Pytanie jak w temacie: czy uzyskanie pozwolenia na posiadanie broni
palnej w Polsce jest w ogóle możliwe w przypadku "zwykłego
śmiertelnika"? Czytałem, że graniczy to z cudem i aby pojawił się
chociaż cień szansy, należy udowodnić realne zagrożenie zdrowia/życia.
Załóżmy następującą sytuację. Ktoś chwilowo wykonuje pewien zawód,
który nie tylko nie cieszy się społecznym szacunkiem, ale przysparza
mu też wrogów. Człowiek ten zarówno podczas pracy, jak i w wolnym
czasie przynajmniej kilka razy usłyszał groźby pod swoim adresem i są
podstawy, aby sądzić, że na gadaniu się nie skończy. Czy samo w sobie
stanowiłoby to już realną podstawę do ubiegania się o zezwolenie na
broń, czy może dla policji/sądu dopiero wylądowanie delikwenta na
oddziale intensywnej terapii byłoby sugestią, że istotnie ma prawo
czuć się zagrożony? Oczywiście cały czas piszę tu o tzw. "zwykłym
obywatelu", bo z tego co wiadomo przynajmniej kilku polityków ma w
domu (albo i nosi cały czas przy sobie) gnata, co znaczy, że mimo
braku realnych podstaw zgodę na jego posiadanie uzyskali bez większego
problemu.