-
1. Data: 2008-01-12 10:43:00
Temat: GRANICE legalności umowy
Od: Seryozha <S...@o...onet.eu>
Słyszy się często: "a trzeba było czytać co sie podpisuje!"
Wszyscy jednak dobrze wiemy, że są granice możliwości dokładnego zrozumienia
bardzo często szybko (z konieczności) podpisywanych umów na różne mniej lub
bardziej drobne rzeczy - od abonamentów na usługi telekomunikacyjne, tv
itp. aż po kredyty bankowe włącznie!
Często widać, że wielkie i małe firmy często celowo zawierają zapisy bardzo
kontrowersyjne w swych umowach czy regulaminach, często kolidujące z
kodeksem prawa - idąc ścieżką "kreatywnej księgowości" itp. liczą
na "statystyczny urobek" (tylko znikomy procent klientów jest świadomy
swoich praw a dla pozostałych "zapis w umowie czy regulaminie firmy" jest
ŚWIĘTY!)
Czy każdy możliwy absurd zawarty w jakiejś umowie musi być honorowany przez
polskie prawo i sądy?
Otóż w normalnych, zdrowych demokracjach prawo chroni tzw."zdrowy rozsądek"
a klientów przez perfidnymi PUŁAPKAMI
i widać, że w polskim prawodawstwie też powoli już zaczyna...
Czy podpisanie umowy przez klienta rzeczywiście wszystko usprawiedliwia?
Przypomnijmy sobie - dlaczego tzw. "SYSTEM ARGENTYŃSKI" został zakazany?
Dlaczego (od ok. 2-ch lat) prawo nakazuje bankom aby JASNO i bez
tzw. "drobnych druczków" informowały klientów o warunkach udzielanych
kredytów?
Dlaczego jeśli marketingowcy prześcigając się w swej absurdalnej często
przebiegłości czasem wyjdą na manowce w wyniku czego klient np.
(rzeczywiście) okazyjnie kupi plazmę za złotówkę - to w świetle prawa
trnzakcja jest NIEWAŻNA?
Czyż jest taki paragraf który mówi, że kiedy rynkowa cena zbytnio się różni
od tej "okazyjnej" to oferta jest nieważna bądź nielegalna?
Czy znacie więcej podobnych przykładów granic legalności umowy?
Proszę o bardziej lub mniej ogólne wskazówki jak poruszać się w gąszczu
pułapek rozmaitych umów, gdzie szukać pomocy - zarówno a priori, jak i a
posteriori.
Wszak oczywistym jest, że trudno każdorazowo byłoby konsultować się z
prawnikiem przy każdym składaniu jakiekolwiek podpisu gdziekolwiek...
--
Seryozha
-
2. Data: 2008-01-12 10:46:10
Temat: Re: GRANICE legalności umowy
Od: Seryozha <S...@o...onet.eu>
jaQbek wrote:
>> Czy każdy możliwy absurd zawarty w jakiejś umowie musi być honorowany
>> przez polskie prawo i sądy?
> Zgodnie z tym, co twierdzi UOKiK, zapis umowy niezgodny z prawem jest
> nieważny
Ale jak w praktyce wygląda wyegzekwowanie powyższego przez biednego klienta?
--
Seryozha
-
3. Data: 2008-01-12 10:50:31
Temat: Re: GRANICE legalności umowy
Od: Seryozha <S...@o...onet.eu>
Arek wrote:
>> Ale jak w praktyce wygląda wyegzekwowanie powyższego przez biednego
>> klienta?
>
> Przez sąd.
Czyli mało praktyczne - zwłaszcza dla biednego klienta... :(
--
Seryozha
-
4. Data: 2008-01-12 11:07:06
Temat: Re: GRANICE legalności umowy
Od: "jaQbek" <j...@s...eu>
Użytkownik "Seryozha" <S...@o...onet.eu> napisał w wiadomości
news:fma6uj$7bk$1@news.onet.pl...
> Czy każdy możliwy absurd zawarty w jakiejś umowie musi być honorowany przez
> polskie prawo i sądy?
Zgodnie z tym, co twierdzi UOKiK, zapis umowy niezgodny z prawem jest nieważny
-
5. Data: 2008-01-12 11:09:43
Temat: Re: GRANICE legalności umowy
Od: Arek <a...@e...net>
Użytkownik Seryozha napisał:
> Ale jak w praktyce wygląda wyegzekwowanie powyższego przez biednego klienta?
Przez sąd.
pozdrawiam
Arek
--
www.arnoldbuzdygan.com
-
6. Data: 2008-01-12 11:11:07
Temat: Re: GRANICE legalności umowy
Od: Mis Puchatek <a...@a...pl>
Użytkownik Seryozha napisał:
> jaQbek wrote:
>>> Czy każdy możliwy absurd zawarty w jakiejś umowie musi być honorowany
>>> przez polskie prawo i sądy?
>> Zgodnie z tym, co twierdzi UOKiK, zapis umowy niezgodny z prawem jest
>> nieważny
>
> Ale jak w praktyce wygląda wyegzekwowanie powyższego przez biednego klienta?
