mobbing był! ;-) ]
Od: "A. Filip" <a...@p...pl>
u2 <u...@o...pl> pisze:
> https://opinie.wp.pl/machina-niesprawiedliwosci-tak-
wyglada-polskie-polowanie-z-nagonka-6364333564147329
a
>
> Grzegorz Matuszewski
>
> 28-03-2019 (18:11)
> Machina niesprawiedliwości. Tak wygląda polskie polowanie z nagonką
> [...]
> Sygnał do ataku dała "Gazeta Wyborcza", nazywając go w tytule "sędzią
> opieszałym" i wypominając sprawy dyscyplinarne z odległej
> przeszłości. Przeszłości tak odległej, że dziennikarze "GW"
> zapomnieli, iż kilkanaście lat temu sami pisali, że sprawy
> dyscyplinarne wobec Szafrańskiego były elementem mobbingu.
> [...]
Jak ktoś śmie to pamiętać i wytykać że teraz GW "ma innego interesa"?! ;-)
--
A. Filip
| Łatwiej odpowiedzieć na sto pytań mędrca niż na jedno pytanie
| głupca. (Przysłowie żydowskie)
-
3. Data: 2019-03-30 17:21:17
Temat: Re: Machina niesprawiedliwości. Tak wygląda polskie polowanie z nagonką [GW: bo to dobry mobbing był! ;-) ]
Od: Sonn <x...@p...onet.pl>
W dniu 2019-03-30 o 16:42, A. Filip pisze:
> u2 <u...@o...pl> pisze:
>> https://opinie.wp.pl/machina-niesprawiedliwosci-tak-
wyglada-polskie-polowanie-z-nagonka-6364333564147329
a
>>
>> Grzegorz Matuszewski
>>
>> 28-03-2019 (18:11)
>> Machina niesprawiedliwości. Tak wygląda polskie polowanie z nagonką
>> [...]
>> Sygnał do ataku dała "Gazeta Wyborcza", nazywając go w tytule "sędzią
>> opieszałym" i wypominając sprawy dyscyplinarne z odległej
>> przeszłości. Przeszłości tak odległej, że dziennikarze "GW"
>> zapomnieli, iż kilkanaście lat temu sami pisali, że sprawy
>> dyscyplinarne wobec Szafrańskiego były elementem mobbingu.
>> [...]
>
> Jak ktoś śmie to pamiętać i wytykać że teraz GW "ma innego interesa"?! ;-)
>
Spotkali się w święto o piątej przed kinem
Miejscowa idiotka z tutejszym kretynem.
Tutejsza idiotko! - rzekł kretyn miejscowy -
Czy pragniesz pójść ze mną na film przebojowy?
Miejscowa kretynka odrzekła - Z ochotą,
Albowiem cię kocham, tutejszy idioto.
Więc kretyn miejscowy uśmiechnął się słodko
I poszedł do kina z tutejsza idiotką.
Na miłym macaniu spłynęła godzinka
I była szczęśliwa miejscowa kretynka.
Aż wreszcie szepnęła: - kretynie tutejszy!
Ten film, mam wrażenie, jest coraz nudniejszy.
Więc poszli na sznycel, na melbe, na winko,
Miejscowy idiota z tutejszą kretynką.
Następnie się zwarli w uścisku zmysłowym
Tutejsza idiotka z kretynem miejscowym.
W ten sposób dorobią się córki lub syna:
Idioty, idiotki, kretynki, kretyna.
By znowu się mogli spotykać przed kinem
Tutejsza idiotka z miejscowym kretynem.
--
Sonn
-
4. Data: 2019-03-30 17:56:32
Temat: Re: Machina niesprawiedliwości. Tak wygląda polskie polowanie z nagonką [GW: bo to dobry mobbing był! ;-) ]
Od: "A. Filip" <a...@p...pl>
Sonn <x...@p...onet.pl> pisze:
> W dniu 2019-03-30 o 16:42, A. Filip pisze:
>> u2 <u...@o...pl> pisze:
>>> https://opinie.wp.pl/machina-niesprawiedliwosci-tak-
wyglada-polskie-polowanie-z-nagonka-6364333564147329
a
>>>
>>> Grzegorz Matuszewski
>>>
>>> 28-03-2019 (18:11)
>>> Machina niesprawiedliwości. Tak wygląda polskie polowanie z nagonką
>>> [...]
>>> Sygnał do ataku dała "Gazeta Wyborcza", nazywając go w tytule "sędzią
>>> opieszałym" i wypominając sprawy dyscyplinarne z odległej
>>> przeszłości. Przeszłości tak odległej, że dziennikarze "GW"
>>> zapomnieli, iż kilkanaście lat temu sami pisali, że sprawy
>>> dyscyplinarne wobec Szafrańskiego były elementem mobbingu.
>>> [...]
>>
>> Jak ktoś śmie to pamiętać i wytykać że teraz GW "ma innego interesa"?! ;-)
>>
>
> Spotkali się w święto o piątej przed kinem
> Miejscowa idiotka z tutejszym kretynem.
>
> Tutejsza idiotko! - rzekł kretyn miejscowy -
> Czy pragniesz pójść ze mną na film przebojowy?
>
> Miejscowa kretynka odrzekła - Z ochotą,
> Albowiem cię kocham, tutejszy idioto.
>
> Więc kretyn miejscowy uśmiechnął się słodko
> I poszedł do kina z tutejsza idiotką.
>
> Na miłym macaniu spłynęła godzinka
> I była szczęśliwa miejscowa kretynka.
>
> Aż wreszcie szepnęła: - kretynie tutejszy!
> Ten film, mam wrażenie, jest coraz nudniejszy.
>
> Więc poszli na sznycel, na melbe, na winko,
> Miejscowy idiota z tutejszą kretynką.
>
> Następnie się zwarli w uścisku zmysłowym
> Tutejsza idiotka z kretynem miejscowym.
>
> W ten sposób dorobią się córki lub syna:
> Idioty, idiotki, kretynki, kretyna.
>
> By znowu się mogli spotykać przed kinem
> Tutejsza idiotka z miejscowym kretynem.
Dlaczego aż tak surowo oceniasz Gazetę Wyborczą?! :-)
--
A. Filip
| Jeżeli żołądek jest pełny, śpiewają ptaki i uśmiechają się ludzie.
| (Przysłowie australijskie)
-
5. Data: 2019-03-30 19:01:39
Temat: Re: Machina niesprawiedliwości. Tak wygląda polskie polowanie z nagonką [GW: bo to dobry mobbing był! ;-) ]
Od: u2 <u...@o...pl>
W dniu 30.03.2019 o 17:56, A. Filip pisze:
> Sonn <x...@p...onet.pl> pisze:
>> By znowu się mogli spotykać przed kinem
>> Tutejsza idiotka z miejscowym kretynem.
>
> Dlaczego aż tak surowo oceniasz Gazetę Wyborczą?! :-)
>
to niemiecki syn, uczęszcza do kina ,,Nur für Deutsche":)
--
George Orwell :
"If liberty means anything at all, it means the right to tell people
what they do not want to hear"