eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoJa sie nie boje nikogoJa sie nie boje nikogo
  • Data: 2005-01-27 11:02:50
    Temat: Ja sie nie boje nikogo
    Od: "bouku.." <n...@m...com> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Drodzy Przyjaciele Patrioci,
    Przesylam Wam genialny wywiad mojego przyjaciela i sasiada
    z Nowego Jorku. Broszurke ta wydalem metoda chalupnicza w
    ilosci 30 egzemplarzy. Chodzi o to, aby ja wydalo profesionalne
    wydawnictwo. Skorzystaloby na tym zgnebione spoleczenstwo
    polskie, ktore by zostalo podniesione na duchu dzieki temu
    wywiadowi i skorzystalby takze (finansowo) pan Osuchowski,
    ktory zyje w dotkliwym niedostatku.
    Jesli ktos z Was ma jakies mozliwosci szerokiego upublicznienia,
    czy dotarcia do jakiegos wydawnictwa z zalaczonym wywiadem,
    to prosze cos z tym zrobic, bo naprawde warto.
    T.D.
    ----------------------------------------------------
    ----

    Joseph Nitchthauser

    Ja sie nie boje nikogo

    Copyright C Juljusz Osuchowski
    Wydawnictwa: Fundacja Odysseum
    ul.Werbeny1, 04-997 Warszawa
    tel./fax. (48-22) 872-04-30
    e-mail: psbrmbolbox.pl
    New York 1999
    All rights reserved

    ISBN 83-86 010-096

    Published by
    TRZECIA DROGA
    PO BOX 750464
    Forest Hills, NY 11375-0464
    U.S.A.
    Printed in the United States of America

    ----

    Juljusz Osuchowski: Jaka byla pana droga do Brazylii?

    Joseph Nitchthauser: Wojna sie skonczyla, a ja zostalem wyzwolony, czyli
    lepiej powiedziawszy oswobodzony z obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie.

    Juljusz Osuchowski: Jak sie pan znalazl w obozie koncentracyjnym?

    Joseph Nitchthauser: Niemcy mnie zabrali, po likwidacji na Slasku w
    Andrychowie, w koncu 1940 roku, dzielnicy zydowskiej w tym miescie.
    Rozlaczyli wtedy wszystkich rodziców od dzieci i mnie tez wtedy zabrali.
    Mialem 11 lat, ale bylem jak na mój wiek wysoki.
    Poslali mnie wraz z grupa mlodziezy zydowskiej do Granc Arbeit Lager
    (przymusowego obozu pracy) wtedy jeszcze nie bylo Oswiecimia.
    Obóz w Oswiecimiu byl wtedy jeszcze w projekcie. I przepracowalem w tym
    obozie do czasu, gdy Oswiecim stal sie Oswiecimiem. Wtedy zlikwidowano
    wszystkie male obozy, w tym i ten w którym ja bylem, a nas wszystkich
    przeniesli do Oswiecimia.
    Bylem w tym obozie az do jego ewakuacji, czyli do momentu gdy Armia Czerwona
    przyblizyla sie do niego o jakies dwiescie kilometrów - byl to listopad 1944
    roku.
    Ewakuowano nas pieszo do innego obozu, który nazywal sie Gros Rozen, zdaje
    sie, ze to miejsce teraz nazywa sie Jelenia Góra.
    Stamtad po paru dniach przeewakuowano nas do Buchenwaldu.
    W Buchenwaldzie pracowalem jako spawacz, w fabryce obok obozu, która byla
    systematycznie bombardowana przez Amerykanów. Tam przepracowalem az do konca
    fabryki, to znaczy do chwili gdy nie bylo co, gdzie i czym spawac. Fabryka
    po prostu zostala zrównana z ziemia przez lotnictwo Amerykanskie.
    W trakcie jednego z ostatnich nalotów eksplozja bomby uszkodzila moje uszy.

    Ostatnie dwa miesiace w Buchenwaldzie byly okropne.
    Nie dawano nam jesc.
    Nie wychodzilismy do pracy.
    Siedzielismy w barakach az do 11 kwietnia 1945 roku, kiedy to wyzwolili nas
    Amerykanie.
    Wszyscy chlopcy do lat 16, którzy przezyli te makabre w Buchenwaldzie
    zostali zaproszeni przez rzad francuski do Francji.
    Byla to mala grupa, gdzies okolo 36 chlopców w wieku od 14 do 16 lat. Ja tez
    sie znalazlem w tej grupie.
    Zawieziono nas do Francji i umieszczono niedaleko Paryza w zamku o ladnej
    nawie Chato Busico. Tam musielismy zadeklarowac, czy chcemy sie uczyc czy
    pracowac!
    Zrobiono tam selekcje miedzy nami.
    Kto byl zdolny i chcial - poszedl sie uczyc.
    Mnie przydzielono do grupy przeznaczonej do nauki.
    Poszedlem do szkoly i rozpoczalem nauke od 5 klasy podstawowej w francuskiej
    szkole, z jezykiem wykladowym francuskim, którego w ogóle nie znalem.
    W dwanascie lat potem odebralem dyplom chemika, juz jako obywatel francuski.

    Gdy wybuchla wojna w Algierze, dostalem karte powolania do wojska.
    Posiadalem obywatelstwo francuskie wiec powinienem jak kazdy Francuz odbyc
    sluzbe wojskowa.
    Wielu mlodych ludzi we Francji, wtedy nie chcialo isc do wojska. Bylo
    wiadomo, ze ta wojna w Algierze jest straszna.
    Poza strasznym klimatem i cala okropnoscia wojny dochodzilo do niej straszne
    okrucienstwo arabskie.
    Nie brano do niewoli. Zabijanie jenców, mordy, gwalty. Mlodzi Francuzi mieli
    krótki wybór, albo zostac we Francji i isc do wojska - to znaczy na wojne,
    albo wyjechac.
    Ja przezylem jedna makabre wojenna i na zadna wiecej wojne sie nie
    wybieralem. Nie zastanawialem sie dlugo. Mialem znajomego w Sao Paulo i tam
    pojechalem. Znalazlem sie w nowym kraju i jak na poczatku we Francji nie
    znalem jezyka. Mialem jednak szczescie. W pierwszej fabryce chemicznej, do
    której poszedlem, dostalem prace.