"Jesli waszej Firmie, wydaje sie, ze mozecie ode mnie zadac zabicia 4
ludzi, bo taka umowe podpisalem, to prosze mnie pozwać, bo ja tego nie
wypelnie"
;)
Mis Puchaty
--
Tęskni Krzysio za Puchatkiem, Za Misiasiem, za Niedźwiadkiem,
"Gdzie Ty jesteś, mój Misiasiu, Mój Puchatku - Patysiasiu?"
A Puchatek wraz z ferajną używają sobie fajno,
Pieprzą w Stumilowym Lesie, Aż się echo wkoło niesie.
-
7. Data: 2008-01-12 11:17:31
Temat: Re: GRANICE legalności umowy
Od: Arek <a...@e...net>
Użytkownik Seryozha napisał:
> Czyli mało praktyczne - zwłaszcza dla biednego klienta... :(
Dlaczego?
Jeżeli to są umowy, których klient nie może negocjować to sprawę daje
się do Sądu Antymonopolowego.
pozdrawiam
Arek
--
www.arnoldbuzdygan.com
-
8. Data: 2008-01-12 11:53:15
Temat: Re: GRANICE legalności umowy
Od: Seryozha <S...@o...onet.eu>
Arek wrote:
>> Czyli mało praktyczne - zwłaszcza dla biednego klienta... :(
>
> Dlaczego?
> Jeżeli to są umowy, których klient nie może negocjować to sprawę daje
> się do Sądu Antymonopolowego.
O, piękne dzięki za pierwszą praktyczną wskazówkę!
Czy można prosić o więcej info?
--
Seryozha
-
9. Data: 2008-01-12 11:58:54
Temat: Re: GRANICE legalności umowy
Od: Seryozha <S...@o...onet.eu>
swen wrote:
> W Polsce prawo chroni wielkich, mali sa jedynie do placenia. Dla przykladu
> powiem, ze w UK jest niemal odwrotnie, tu maluczki naprawde ma duze szanse
> wygrac z supermonopolista - caly czas przytaczam przyklad z gosciem ktory
> bral kredyty jak popadnie (banki mu dawaly - nie bral z pistoletem w reku)
> jak banki upomnialy sie o jego mjatek (dom itp.) sa powiedzial, ze banki
> sa winne tej sytuacji bo celowo doprowadzily go do spirali zadluzenia, po
> czym sad goscia uniewinnil, mial on oczywiscie splacic zadluzenie ale bez
> odsetek i w ratach. Domu nie stracil, samochodow nie stracil...
> Podejrzewam, ze w Polsce bylo by to nawet nie do pomyslenia - niestety. A
> to jedynie pokazuje jak dzialaj te "drugie" strony umow.
A co jeśli tak doprowadzony do bankrutctwa w Polsce klient wyjedzie do UK i
zacznie tam legalnie pracować (potem otrzyma status rezydenta etc.)
KTÓRE SĄDY WÓWCZAS będą rozpatrywać jego "winy"?
To byłoby interesujące jeśli ANGIELSKIE, czyż nie?! ;)
Jest taka możliwość?
--
Seryozha
-
10. Data: 2008-01-12 12:12:26
Temat: Re: GRANICE legalności umowy
Od: "swen" <n...@n...com>
> Wszak oczywistym jest, że trudno każdorazowo byłoby konsultować się z
> prawnikiem przy każdym składaniu jakiekolwiek podpisu gdziekolwiek...
Niestety, w tym kierunku wszystko zmierza by podpisujac umowe miec przy
sobie prawnika (druga strona ma cale sztaby prawnikow - zreszta przewaznie
[banki] sami tworza prawo) lub w najgorszym przypadku dyktafon...
Zalatwienie przez sady to tygodnie jak nie miesiace, a w tym czasnie nie
dosc, ze za sad trza placic to i za umowe tez, bo inaczej druga strona
calkiem legalnie wysle ci komornika, zanim rozpocznie sie pierwsza rozprawa,
wowczas ty juz mozesz nie miec za co oplacic sady.
W Polsce prawo chroni wielkich, mali sa jedynie do placenia. Dla przykladu
powiem, ze w UK jest niemal odwrotnie, tu maluczki naprawde ma duze szanse
wygrac z supermonopolista - caly czas przytaczam przyklad z gosciem ktory
bral kredyty jak popadnie (banki mu dawaly - nie bral z pistoletem w reku)
jak banki upomnialy sie o jego mjatek (dom itp.) sa powiedzial, ze banki sa
winne tej sytuacji bo celowo doprowadzily go do spirali zadluzenia, po czym
sad goscia uniewinnil, mial on oczywiscie splacic zadluzenie ale bez odsetek
i w ratach. Domu nie stracil, samochodow nie stracil...
Podejrzewam, ze w Polsce bylo by to nawet nie do pomyslenia - niestety. A to
jedynie pokazuje jak dzialaj te "drugie" strony umow.