1. Data: 2002-07-04 12:02:12
Temat: O co chodzi ze zbożami?
Od: "klon Boukuna" <k...@h...com>
Choć to nudne, na początek trochę liczb. Pytanie pierwsze: ile zbóż
potrzebuje Polska? Na wszystkie potrzeby, czyli na spożycie, wysiew,
przetwórstwo przemysłowe i spasanie (po uwzględnieniu strat) w ostatnich
latach potrzebne było około 27 milionów ton (w ubiegłych latach najczęściej
od 25,7 do 27,9 mln ton).
Pytanie drugie: ile zbóż produkuje Polska? W ostatnich siedmiu latach od
22,2 w słabym roku 2000 do ok. 27 milionów ton w dobrych latach 1998 i 2001,
średnio 25,5 mln ton. Ponieważ często zboża przeznacza się na zapasy,
średnio - 12,7 procent w stosunku do zużycia, daje to poziom zapasów około
3,1 miliona ton.
Po tej dawce liczb pora na wnioski. Polska w ostatnich latach musiała
importować dość znaczne ilości zbóż, powyżej 1,3 miliona ton (poza rokiem
1996/97, gdzie nie zahamowano w porę importu i sprowadzono aż 3,4 mln ton!).
Stan zapasów jest na nieco wyższym od przeciętnego poziomie ok. 13,7
procent. Skąd więc zamieszanie na rynku zbóż? Nałożyło się kilka czynników.
Po pierwsze - wzrost zapasów zboża u rolników. W ubiegłym roku żniwa
odbywały się przy niesprzyjającej pogodzie, stąd jakość ziarna była gorsza,
choć zbiory wysokie. Dlatego rolnicy postanowili zatrzymać część ziarna i
przeznaczyć na spasanie we własnym gospodarstwie. Wysoko ustalono stawkę
skupu interwencyjnego dla pszenicy i żyta (620 zł za tonę pszenicy i 430 za
tonę żyta z dopłatami); po udanych nad podziw zbiorach ceny zaczęły szybko
spadać do poziomu (w kwietniu tego roku) 490 zł za tonę pszenicy i 374 zł za
tonę żyta - oczywiście dane średnie zarówno z rynków wiejskich, jak i giełd
zbożowych. Oznacza to poważne kłopoty dla tych firm, które podjęły się skupu
w tamtym roku - wzięły kredyt, kupiły zboża dość drogo, powinny sprzedać
taniej - kto im do tego dopłaci? Sama Agencja Rynku Rolnego próbowała
sprzedać część zapasów po cenach: 550 zł za tonę pszenicy i 410 zł za tonę
żyta - i co się stało?
Sprzedała do maja br. niecałe 14 tysięcy ton... i trudno się dziwić, bo ceny
rynkowe były w tym czasie o 80 zł (pszenica) i 40 zł (żyto) niższe na tonie!
Wniosek: nie wolno windować cen zbóż nadmiernie - wystarczy, że zgrupują się
dwa urodzajne lata i problem rośnie. Odczuwają go nie tylko kupujący zboże
na skład, ale też i hodowcy - głównie drobiu i trzody - oraz młynarze,
którym ostatnio źle się wiedzie. Zbyt wysoka cena zbóż obniża opłacalność
produkcji wyrobów młynarskich, przez co stają się mało konkurencyjne.
W Wielkiej Brytanii w ubiegłym tygodniu (koniec czerwca) za pszenicę
chlebową dobrej jakości płacono 69,5 funta czyli 410 zł za tonę, pszenicę
pastewną - 356 zł za tonę, jęczmień pastewny - 342 zł za tonę! Dlaczego tak
się dzieje, że w kraju, gdzie wszystko jest droższe niż u nas, zboża są tak
tanie? Czemu nie protestują rolnicy? Bo dostają dopłaty: w Anglii na
przykład po przeliczeniu 1.500 zł do hektara! Taka jest logika: obniża się
ceny rynkowe zbóż, żeby były tańsze pasze i mąka, a rolnikom dopłaca się,
żeby mogli żyć i rozwijać gospodarstwa. Pewnie, że taka polityka dużo
podatnika kosztuje, ale inaczej rolnictwo europejskie nie ma szansy
konkurować na rynkach światowych.
Polskie ceny zbóż wywindowane zostały zbyt wysoko, przy takich cenach jak
angielskie na żart zakrawała proponowana wcześniej cena skupu pszenicy z
dopłatami, czyli 620 zł za tonę! Proponuje się skup łącznie 4,2 miliona ton
zbóż, nieco obniżono cenę interwencyjną:
Pszenica - cena 440 zł za tonę i dopłaty dla rolników 120 zł za tonę w lipcu
i sierpniu, 130 zł we wrześniu, 140 zł w październiku.