    Byla to fabryka zywic syntetycznych, produktu od którego bylem specjalista.
    W tej fabryce przepracowalem cale moje zawodowe zycie, czyli az do momentu,
    gdy podjalem decyzje o przejsciu na emeryture - bylo to osiem lat temu.
    Po przejsciu na emeryture przenioslem sie do Belo Horizonte i zaczalem, aby
    sie nie nudzic, pracowac jako nauczyciel jezyka francuskiego, a w
    specjalnych przypadkach jezyka polskiego.
    Obecnie mam specjalnego ucznia tego jezyka. Jest nim prezydent bardzo duzej
    i znanej na calym swiecie kompani o nazwie Belgo-Minerra - pan inzynier
    Antonio Polanczyk.

    Inzynier Polanczyk jest juz drugim pokoleniem polskim urodzonym w Brazylii.
    Jest on bardzo przywiazany do polskiej tradycji, ma po prostu serce polskie.
    Zaczal studiowac u mnie jezyk polski przeszlo rok temu, jeszcze wtedy nie
    byl prezydentem Belgo Mineira. Obecnie zaczal mówic calkiem ladnie po
    polsku, tak ze mozna prowadzic z nim rozmowe po polsku. Tak samo pisanie,
    powoli zaczyna nie sprawiac mu trudnosci.

    Juljusz Osuchowski: Prosze pana na jakim poziomie pana zdaniem byla
    produkcja zywicy syntetycznej, bardzo waznego nowoczesnego produktu w
    Brazylii w momencie gdy pan tam przyjechal?

    Joseph Nitchthauser: Wie pan moze, ze jednym z podstawowych elementów
    okladzin hamulcowych w samochodach jest zywica syntetyczna o specjalnych
    wlasciwosciach. Gdy ja przyjechalem do Brazylii, to te zywice sprowadzano tu
    wtedy z USA.
    W fabryce, w której pracowalem, a w zasadzie w jej laboratorium, zaczalem
    badania i poszukiwania takiego rozwiazania, aby móc bez kupowania patentu w
    USA, zreszta oni nie byli zainteresowani w najmniejszym stopniu jego
    sprzedaza, móc produkowac samemu wlasnie taka zywice.
    Moje poszukiwania doprowadzily do tego, ze znalazlem metode na przemyslowa
    produkcje zywicy syntetycznej wlasnie o takich parametrach jak sprowadzana z
    USA. Okazalo sie w trakcie moich poszukiwan, ze olej z orzecha Kakadu, który
    jest olejem niejadalnym, jest tym komponentem którego szukalem.
    Ja dostalem dobra nagrode.
    Fabryka opatentowala metode i wyeliminowala USA z rynku brazylijskiego.
    Ale pan sie zapytal co ja zastalem w brazylijskim przemysle chemicznym.
    Wie pan, wtedy ten przemysl rozwijal sie jak dzisiaj przemysl komputerowy.
    Co sie wynalazlo dzisiaj przed poludniem, po poludniu moglo byc juz nie
    przydatna starocia, stad wielka waga jaka zawsze w Brazylii w tej branzy
    przywiazywano do prac laboratoryjno- poszukiwawczych - niejednokrotnie z
    wielkimi sukcesami.

    Juljusz Osuchowski: A czy pana zdaniem dzisiaj przemysl chemiczny w Brazylii
    dorównuje przemyslowi swiatowemu?

    Joseph Nitchthauser: Gdy osiem lat temu konczylem moja prace zawodowa,
    Brazylia byla absolutnie samowystarczalna w branzy chemicznej. Sprowadza sie
    tutaj naturalnie maszyny, ciagi produkcyjne, ale to sie robi na calym
    swiecie. Natomiast jak chodzi o produkty - to Brazylia jest w tej dziedzinie
    w pelni samowystarczalna i produkuje sie tutaj to wszystko, co w wysoko
    uprzemyslowionych krajach nazywa sie nowoczesna chemia.

    Juljusz Osuchowski: Juz od kilku lat jest pan nauczycielem jezyków obcych, w
    tym jezyka polskiego. Dlaczego pana zdaniem ludzie chca sie uczyc jezyka
    polskiego?

