eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoRe: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 6

  • 1. Data: 2006-02-20 16:13:10
    Temat: Re: rezygnacja z członkostwa w organizacji religijnej
    Od: "Sky" <s...@o...pl>

    Użytkownik "Robert Tomasik" <r...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:dsltob$pmi$1@inews.gazeta.pl...
    > Sky [###s...@o...pl.###] napisał:
    >
    > > A to dlaczego? ;)
    > > Rodzice działali z czyjegoś konkretnego pod/p/uszczenia.
    > > Można więc mówić o współwinie lub współsprawstwie -czyż nie? ;)
    >
    > Ja tam sądzę, że z reguły,jeśli rodzice nie kierują się przy chrzcie
    > względami wiary, to tradycją, zwyczajem, środowiskiem.

    I to wszystko uważasz za wystarczające by dokonywać jakichś "aktów
    uprzynależniających" nad bogu-ducha-winnymi niemowlętami? Podziwiam łatwość
    z jaką tym uzasadnieniom nadajesz moc usprawiedliwiajacą
    ubeznowłasnowolnienie kogokolwiek.

    > > Chrzest można traktować jako pierwszy z dalszego ciągu po tymże
    > akcie
    > > następujących wydarzeń -pogłębiających zależność od danej
    > organizacji.
    >
    > Weź że wreszcie wykaż, w jakieś to uzależnienie popada człowiek w
    > wyniku przyjęcia chrztu. Zwłaszcza w wieku niemowlęcym, gdy z reguły
    > tego nie pamięta.

    Nie czuję potrzeby wykazywania się niczym przed tobą.
    A owo uzależnienie od "jedynie słusznej" idei - jest wpajane w ciągu
    następującego po chrzcie dziecka procesu jego indoktrynacji/bo inaczej tego
    nazwać się nie da/. Inaczej odbiera treści religijne jednostka której się od
    początku mówi ze jest "wewnątrz"/poprzez chrzest włączona we wspólnotę
    wierzących" -że jest "jednym z członków" -a inaczej -nawet młoda osoba która
    wie że jest niezwiązana żadną "przynależnością".

    > > Naliczanie przedawnienia powinno zdaje się więc rozpoczynać od
    > momentu
    > > ustania owego ciągu zdarzeń lub wpływu okoliczności z nich
    > wynikających -i
    > > wcale nie o władzy rodzicielskiej mowa -ale o zależności od
    > oddziaływania
    > > danej organizacji religijnej. ;)
    >
    > Może i powinno, tym nie mniej w ustawie nie ma tego. Pisz do Sejmu, by
    > zmienili :-)

    Dziękuję za radę. Będę coś robił w kierunku -ale zapewne nie rozstrzygnięć
    prawnych -które uważam za nieskuteczne mentalnie -co widać słychać i czuć.
    Całe nasze "prawo" to jedna wielka lipa. Twierdzisz inaczej? Toś chyba
    ślepy... ;)

    > > Nie mówmy o oczywistościach /typu "wolność jednego kończy się tam
    > gdzie
    > > zaczyna wolność drugiego"/ -ale o wypadkach owocujących ewidentnymi
    > > patologiami.
    >
    > O jakiej patologii piszesz?

    O zniewoleniu poprzez odebranie możliwości podjęcia świadomego i wolnego
    wyboru. A owoców tego szukaj choćby w gazetach -jeśli nie masz wstępu i
    wglądu co się dzieje na najbliższej ci farze, zakonach czy seminariach
    duchownych.