Żyto - cena 330 zł za tonę i dopłaty dla rolników 90 zł za tonę w lipcu i
sierpniu, 95 zł we wrześniu, 100 zł w październiku.
Jednak jest problem ze zmagazynowanym wcześniej ziarnem.
Dochodzi do tego kwestia importu bezcłowego. Polega on na tym, że Polska
zgodziła się na sprowadzenie pewnej ilości ziarna z Unii w ramach
kontyngentu bezcłowego. W zamian za to Unia zdjęła cła na niektóre polskie
produkty rolne (truskawki i inne jagodowe, koncentrat owocowy itp.). Limit
ten wynosi blisko pół miliona ton i faktycznie sprawiłby problemy, jednak
wystarczyło jedno słowo polskiego rządu i Unia zgodziła się go zawiesić -
zdają sobie sprawę, co to znaczy nadmiar na rynku.
Polityka zbożowa nie jest tak łatwa, jak mogłoby się zdawać po obejrzeniu
filmu "Kariera Nikodema Dyzmy".
Każde przeszarżowanie z wielkością zapasów czy cen kosztuje bardzo dużo.
Co może nas czekać w przyszłości? Otóż duża ilość zbóż pobudziła produkcję
trzody chlewnej i ta tendencja okazała się bardziej długotrwała, jest więcej
macior i wpłynie to na zwiększenie pogłowia trzody. Mimo chwilowego
załamania produkcja drobiu będzie i tak wyższa niż w ubiegłym roku. Zużycie
zbóż paszowych powinno więc wzrosnąć o prawie milion ton. Ciekawe tylko, czy
uda się zapobiec kolejnej "świńskiej górce" - ale to odrębny problem.
Wzrosnąć ma także przemysłowy przerób zbóż, a także zużycie w przemyśle
zbożowo-młynarskim. Ogólnie mówiąc, rozsądne działania powinny ustabilizować
rynek w tym roku.
Nadal pozostanie jednak problem zmian systemowych na rynku - stworzenie
trwałych struktur i mechanizmów. To jednak musi kosztować. Ale czy nie
opłaca się, w zamian za zachowanie spokoju społecznego i stabilnego
rynku...?
Marek Krysztoforski
Potentaci
Już od dłuższego czasu przed żniwami dzieją się ze skupem zbóż dziwne
rzeczy - są kłopoty ze zbyciem ziarna. Wielu analityków i zbożowych
ekspertów nawet trafnie przewiduje, że będą kłopoty ze sprzedażą zbóż,
jednak z tych doświadczeń nie wypływają żadne nauki - w przyszłych latach
historia się powtarza. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedzi na to pytanie
bardziej należy szukać w polityce, aniżeli - o dziwo - w gospodarce. Dyktat
importerów zbożowych jest aż nadto widoczny, zwłaszcza że ścieżki tych
obrotnych ludzi prowadzą do różnych partii politycznych, ale przede
wszystkim do tych, które tworzą rządzącą koalicję.
Wystarczy prześledzić losy całej sieci zakładów zbożowych, elewatorów,
młynów itp. - przede wszystkim w kontekście zmian tytułu własności - i już
sprawa staje się bardziej prosta. Tak jak przemysł rolno-spożywczy przeszedł
w ręce zachodnich i rodzimych inwestorów, tak samo importem zbóż zajęli się
ludzie powiązani układami z rządzącymi.
Nie ma roku, aby jeszcze podczas żniw nie można było przeczytać w mediach o
firmach skupowych marki "krzak". Owszem, zboża od rolników odbierają, tylko
rolnikom nie płacą i znikają ze "skupioną" pszenicą czy żytem.
Tymczasem rolnicy zastanawiają się, dlaczego każdego roku pojawiają się
naciągacze i żerują na okresowej nadpodaży zbóż? Brak kary za przestępstwa
popełnione w ubiegłych latach, umorzenia dochodzeń itp. są znakomitą pożywką
dla tych, którzy pragną znowu zarabiać na ludzkiej pracy. Tymczasem
"skupione" w tak haniebny sposób zboża pozostają w kraju, niejako poza
ewidencją.
Pozostaje postawić pytanie, także służbom specjalnym, także celnikom - jaka
jest wielkość przemytu zbóż i kto to czyni? Jedno jest pewne: nie robi tego
zwykły turysta (chyba że plecak ma wypełniony złocistą pszenicą) ani nawet
graniczna "mrówa". Warto więc popatrzeć firmom na ręce i przejrzeć uważnie
dokumenty.
A to nikomu się nie opłaca. Takie partyjne zaufanie.
Jak widać, nadmiar zbóż to sprawa złożona.
Gama