    Joseph Nitchthauser: Tu w Belo Horizonte jak juz mówilem, jezyka polskiego
    ucze tylko w wyjatkowych przypadkach.
    Nie znaczy to, ze ja wybieram sobie uczniów - nie.
    Nie mamy tu zbyt wielkiej Polonii, która by byla zainteresowana jezykiem
    swoich dziadków. Do mnie zglaszaja sie najczesciej ludzie, którzy otrzymali
    stypendium w Polsce od rzadu brazylijskiego, lub polskiego, aby poglebiac
    tam swoja wiedze.
    Podobno w Polsce jest prawo takie, ze cudzoziemiec, który przyjezdza tam
    studiowac a nie zna jezyka polskiego, musi sie go uczyc w specjalnej szkole
    przez szesc miesiecy, niezaleznie od tego co zamierza studiowac, lub czego
    chce sie uczyc.
    Na przyklad moja zona, która jest spiewaczka dostala stypendium celem
    poglebienia swoich studiów spiewaczych w Instytucie Spiewu w ?odzi. W
    miedzyczasie weszlo w zycie prawo mówiace, ze nie ma juz wiecej bezplatnej
    nauki jezyka polskiego dla cudzoziemców chcacych sie uczyc w Polsce.
    Okazalo sie, ze miesiac nauki razem z utrzymaniem kosztowal wtedy okolo 1400
    dolarów miesiecznie.
    Jezeli zona pojechalaby do Polski, to ja oczywiscie razem z nia. A wtedy
    musielibysmy wydac na nas oboje i ten kurs minimum 2500 dolarów miesiecznie.
    Doszlismy oboje do wniosku, ze jak na razie jest to dla nas za duzy wydatek
    i nie pojechalismy do Polski.
    Ci ludzie, którzy wybieraja sie na studia do Polski wiedza o tym, gdyz
    konsulat Polski w Sao Paulo zawiadamia ich o tym, ze jak pojedzie do Polski,
    to najpierw bedzie za wlasne pieniadze przez pól roku uczyc sie jezyka
    polskiego, a potem dopiero zaczna sie wlasciwe studia czy nauka w ramach
    przyznanego stypendium.

    Tutejszy Konsul Honorowy pan Markiewicz, jezeli zglosi sie ktos do niego, co
    wybiera sie na studia do Polski, to kieruje go do mnie, aby tu na miejscu
    nauczyl sie jezyka, co na pewno jest tansze dla takiej osoby.

    Juljusz Osuchowski: Powiedzial mi pan o inzynierze Antonio Polanczyku,
    którego pan uczy jezyka polskiego, ale czy pan wie dlaczego on sie zaczal
    uczyc jezyka polskiego - czyzby tez dostal stypendium do Polski?

    Joseph Nitchthauser: To wspaniala dusza polska, to polskie sumienie.
    Nie mówil po polsku, ale pamietal swoich dziadków, którzy przyjechali tutaj
    do Brazylii pod koniec ubieglego wieku w 1896 roku. Osiedlili w jednej
    wiosce na poludniu kraju, która do dnia dzisiejszego istnieje i nazywa sie
    Guaranita Mision, jest ona prawie, ze na granicy z Argentyna. Do
    dzisiejszego dnia mieszkaja tam prawie sami Polacy. Ksiadz jest tam polski,
    burmistrz tez jest Polakiem i prawie wszyscy mówia tam po polsku.

    Inzynier Antonio Polanczyk urodzil sie tam. Studiowal w Sao Paulo, Rio de
    Janeiro i w koncu jako mlody inzynier przyjechal do Belo Horizonte i zaczal
    swa prace jako poczatkujacy inzynier w olbrzymiej kompani Belgo-Mineira. Po
    wielu latach pracy, na coraz to wyzszych stanowiskach, niedawno zostal
    wybrany, jak juz mówilem prezydentem tego wielkiego konsorcjum.
    Belgo-Mineira to wielkie przedsiebiorstwo górniczo-hutnicze z doskonala
    opinia w Brazylii, dluga historia i tradycja, oraz co chyba jest
    najwazniejsze z olbrzymimi pieniedzmi. Sa tam zaangazowane pieniadze
    belgijskie, luksemburskie no i oczywiscie brazylijskie.
    Zostal on wybrany prezydentem Konsorcjum za swoje zaslugi, zdolnosc,
    pracowitosc, wiedze i rzetelnosc. Jest to wspanialy inzynier o wielkiej
    wiedzy, nie tylko w swojej dziedzinie.
    Nauczyl sie juz tyle mówic po polsku, ze zaczalem z nim rozmawiac po polsku
    na rozmaite tematy, w tym i na temat jego pracy inzynierskiej równiez. On
    stara sie odpowiadac na moje pytania i opowiada mi jak wazna i ciekawa jest
    jego praca.
    Naprawde praca w Belgo-Mineira na stanowisku jej prezydenta jest bardzo
    trudna i bardzo odpowiedzialna i wazna. Koncern ten zatrudnia bardzo duzo
    ludzi i slynie z tego, ze nie zwalnia swoich pracowników. Jezeli ktos tam
    pracuje, i pracuje porzadnie, ma pewnosc godziwego w niej zarobku i
    stabilnosci zatrudnienia, oraz wielu innych przywilejów wynikajacych wlasnie
    z pracy w Belgo-Mineira.
    Inzynier Antonio Polanczyk doszedl do wniosku, ze bez znajomosci jezyka
    swoich dziadków trudno mu jest do konca zrozumiec kulture i ducha swoich
    przodków, czyli Polskosc, o co sie go dosc czesto pytano. Dlatego sie zaczal
    uczyc polskiego jezyka, jako klucza do poznania ojczyzny swych dziadów i to
    go wciagnelo.

    Juljusz Osuchowski: Skad prosze pana bierze sie opinia, ze Polacy sa
    antysemitami. Kto te opinie rozglasza. Czy inaczej propaguje ja na caly
    swiat?

