eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoZaniechanie stosownego działaniaRe: Zaniechanie stosownego działania
  • Data: 2009-03-19 15:55:33
    Temat: Re: Zaniechanie stosownego działania
    Od: Marcus <m...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    No więc samochód jest rozbebeszony w takim stopniu, że absolutnie nie ma
    mowy o zabraniu go, a tym bardziej o jeździe. Ja nie wezmę
    odpowiedzialności za to, że nawet wrzucając całość na lawetę, niczego
    nie przeoczę inie zapomnę. Taki stan rozbebeszenia trwa już od dobrych
    pięciu, sześciu miesięcy. W międzyczasie okazało się bowiem, że gość
    jest alkoholikiem. Napuściliśmy na niego dzielnicowego, ale nie zrobiło
    to na nim wrażenia. Dzielnicowy został powołany na świadka, bo widział,
    w jakim stanie jest samochód i sam przyznał, że on by go nie zabrał.
    Pomijam w tym miejscu kwestię znalezienia warsztatu, który podjąłby się
    złożenia tej rozpierduchy do kupy.
    Z mojej strony sytuacja jest obecnie patowa. Nie mogę zabrać samochodu,
    z powodów wymienionych powyżej, nie mogę się też skontaktować z
    blacharzem, bo ma non-stop wyłączoną komórkę. Nie mam jak go zmusić do
    podjęcia rozpoczętej naprawy. A muszę powiedzieć, że nie miała to być
    jakaś wielka sprawa. Ot, podcięcie i naprawa błotników z tyłu, wymiana
    błotników z przodu i podreperowanie ramy - bo to samochód terenowy.
    Umowa, jaką spisaliśmy w październiku (samochód stoi tam od sierpnia,
    ale wcześnie mi się nie "paliło") wyznaczała termin wykonania prac na
    21.11. Od tamtego czasu nie zostało zrobione niemal nic, oprócz
    wspomnianego rozbebeszenia pojazdu, łącznie z demontażem wnętrza. W
    międzyczasie wysłane zostało oczywiście wezwanie do dokończenia naprawy,
    z wyznaczeniem terminu itd. Sprawa została już skierowana do sądu
    cywilnego. Myślę, że ze swojej strony zrobiłem wszystko, co było w mojej
    mocy. Chciałem załatwić sprawę polubownie, ale w żaden sposób się to nie
    udało. I teraz czuję, że nadal jestem bezsilny, a samochód sobie stoi i
    rdzewieje. W warsztacie panuje wysoka wilgotność, niskie temperatury
    itd. Właściciel warsztatu, czyli ojciec tego blacharza, często sobie
    gdzieś wychodzi - nie wiem, pewnie do sklepu albo do kolesi na winko, bo
    on też nie z tych, co za kołnierz wylewają - zostawiając bramę i sam
    warsztat otwarte na oścież. Może sobie tam więc wejść każdy i pod
    nieobecność gospodarza zapieprzyć co mu się spodoba. No, skoro masz już
    pełny obraz, powiedz co Ty byś zrobił w takiej sytuacji?

    Pozdrawiam
    Marek

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1