Witam.

Chcial bym sie dowiedziec o jedna rzecz. Nie chodzi o konkretny przypadek,
tylko o czysta teorie. Dzis w pracy spieralismy sie o to i chcial bym sie
dowiedziec, jak jest zgodnie z prawem. Otoz pracuje w kopalni i na
szkoleniach mowi nam sie, ze wypadek przy pracy trzeba zglosic u
przelozonego natychmiast po jego zaistnieniu, a najpozniej do konca zmiany
zglosic u zakladowej pielegniarki. Inaczej zgloszenie nie zostanie
uwzglednione. Tymczasem PODOBNO to nie jest prawda. PODOBNO wypadek mozna
zglosic nawet po kilku dniach/tygodniach. I zaklad ma obowiazek je przyjac.
Oczywiscie trzeba pozniej udowodnic, ze wypadek mial miejsce w pracy.
Przeciez nastepstwa wypadku moga sie ujawnic po kilkunastu godzinach. Tak
bywa na przyklad w przypadku skrecenia nogi. Skreci sie rano, a zaczyna
puchnac dopiero wieczorem.
Jak to wiec jest z tym zglaszaniem wypadku? I jakie przepisy dokladnie to
reguluja?