    Joseph Nitchthauser: Prosze pana! Polski antysemityzm to jest straszne
    glupstwo.
    Ja tu walcze z moimi Zydami o to.
    Ja tu bylem przez osiem lat prezydentem Federacji Zydowskiej i zawsze z nimi
    walczylem.
    Pokolenie, które sie tutaj urodzilo, zostalo nauczone przez swoich rodziców,
    którzy urodzili sie w Polsce, ze Polak to antysemita.
    Ja przezylem Oswiecim i inne obozy koncentracyjne, tylko dlatego, ze
    nauczylem sie spawac. Nauczylem sie od razu jak tylko mnie wzieli do obozu.
    Byl to maly obóz na Górnym Slasku niedaleko Katowic, jakies 50 kilometrów
    od nich i tam ja sie nauczylem spawac i acetylenem i elektrodami
    elektrycznymi. Ja lubilem spawac, bylem dzieckiem, mialem przeciez 11 lat,
    nie zdawalem sobie sprawy z tego, ze pracuje dla nazistów i to mnie chyba
    uratowalo. Pracowalem do konca wojny jako spawacz.
    W Oswiecimiu bylo to komando 21, nazywalo sie kraftwerke, byli w nim tylko
    spawacze. Okolo 300 ludzi, sami spawacze. Tego komanda nikt nie ruszal.
    Nigdy mnie nikt nie bil ani torturowal w obozie. Gdyby nie amerykanska
    bomba, która Amerykanie potraktowali fabryke, w której pracowalo 98%
    wiezniów, a podmuch wybuchu, który wyrzucil mnie na zewnatrz budynku i
    rozwalil mi uszy to i z wojny wyszedlbym calo.
    Chodzi o to, ze mysmy Zydzi im (nazistom) pomogli. Ja to powiedzialem dla
    telewizji brazylijskiej. Ja sie nie boje nikogo.
    Szczególnie nie boje sie Zydów. Jestem Zydem, umre Zydem, mój ojciec byl
    Zydem.
    Religii nie praktykuje zadnej, ale tez nie jestem ateista.
    Na drzwiach mam symbol zydowski, który maja na drzwiach wszyscy praktykujacy
    Zydzi, to na pamiatke mojego ojca i matki, oni byli religijnymi,
    praktykujacymi Zydami.
    Polska byla jedynym krajem z siedemnastu krajów, który nie dostarczyl ani
    jednego SS-mana, ani dobrowolnie jednego zolnierza do Wehrmachtu. Wszystkie
    inne kraje dostarczyly.
    Ukraincy - byli gorsi jak SS-mani niemieccy.
    SS holenderskie - bylo jeszcze gorsze.
    Dania - ten piekny kraj, który uratowal prawie wszystkich swoich Zydów,
    dostarczyl jeden kontyngent SS.
    Francja - byla jedynym krajem z krajów okupowanych, w którym Zydów
    francuskich, a bylo ich 400,000, nie wyaresztowali Niemcy. Zrobila to
    policja francuska bez zadnego ponaglania i rozkazu niemieckiego. Policja
    francuska znala wszystkie adresy i sami ich wyaresztowali. Najpierw trzymano
    ich w Paryzu na Welodromie De Wer, skad przewozili ich do Dransi, a z
    stamtad francuskie pociagi z francuska obsada, zawozily ich wszystkich
    prosto do Oswiecimia.
    O czym sie nie mówi to chyba jest wazniejsze, niz to, o czym sie mówi. A nie
    mówi sie o tym jak mysmy - Zydzi - pomogli nazistom nas zniszczyc.
    Jakies dwa tygodnie temu zostalem zaproszony przez telewizje brazylijska,
    aby wlasnie mówic o tym. Zawiadomilem kilka osób aby ogladali te moja
    pogadanke. W zasadzie bez zadnego specjalnego przygotowania opowiedzialem
    Brazylijczykom jak to bylo, co sie naprawde dzialo i co sie stalo.
    Powiedzialem mniej wiecej tak:
    .W Oswiecimiu nie bylo dosc Niemców aby nas pilnowac. Prawie wszyscy
    znajdujacy sie tam SS-mani byli ranni i przyslani z róznych frontów. Aby
    zagazowac, a potem spalic, czasem 10 tysiecy, czasem 20 tysiecy ludzi
    dziennie, potrzeba bylo pareset osób, aby przy tym strasznym procederze
    pracowali.
    SS-mani prawie co dwa tygodnie wybierali sposród wiezniów zydowskich
    mocnych, zdrowych, mezczyzn, grupe trzystu do pieciuset ludzi, którzy byli
    przydzielani do pracy w krematoriach i komorach gazowych. Po trzech
    tygodniach, taka grupa szla do komory gazowej, a SS-mani wybierali nowa.
    Nigdy wedlug mojej wiedzy i badan, ja do dnia dzisiejszego jeszcze badam
    problem holokaustu, nie znalazlem zadnego przypadku, aby ktokolwiek, chociaz
    jeden Zyd powiedzial - nie - ja nie bede pracowal przy tym!
    Co ryzykowal? - Tylko tyle, ze by go od razu zastrzelili.
    Umrzec i tak musial, albo zastrzelony albo zagazowany. Raczej zagazowany, bo
    Niemcy oszczedzali kule.
    Gdyby tak sie stalo, Niemcy nie mogli by tego zrobic co zrobili. Oni sami po
    prostu nie mieli by dosyc ludzi by ta machina smierci funkcjonowala, gdyby
    nie komanda zydowskie zaprzegnieto do machiny smierci. Ci wszyscy co
    pracowali w tych komandach wiedzieli, ze umra, ze nie beda do konca wojny
    pracowac w krematorium, ladowac trupy do pieców, czy wyrywac zlote zeby z
    zagazowanych ludzkich zwlok i ladowac je na wózki, aby dowiesc do
    krematorium.
    Niemcy nie mieli ludzi, nie mieli mezczyzn. Na polach pracowali Polacy, w
    fabrykach wiecej pracowalo Ukrainców, bo Polacy nie chcieli pracowac
    solidnie i Niemcy nigdy nie wiedzieli co oni wymysla i co zrobia im na
    zlosc.
    Jency - ci wszyscy: amerykanscy, angielscy, nowo zelandcy, Australijczycy,
    pracowali przy torach kolejowych,
    Niemców zdolnych do pracy nie bylo, byli na froncie, a do pilnowania tez
    bylo ich malo.
    Zydów oczywiscie zmuszono, aby pracowali w krematoriach i komorach
    gazowych! Ale mozna bylo nie chciec!
    Chcieli uratowac zycie, tylko na jakies dwa tygodnie, wiec podawali sie woli
    Niemców?
    Tak samo w gettach! Przeciez gettami administrowali Zydzi. Byly tam
    zydowskie wladze, zydowska policja wykonujaca polecenia niemieckie.
    To nie Polacy pomagali Niemcom wyznaczac Zydów do transportów - to robili
    Zydzi.
    To nie Polacy pilnowali niemieckiego porzadku w gettach, ale ?ydzi.
    Nie znam przypadku, aby Zydzi administrujacy gettem, odmówili wykonania
    niemieckiego polecenia. Przeciez za to grozilo tylko zabicie i to tylko
    jednej osoby, a nie calej rodziny, jak grozilo Polakowi za pomoc Zydowi, a
    oni to robili.
    Zydzi amerykanscy wiedzieli doskonale co sie dzieje z Zydami europejskimi,
    zarówno przed 39 rokiem jak i w czasie wojny.
    Ja jak cos robie, to robie az do konca i nic nie mówie, na co nie mam 100%
    dowodów.

