-
11. Data: 2005-05-20 19:28:39
Temat: Re: Nienormalny maz - jak sie rozejsc?
Od: " alela" <a...@g...pl>
> Ojoj. Klasyczny. I jeszcze ten "aniołek przy znajomych"... Uważaj -
> nieleczony się pogłębia, i często doprowadza do zachowań agresywnych.
> Bywają zabójstwa na tym tle, więc to naprawdę poważna sprawa.
> Hm. To grupa o prawie, więc - sorry, no bonus. Nie wolno leczyć przez
> internet...
> Mogę ci jedynie poradzić - zgłoś się (najpierw sama) do jakiejś poradni
> ds. problemów z alkoholem, zazwyczaj takie działają przy oddziałach
> psychiatrycznych, względnie zadzwoń na jakiś numer porad dla rodzin
> alkoholików. Tam ci podadzą adres.
> Ew. możesz udać się na dyżur do psychiatry, i opisać zachowanie męża.
> Na tej podstawie lekarz może zadecydować o konieczności leczenia.
> "Najchętniej" to robią przy wezwaniu do agresywnego pacjenta.
> Wtedy mogą skierować wniosek do sądu o leczenie przymusowe - jeśli się
> nie zgodzi.
> Ale może po rozmowie ze specjalistą, postaraj się z mężem porozmawiać?
> Potraktuj go jak chorego człowieka, to nie jego wina, że się tak
> zachowuje. Nie mów "idź się zbadać na głowę", tylko spokojnie,
> zasugeruj spotkanie ze specjalistą. To przecież (był) bliski ci
> człowiek. Spróbuj mu pomóc. Warto się odwołać do jego uczuć, jemu na
> tobie zależy, często można namówić pacjenta na leczenie mówiąc "wiem,
> że nie chcesz mi robić przykrości, wiesz, że mi na tobie zależy, i wiem
> że tobie na mnie też, może specjalista nam pomoże i uda nam się razem
> sprawić żeby było jak dawniej". Zapewnij, że będziesz przy nim, że
> będziesz mu pomagać. Te zachowania agresywne najczęściej wynikają ze
> strachu przed odrzuceniem, samotnością.
> Zapewnij sobie na wszelki wypadek towarzystwo synów, w sąsiednim
> pokoju,
Witam ponownie!
Twoje rady są dla mnie bardzo cenne. Właśnie dzisiaj umówiłam się na
spotkanie w Centrum Pomocy Rodzinie. Postaram się również dotrzeć do
jakiegoś dobrego psychiatry. Już kilka razy rozmawiałam z mężem i prosiłam
by poszedł do lekarza. Obiecałam mu, że jeśli jego zachowanie wynika z
choroby to mu pomożemy. Używałam różnych argumentów - dotychczas
bezskutecznie. To co mówisz o wspólnie przeżytych latach, o tym że jeśli on
jest chory to przecież nie jest temu winny, wygląda tak jakbyś czytał w
moich myślach przez ostatnie lata. Rozmawiałam również z dziećmi na ten
temat i widzę, że one też byłyby skłonne podjąć ten trud. Chodzi o to, że on
nie słyszy tego co do niego mówimy i nie można się przebić przez mur. On
przyznaje nam rację na chwilę i tak w kółko.
Pozdrawiam i dziękuję
alela
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/