    > > Jeśli na tym by się kończyło to rzeczywiście nie byłoby tematu.
    > Niestety u
    > > pewnej -wcale nie marginalnej ale znaczącej- części populacji
    > > "ochrzczonych" na tym "pustym geście" się nie kończy /dla jednych
    > > niestety dla drugich -na szczęście/...a czasem kontynuacja tak
    > > rozpoczętej "drogi" prowadzi do znaczących nadużyć wobec "bliźnich"
    > od
    > > nietolerancji poprzez "mobbing religijny" po zabójstwa włącznie, na
    > co
    > > historia organizacji tego typu dowodów jest pełna... ;)
    >
    > Ale co ma z tym wspólnego chrzest? Jeśli ktoś postanawia wystąpić z
    > kościoła, to chrzest ma dla niego akurat najmniejsze znaczenie.
    > Prędzej będzie się wahał z uwagi na nacisk miejscowej społeczności,
    > rodziny, przyjaciół. Ze względu na obawy natury etycznej. Chrzest dla
    > niewierzącego - zwłaszcza przyjęty w wieku niemowlęcym - nie jest
    > przecież żadną przeszkodą.

    Chrzest dzieci ma to do całej sprawy że jest jawną
    niesprawiedliwością -wcielaniem do organizacji o charakterze ideologicznym
    jednostek nie mogących podjąć świadomie decyzji -za lub przeciw temu aktowi.
    Chrzest dorosłych to inna sprawa. Kto chce -to proszę bardzo! Inną sprawą
    jest kto by chciał jeśliby mu było dobrze...więc nie dziwi mnie wielokrotnie
    słyszana z ust "duszpasterzy" ze "im gorzej[ludziom] tym lepiej[im jako
    siewcom religii]"

    > Na całym świecie ludzie są wychowywani zgodnie z przekonaniami ich
    > rodziców. To przecież jest normalne i oczywiste. Choćby z tej
    > prozaicznej przyczyny, że to rodzice płacą za to wychowanie - jak już
    > inne argumenty do Ciebie nie przemawiają. Stąd też mamy kraje
    > tradycyjnie katolickie, protestanckie, muzułmańskie itd. Bo dzieci są
    > wychowywane w wierze rodziców. Nowa religia pojawia się najczęściej w
    > wyniku napływu ludności o innych tradycjach.
    >
    > Nie uważam się za religioznawcę, ale każda z religii wiąże się z
    > różnego rodzaju naukami kierowanymi do młodzieży i dzieci. To przecież
    > oczywiste i normalne. I nikt dzieci nie pyta, czy chcą, bo i pytanie
    > nie miało by głębszego sensu. Jak mają wiedzieć, czy chcą lub nie,
    > skoro nie wiedzą, w co mają wierzyć? Trzeba im najpierw pokazać tę
    > wiarę. Potem, niech wybierają. Oczywiście, jakimś tam ideałem było by
    > przekazanie każdemu dziecku założeń wszystkich istniejących na świecie
    > religii i danie prawa wyboru.

    I to uważam za uczciwe postawienie sprawy -ale wcielanie
    ubezwłasnowolnionych dzieci jest po prostu nieuczciwe. Rozwiązaniem
    jest -owszem etyka i religioznawstwo od właściwego wieku -a jeśli
    chrzest -to dorosłych.
    Bajki o potępieniu wiecznym dzieci zmarłych bez chrztu -już dziś są
    wyrzucane do kosza. Ale kto odpowie za miliony skrzywionych osobowości i
    zmarnowanych szans na piękne i godne -bo prowadzone w wolności- życie?!

    > Ale po pierwsze, przy założeniu, że jest jeden Bóg, nie ma to sensu.
    > Bo skoro jest jeden, to wychodzi na to, że różnimy się od braci w
    > innej wierze jedynie sposobem wyrażania wiary. A zakładając, ze go nie
    > ma, to jaki sens jest nauczać o czymś, czego nie ma.

    Istnienie Boga tak jak ukazują go religie nie zostało dowiedzione -więc jaki
    cel mają owe religie w przekonywaniu do swoich światopoglądów? Na pewno nie
    prowadzenie do obiektywnie stwierdzonej prawdy o rzeczywistości...więc ich
    "metodyka wychowawcza" jest nieuprawnionym nadużyciem -indoktrynacją
    właśnie.