    Ja mam tutaj dokument, który zostal opublikowany w prasie zydowskiej tutaj w
    Brazylii. W "Redzenia Judaika" to czasopismo jest drukowane w Sao Paulo. W
    tym to wlasnie pismie zostal dosc dyskretnie zreszta, opublikowany artykul
    glównego jej redaktora, w którym napisal on, ze Zydzi amerykanscy nie
    zrobili prawie nic aby ratowac Zydów europejskich przed zaglada. Powód?
    Obawiali sie konkurencji przy pracy.

    Ten co to napisal to nie byl idiota - to byl Zyd, który doskonale wiedzial
    co i dlaczego pisze. Nazywal sie Oskar Minc.
    On jeszcze zyje - jest na emeryturze.
    A co zrobily inne rzady jeszcze przed 39 rokiem?
    Anglicy zamkneli bramy.
    Delegacji zydowskiej, która udala sie do Australii z prosba o wpuszczenie
    tam Zydów europejskich powiedziano, ze nie maja tam zadnych problemów
    rasowych i nie chca ich tez importowac z Europy. Zamkneli drzwi dla Zydów.
    A wie pan, który kraj otworzyl swoje granice wtedy dla Zydów?
    Nie wie pan? Polska prosze pana.
    Ja jestem swiadkiem jak w tym malenkim miasteczku Andrychowie. Wie pan gdzie
    jest Andrychów?

    Juljusz Osuchowski: Naturalnie, ze wiem.

    Joseph Nitchthauser: Tak? Dzisiaj jest to duze miasto. Przed wojna bylo to
    male miasteczko 5000 mieszkanców.
    Tam prosze Pana nic nie bylo. Byla tylko taka fabryczka Bracia Czeczowiczka.
    Andrychów wówczas byl niedaleko granicy. Pewnego dnia zobaczylismy, jakies
    trzy cztery miesiace przed wybuchem wojny, furmanki, które ze strony Bielska
    jechaly w strone Wadowic. Niektóre zatrzymaly sie w Andrychowie.
    Byli to Zydzi niemieccy, którym jeszcze Hitler zezwolil opuscic teren
    niemiecki, i udac sie gdzie tylko chca. Wtedy Francja wpuscila nieliczna
    grupe uchodzców. Polska otworzyla zupelnie granice dla nich.
    Ja nie wiem dlaczego dyplomacja Polska o tym zupelnie nie mówi. Jak nie
    wiedza - to moga mnie zawolac jako swiadka. Ja z tymi Zydami niemieckimi
    rozmawialem. Ja juz wtedy mówilem calkiem niezle po niemiecku. Mój ojciec
    urodzil sie w Niemczech pod Gliwicami, ale i w domu z nami, dziecmi, mówil
    po polsku i troche po niemiecku. Tak jak prawie wszedzie na Slasku, ludzie
    miedzy soba mówili troche po polsku, troche po niemiecku.

    Juljusz Osuchowski: Pare lat temu w Waszyngtonie zostalo otwarte Muzeum
    Holokaustu Zydów w czasie drugiej wojny swiatowej w Europie. Jeden z moich
    znajomych nazwal to muzeum wstydu Zydów amerykanskich.

    Joseph Nitchthauser: Swiete slowa prosze pana. To jest naprawde muzeum
    wielkiego wstydu Zydów z USA.
    Ludzie, którzy nic nie zrobili, aby pomóc innym ludziom, zwlaszcza, gdy
    trzeba bylo ratowac zycie ludzkie, najchetniej obwiniaja innych o grzech
    zaniechania.
    Tak - innych! Bardzo latwo jest pokazac na innych i ich obwinic, nie mówiac
    nic o sobie, lub o swej rodzinie.
    Dzis w USA Zydzi chca zapomniec, chce sie wybielic srodowisko tamtejszych
    Zydów od grzechu zaniechania, w stosunku do ich braci w ogarnietej straszna
    wojna Europie. Bardzo jest wygodna pozycja do obrony podnoszenie krzyku o
    antysemityzm.
    Byl pan moze w Izraelu?

    Juljusz Osuchowski: Nie.

