>
> Koleżanka była w takiej sytuacji jakieś 10 lat temu. Były mąż chciał ją
> wymeldować do mamusi. Z dzielnicowym sprawę już opijał. Została wezwana do
> urzędu dzielnicowego, kazali jej podać dowód i zaczęli wymeldowywać. Ona się
> zdenerwowała, nic nie podpisała, napisała od razu sprostowanie i zażalenie.
> Ten dzielnicowy oczywiście wyleciał z pracy ( bo koleżanka ma w rodzinie
> kogoś na wyższym stołku w policji). W rezultacie założyła ( pół roku po
> rozwodzie) sprawę o podział majątku. Były mąż miał pół roku na wyniesienie
> się z mieszkania ( koleżanka go w terminie ustalonym przez sąd spłaciła ( bo
> to było jego mieszkanie- jego mamusia opłacała) - wpłaciła mu pieniądze na
> konto sp-ni - na mieszkanie), ale i tak były problemy, bo on się nie chciał
> wynieść. Pomógł następny dzielnicowy i pomógł w wymeldowaniu do jego mamusi.
>
>

Ach ci dzielnicowi :-)
Na szczescie wcale nie trzeba ich mieszac do sprawy zameldowania
(wymeldowania) :-)

BTW (ludzie, zrozumcie, ze zameldowanie jest potwierdzeniem faktu przebywania
w lokalu, a nie prawa do lokalu...)

pozdrawiam
wkamil


--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/