Robert Tomasik napisał(a):

> W wypadku marketu chyba faktycznie tak nie jest. Ale w wypadku
> zwykłego sklepu stałą część, to koszt impulsu telefonicznego, bo
> czytniki łączą się po linii telefonicznej z systemem. Nie wiem jak ma
> to market rozwiązane akurat. podejrzewam, że pewnie system kasowy jest
> na sztywnym łączu.

Zgadza się, z tym, że w dzisiejszych czasach pojęcie impulsu dotyczy
tylko tych, którzy nie do końca potrafią liczyc ;-)

A dla tych, którzy nie potrafią, proste wyliczenie. Zakup 10 zł,
prowizja dla zapłaty kartą 2,8 %, opłata "za impuls" 29 groszy. Dla
sklepu zostaje 9,43 zł. Czyli realna prowizja 5,7 %. Dla zakupu 5 zł ta
sama prowizja wzrasta do 8,6 %.

>
> Ad rem, to wydaje mi się, że ustalanie dolnej granicy transakcji jest
> niezgodne z umowami z centrami rozliczeniowymi. Tak więc jedynym
> sensownym rozwiązaniem wydaje mi się powiadamianie tych centrów, albo
> składanie we własnym banku reklamacji, ze ten, czy inny sklep odmówił
> akceptacji karty pomimo tego, że teoretycznie powinien to przyjmować.
>

Same centra narzucają kwote minimalną, np. 1 czy 5 złotych. Poza tym
czytelna informacja przed zakupem zwalnia sprzedawcę od obowiązku
akceptowania małych zakupów.

M.