    Joseph Nitchthauser: A to szkoda.
    W Jerozolimie jest slynne muzeum zwane Jad Ba Sen. Obok tego muzeum jest
    taka aleja gdzie sa drzewa. Na kazdym drzewie jest tabliczka. Na tabliczkach
    sa nazwiska rodzin i ludzi nie-Zydów, którzy w czasie okupacji uratowali
    zycie Zydom. I wie Pan co?
    Tam sa prawie tylko polskie nazwiska!
    Tam stoja te tabliczki. Do dzisiejszego dnia. Nikt ich nie zabral, one tam
    sa.
    A Zydów w Polsce bylo duzo. W niektórych miasteczkach mieszkalo ich prawie
    90%, a calym kraju w stosunku do calej ludnosci bylo jakies 15%.
    Mozna wyobrazic sobie Francje która ma jakies 60 milionów ludzi. Dzisiaj
    Zydów we Francji jest niewielu, a jak wielki jest tam antysemityzm obecnie.
    Wystarczy tylko maly ogien, z zapalki aby wybuchla rasistowska awantura. A
    co by bylo jak by tam teraz bylo 15% Zydów tak jak w Polsce przed wojna. To
    znaczy ile? 9 milionów Zydów we Francji.
    Nikt ze srodowiska Zydów w USA slowem nie wspomina o tym, ze Polska byla
    jedynym krajem na swiecie gdzie Zyd mieszkajacy, urodzony w niej nie byl
    zmuszany do mówienia po polsku.
    Nie bylo nawet takiego prawa, które zobowiazywalo by Zyda do znania
    oficjalnego jezyka jakim w Polsce byl jezyk polski.
    Wiec gdzie ten antysemityzm polski?
    Prosze pomyslec o wolnej republikanskiej Francji, w której okolo 15% ludzi
    nie mówilo by po Francusku. Albo o kolebce wolnosci USA gdzie 15% obywateli
    nie mówilo by po Angielsku, czy Brazylii.
    Ludzie mówia, ale nie wiedza o czym mówia, nie rozumieja slowa antysemityzm,
    swoje slabosci przypisuja innym.
    To nie my, to oni.
    W Brazylii jest dyskryminacja w stosunku do czarnych, bo widzi sie ich inna
    skóre. Nie wolno tu jednak nikomu powiedziec np. ty "jestes Zydem czy
    Czarnuchem parszywym".
    Jest prawo, ja ksiazke z nim mam tutaj na biurku, kto je lamie idzie od razu
    do wiezienia. Nie ma w takim wypadku "habemus corpus" czyli wypuszczenia za
    kaucja. Ryzykuje sie od dwóch do pieciu lat wiezienia. Naturalnie prawnie
    dyskryminacja i rasizm jest tu zabroniony ale faktycznie on jest, na
    szczescie nie wszedzie.
    Dyskryminacja w stosunku do Zydów jest slaba, bo oni tu juz nie sa
    handlarzami. Jednak sa przypadki i nietolerancji w stosunku do Zydów.
    Ten antysemityzm w Brazylii zawsze byl slaby.
    Ja rzadko mówie po polsku, bo obecnie tu w Belo Horizonte jest bardzo malo
    Polaków. Mówie tak jak mówie do dzisiejszego dnia, to miedzy innymi dlatego,
    ze przez dlugi czas tlumaczylem dla wojska. Jak Swiety Ojciec Jan Pawel II
    objal jako papiez tron w Watykanie to wtedy II sekcja wojska, ta anty
    szpiegowska zaczela mu posylac wiadomosci o sytuacji kosciola w Brazylii.
    Ale Swiety Ojciec nie odpowiadal. Pewnego dnia zwrócili sie do mnie.
    Ja publikowalem tutaj w gazecie, ze dostalem blogoslawienstwo od Swietego
    Ojca.
    To jest inna historia, bo moja siostra nieboszczka byla jego kolezanka.
    Tylko ja sie urodzilem w Bielsku, a cala moja rodzina jest z Wadowic.
    Moja siostra, która zmarla cztery lata temu byla kolezanka Swietego Ojca.
    Ona urodzona byla w 1920 roku w grudniu, a Swiety Ojciec w 1920 roku w maju.
    W Wadowicach wtedy byla tylko jedna szkola podstawowa, wiec oni chodzili do
    niej razem, do jednej klasy.
    Pewnego dnia ja napisalem do Swietego Ojca, bo siostra nie chciala,
    wstydzila sie. Napisalem, ze moja siostra Fela byla kolezanka Waszej
    Swietobliwosci. W miesiac potem otrzymalem odpowiedz. W jakiej postaci?
    Fotografii w kolorach, mam ja tam na scianie nad biurkiem w pokoju, gdzie
    daje lekcje.
    Jest to podobizna Swietego Ojca, a z tylu wlasna reka napisane
    blogoslawienstwo "Niech was Bóg wszechmogacy blogoslawi w Imie Ojca i Syna i
    Ducha Swietego Amen" - Jan Pawel II.
    Ja mam przyjaciela do dnia dzisiejszego tu w naszej gazecie, spotkalem sie z
    nim i pokazalem te fotografie.
    Powiedzialem, dostalem blogoslawienstwo od Swietego Ojca.
    No to ja to opublikuje powiedzial i opublikowal.
    Wojsko to przeczytalo i pewnego dnia dostalem zaproszenie, zeby do nich
    przyjsc do czwartego pulku piechoty. Tam poprosili mnie o tlumaczenie jednej
    stronnicy.
    Oni mieli takie krótkie wiadomosci o kosciele w calej Brazylii. To bylo dla
    mnie calkiem latwe. Przetlumaczylem a oni poslali to tlumaczenie do Watykanu
    i otrzymali odpowiedz po raz pierwszy, ale po polsku, podpisana przez
    ksiedza Dziewisza.
    Czy go pan zna?

    Juljusz Osuchowski: Tak, wiem kto to jest ale nie znam pralata Dziewisza
    osobiscie.