    > Po drugie każdy z nas na swój własny sposób wierzy. Nawet wiara w to,
    > że nie ma Boga jest też przecież wiarą. Tak więc zawsze przekaz będzie
    > obarczony subiektywizmem przekazującego. Będzie on zawsze odnosił
    > informacje o innych religiach do tej, której jest wyznawcą.

    Więc należy uczciwie informować dzieci że nie wiemy czy jest czy nie ma
    Boga...a nie na siłę od małego przekonywać że Jest...lub go nie ma...

    > Po trzecie tych religii jest tak dużo, że w rozsądnym czasie i tak nie
    > był byś w stanie ich wszystkich poznać w miarę gruntownie, a pobieżne
    > poznanie nie ma żadnego sensu, bo generalnie niczym się nie różnią
    > poza tradycją. Każda uczy miłości, szacunku i dobroci.

    Niestety -to są twoje pobożne życzenia. Nawet te które wiele mówią o
    miłości...tylko mówią... Gołosłowność, pustosłowie...itp...

    > No i po czwarte: Zastanów się, czy warto poświęcać tyle energii w
    > walkę z czymś, w istnienie czego jak sam piszesz nie wierzysz?

    Ja nie walczę "z czymś".
    Ja na swoim doświadczeniu życiowym oraz na tym co wręcz oczywiste
    naokoło -widzę ze to czego mnie i wielu uczono od dziecka -się po prostu nie
    sprawdza -więc rozmija najnormalniej z prawdą. Gdybym owe wiele lat naprawdę
    ciężkiego zaangażowania -do którego mnie przekonano/nie inaczej/ poświęcił
    na nieograniczoną światopoglądowym kagańcem naukę zasad realnego
    życia -byłbym dziś w zupełnie innym miejscu-etapie-poziomie możliwości
    życiowych. Więc osobiście odczuwam że pozbawiono mnie -ograniczono
    możliwości rozwojowe -a co za tym idzie właściwie okradziono z tego
    wszystkiego co mógłbym już dziś "sobą prezentować" lub czym po prostu
    mógłbym dysponować -dla własnego i innych pożytku i godnego życia.

    --
    Rzecz o wolności: www.niebianska.republika.pl


  • 2. Data: 2007-02-07 12:29:57
    Temat: ? Po pozytywnej odpowiedzi na pytanie czy jestem ochrzczony, zazwyczaj powinno nastąpić zadziwienie.
    Od: "Kloss" <a...@t...pl>

    o



  • 3. Data: 2007-11-04 14:23:58
    Temat: Po pozytywnej odpowiedzi na pytanie czy jestem ochrzczony, zazwyczaj powinno nast?pić zadziwienie.
    Od: "Grzegorz Z ." <a...@g...com>

    ab


  • 4. Data: 2008-04-25 03:03:24
    Temat: Po pozytywnej odpowiedzi na pytanie czy jestem ochrzczony, zazwyczaj powinno nast?pić zadziwienie.
    Od: "J.Jaworski _" <l...@a...pl>

    .


  • 5. Data: 2008-11-16 06:47:00
    Temat: Po pozytywnej odpowiedzi na pytanie czy jestem ochrzczony, zazwyczaj powinno nast?pić zadziwienie.
    Od: "Orion _" <l...@a...pl>

    .


  • 6. Data: 2009-01-16 12:12:18
    Temat: rezygnacja z członkostwa w brooklyńskij organizacji religijnej
    Od: " rss _" <l...@a...pl>

    Po to, by uznać badania nad zarodkowymi komórkami macierzystymi za moralnie
    dopuszczalne, pseudonaukowcy świadomie burzą wszelką podstawę dla
    definitywnej oceny etycznej.
    Opowiadają się za relatywizmem, agnostycyzmem, sceptycyzmem.
    Odrzucają możliwość odwołania się do wartości absolutnych (godność).
    Zatrzymuję się na poziomie wartości subiektywnych i względnych (szacunek).


strony : [ 1 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1