    Joseph Nitchthauser: A ja go znam osobiscie.
    On mnie zaprowadzil pózniej jak sie ozenilem, gdyz po smierci mojej
    pierwszej zony, ozenilem sie z Marta. I zrobilem jej niespodzianke.
    Pojedziemy do Europy powiedzialem i zostaniemy przyjeci przez Swietego Ojca.
    Mam tu fotografie z tej audiencji.
    Byla to dla nas tylko audiencja, ale tak sie tam cos podzialo. Ksiadz
    Dziewisz powiedzial no dzisiaj jeszcze musze przyjac wiecej ludzi, przyjda
    jeszcze trzy pary i one beda razem z wami na tej audiencji.
    I przyszli, ale Swiety Ojciec mówil tylko ze mna. Po polsku!
    A pózniej ksiadz Dziewisz nas odprowadzil z biblioteki Swietego Ojca, az na
    sam dól. Tam pocalowalem go w reke.
    Bylo naprawde bardzo ladnie.
    Ostatnio publikowali tutaj dokument, ze Watykan prosi o przebaczenie i tak
    dalej, ze katolicyzm nie zrobil dosyc dla Zydów. Ja uwazam, ze nawet nie
    potrzebowali isc tak daleko. Nikt nie mógl nic zrobic dla Zydów. Nikt! To
    byla ta tragedia. Nikt, ani Swiety Ojciec, ani ksieza ani nikt.
    Co to znaczy dosc. Przeciez ludzie i to katolicy pomimo rygorystycznego
    prawa faszystowskiego w calej Europie jednak robili co mogli. Nawet
    Francuzi, którzy sami wydali Niemcom wszystkich swoich Zydów pomagali.
    Nie na tyle co Polacy, ale pomagali.
    Dzisiejszy arcybiskup Paryza, od którego tutaj mam list zaraz go pokaze. Jan
    Maria Lustyngier urodzony jest we Francji, ale jego rodzice byli Zydami z
    Bielska, z mojego miasteczka. Miasteczka w którym ja sie urodzilem. Oni
    pojechali do Francji juz w 1925 roku. Dzisiejszy Kardynal Lustinger urodzil
    sie w 1926 roku i cala jego rodzina i on tez byli normalnymi Zydami. Nie
    wszyscy we Francji byli i sa radzi z tej papieskiej decyzji.
    Po wkroczeniu Niemców do Francji, Francuzi zlapali jego rodziców.
    Jan Mari Lustigera i jego starszego brata nie zlapali, gdyz schowali sie oni
    gdzies w piwnicy.
    Obu tych chlopców - to byli prawie, ze jeszcze dzieci, wzieli dobrzy ludzie
    w góry nad granice ze Szwajcaria i tam ukrywano ich u górali Francuskich. W
    miedzyczasie Jan Maria Lustiger poprosil o chrzest. Przechrzcil sie na
    katolicyzm, jego brat nie. Jak skonczyl 15-16 lat powiedzial ja chce byc
    ksiedzem i dzisiaj jest kardynalem. Brat jego jest w Izraelu mieszka w
    jednym kibucu. Nie wszyscy we Francji byli i sa radzi z tej papieskiej
    decyzji.
    Ale nie mozna bylo ratowac wszystkich. Za ratowanie Zyda, za danie mu
    talerza zupy, na terenie tylko Polski, jezeli Niemiec zlapal, mógl
    zastrzelic, od razu na miejscu i Zyda i Polaka. Oni mieli wladze nad
    smiercia i nad zyciem, we wszystkich panstwach, które oni zajeli. Oni byli
    wszechwladni.
    Trzeba bylo miec bardzo duzo odwagi zeby pomóc Zydowi. Polske i Polaków
    zawsze bronie bo tak mnie rodzice nauczyli. I tak jak analizowalem dzisiaj,
    a mam na karku juz siedemdziesiat lat. Nie zmienilem opinii bo wiem, ze jest
    wielka niesprawiedliwoscia jezeli mówi sie tak zle o Polakach.
    Ja nie rozumiem dlaczego Watykan musial prosic o przebaczenie?
    Przede wszystkim Papiez Pius XI zrobil co mógl. Jesli by zrobil wiecej, to
    by poslano tam dwóch SS-manów i by go tam zastrzelili w Watykanie i nikt by
    nawet nie gwizdnal. Nikt by nic nie mógl zrobic.
    Tu w Belo Horizonte jest jedna rodzina zreszta bardzo starych ludzi, Zydów
    niemieckich, którzy uciekli z Niemiec przeszli do Wloch i w 42 roku w pelnej
    wojnie, otrzymali paszporty Watykanu i przyjechali do Brazylii.
    W pelnej wojnie prosze pana!
    Tutaj mieszkaja, a w Sao Paulo jest wiele takich rodzin.
    Slyszal Pan na pewno o Swietym Maksymilianie Kolbe?
    Ja zostalem przywieziony do Oswiecimia w cztery miesiace po jego smierci.
    Jeszcze sie duzo mówilo tam o nim.
    Bylem trzy razy zapraszany do tutejszej telewizji i trzy razy opowiadalem o
    Swietym Maksymilianie Kolbe.
    Zawsze bylem przejety tym jego postepkiem. Nie moglem zrozumiec jak mozna
    sie poswiecic tak dalece za drugiego czlowieka, którego nawet nie znal.
    On tylko slyszal, ze ten porucznik powiedzial "o moja zona, moje dzieci", bo
    zostal wyznaczony, zeby poszedl do tej celi glodowej. A ksiadz Kolbe wyszedl
    z szeregu i powiedzial - Ja chce isc - i poszedl.
    Ja otrzymalem dokumenty, z Polski z Niepokalanowa, o ojcu Kolbe, gdzie sie
    przypuszcza, dlaczego on zostal zaaresztowany.
    On zostal zaaresztowany calkiem zwyczajnie przez Gestapo. Przyjechali do
    klasztoru i zabrali go. Najpierw przebywal na Pawiaka w Warszawie a potem
    normalnym transportem odeslano go do Oswiecimia.
    Wiec miedzy innymi przypuszcza sie, ze Niemcy wczesniej ofiarowywali mu
    obywatelstwo niemieckie, przypuszczajac ze Kolbe jest pochodzenia
    niemieckiego. On nie przyjal.
    W swoich kazaniach on zawsze dawal do zrozumienia, bo byl czlowiekiem bardzo
    inteligentnym, ze to nie jest w porzadku to co robil z Polakami, Zydami, i
    innymi narodami nazisci. On dal osobiscie rozkaz-polecenie, o czym duzo
    Polaków nie wie do dzisiejszego dnia, ja to mówie nie od siebie, ja mam
    dokumenty, aby otworzyc drzwi wszystkich klasztorów reguly franciszkanskiej,
    on byl Franciszkaninem, i przyjmowal Polaków i Zydów, którzy zostali przez
    nazistów wyrzuceni z Pomorza. Jak on dal ten rozkaz to w miesiac potem
    przyjechalo po niego auto i tak sie skonczylo.
    Ilu bylo takich Polaków, którzy oddali zycie swoje i swych rodzin za to, ze
    ratowali zycie Zyda? O nich teraz sie nie mówi, czesto sie tez o nich nie
    wie.
    Jak latwo jest mówic o Polskim antysemityzmie.

    Juljusz Osuchowski: Czym byli pana rodzice?

    Joseph Nitchthauser: Mój ojciec mial furmanke i sanie i dwa konie. Jezdzil
    do Jaworzna do kopalni. Bral tam wegle, zapakowane w worki, nie sprzedawal
    ich tylko rozwozil, byl po prostu dostarczycielem. Nie tylko dla Zydów ale
    tez dla Polaków. I z tego utrzymywal cala rodzine - bardzo marnie.

    Juljusz Osuchowski: Ten prosty czlowiek, woznica, pana ojciec, polski Zyd
    nauczyl pana patriotyzmu polskiego.

    Joseph Nitchthauser: Tak. Mial brode nie taka dluga, ale taka jak ja.
    Ja mam brode nie dlatego, ze jestem Zydem. Dwa lata temu pracowalem na rzecz
    jednego kandydata na burmistrza miasta w czasie wyborów. Wtedy wszyscy w
    naszym komitecie zapuscili brody, bo nasz kandydat nosil brode.
    Moge powiedziec, ze mój ojciec byl dosyc poboznym Zydem. Chodzil do
    bóznicy - w kazda sobote rano. Bral mnie za reke, bral mojego brata, bylo
    nas piecioro, trzech synów i dwie córki i prowadzil do bóznicy. Ojciec nigdy
    nam nie mówil, ze mamy zle mówic o Polsce. On nam zawsze mówil, ze tu w
    Polsce jest nasze miejsce i my mamy szanowac ten kraj.
    Mój brat sluzyl w Wojsku Polskim w 1939 roku. Gdy wojna wybuchla znalazl sie
    na pierwszej linii frontu. Sluzyl on na samej granicy z Niemcami. Przeszedl
    z wojskiem cala kampanie wrzesniowa. On byl dobrym polskim podoficerem.
    Zginal w getcie w Tarnowie wraz ze swa zona.
    Do naszego domu przychodzili sasiedzi i razem z ojcem pili wódke.
    Polacy wiecej rozmawiali z nim po niemiecku niz po polsku. Rozmawiali o
    wszystkim. O tym co sie dzialo wokól nas i o sprawach waznych. Ja
    ubóstwialem przysluchiwac sie tym rozmowom. Zawsze wracam pamiecia do domu
    mojego ojca i zawsze chcialem to, co zostalo z mojego dziecinstwa tam,
    pokazac mojej córce.
    Jak uskladalem troche pieniedzy, a moja córka wtedy studiowala w Anglii.
    Ona miala 18 lat.
    Pojechalem do Anglii, zabralem ja i powiedzialem zobaczysz gdzie twoi
    dziadkowie mieszkali. Ona miala tydzien wakacji na Uniwersytecie w
    Cambridge.
    Zawiozlem ja wszedzie, gdzie ja spedzilem moje dziecinstwo i gdzie zyla cala
    moja rodzina. Zydowska rodzina, która bardzo kochala i szanowala Polske i
    Polaków.
    To bylo bardzo wzruszajace byc tam skad wyszedlem i spotkac sie po latach ze
    znajomymi, którzy jeszcze w tych miejscach sie znalezli. To bylo wielkie
    przezycie, a oni wszyscy byli tacy serdeczni i tak bliscy tak bardzo
    goscinni - prawdziwi starzy znajomi - Polacy.



    -------------------



    Rozmowa zostala przeprowadzona w domu pana
    Józefa Nitchthausera, w Belo Horizonte (Brazylia),
    w kwietniu 1998 roku.






    Juljusz Osuchowski (ur. 1942) Studiował socjologie na Uniwersytecie
    Warszawskim. Usuniety z uczelni po marcu 1968 roku, wyjechał do Anglii. W
    latach 1971-1972 pracował w redakcji "Wiadomosci" i "Mysli Polskiej" w
    Londynie. Od 1973 roku do 1989 prowadził własne gospodarstwo rolne pod
    Krakowem. Został zawodowym strzygaczem owiec. W 1980 roku był jednym z
    zalożycieli Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarnosć
    Wiejska" i twórca jego programu. Od roku 1989 przebywa poza Polską.
    Dziennikarz, członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i International
    Federation of Journalists z siedzibą w Paryżu, sekretarz Fundacji Odysseum
    Osrodka Dokumentacji Dokonan Polaków Na Obczyźnie. Podróżnik, odwiedził
    przeszło 40 krajów a pod żaglami opłynął Bałtyk, Morze Sródziemne, Morze
    Czarne, Morze Północne. Autor wielu reportaży, wywiadów z politykami,
    książki pt. "Anotar".

    Przekazal
    boukun


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1